Siemens to jedno z większych przedsiębiorstw energetycznych na świecie. Nie powinno dziwić, że jego urządzenia trafiają w różne zakątki świata. Problem pojawił się, gdy wyszło na jaw, że wbrew sankcjom turbiny gazowe niemieckiego producenta pojawiły się na Krymie.
Pracownicy Siemensa mogą mieć kłopoty ze względu na złamanie sankcji nałożonych na Rosję. Jak informuje redakcja serwisu biznesalert.pl, powołując się na informacje z Wirschafts Woche, prokuratura postawiła zarzuty czterem Niemcom i jednemu Szwajcarowi, którzy mieli pomagać przy dostawie czterech turbin gazowych na Krym, w czasie, gdy był on okupowany przez Rosjan.
Sprzedane Rosji turbiny warte były 111 mln euro. Przetransportowano je drogą morską z Hamburga do Petersburga. Turbiny miały dotrzeć na południe Rosji. Zamiast tego dotarły do Sewastopolu. Jak informuje Biznes Alert – Siemens twierdził, że nie wiedział o dostawie na Krym. Jeden z pracowników, który miał brać udział w całym zajściu, nadal pracuje w firmie.
Siemens złamał sankcje
Prokuratura w Hamburgu przedstawiła zarzuty czterem obywatelom niemieckim i jednemu Szwajcarowi w związku ze złamaniem sankcji i przekazaniem turbiny gazowej na Krym w 2015/2016 r. Było to po wprowadzeniu sankcji w związku z aneksją półwyspu.
Biznes Alert przypomina, że to nie pierwszy raz, gdy mówimy o kontrowersjach wokół turbin Siemensa i Rosji. Chodzi o sytuację, gdy Niemcy dokonali wyłączenia spod sankcji, by umożliwić wymianę urządzenia stacji kompresorowej Nord Stream 1. Gazprom wykorzystał spór w tej sprawie do zatrzymania dostaw tym szlakiem w lipcu 2022 r., w czasie trwającego systemu energetycznego.
Turbina gazowa do produkcji energii wykorzystuje m.in. spalanie gazu ziemnego. Do turbiny dostarczane jest powietrze, które ulega sprężaniu. Sprężone powietrze łączone jest z gazem i przeprowadzany jest proces spalania. To z kolei umożliwia poruszanie się wirnika, a co za tym idzie, generowanie energii elektrycznej.
Komentarze
4