Setka nowych planet w Układzie Słonecznym - wyjaśniamy jakim cudem może tak się stać
Gdyby pomysł jednego z astronomów został zaakceptowany przez IAU to mielibyśmy zatrzęsienie planet, tuż za rogiem.
Tytuł brzmi dość sensacyjnie, ale chyba nie można lepiej ująć tego, co byłoby konsekwencją sugerowanych zmian w systemie klasyfikacji ciał niebieskich. I tak po zaskakujących dla wielu osób zmianach z 2006 roku, gdy Pluton utracił miano pełnoprawnej planety, czekają nas być może jeszcze bardziej rewolucyjne zmiany. Tym razem w drugą stronę, a ich konsekwencje zaskoczą nie tylko producentów podręczników. Nowa definicja planety, jaką sugeruje Kirby Runyon, sprawi, że do tej kategorii trafi ponad 100 dodatkowych ciał niebieskich w Układzie Słonecznym. Nie tylko Pluton.
Jeśli uważaliście, że zmienność poglądów to przypadłość przede wszystkim polityków i być może prawników w naszym systemie prawnym, to do tej listy musicie dopisać także naukowców. Trzon wiedzy naukowej jest może stały, ale reszta cały czas pozostaje płynna. I to chyba nikogo nie dziwi.
Jak Pluton przestał być planetą
Gdy Pluton tracił rangę planety stając się planetą karłowatą uzasadnienie było następujące. Skoro odkryta w 1930 roku planeta nie jest już wyjątkowa, a tak stało się po odkryciu równie dużych, jeśli nie większych obiektów leżących jeszcze dalej niż Pluton, to dlaczego nazywać ją planetą.
Wyniki ustaleń z 2006 roku
Degradacja do poziomu planetoidy nie odpowiadała astronomom, ale skoro trzeba wprowadzić jakieś rozgraniczenie, to niech będzie ono konkretne. I tak podczas 26 zgromadzenia Międzynarodowej Unii Astronomicznej (IAU) w Pradze w 2006 roku, przegłosowano stworzenie nowej klasy ciała niebieskiego. Planeta karłowata, to obiekt, który nie jest planetą, ale jest na tyle masywny by utrzymać stan równowagi hydrostatycznej i kształt sferoidy. Do tej kategorii wpadł Pluton, podobna mu Eris, Heumea i Makemake (jeśli nie wiecie co to, to podobne do Plutona ciała niebieskie), ale też największa z planetoid Ceres (tę znają na pewno fani serii s-f pod tytułem Expanse).
Skoro Pluton przestał być planetą, przedefiniowano też pojęcie planety. Za tę obecnie uznajemy ciała obiegające bezpośrednio Słońce, utrzymujące kształt sferyczny i będące w stanie wyczyścić swoją orbitę z mniejszych obiektów.
Wyczyścić? Tak, brzmi to zagadkowo, więc wyjaśnię - mówiąc bardziej obrazowo oznacza to, że masa planety jest w stanie albo związać pobliskie obiekty grawitacyjnie (tak jest w przypadku księżyców), ale też usunąć inną drobniejszą materię znajdującą się na tej samej co planeta orbicie wokółsłonecznej tworząc „pustą” przestrzeń.
Pustą, czyli zawierającą obiekty o znacznie mniejszej masie. Masa Ziemi to prawie 100% masy wszystkich ciał ciała niebieskich na jej wokółsłonecznej orbicie. W przypadku Plutona, jego masa stanowi jedynie 7% ogółu - i dlatego nie ma on prawa być planetą.
Jak Pluton może odzyskać miano planety
W 2006 roku profesor Mike Brown z Caltechu szczęśliwie dla siebie, a nieszczęśliwie dla Plutona, odkrył Eris, obiekt o 27% cięższy niż najdalsza znana wtedy planeta Układu Słonecznego.
Dla miłośnika nauki takie odkrycie stanowiło kolejny ciekawy element układanki, jaką jest budowanie obrazu Układu Słonecznego w jego najodleglejszych rejonach. Dla laika, odkrycie było jedynie wzmianką w nagłówkach gazet i serwisów popularnonaukowych. W świecie astronomii wywołało wielką burzę, zakończoną podczas wspomnianego posiedzenia IAU w 2006 roku.
Ponad 10 lat później doktorant z uniwersytetu Johna Hopkinsa postanowił astronomiczny formalizm ponownie wywrócić do góry. Tym razem z pełną premedytacją. Jego zdaniem obowiązujący od 10 lat system klasyfikacji ciał niebieskich nadal nie jest idealny. A ponieważ wiedza na temat Układu Słonecznego, a tym bardziej układów pozasłonecznych, z pewnością będzie ewoluowała w ciągu kolejnych lat, warto przyjąć definicję, która nie podda się czasowi, nowym odkryciom i niechybnej zmianie teorii ewolucji systemów planetarnych.
Ceres - kiedyś planetoida, dziś planeta karłowata, a jutro...
Taka definicja zdaniem Kirby’ego Runyona brzmi następująco - Planetą nazywamy obiekt o masie zbyt małej by w jego wnętrzu zainicjowana została fuzja nuklearna (czyli nie jest to gwiazda), a który ma jednocześnie na tyle dużą masę by utrzymał okrągły kształt ze względu na zachowanie równowagi hydrostatycznej.
I to wszystko. Żadnych dodatkowych wymogów, co do pustej przestrzeni itp. Prościej dla astronoma, ale i prościej dla laika. Chociaż…
…nowa definicja obejmuje ponad 100 obiektów w Układzie Słonecznym
Ciał kulistych, które pasują do nowej definicji nie będzie tym razem ani 8, ani 9 czy nawet 12 jak początkowo sugerowano w 2006 roku, kiedy jedna z propozycji zakładała rozszerzenie definicji planety, a nie jej zawężenie.
Definicję Runyona spełniają dotychczasowe planety, planety karłowate i… wszystkie większe księżyce w Układzie Słonecznym.
Już sam fakt, że wraz z nową definicją liczba planet w Układzie Słonecznym znacznie przekroczyłaby 100, jest powodem do zamieszania, dyskusji i sprzeciwów. Na szczęście na razie to tylko propozycja, więc nie ma co się martwić.
Niestety głosy oburzenia mają rację bytu. Nowa definicja pod wieloma względami ma sens, ale też wprowadza zamieszanie, tyle że na innej płaszczyźnie. Działa na korzyść w przypadku nowych dużych ciał obiegających Słońce, które być może wykryjemy jeszcze w tej dekadzie, ale też burzy porządek rzeczy w przypadku naturalnych satelitów planet.
Czym dziś jest księżyc, tłumaczyć nie trzeba. Ale wyobraźcie sobie, że budzimy się w Świecie, w którym wokół Jowisza krąży kilka planet i kilkadziesiąt księżyców. Głowa może od tego rozboleć. I tak lepsze może okazać się wrogiem dobrego.
Zmiana klasyfikacji planet to kolejny cieżar dla IAU, które i tak ma pełne ręce roboty zatwierdzając nazwy nowych ciał niebieskich. Także tych poza Układem Słonecznym.
Wątpliwe, by w szkołach dzieciaki były katowane nowym przedmiotem pod tytułem - Zapamiętaj nazwy wszystkich planet. Lecz dla twórców podręczników z fizyki i astronomii, taka zmiana byłaby świetną okazją, by ponownie wypuścić ich nową wersję. Jeśli związane z tym rozszerzenie programu nauczania pozwoliłoby lepiej przedstawić Układ Słoneczny i więcej opowiedzieć o jego znaczeniu dla naszej przyszłości, to jestem za. Tyle że to mało prawdopodobna perspektywa.
XXX jubileuszowe zgromadzenie IAU już w 2018 roku. Czy będzie to dobra pora na tak radykalne zmiany? Kto wie. My tymczasem cieszmy się wiosną, bo ta zawita do nas już dziś o godzinie 11:29.
Źródło: John Hopkins University, IAU, inf. własna
Komentarze
11A przepisywania ksiazek od nowa i zmian definicji i tak sie nie ustrzezemy, zwlaszcza w nakach ktore sa w powijakach, typu astronomia.
Za każdym razem czekam z niecierpliwością na każdy kolejny astronomiczny artykuł! Pozdrawiam :)