Po raz kolejny katowicki Spodek dostarczył nam masę sportowych emocji. Od fazy eliminacji do wielkiego finału obejrzeliśmy dziesiątki zaskakujących spotkań. Wszystkie drużyny zaprezentowały się doskonale – jednak mistrz może być tylko jeden.
Katowicki spodek nie zawiódł – jak co roku IEM organizowany w samym sercu śląska okazał się być fenomenalnym e-sportowym wydarzeniem. Jego punktem kulminacyjnym był niedzielny Wielki Finał CS:GO podczas którego mogliśmy zobaczyć jak zeszłoroczny mistrz mierzy się z czarnym koniem tegorocznych zawodów.
Train
Początek spotkania należał do Finów – terroryści zdobyli pierwsze dwa punkty. Astralis odpowiedziało rywalowi po zdobyciu ekwipunku, aby następnie wysunąć się na prowadzenie. ENCE chciało podjąć próbę kontrataku, ale reset ekonomiczny nie sprzyjał przejęciu inicjatywy.Kiedy Astralis poczuło, że panuje nad mapą postanowiło pokazać Finom, komu należy się tytuł i rozbiło przeciwników w drobny mak kończąc połowę 11:4.
Druga połowa rozgrywki zaczęła się od trzech oczek na koncie ENCE. Astralis jednak szybko ustawiło oponentów i pokazało do kogo należy ta mapa. Train zakończył się wynikiem 11:16 i nawet znakomita akcja sergeja nie pomogła fińskiemu zespołowi.
Inferno
Na drugiej mapie już od początku Astralis zaczęło rozdawać karty. Odpowiedź przyszła dopiero w 11 starciu, jednak nadzieje FInów na powród do gry szybko zostały rozwiane. Astralis parło prosto przed siebie nie zważając na zaczepki oponentów. Spotkanie na Inferno zakończyło się wynikiem 16:1, który zapewnia Astralis drugi rok z rzędu tytuł mistrza.
Komentarze
1