Historia zna niewiele przykładów smartfonów, które można nazwać naprawdę rewolucyjnymi. Ale Moto X Force z pewnością był jednym z nich.
Jak wynika z raportu Digital Care z 2022 roku, w ciągu 12 miesięcy uszkodzeniu ulega smartfon nawet co drugiego Polaka. Aż 75 proc. wszystkich usterek związanych jest z wyświetlaczem.
Nie dość, że ekrany są najbardziej podatne na uszkodzenia, to i zazwyczaj najdroższe w naprawie. Koszt wymiany wyświetlacza w iPhonie 16 przez autoryzowany serwis Apple’a to aż 1479 zł, co stanowi przeszło 1/3 ceny nowego telefonu. A stłuczony ekran to coś, co może znacznie utrudnić lub wręcz uniemożliwić korzystanie z urządzenia, dlatego naprawa bywa konieczna.
Patrząc na te dane, można by założyć, że nietłukący wyświetlacz powinien być w świecie technologii świętym Graalem. Taka technologia mogłaby wywrócić rynek smartfonów do góry nogami, więc ktoś, kto by ją wynalazł, powinien chodzić w klapkach ze złota, prawda? Cóż, nieprawda.
10 lat temu powstał smartfon z nietłukącym się ekranem. Zrzucali go z 300 metrów i uderzali młotkiem, a on nic
W 2015 roku firma Lenovo - która była wówczas na etapie wiary w to, że uśmiercenie przejętej przez siebie marki Motorola to świetny pomysł - wprowadziła na rynek telefon, który do dziś wspominam z utęsknieniem. I nie mogę przeboleć, że nie odniósł - w mojej ocenie zasłużonego - sukcesu.
Moto X Force, bo o nim mowa, był pierwszym na świecie smartfonem z nietłukącym ekranem. I nie, nie była to żadna marketingowa ściema. Jego wyświetlacz dało się zarysować, odkształcić lub - przy naprawdę sporym wysiłku - całkowicie uszkodzić, ale nie stłuc.
Sieć miesiącami zalewana była testami wytrzymałościowymi, podczas których ekran Moto X Force dzielnie znosił uderzenia młotkiem czy nawet upadek z 275 metrów, co przebija wysokość Pałacu Kultury i Nauki.
Jak to możliwe? Opracowana przez Lenovo/Motorolę technologia ShatterShield wykorzystywała elastyczny wyświetlacz, podobny do tych które lat stosuje się w smartfonach z ekranami o zakrzywionych krawędziach. Zamiast szkłem, przykryty był on jednak dwiema równie elastycznymi warstwami ochronnymi, co całkowicie rozwiązywało problem podatności na stłuczenia.
Haczyk? Prawa fizyki są nieubłagane - im dany materiał jest odporniejszy na stłuczenia, tym bardziej jest podatny na zarysowania. Nie dziwi więc, że na ekran Moto X Force wystarczyło krzywo spojrzeć, by ten pokrył się rysami. Aby zniwelować ten problem, producent zastosował dodatkową folię ochronną, którą można było wymienić samodzielnie lub w serwisie. Z uwagi na jej właściwości, klienci szczególnie wyczuleni na punkcie rys skazani byli na częstą wymianę folii.
Miało być tak pięknie, ale nie wyszło. Nietłukące się ekrany nie przetrwały próby czasu
Choć technologia ShatterShield wyglądała na spełnienie marzeń milionów użytkowników, utrzymała się na rynku przez raptem trzy generacje telefonów. Ostatnim telefonem z tego typu panelem była Motorola Moto Z2 Force z 2017 roku.
Oficjalne powody uśmiercenia tej technologii nie są znane, ale najpewniej wyniki sprzedaży nie sprostały oczekiwaniom. Amerykańscy klienci mieli sposobność głosowania na nią własnymi portfelami, bo producent wprowadzał na rynek równolegle bliźniacze telefony ze zwykłymi ekranami oraz nietłukącymi. Te drugie były o ok. 100 dol. droższe, co w polskich realiach przekładało się na wzrost ceny o ok. 400-500 zł.
Dodatkowo w 2017 roku producent zaliczył dość głośną wpadkę. W modelu Moto Z2, prawdopodobnie w wyniku błędu konstrukcyjnego, zewnętrzna warstwa ochronna była wyjątkowo podatna na odklejanie się, z wyniku czego sieć została zalana zdjęciami smartfonów z poszarpanymi lub całkowicie odklejonymi foliami. Być może doprowadziło to producenta do wniosku, że zwykłe ekrany to z wizerunkowego punktu widzenia bezpieczniejsza opcja.
Tak czy inaczej, strasznie żałuję, że nietłukące ekrany się nie przyjęły, bo uważam je za jedną z najciekawszych innowacji w całej historii smartfonów. Niewiele brakowało, a lista najpowszechniejszych i najkosztowniejszych w naprawie usterek mogłaby dziś wyglądać zupełnie inaczej.
Komentarze
3