Cena ma być atrakcyjna dla przeciętnego Polaka. To wiąże się jednak z pewnymi ograniczeniami możliwości tego samochodu.
Niedawno poznaliśmy 9 finałowych prac, z których jedna stanie się oficjalnym projektem polskiego samochodu elektrycznego. Skoro wygląd mamy (mniej lub bardziej) odfajkowany, czas na kilka słów o kwestiach technicznych i nie tylko.
Agencja Newseria rozmawiała ostatnio z szefem projektu ElectroMobility Poland, Piotrem Zarembą. Zdradził on kilka istotnych szczegółów na temat polskiego e-samochodu. Potwierdził też (choć szkice wyraźnie na to wskazywały), że będzie to miejskie auto klasy A.
Polski samochód elektryczny nie będzie w stanie prowadzić się sam, ale niewykluczone, że będzie oferował pewne funkcje autonomiczne (np. automatyczne hamowanie w przypadku zagrożenia lub samodzielne parkowanie). Trzeba jednak podkreślić, że jednym z priorytetów jest bezpieczeństwo.
Auto będzie kierowane do „kowalskiego”, co oznacza, że jego możliwości będą nieco mniejsze, ale mniejsza będzie też jego cena. Konkretnie Zaremba mówi o zasięgu w okolicach 150 kilometrów na jednym ładowaniu oraz cenie w granicach 40-50 tysięcy złotych.
150 km może wydawać się kiepskim wynikiem, ale jeśli rzeczywiście potraktuje się samochód jako pojazd typowo miejski, może wystarczyć, by komfortowo jeździć do i z pracy przez kilka dni. Oczywiście koniecznie trzeba też pomyśleć o miejskich sieciach ładowarek – do 2020 roku ma być 6000 punktów ładowania.
Podsumowując, celem jest stworzenie małego, ekonomicznego auta miejskiego, które będzie w stanie stanowić alternatywę dla drogich pojazdów zagranicznych producentów. Pytanie, czy rzeczywiście klasa A i kiepski (nie ukrywajmy) zasięg to właśnie to, czego szukamy.
Autorzy projektu ElectroMobility Poland chcieliby ruszyć z produkcją seryjną w ciągu kilku najbliższych lat, ale pierwsze gotowe egzemplarze miałyby być gotowe już za kilkanaście miesięcy. Wróżycie temu projektowi sukces czy pozostajecie sceptyczni?
Źródło: Newseria, Business Insider. Foto: ElectroMobility Poland
Komentarze
26Za 50K Mogę kupić 100x lepsze auto którym dojadę wszędzie bez zatrzymywania się co 100km na 8h ładowania.
Po co to Kowalskiemu? Gdzie to ładować na blokowiskach bo nie każda rodzina ma dom.
200-300 aut na moim blokowisku. Jednych uważam za mistrzów parkowania. Nie widzę jak połowa tych aut w jednym czasie było podłączonych do ładowania. Brak infrastruktury w takich miejscach i nie da się nic zrobić.
Kowalskiego nie stać otrzymywać kilku samochodów a nawet dwóch. Więc czym na wczasy lub daleką podróż bo 150km nic.
Kowalskiego nie stać na zwykły sprowadzany samochód w najpopularniejszym przedziale cenowym czyli 15-25tys. a jak go już kupi to tak by zapakować całą rodzinę i dba o niego ile może bo wie że ciężko mu będzie kupić następny.
Wiec niech nie pier..lą o elektrycznym samochodzie dla Kowalskiego.
Żenujący program pokroju elektrowni jądrowej - przez X lat zarząd brał pieniądze, setki milionów idą na ten projekt rocznie, a już wiadomo, że żadnej elektrowni nie zbudują.