Karty XQD, jeden slot, cena czy może nic - jeśli coś martwi w przypadku Nikona Z to co?
Nikon na pewno zasługuje na pochwałę za wprowadzenie solidnego aparatu i porządnych obiektywów w ramach nowego systemu Z. Lecz już na samym wstępie zebrał baty od fotografujących, dziennikarzy technologicznych w temacie kart pamięci.
Wspomniane w tytule bolączki związane z nowym systemem Nikon Z koncentrują się wokół słynnego już pojedynczego slotu na karty pamięci. Podczas czwartkowej premiery w Warszawie poruszane były i istotniejsze kwestie jak niezrozumiała różnica w liczbie punktów AF pomiędzy modelami Z6 i Z7. Sporo uwagi, nawet jeśli nie oficjalnie, przyciąga kwestia zastosowania jednego slotu na karty pamięci, akurat kart pamięci XQD, a także cen.
Pod innymi względami Nikon odwalił dobrą robotę, bo choć sensacji tu nie mamy, to jednak jest to pierwsza generacja bezlusterkowca. Zarzuty, że nie ma tu nic więcej (a jest nawet mniej) niż oferuje dziś Sony też nie są do końca na miejscu, bo dopiero po kilku miesiącach gdy pojawią się opinie różnych użytkowników o różnym stopniu zaawansowania i potrzebach, będziemy mogli coś poważniej oceniać. Wiele z brakujących funkcji można wprowadzić zwykłą poprawką oprogramowania.
Skupmy się teraz na tytułowym zagadnieniu.
Pojedynczy slot dla kart pamięci w Nikon Z7
Najpierw w miarę obiektywnie
Karty XQD to standard popularny wśród ekspertów, ale Ci chętnie korzystają też z zalet podwójnego slotu. Nawet jeśli nie dla kart tego samego typu, drugi slot się przydaje. Wyobraźmy sobie sytuację gdy profesjonalna sesja kosztująca dziesiątki tysięcy złotych nie jest należycie uwieczniona bo padła karta pamięci.
Sam robię dużo zdjęć zawodowo i faktycznie trudno mi wyobrazić sobie pracę z aparatem z pojedynczym slotem. Lecz nie dlatego, ze korzystam z obu kart jednocześnie (pewnie zaliczam się do tych, co jeszcze nie mieli przygody). Dwa sloty umożliwiają mi natychmiastowe przełączenie się w chwili gdy jedna karta się zapełni, a nie mogę przerwać fotografowania. Owszem mogę sobie kupić kartę 256 GB i mieć święty spokój, ale ponieważ korzystam z 32 i 64 GB szybkich nośników, muszę liczyć się z ich wcześniejszym zapełnieniem.
Czy dałbym sobie radę z pojedynczym slotem? Pewnie że tak. Przypomnijmy sobie, jeszcze nie tak dawno temu podwójny slot nie był tak powszechnie stosowany. Nie miał go świetny Nikon D700, nie miała go poprzednia generacja Sony A7. I co? Dawało się żyć, ale ryzyko porażki było większe niż w przypadku dwuslotowych aparatów i tworzenia kopii zapasowej na drugim nośniku.
Czy standard kart pamięci XQD to dobry wybór? Zważywszy na ich wydajność (a to nie tylko teoretyczna, czy nawet osiągana w praktyce prędkośc odczytu), wybór doskonały. Najszybsze karty pamięci SD, mogą próbować konkurować z kartami XQD prędkością na papierze, ale gdy spróbujemy użyć w aparacie jednej lub drugiej od razu zobaczymy różnicę na korzyść XQD.
Standard SD się rozwija, więc sprawy mogą ulec zmianie (o tym nie możemy zapomnieć), ale XQD też pewnie nie będzie stać w miejscu. Tzn. stanie, bo zostanie najpewniej zastąpione przez nośniki CFExpress kolejnej generacji w 2019 roku. Nikon Z będzie kompatybilny z nowymi kartami po aktualizacji oprogramowania aparatu.
I pewnie chętnie bym się przesiadł na karty pamięci XQD porzucając moje dotychczasowe SD i CF, ale są to karty kosztowne. Tyle, że karty SD o podobnych parametrach wydajnościowych i pojemności również kosztują niemało.
Ceny kart XQD i SD
Przyjrzyjmy się cenom kart XQD pomijając ich dostępność. 64 GB Lexar Professional 2933x kosztuje około 500 złotych, ale może to być też dwa razy więcej gdy trafimy na mniej atrakcyjną ofertę. Podobnej pojemności i wydajności (zapis/odczyt na poziomie 400/440 MB/s) karta XQD Sony to około 650 złotych (to też jeden z popularniejszych modeli). Nikon wprowadził do oferty karty 64 i 120 GB o również takiej wydajności. Ich cena nie różni się znacząco od cen kart już dostępnych - około 160 dolarów za 64 GB i 262 dolary za 120 GB.
Ciekawostką, o której warto wspomnieć jest też premiera (tuż po premierze Nikona) kart pamięci XQD marki Delkin. Wspominam o nich, bo ciekawsza niż pojemność i szybkość jest w tym przypadku opcja wymiany w 48 godzin gdy karta zawiedzie. Oczywiście czystej karty, bo danych pewnie nie da się łatwo odzyskać.
Tymczasem w świecie kart SD sytuacja jest następująca. Sony SF-G64 kosztuje około 750 złotych, 64 GB Lexar Professional 2000x to co najmniej 500 złotych, a Toshiba Exceria Pro około 600 złotych. Wszystkie zgodne są z UHS-II i osiągają prędkości 200-300 MB/s. Oczywiście to jest możliwe tylko w przypadku kompatybilnego aparatu i czytnika. Sam slot nie wystarczy. Taki czytnik może być zewnętrzny, ale też wbudowany - bardzo szybkim dysponuje na przykład Microsoft Surface Book 2 (z 16 GB kartą SD Toshiba Exceria Pro osiągałem prędkości odczytu ponad 250 MB/s).
Mniejszej pojemności nośniki SD o równie wysokiej prędkości są tańsze - 16 GB złoty model Exceria Pro kupimy za około 160 złotych. Pamięci 32 GB to już mniej atrakcyjny zakup. W takiej pojemności znajdziemy też karty XQD, ale ten wariant jest też nieciekawie wyceniony.
Szybkie porównanie pokazuje, że pamięci XQD nie są tak kosztowne gdy poruszamy się w świecie nośników o tej samej pojemności. Owszem wolniejsze, ale nadal wydajne, SD da się znaleźć taniej (bo i podaż jest większa), ale to nie jest różnica, która by zniechęcała do przesiadki na standard XQD (w przyszłości CF Express). Lecz wśród kart XQD dominują pojemne nośniki, a karty SD i to bardzo szybkie kupimy nawet w wersji 16 czy 8 GB. Owszem, dla profesjonalisty to tyle co nic podczas aktywnej sesji (pojedynczy RAW z Nikona Z7 to około 55 MB), ale jest wybór. Fotografując z XQD musimy liczyć się, że będziemy korzystać wyłącznie z kart bardzo kosztownych, choć zazwyczaj piekielnie szybkich.
Pytania i odpowiedzi
Podsumujmy zatem. Jeden slot? Kiedyś też był jeden i nie oznaczało to końca fotografii profesjonalnej. Ale skoro dziś można zmieścić dwa w obudowie aparatu to na pewno jest to roszczenie słuszne. Tylko bardziej ze strony profesjonalistów, bo znajdą się klienci kupujący Nikony Z, którym jeden slot kompletnie nie przeszkadza.
Pamięci XQD zamiast superszybkich wersji SD? Pod tym względem sam jestem w kropce. Wiem jak wydajne mogą być te pierwsze nośniki, ale też wiem, że na szybkich wersjach pamięci SDXC da się komfortowo pracować. W tym momencie zastanawiam się nie tyle nad faktem czy kolejna generacja Nikona Z będzie miała podwójny slot, a bardziej na tym jaką kombinację nośników da się wtedy stosować.
Nikon D850 - tutaj mamy dwa sloty. Jeden XQD i jeden SD.
Cena? To kwestia zawsze gorąca, nawet wśród zawodowców. Osobiście spodziewałbym się spadku (nawet jeśli nieznacznego) cen kart XQD jeśli maja one zawojować rynek w poważniejszym stopniu.
Cena to zresztą nie tylko cecha związana z kartami pamięci dla Nikona Z7 i Z6. Same aparaty okazały się drogimi propozycjami. Owszem, Nikon Z6 będzie kosztował podobnie jak Sony A7 III obecnie, i w zasadzie nie można narzekać, ale ten pojedynczy slot może być problematyczny. Dodanie w zestawie z Nikon Z przejściówki FTZ na system Nikon F tak jak się spodziewałem to dobra rzecz, ale szkoda że nie jest ona gratisowa. Wtedy Nikon Z6 byłby bardzo atrakcyjny. Korpus Nikon Z7 kosztuje podobnie co Nikon D850 z którym to słusznie powinien być porównywany.
Pozostają jeszcze obiektywy. Nowe stałoogniskowe Nikkory Z swoje kosztują, choć , a to oznacza że skompletowanie sensownego systemu Nikon Z na dzień dobry, bez uwzgędniania obiektywów systemu Nikon F, to koszt rzędu 20000 zł. W tej cenie można uwzględnić albo więcej niż jednen obiektyw, albo lampę błyskową, a niebawem też dodatkowy grip, który (jak pokazują pierwsze doświadczenia) w Nikonie Z będzie jak nigdy przydatny.
System to nie tylko slot na karty pamięci
Gdyby to slot decydował o klasie sprzętu to nie byłoby najlepiej. Dla konsumenta, który liczy się z kosztami, albo amatora (tacy też będą kupować Nikony Z), bardziej kłopotliwa jest decyzja o zastosowaniu pamięci XQD, choć bardzo wydajnych. Dla profesjonalisty to problem pomijalny w porównaniu z koniecznością dotrzymania przez Nikona obietnic co do rozwoju systemu.
Nikon Z7 z adapterem FTZ i obiektywem 24-70mm f/2,8 VR - podstawowy zestaw dla reportera. Adapter psuje nie tylko kompaktowość zestawu, ale też zaburza ergonomię (dłoń trzymającą obiektyw będzie bardziej wysunąć do przodu w stosunku do uchwytu niż wcześniej).
Bo to jest kluczowa kwestia. Drugi slot można dodać w drugiej generacji Nikon Z, ale jeśli system nie będzie sensowny to nawet pomimo przejściówki (Nikon FTZ) może mieć problem z zadomowieniem się. Moim zdaniem przed Nikonem ważne zadanie - zakorzenić w umysłach fotografujących świadomość istnienia systemu Nikon Z, pokazać niewątpliwe zalety nowego mocowania i przekonać fotografujących, że brak śrubokręta to nie koniec świata. Wystarczy na to rok, góra dwa lata, a potem oby decyzje były mądre.
Źródło: inf. własna, Nikon
Komentarze
7Gówno.
Skoro podwójny slot stał się standardem nawet w sprzętach za 2,5-3k, to tym bardziej powinien go mieć ten za 10k.
Za to podwójny slot miał D300s i D3. To były sprzęty do profesjonalnej pracy panie.
Wyskoczysz kiedyś z 1500zł za odzyskanie danych to inaczej będziesz śpiewał.