Podróż Uberem z jednej bogatej części miasta do drugiej jest w Stanach Zjednoczonych droższa niż pomiędzy dwiema biedniejszymi dzielnicami.
Uber potrzebuje pieniędzy, ale nie chce brać ich od tych, którzy ich nie mają. Dlatego też zaczyna wdrażać w Stanach Zjednoczonych nową technologię, którą najprecyzyjniej będzie nazwać dynamicznym cennikiem.
Amerykański Uber zwiększył różnicę pomiędzy tym, ile płaci pasażer, a ile dostaje kierowca, aby zwiększyć swoje przychody. Ale na tym nie koniec, wprowadził bowiem coś, co nazywa „ceną ustalaną na podstawie trasy” – innymi słowy: pobierana jest taka opłata, jaką według algorytmów, klient jest gotowy zapłacić.
Obecnie koszt kursu obliczany jest na podstawie kilku zmiennych, przede wszystkim dystansu i czasu przejazdu, ale też popytu. Teraz dojdzie do tego kolejna, dość kontrowersyjna zmienna. Krótko mówiąc: osoba chcąca dostać się z jednej bogatej dzielnicy do drugiej może zapłacić więcej niż osoba podróżująca pomiędzy dwiema biedniejszymi częściami miasta, nawet wtedy, gdy popyt, dystans i czas przejazdu będą takie same.
Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz do polskiego oddziału Ubera i otrzymaliśmy zapewnienie, że nie ma planów wprowadzenia tego rodzaju dynamicznego cennika w naszym kraju. – „Uber działa w 75 państwach, z których każde posiada inne uregulowania i ramy prawne. Zapowiadana zmiana nie dotyczy Polski”.
„Wyceniamy przejazdy na podstawie zbadanych preferencji pasażerów, tak aby obsługiwać więcej osób za cenę, która będzie dla nich przystępna. Pasażerowie zawsze będą znali koszt przejazdu przed zamówieniem, a kierowcy będą otrzymywali stałe przychody za wykonaną pracę, przy zachowaniu pełnej przejrzystości odnośnie tego ile pasażer płaci oraz ile Uber zarabia na każdej podróży” – a to już oficjalne tłumaczenie wprowadzenia zmian w USA.
Źródło: Bloomberg, Uber
Komentarze
4Bardziej dymanicznym cennikiem :p
jeśli biedny człowiek wybije się jakoś z biednej dzielnicy - to będzie musiał płacić więcej... czyli znowu stanie się biedny :) fuck logic
ofc wyolbrzymiam :)
W efekcie za kilka lat będzie droższy niż zwykłe taksówki...