Elon Musk od lat zapowiada pełną autonomię w motoryzacji, lecz wciąż jest wiele do zrobienia, by to osiągnąć. Pokazuje to choćby zdarzenie z 2020 roku, które w piątek doczekało się finału w sądzie. I choć Tesla sprawę wygrała, trudno mówić o pełnym sukcesie.
Tesla wygrywa w sądzie. To nie Autopilot był winny
Mieszkająca w Los Angeles Justine Hsu wystąpiła z pozwem przeciwko firmie Tesla, twierdząc, że Autopilot w jej Modelu S spowodował wypadek, w wyniku którego doznała poważnych obrażeń. Samochód sam (i bez wyraźnej potrzeby) zjechał na krawężnik, gwałtownie zahamował i uruchomił poduszkę powietrzną, która wybiła zęby i uszkodziła nerwy kobiecie siedzącej za kierownicą.
Sąd Najwyższy w Los Angeles jednak odrzucił jej wniosek, podkreślając, że poduszka powietrzna zadziałała zgodnie ze swoją funkcją, a to użytkowniczka korzystała z Autopilota wbrew ostrzeżeniom zawartym w instrukcji obsługi. Wyraźnie zaznaczono w niej, że z Autopilota nie można korzystać w mieście, ponieważ nie został on tam jeszcze dokładnie przebadany.
Autonomiczne samochody? Jeszcze trochę na nie poczekamy
Zatem Autopilot nie zadziałał prawidłowo, ale w regulaminie zaznaczono, że w tych okolicznościach może tak zadziałać. To sukces i porażka Tesli zarazem. Porażka, ponieważ Elon Musk od lat zapowiada pełną autonomię a jednak wciąż jesteśmy od niej bardzo daleko. Nie należy jednak lekceważyć tej technologii, bo drzemie w niej olbrzymi potencjał.
Autonomiczne samochody, które nie wymagają udziału kierowcy, mogą zmienić oblicze motoryzacji i transportu. Przyniosą one komfort (będąc niczym taksówki z prywatnymi kierowcami), a także upłynnią ruch (o ile będą stanowić większość na drogach). Niemniej jednak, wciąż pozostaje pytanie o bezpieczeństwo, a wyrok uniewinniający Teslę wcale nie przynosi odpowiedzi.
Źródło: Reuters
Komentarze
7