Nikon P1000 godnie zastępuje trzyletni już ultrazoom P900. Zwiększa maksymalną ogniskową z 2000 mm na 3000 mm co już samo w sobie jest sprytnym zabiegiem. Na tym na szczęście się nie kończy.
Tytułowe pytanie pozostaje w mocy zarówno przed przeczytaniem jak i po przeczytaniu tego tekstu, gdyż odpowiedź zależy od naszych oczekiwań. Nikon P1000 to następca znanego, popularnego, i nadal kosztownego jak na kompakt z sensorem 1/2,3 cala, ultrazoomu P900. Nikon P1000 promowany jest jako aparat, który może zastąpić lunetę i pod pewnymi względami tak jest.
Podobne wrażenie można było odnieść już w przypadku ponad trzyletniego P900 z 83-krotnym zoomem, za którego pomocą już byliśmy w stanie zrobić niezwykłe zdjęcia Księżyca, a nawet Jowisza czy Saturna, zbliżenia latających mieszkańców naszej planety (tych śpiewających jak i wytworów ludzkiej technologii). Nie są to oczywiście arcydzieła z perspektywy technicznej, ale mają w sobie magię tak jak magiczne potrafią być zdjęcia ze smartfonów.
Nikon Coolpix P1000
Zakres zoomu od 24 do 2000 mm w Nikon P900 przy jasności f/2,8-6,5 był spory, ale wiadomym było, że Nikon zechce pochwalić się jeszcze lepszym zakresem. Nie tylko na papierze, nie w postaci trudno dostępnych modeli (jak u Kodaka), ale w kompakcie, który zyska ponownie uznanie amatorów fotografii.
Nikon P1000 czyli 125 razy 24 mm równa się 3000 mm
I oto mamy ultrazoom Nikon P1000, który zapewnia nam ogniskową od 24 do 3000 mm. Uff. Zanim jednak zaczniemy się ekscytować spójrzmy się na drugi z parametrów optyki - jasność. I już wiemy jaki był koszt „wydłużenia obiektywu”. Za te 3000 mm na długim końcu zapłacimy jasnością f/8. Jest ciemno, ale wcale to nie dyskwalifikuje obiektywu przy fotografii Księżyca. Bo ten jest tak jasny, że nawet przy tak ciemnym obiektywie da się uzyskać ciekawe fotografie. Poza tym pomiędzy f/6,5 i f/8 nie ma nawet jednego stopnia różnicy w jasności.
Trudniej może być w przypadku dzikiej przyrody. Z jasnością f/8 trzeba będzie powalczyć podnosząc ISO, a to jak wiemy nie jest tak dobre jak w lustrzance. Istotniejsze mogą być jednak drgania obrazu przy tak dużej ogniskowej. Z niektórymi jak wibracje powietrza nie da się walczyć, z innymi jak nasze własne drgania już tak. W Nikon P1000 mamy wydajną (do 5 EV) stabilizację optyczną obrazu. To technologia, o której w ultrazoomach nie wolno zapominać. Do zdjęć Księżyca mimo wszystko i tak proponuję zastosowanie statywu.
Pamiętajmy, że nie musimy zawsze zoomować się na 3000 mm. Ta ogniskowa będzie nas kusić, ale nie zawsze musimy liczyć rzęsy fotografowanemu modelowi.
Przy mniejszych wartościach ogniskowej jasność będzie większa (choć nie wiemy jeszcze jak szybko obiektyw P1000 staje się ciemny). Przy najszerszym polu widzenia mamy prawidłową wartość f/2,8. I w tym przypadku, jak i w całym zakresie zoomu, ważna będzie też jakość optyki. Czyli to jak dobry obraz jest w stanie uzyskać i jak mało artefaktów/abberacji wprowadza do obrazu jeszcze zanim matryca zajmie się rejestrowaniem światła.
Nikon podaje, że obiektyw P1000 zbudowany jest z 17 soczewek w 12 grupach, z 5 elementami ED i jednym Super ED. Czy to nam coś mówi? I tak i nie. Tak, bo wiemy, że jest tylko jedna soczewka więcej w porównaniu z konstrukcją obiektywu w P900, nie bo dopóki nie zobaczymy zdjęć i tak reszta jest wróżeniem z fusów. Podobnie jak wyrokowanie czy zoom cyfrowy ma jakikolwiek sens w przypadku takiego aparatu. Nikon Dynamic Fine Zoom pozwala uzyskać 250-krotny zoom czyli odpowiednik 6000 mm obiektywu (widzieliście kiedyś taki?).
Nikon P1000 - czym jeszcze zachęca oprócz zoomu
Wabikiem oprócz bardzo dużej ogniskowej w P1000 jest tryb wideo 4K/30p (mamy tu pełne manualne ustawienia i wyjście HDMI nieskompresowanego sygnału). Skądinąd ten tryb musiał się znaleźć z aparacie, który debiutuje w połowie 2018 roku. Jego brak byłby poważnym niedopatrzeniem, które obniżyłoby atrakcyjność zastosowanego obiektywu. Na atrakcyjność wpływa też bardzo dobry wizjer elektroniczny o rozdzielczości 2,36 miliona punktów (standard w większości dzisiejszych zaawansowanych aparatów cyfrowych) i powiększeniu 0,7x (tak jak w dobrych aparatach systemowych). Ekran podglądu, odchylany i obracany, jest nieco większy, ale o takiej samej rozdzielczości jak w P900 (3,2 cala, 921 tys. punktów).
Co jeszcze zrobił Nikon, by P1000 był lepszy od poprzednika? Nieznacznie przearanżowany został układ elementów kontrolnych na tylnej ściance, na pokrętle trybów pojawiły się dedykowane fotografii Księżyca i ptaków tryby, a opcje komunikacji wzbogacono o Bluetooh 4.1 LE. A na samym szczycie umieszczono sanki na zewnętrzną lampę błyskową. Zmienił się też typ zastosowanego akumulatora na EN-EL20a (taki jak w Nikonie 1 V3).
Nikon P1000 - mówiąc w przenośni, milimetry ważą i to sporo
Czy wobec tego co napisałem powyżej Nikon P1000 należy uznać za lepszy aparat niż P900? Nie ulega wątpliwości, że tak jest. Trzeba tylko zastanowić się dobrze na ile to „lepszy” uzasadni sporą cenę bądź co bądź kompaktu. Natomiast nie podlega jakiejkolwiek dyskusji fakt, że P1000 stał się aparatem dużym i ciężkim, ale też o dobrej ergonomii (zbliżonej do lustrzankowej).
Jego wymiary to 118,8 x 146,3 x 181,3 mm (podobne do sporej lustrzanki), a waga z akumulatorem 1415 gramów (prawie tyle co korpus Nikon D5). Jego sylwetka przypomina na pierwszy rzut oka niezły, choć mało popularny w swoim czasie, Sony Cyber-shot R1 z 2005 roku (to oczywiście tylko subiektywne wrażenie).
Nikon P1000 - cena i dostępność
Nie mamy jeszcze informacji z polskiego oddziału Nikona, ale cena europejska P1000 wynosi 1099 euro. Czyni to Nikona P1000 najdroższym kompaktem z sensorem 1/2,3 cala. Jeśli nadal jesteście zainteresowani to musicie obyć się smakiem tego lata. Nikon P1000 do sklepów trafi z początkiem jesieni.
Źródło: Nikon, inf. własna
Komentarze
17Drugo primo: Cena z kosmosu (jak SONY RX100 VI, ale to jest rzeczywiście kieszonkowy kompakt). Za te pieniądze można mieć niezłą lustrzankę plus podstawową szklarnię. Gabaryty podobne - funkcjonalność nieporównywalnie większa.
Czycie primo: Jeszcze się bawią w robienie takich haubic? W czasach bezlusterkowców i tanich lustrzanek?
Z tą cenę kupicie lustrzankę w formacie DX + Tamron 18-400 (realnie 28-600mm f5,3-9,5)
Jakość zdjęć będzie nieporównywalnie lepsza.
Ośmielę się przypuszczać, że zdjęcie przy ogniskowej 600mm powiększone cyfrowo 5 krotnie dla uzyskania 3000mm będzie zawierać podobną ilość szczegółów.
Idąc dalej z tego co zrozumiałem to 3000 bierze się z cropa względem FF, co jednak nadal stanowi dość potężne szkło, a takich w normalnym świecie w tej cenie nie ma. Wniosek - właściwości optyczne pewnie są fatalne - ostre zdjęcie będzie trudne do wykonania.
Ot zabaweczka do robienia zdjęć do rodzinnego albumu, gdzie nikt do jakości pretensji nie zgłasza. O ile oczywiście mamy ochotę nosić ze sobą 1,5kg tylko po to, by robić zdjęcia dziewczynom na plaży po drugiej stronie rzeki ;-)
Wiem, podobno to jest aparat do fotografowania Księżyca... niech będzie... Ile zdjęć Księżyca da się zrobić zanim stanie się to nudne? ;-)