Szuka projektów, w których stawia się na kreatywność.
Yoan Fanise z Ubisoft Montreal postanowił opuścić swoje studio. Według niego, duża firma ogranicza kreatywność.
Fanise pracował w Ubisofcie prze ostatnie 14 lat. W tym czasie brał udział w projektowaniu takich tytułów jak Assassin’s Creed czy Beyond Good & Evil, a ostatnio był dyrektorem zawartości przy Valiant Hearts.
Valiant Hearts było jednym z bardziej nietypowych projektów Ubisoftu w ostatnich latach. Sam producent określał grę jako niezależną. Fanise twierdzi jednak, że w tak ogromnych studiach nie ma mowy o niezależności. Jest ona sztuczna.
Dlatego też Fanise postanowił opuścić studio i skoncentrować się na prawdziwie niezależnych produkcjach. W małych ekipach jest, według niego, znacznie więcej miejsca na kreatywność. A to ta sprawia, że w gry chce się grać i że długo się je pamięta.
Screen z gry Valiant Hearts.
„Widzę przed sobą wiele możliwości, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu, aby znaleźć tę najbardziej ekscytującą” – powiedział w rozmowie z Gamasutra. – „Prawdopodobnie wybiorę prawdziwą niezależność po dwóch latach spędzonych na »fałszywej niezależności« przy Valiant Hearts”.
„To była bardzo trudna decyzja. Nigdy nie zapomnę tych 14 lat w Ubisofcie. Miałem to szczęście, tworzyć gry o różnych rozmiarach i z różnych gatunków. Różnorodność gier Ubisoftu to prawdziwa moc tego studia. Beyond Good & Evil miało 30-osobową ekipę, co przełożyło się na jedyny w swoim rodzaju nastrój, a kreatywność miała ogromne znaczenie” – opowiada Fanise.
Ekipa pracująca nad Beyond Good & Evil.
„Im większa jednak była nasza załoga, tym słabszy był nastrój. 100, 250, 500 ludzi… to było konieczne ze względu na ewolucje techniczną i wymagania AAA. W kwestii kreatywności zaczęło jednak czegoś brakować” – kontynuuje.
„Przemysłowa skala projektów usuwa swego rodzaju bezpośrednie połączenie między ludźmi na różnych stanowiskach. Twoje znaczenie jest ograniczone. Trudno stworzyć wtedy wspólną wizję gotowej gry. W tej skali niemożliwe jest jednak żeby było inaczej” – podsumowuje Yoan Fanise.
I nawet pomimo tego, że Valiant Hearts odniosło sukces – sprzedało się ponad milion egzemplarzy – na tle największych produkcji wypada słabo. Gra niezależna (nawet fałszywie) pozostaje w cieniu, co z pewnością niezbyt dobrze wpływa na samopoczucie projektantów.
Pozostaje zatem jedynie życzyć mu dalszych sukcesów. Oby więcej było takich gier jak Valiant Hearts.
Źródło: Gamasutra, Develop Online, Kotaku Australia
Komentarze
4Poszedł do dużej firmy, wyrobił sobie nazwisko, markę.
Poznał rynek, zasady nim rządzące, wyrobił kontakty, itd.
I idzie na swoje...
Oczywiście musi to robić pod płaszczykiem Robin Hooda - żeby na starcie mieć sympatię potencjalnych klientów...
Każdy rozsądny robi tak w każdej korporacji, lemingi zaś do końca życia chodzą w kieracie.....