Amerykańska FCC chce poważnie rozluźnić prawo dotyczące neutralności sieci (Net Neutrality). Jakie mogą być tego skutki – pozytywne i negatywne?
Ku uciesze Amerykanów (i nie tylko) w 2015 roku Federalna Komisja Łączności (FCC) przyjęła mocne przepisy dotyczące neutralności sieci (Net Neutrality). Teraz planuje je znieść. Jak tłumaczy: by przywrócić wolność w Internecie.
Co to jest Net Neutrality?
Upraszczając, zasada neutralności sieci oznacza, że ISP (ang. Internet Service Providers – dostawcy usług internetowych) nie mają prawa celowo wpływać na dostępność stron i usług internetowych dla poszczególnych (grup) użytkowników. Niedozwolone jest blokowanie stron oraz spowalnianie czy też przyspieszanie łącza podczas prób odwiedzenia takich lub innych serwisów WWW.
Krótko mówiąc: Net Neutrality (które obowiązuje nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale też między innymi w Unii Europejskiej) – poprzez uniemożliwienie dostawcom dopuszczania się rozmaitych praktyk z zakresu zarządzania ruchem – ma zapewniać użytkownikom równy dostęp do wszystkich zasobów Internetu.
Neutralność sieci – zasada przestanie obowiązywać?
Przewodniczący FCC, Ajit Pai, przygotował propozycję, by dostawcy mobilnego i domowego Internetu nie musieli ograniczać się regułami neutralności sieci, a przynajmniej większością z nich. Pomimo sprzeciwu ze strony użytkowników, prawników i właścicieli stron WWW, opublikował on ponad 200-stronicowy dokument, nad którym głosowanie odbędzie się 14 grudnia.
Pai chce, by usługodawcy mieli prawo zarządzać ruchem w obrębie własnych pakietów, o ile tylko wyraźnie poinformują o wszelkich ograniczeniach (i korzyściach) swoich klientów. Po co to wszystko? – „Aby konsumenci mogli wykupić najlepszy dla siebie plan” – tłumaczy przewodniczący komisji.
Przywrócenie lub zniszczenie neutralności sieci
Wspomniany dokument nosi tytuł „Przywrócenie wolności Internetu”. Nie zgadza się z tym komisarz z Partii Demokratycznej Mignon Clyburn, nazywająca propozycję: „niszczeniem wolności Internetu” i ostrzega, że nowe przepisy dają dostawcom zielone światło do stosowania praktyk antykonkurencyjnych i antykonsumenckich.
Propozycję przewodniczącego Clyburn nazywa „prezentem dla największych firm telekomunikacyjnych w kraju”, na którym ucierpią konsumenci i innowacyjność. Pai się z tym jednak nie zgadza, ponieważ – jak twierdzi – wciąż sytuację na rynku będzie mogła monitorować Federalna Komisja Handlu (FTC).
Optymistyczny i czarny scenariusz
Jeżeli wszystko pójdzie po myśli przewodniczącego FCC, podstawowe pakiety internetowe potanieją, a użytkownicy będą mogli dokupywać dodatkowe pakiety (np. na serwisy VOD czy też komunikatory internetowe – które będą dzięki temu ładowały się szybciej) zgodnie z własnymi preferencjami. To sytuacja, w której każdy wygrywa i jest to zdecydowanie ten bardziej optymistyczny scenariusz.
Z drugiej strony mamy inną wizję. Taką, w której Internet jest rzeczywiście podzielony na pakiety (podstawowy, informacyjny, rozrywkowy itp.), a dostęp do konkretnych zasobów jest zarezerwowany dla abonentów – dokładnie tak, jak ma to miejsce dzisiaj w przypadku telewizji.
Czy warto więc zachować tę zasadę?
Nie ma doskonałego prawa i nigdy nie będzie. Zawsze warto jednak szukać rozwiązań lepszych niż te, jakie obowiązują obecnie. Verizon i inni dostawcy usług, którzy sprzeciwiają się zniesieniu zasady Net Neutrality, również twierdzą, że potrzebne są zmiany. Niekoniecznie jednak tak drastyczne.
Źródło: Ars Technica, Engadget, The Verge. Foto Pixabay (CC0): rawpixel (1), Martinelle (2), geralt (3)
Komentarze
6Jeśli to przejdzie, to moja teza jest praktycznie pewna.
Dokładnie tak, a potem obowiązkowy abonament za treści sponsorowane od PIS lub PO :) Dziekuję, nie. Wolę zaściecony, ale wolny internet, chociaż nie muszę płacić za śmieci takie jak lecą w TV...