Filmy / seriale / VOD

"Wskrzesili" zmarłego aktora na potrzeby filmu. "Najambitniejsza próba w historii"

przeczytasz w 2 min.

Uwaga: w tekście znajdują się małe spoilery dotyczące filmu "Obcy: Romulus".

Najnowsza część "Obcego" wzbudza ogromne kontrowersje ze względu na pojawienie się Iana Holma, czyli aktora znanego z pierwszej części cyklu z 1979 roku. Cameo było utrzymywane przez twórców w tajemnicy do samego końca. 

Gdzie tu kontrowersje? Otóż Ian Holm zmarł w 2020 roku, niemal trzy lata przed startem zdjęć do filmu.

"Obcy: Romulus" - jak "wskrzeszono" Iana Holma?

Serwisowi Entertainment Weekly udało się skontaktować z twórcami nowego "Obcego" i uzyskać informacje na temat tego, w jaki sposób zrealizowano kontrowersyjne cameo. 

Na pomysł wykorzystania wizerunku zmarłego aktora miał wpaść reżyser i scenarzysta "Romulusa" -  Fede Álvarez. Pomysł spodobał się ponoć samemu Ridleyowi Scottowi, czyli twórcy całego cyklu, bo - co warto odnotować - jest logiczny fabularnie. W 1979 roku Ian Holm wcielił się w androida, a w wykreowanym świecie produkującej jej korporacji zdarza się tworzyć całe serie identycznie wyglądających robotów. 

Prawa do zarządzania wizerunkiem Iana Holma należą do jego rodziny, dlatego niezbędne było uzyskanie zgody. Wdowie po zmarłym aktorze - artystce Sophie de Stempel - spodobała się jednak idea "przybliżenia Iana kolejnemu pokoleniu". 

A jak gościnny występ w filmie "Obcy: Romulus" został zrealizowany od strony technicznej? Zaczęło się od fizycznej makiety, której stworzenie powierzono firmie Legacy Effects, znanej z wykreowania kukły Grogu z serialu "Mandalorian". Ta wykorzystała odlew głowy Iana Holma, który powstał przed laty na potrzeby filmu "Hobbit". 

Choć u podstaw przedsięwzięcia stały efekty praktyczne, nie obyło się bez wykorzystania efektów cyfrowych, a konkretnie sztucznej inteligencji. Do zanimowania twarzy androida użyto technologii deepfake firmy Metaphysis, która swego czasu zdobyła rozgłos dzięki serii viralowych filmików z fałszywym Tomem Cruisem. 

Niezbędne dialogi do filmu "Obcy: Romulus" nagrał aktor Daniel Betts, ale poddano je cyfrowej obróbce, aby jak najwierniej odtworzyć głos Iana Holma. Wykorzystano do tego ścieżkę audio z pierwszej części filmu. 

Choć Hollywood Reporter nazywa całe przedsięwzięcie "najambitniejszą jak dotąd próbą wskrzeszenia zmarłego aktora", w mojej ocenie twórcom nie udało się jeszcze przekroczyć tzw. doliny niesamowitości, bo finalny efekt był wyraźnie sztuczny. 

Do tego dochodzą kwestie moralne. Jedni w tego typu przedsięwzięciach widzą oddanie artyście zasłużonego hołdu, a inni wyraz braku szacunku dla ludzkiego życia. 

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    paankracyki
    1
    Wydaje mi się, że efekt był dokładnie taki jak miał być. Dla mnie sceny z syntetykiem wyglądały jakby w całości (a nie ew. tylko częściowo) były wykonane z wykorzystaniem animatroniki. I to świetnie wpisywało sie w klimat filmu, który w przeciwieństwie do Morfeusza - stylistyką nawiązywał wyraźnie do pierwszych Alienów i do prac Geigera. Takich smaczków ja osobiście w filmie widziałem więcej. Np. kokon w którym przez chwilę przebywał przyszły xenomorph. "Otwór" z którego wyszedł przypominał... kto widział ten się domyśla, o co chodzi. A kto widział stare oryginalne prace Geigera, które przedstawiały istoty, które w przyszłości były inspiracją dla Alienów, ten zna dziwną "genitalną" fascynację autora.

    Witaj!

    Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
    Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

    Połącz konto już teraz.

    Zaloguj przez 1Login