Miał być przyjemny wieczór z Leo w jednej z jego najlepszych ról, a była... porażka.
„W TV nic ciekawego nie leci” – tego typu stwierdzenia to nie rzadkość. Ba, raczej już norma. Ostatnio jednak czołowe polskie stacje podjęły próby zmiany tej sytuacji. TVN puścił niedawno Grawitację, a Polsat postanowił uprzyjemnić ostatnie godziny poniedziałku emisją Wilka z Wall Street. Efekt okazał się jednak zupełnie odwrotny. Na stację z żółtym słoneczkiem w logo spadły dwie wale reakcji: jedną są salwy śmiechu, drugą – czysty hejt. Zamiast Wilka, na którego czekali widzowie, zaserwowano bowiem raczej... Baranka.
O co chodzi? Ano o to, że Wilk z Wall Street faktycznie pojawił się na antenie Polsatu, tyle tylko że w wersji ocenzurowanej. Obraz Martina Scorsese został pozbawiony wulgaryzmów, nagości i innych – że tak to ujmiemy – „gorszących” scen. I tak oto z drapieżnego, szczerego, odważnego i momentami mocno przekoloryzowanego filmu wyszedł – co tu dużo mówić – kastrat. Pozostaje jednak najważniejsze pytanie: dlaczego?
Możliwych uzasadnień jest kilka. Pierwszy scenariusz zakłada, że Polsat chciał uniknąć kontrowersji – Leonardo DiCaprio pojawił się bowiem na ekranach kilka chwil po godzinie 20.00, kiedy to przed ekranem wciąż jeszcze mogą siedzieć dzieci. Szyderczy ASZdziennik sugeruje zaś, że konieczne było wycięcie kilku scen, aby zmieścić kolejny blok reklamowy. Odstawiając jednak tego typu prztyczki na bok, warto zwrócić uwagę na coś jeszcze.
Otóż prawdopodobnie to wcale nie Polsat ocenzurował Wilka z Wall Street. Taką kopię stacja mogła otrzymać od samego dystrybutora. Znane są przypadki, w których tak właśnie stało się za granicą. Inną kwestią jest, czy Polsat celowo poprosił o poszatkowany egzemplarz… Tak czy inaczej próbę „uratowania” telewizji do udanych zaliczyć nie można. Do bloków reklamowych można przywyknąć, ale dla ingerencji w formę utworu – stanowcze „nie”.
Źródło: Spider's Web, Bezprawnik, Facebook (Polsat). Foto: Paramount Pictures
Komentarze
15