Już od kilku lat - także w Polsce - coraz popularniejsze są praktyki, w których kancelarie prawne piszą listy do internautów.
Warto przeczytać: | |
Firefox w tarapatach? Już wkrótce Google przestanie finansować! |
A w nich, niestety, najczęściej twierdzą, iż znajdują się w posiadaniu informacji na temat nielegalnego pobierania (co jest absurdem sprzecznym z polskim prawem) lub udostępniania materiałów objętych ochroną praw autorskich. W listach najczęściej proponują finansową ugodę, wykorzystują element zaskoczenia i niedostatecznej znajomości prawa przez swoje własne "ofiary".
Ofiary zdaje się być w tym wypadku słowem dość adekwatnym, bowiem sądy powoli zaczynają się sprzeciwiać tego typu praktykom. Póki co na zachodzie, ale wierzymy, że lokalne Izby Radcowskie czy Adwokackie już niebawem przyjrzą się z bliska także rodzimym prawnikom.
Dwóch pracowników jednej z zachodnich kancelarii stanęło przed tamtejszym Trybunałem Dyscyplinarnym Radców Prawnych, którzy od 2007 roku zachęcali do zawarcia ugody na poziomie 500 funtów, zaś podstawą do oskarżenia był dla nich wyłącznie adres IP. Oskarżani tymczasem częstokroć wypierali się praktyk polegających na pobieraniu nielegalnych plików. Było ich na tyle dużo, że założyli organizację o nazwie Being Threatened.
Tym razem prawnicy będą odpowiadali za fakt rozpoczęcia postępowania bez zebrania dostatecznego materiału dowodowego, pozwalającego na formułowanie podobnych oskarżeń. Nie jest to jednak pierwszy przypadek, w którym kancelarie zajmujące się wyłudzaniem odszkodowań musiały odpowiadać przed sądami. Kilka dni wcześniej sąd skazał prawników nakłaniających do zawierania ugody z powodu naruszania praw autorskich osób, które ani tego faktu nie piętnowały, ani żadna konkretna organizacja ich praw nie reprezentowała.
Nie nakłaniamy do pobierania ani udostępniania pirackich plików, warto jednak pamiętać, że w chwili obecnej również w Polsce nie brakuje naciągaczy. Pismo opatrzone pieczęcią kancelarii prawnej nie ma mocy obowiązującej w świetle prawa i często nie warto - przynajmniej w kwestii podobnych rodzajów "ugody" - zawracać sobie nimi głowy. Podobne sprawy stają się warte uwagi dopiero wtedy, gdy trafiają na drogę sądową co w tego typu wypadkach jest praktyką... niemal niespotykaną. Co więcej firmy bądź kancelarie często dochodzą do istotnych informacji w sposób nie do końca zgodny z prawem, w związku z czym ich działania są bardzo łatwe do podważenia.
Źródło: Being Threatened, Inf. własna
Polecamy artykuły: | ||
Test: jeszcze szybsze Core i3 i Core i5 | Testy monitorów LCD: 9 modeli Full HD | Niedrogie a wydajne: 5 x GTS450 |
Komentarze
82Po pierwsze ściąganie i używanie(domniemane) jest karalne w Polsce.
Po drugie udostępnianie jak i modyfikowanie programów(crackowanie, hackowanie etc.) jest karalne.
Po trzecie adresy IP są jawne.
Po czwarte kancelarie nie piszą tego z własnego widzimisię tylko na podstawie pełnomocnictwa producenta lub dystrybutora.
Proszę o nie mieszanie czytelnikom w głowach bo później ktoś przychodzi do Kancelarii i mówi ze jest niewinny bo tak przeczytał w internecie.
Dozwolony Użytek Prywatny (art. 23 ust. 1 ustawy O pr. Aut i pr. Pok)
- Dozwolony użytek do celów prywatnych stanowi, że dany utwór może zostać skopiowany bądź udostępniony osobą bliskim bez zgody właściciela utworu.
- Dozwolony Użytek Prywatny jest wyłączony w zakresie programów komputerowych. Innymi słowy zakazane jest jego kopiowanie nawet w celu udostępnienia osobą najbliższym chyba że coś innego wynika z licencji.
Dozwolony Użytek Prywatny (art. 23 ust. 1 ustawy O pr. Aut i pr. Pok)
- Dozwolony użytek do celów prywatnych stanowi, że dany utwór może zostać skopiowany bądź udostępniony osobą bliskim bez zgody właściciela utworu.
- Dozwolony Użytek Prywatny jest wyłączony w zakresie programów komputerowych. Innymi słowy zakazane jest jego kopiowanie nawet w celu udostępnienia osobą najbliższym chyba że coś innego wynika z licencji.
Modyfikacja oprogramowania i obchodzenie zabezpieczeń
- samo obchodzenie środków zabezpieczeń programów może nie stanowić jeszcze naruszenia praw autorskich. Jednakże często ono poprzedza sytuację, zmierzającą do umożliwienia rozpowszechniania w sposób nielegalny takiego oprogramowania, mam tu na myśli np. cracki.
art. 79 ust. 3 ustawy o prawach autorskich stanowi, że naruszeniem praw autorskich jest usuwanie lub obchodzenie technicznych zabezpieczeń, przed udostępnieniem, zwielokrotnieniem lub rozpowszechnieniem utworu, jeżeli działania te mają na celu bezprawne korzystanie z utworu.
Moim zdaniem jeżeli ktoś zamieszcza dany program publicznie to a) narusza już pod tym względem normy autorskiego prawa majątkowego( pod warunkiem że nie jest to freeware), w dodatku jeżeli do tego programu dołączony jest potocznie zwany crack wówczas podchodzi to pod art. 79 ust. 3 ustawy o prawach autorskich. Dalej idąc z tego tytułu poza odpowiedzialnością cywilną(za udostępnienie publiczne) może być również odpowiedzialność karna z tytułu art. 118(1) ust. 1 bądź ust. 2.
- Brak ustawowej definicji programu komputerowego, w doktrynie przyjmuje się taką definicję jak np w USA.
- Definicje w USA i Japonii, "program komputerowy to zestaw instrukcji przeznaczonych do użytku bezpośredniego lub pośredniego w komputerze w celu osiągnięcia określonego celu".
- Programy komputerowe zaliczane są obecnie do tak zwanych dzieł literackich( wpisz art. ) przesądza o tym art. 10 ust. 1 porozumienia TRIPS stanowiący, że "programy komputerowe zarówno w kodzie źródłowym, jak i wynikowym, będą chronione jak dzieła literackie na podstawie konwencji berneńskiej.
- w polskim prawie programy komputerowe również zaliczane są do utworów literackich na podstawie art. 1 ust. 2 pkt. 1 - są to dzieła "wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi".
- By program prawny podlegał ochronie musi on spełniać przesłanki programu:
1) oryginalności
2) indywidualności
, kryteria te muszą być spełniane łącznie.
(na 90% w nielegalny sposób co z góry przekreśla roszczenia w sądzie).
Zawsze można zgonić na jakiegoś robaka który siedzi u nas na kompie i wysyła/pobiera coś... Jeżeli nie złapią na gorącym uczynku czyli posiadaniu danych na komputerze (posiadaniu bo jeżeli wywalisz do kosza i skasujesz to nic nie mogą zrobić nawet jeżeli w 5 min odzyskają utracone dane). Dużo rzeczy słyszałem ale żeby prawnicy naciągali w ten sposób prywatne osoby to już totalna żenada...
Co do straszenia to też nie jestem tak do końca z tym przekonany bo jak to w naszym magicznym państwie jest i nawet po tym przykładzie widać zaczęło by się cholerne naciąganie ludzi i baaardzo dużo osób na tym by ucierpiało bo nie jestem w stanie uwierzyć, że ktokolwiek chociaż raz nie ściągnął piosenki czy innego pliku objętego prawem autorskim z internetu a do tego skąd taka osoba będzie wiedzieć cokolwiek o chorym polskim prawie. Noo pójdzie do radcy prawnego który "zawoła" 50-200 zł za poradę...
I udowodnij mi, że tak nie jest?
Mam zmienne IP (neo) skąd dostaniesz wykaz?
zresztą jakim CUDEM na podstawie SAMEGO adresu IP możesz mi cokolwiek zrobić? Napisz? Przecież mogę ściągnąć sobie skąd chcę i skąd wiesz, że nie mam do tego hmm CD-keya kupionego na allegro np.
A dozwolony użytek prywatnym?
Ściągać można, korzystać można, udostępniać nie można.
Nie dotyczy to programów komputerowych bo tam nic nie można ;p.
Pan zerujmy na zwyklych ludziach (bo tym sa prawnicy w 90%)
Nie potrafi objac rozumem faktu ze KOPIA to nie KRADZIEZ.
Ja nie przecze ze uzywanie produktu za ktory sie nie zaplacilo jest zle.Ale nie jest tym samym co KRASC KOMUS DOROBEK ZYCIA, jak to patetycznie wyzej wzmiankowany mecenas okresla.
Widzialem kiedys reklame na orginalnym dvd z tekstem "samochodu bys nie ukradl"
.Zgadza sie, ale jakby ludzie mogli ot tak sobie auta kopiowac to by to inaczej wygladalo.
A to posylanie liscikow przez smutnych panow z kancelarii to zwykle wymuszenie/zerowanie na niewiedzy.
Faktów się nie zmieni: obojętnie co prawnicy wymyślą: KOPIOWANIE to NIE KRADZIEŻ. Możecie sobie 10 ustaw i 1000 paragrafów napisać a i tak będzie to tylko głupie i puste prawo. Czemu nie napiszą ustawy, że wycenianie gier na 200zł to też kradzież?? Miałoby to większe uzasadnienie.
praca życia nie ma nic w spólnego z dzisiejszą produkcją gier:
-mega bugi
-płatne dlc
-coraz krótsze
-słaba optymalizacja
czy to nie jest kradzież na rzecz graczy??
- Autor takiego programu komputerowego uprawniony jest do wyrażania zgody na jego zwielokrotnienie, modyfikację i rozpowszechnianie.
Nawet nie tak dawno na Favore.pl znalazłem wpos, jak ktoś wysyłał do polskich użytkoników nakaz zapłaty 500 euro albo będzie sprawa sądowa.
WIPO (wipo.org.pl) - płać za pirackie programy
http://www.favore.pl/forum/komputery-internet-telefony/wipo-wipo-org-pl-plac-za-pirackie-programy,711,0.html
Jeśli by na to spojrzeć szerzej to świat komputerów nie istniałby bez piractwa i tyle. Można się zżymać, spierać i udowadniać jak to by fajnie było na świecie bez piratów, ale jak dotąd historia pokazuje coś innego.
Popularność Windows w sporej mierze wynika z tego że jest on w zasadzie jedyną platformą do gier. Pomijając gry niewiele jest rzeczy których nie można zrobić na Linuxie czy OSX (trochę upraszczam oczywiście, chodzi o ideę). Producenci topowych/najdroższych programów jak chociażby Adobe czy Autodesk nie za bardzo kwapią się do ścigania piractwa wśród uzytkowników indywidualnych. Mało kto, praktycznie nikt nie kupiłby programu wartego kilka tysięcy złotych czy Euro do domu. Za to taki młody "pirat" gdy dorośnie to w firmie którą byc może założy również będzie korzystał z programu znanego mu od lat (tyle że tym razem za niego zapłaci). Od lat firmy "wychowują" sobie w ten sposób potencjalnych klientów. Bez tego pirackiego rynku nie byłoby dominacji softwareowych gigantów i alternatywne oprogramowanie (z reguły sporo tańsze) mialoby szanse sie upowszechnić.
Z kopiowania gier się wyrasta. Dostaje się pracę, zaczyna zarabiać i inaczej patrzeć na pewne sprawy. Nie trzeba mieć wszystkich gier jakie wychodzą - wystarczą 1-2-3 w miesiącu. Zaczyna sie kupować oryginały bo tak jest wygodniej.
inni jeśli dają stałe starczy zmienić sieciówkę albo jak ktoś potrafi adres MAC i przerestartować modem
i już adresik zmieniony
:)
To gość w sklepie w którym kupowałem instalował Windowsa jakiego chiałeś (98SE, Milenium ,2000) o licencjach nawet nikt nie słyszał a tym bardziej nie pytał,całe podwórko miało ten sam cd key . Ten kraj po prostu do wszystkiego pomału dorasta.