Coś dla tych, dla których Model S był stanowczo za drogi.
Tesla Model S
Elektryczne samochody wydają się przyszłością motoryzacji – przede wszystkim ze względu na niskie koszty użytkowania i eksploatacji. Niestety zanim zaczniemy oszczędzać, sporo musimy wydać na sam pojazd – flagowy model Tesla S to dla przykładu wydatek rzędu 69 tysięcy dolarów, przez co niewielu może sobie na niego pozwolić. Producent zapowiedział jednak, że już wkrótce w jego ofercie pojawi się samochód tańszy przeszło o połowę – Model E.
Tesla Model E to samochód elektryczny, który zaprezentowany ma zostać w styczniu 2015 roku podczas Detroit Auto Show. Jak dotąd nie wiemy zbyt wiele na jego temat, mówi się jednak, że jedno naładowanie akumulatora umożliwiać ma przejechanie dystansu 200 mili, a więc około 320 kilometrów. Gabarytowo pojazd przypominać ma Model S, główny projektant firmy Franz von Holzhauen zapowiada jednak, że E otrzyma swój własny, charakterystyczny wygląd.
Cały czas mówimy, że Model E będzie tańszy. Według tego, co zostało już ujawnione nie ma tutaj mowy o stricte „budżetowym” samochodzie, ale w porównaniu do Modelu S cena jest naprawdę zachęcająca. Za nowy model Tesli przyjdzie nam bowiem zapłacić 30 tysięcy dolarów, co po przeliczeniu daje niecałe 100 tysięcy złotych.
Źródło: Ubergizmo, ExtremeTech
Komentarze
51Większość producentów w tym Tesla daje 7-8 lat gwarancji, gwarancja zwykle obejmuje spadek pojemności poniżej 70 procent. Po tym czasie akumulatorów się ani nie wyrzuca ani nawet nie utylizuje lecz nadal używa gdzie indziej. To ciągle bardzo drogi i użyteczny poza motoryzacją produkt. Do zastosowania n p. Do wsparcia w fotocolatice lub energetyce wiatrowej.
Akumulatory wypożycza tylko jedna firma - Renault, a nie większość.
W akumulatorach nie ma nic mniej ekologicznego niż w typowym samochodzie. To nie są akumulatory z ołowiem lecz litem.
Sprężanie powietrza to nic innego jak naciaganie ludzi i opowiadanie bajek. Pneumatyka to najmniej efektywny sposób przechowywania energii a do tego bardzo ograniczony co do pojemności.
Te brednie o naprawach to jak rozumiem dotyczyły aktualnie produkowanych spalinowych samochodów. Bo większości części które występują w tradycyjnych samochodach w elektryku po prostu nie ma.
-cena
-waga
-czas ładowania
Akumulatory są kosmicznie drogie, nawet 75% ceny takiego auta, a przy takim normalnym użytkowaniu typu dojazd do pracy itp zużyją się po ok 2 latach. (co prawda siedziałem w tym temacie rok temu, ale myślę iż nie dużo się zmieniło) A kto w Polsce kupuje nowe auto z salonu co 2 lata...
Jak kogoś stać na takie coś, to nie przejmuje się kosztami paliwa.
No i kolejne problemy, zasięg i czas ładowania.
Gdyby nie te 3 problemy, to było by super, a tak to tylko ciekawostka.
"Skończy się jak zawsze..."
Mało było już elektrycznych budżetówek, które w tajemniczy sposób zostały wycofane z rynku, a te już wyprodukowane poszczy na żyletki?
Chociaż nie wiem czy auto za 100 tyś. można nazwać budżetowym, więc może żyletkowy los go nie spotka, bo ropowe Abdullahy nie odczują spadku zysków na pustyni.
Współczuje tylko tym, którzy zdążyli kupić budżetowego elektryka (kiedyś) i zostali w czarnej d*pie ze zużytymi ogniwami (np. Nissan).
Chyba że nie stał się popularny (szczególnie w krajach pasa wódki :P) z powodu że pijaczynki mogliby skorzystać jeśli bioetanol na stacji paliw stałby np za 5zł/litr (a pewnie mógłby być tańszy od benzyny)
Produkcja silników elektrycznych i akumulatorów to kat środowiska! Jest energochłonna i toksyczna. Problematyczna jest też utylizacja zużytych akumulatorów.
Wyobraźcie sobie, że silnik pneumatyczny w czasie tankowania dodatkowo przepuszcza powietrze przez filtry, używa oleju roślinnego do smarowania a przebieg do wymiany szacuje się na 150000km ! Silnik się nie grzeje więc jego trwałość jest kilkunastokrotnie dłuższa. Łatwa jest adaptacja stacji LPG na O2 a tankowanie na takiej stacji trwa ok 7 s.
Samochód na sprężone powietrze ma raczej mały zasięg. Poza tym jakoś te powietrze trzeba sprężyć - czyżby energia elektryczna ? :)