Patent Olympusa zakłada wykorzystanie dodatkowej warstwy światłoczułej w matrycy aparatu. Zarejestruje ona informacje o polaryzacji światła
Olympus wśród swoich licznych fotograficznych patentów, ma również technologię warstwowego sensora. Tym razem jednak nie chodzi o układ typu Foveon czy jeszcze lepszy AF fazowy. Olympus dodatkową warstwę wykorzystał w swoim pomyśle do rejestracji informacji o polaryzacji światła.
Takie dane teoretycznie pozwolą na wygodne symulowanie filtra polaryzacyjnego. Sprzętową symulację, która jest najdoskonalszym rozwiązaniem. Bowiem żadna aplikacja czy filtr Photoshopa nie będzie w stanie zasymulować takiego filtra w sposób idealny.
Z prostego powodu - polaryzacja nie jest komputerowym czy losowym efektem, a ściśle określoną własnością padającej wiązki światła. Po zarejestrowaniu przez tradycyjną matrycę informacja o tej cesze jest tracona.
Dlatego oprogramowanie może jedynie zgadywać. By uzyskać mocny błękit nieba i kontrastową biel chmur, czy pozbyć się odblasków na powierzchni wody, konieczny jest filtr polaryzacyjny.
Sprzętowy filtr nie ingerowałby w rejestrowany sygnał. Informacje o polaryzacji dodawane byłyby prawdopodobnie do plików RAW i w trakcie ich wywoływania użytkownik mógłby zdecydować czy chce i jakiej mocy filtr zastosować. A fotografujący w JPEGach mogliby włączać i wyłączać funkcję filtra polaryzacyjnego wedle uznania.
Na razie pomysł Olympusa to jedynie patent. Może nie papierowy, ale na pewno jeszcze nie gotowy do komercjalizacji. Ciekawe jak taka technologia wpłynęłaby na cenę aparatów. Można wyobrazić sobie spore oszczędności w przypadku użytkowników aparatów systemowych.
Filtry polaryzacyjne nie należą do najtańszych, a w wersji 77 czy 82 mm kosztują czasem tyle co kitowy obiektyw. Jeszcze jedną korzyścią byłoby wyeliminowanie strat światła (czasem nawet o 2 EV) jakie zawsze wprowadzają filtry polaryzacyjne.
Źródło: 43rumors, egami
Komentarze
7