Lexus ES to pierwszy produkcyjny samochód osobowy z nowinką technologiczną, jaką są cyfrowe lusterka boczne. Według japońskiego producenta, wiążą się z nimi rozmaite korzyści. Jakie konkretnie?
Z jednej strony najprostsze rozwiązania są często najlepsze, ale z drugiej – warto czasem dać szansę nowinkom. Z takiego założenia wychodzi Lexus, który w swoim nowym modelu ES (2019) postanowił rzeczywiście (a nie tylko w szkicach koncepcyjnych) zastosować cyfrowe lusterka boczne.
Cyfrowe lusterka boczne to tak naprawdę „brak lusterek bocznych”. W ich standardowym miejscu pojawiają się kamery (w tym przypadku – z podgrzewanym obiektywem), a rejestrowany przez nie obraz wyświetlany jest na (5-calowych w tym przypadku) ekranach wewnątrz kabiny.
Jakie mają być plusy tego rozwiązania? Przede wszystkim:
- poszerzenie pola widzenia,
- bezproblemowe użytkowanie podczas deszczu i w nocy
- oraz łatwiejsze korzystanie z pomocy (np. ostrzeżeń o obiektach w martwym polu).
Teoretycznie plusami powinny być także: poprawa widoczności i zmniejszenie faktycznej szerokości pojazdu, ale akurat w modelu Lexus ES raczej tego nie osiągnięto, bo ramiona z kamerami są niemal tak duże (może poza wysokością) jak tradycyjne lusterka.
Na świecie nie do końca jeszcze rozwiązano kwestie prawne tej technologicznej nowinki, dlatego też model ES z cyfrowymi lusterkami będzie (od października) dostępny wyłącznie na rynku japońskim. Czy jednak waszym zdaniem Europa też powinna się otworzyć na coś takiego? Dajcie znać, co uważacie.
Źródło: Lexus, New Atlas. Foto: Lexus
Komentarze
21pozdro
Z jednej strony faktycznie takie rozwiązanie niesie za sobą całkiem fajne możliwości jak choćby potencjalnie lepsza widoczność w różnych warunkach pogodowych, czy też możliwość wyświetlania na ekranie dodatkowych informacji - jak np odległość do obiektu, bądź też informacja o prędkości z jaką obiekt się zbliża.
Z drugiej jednak strony, lusterko to lusterko, nie da się go jakoś szczególnie popsuć, to czy będzie odbijać obraz nie zależy od zawodnej elektroniki. Nieważne jak zaawansowana technologia, jak elektryka siądzie to rozwiązania analogowe wciąż działają. Więc zastępowanie wszystkiego elektronicznym odpowiednikiem nastraja mnie negatywnie. Z tego powodu choćby nie jestem jakoś podekscytowany Teslą.
Podobnie z elektronicznym hamulcem ręcznym. Choć w jego wypadku nie widzę tylu korzyści co w przypadku takich lusterek.
Sam nie wiem. Musiałbym chyba po prostu sprawdzić to na sobie, pojeździć, poużywać - dopiero wtedy mógłbym się opowiedzieć po którejś stronie.
Tak... tak podgrzewanie, martwe punkty, niesamowite pole widzenia... ale to wg. mnie nie jest warte zachodu. Z normalnym lusterkiem takim jak w Maluchu spokojnie można jeździć i tyle. Teraz mam takie ze sterowanym dzyndzlem (manualnym) i jak się strącie to może z max 80PLN zapłacę i każdy mechanik we wsi mi to zrobi albo nawet ja sam :)