Zakaz handlu w niedziele to cios dla sklepów stacjonarnych, a zarazem spora szansa dla sklepów internetowych, które aktualnie mają spore problemy. Pozostaje tylko pytanie o to, czy uda się im ją wykorzystać.
Aktualizacja, 21 marca 2018: Za nami są już dwie niedziele z zamkniętymi sklepami stacjonarnymi. Wygląda na to, że eksperci mieli rację i rzeczywiście nowe prawo stanowi olbrzymią szansę dla zyskujących popularność sklepów internetowych.
Z informacji opublikowanych przez Shoper wynika, że w dwie wolne od handlu niedziele (11 i 18 marca) były najlepsze dla sklepów internetowych w tym roku: zarówno pod względem liczby transakcji, jak i ich wartości.
Z wyciągnięciem konkretnych wniosków należy się jednak wstrzymać do pojawienia się danych za kolejne niedziele. Nie można bowiem pominąć faktu, że mamy aktualnie okres przedświąteczny, w którym co do zasady sklepy notują lepsze wyniki. Mimo wszystko wygląda na to, że e-sklepy są dla Polaków atrakcyjną opcją, gdy przychodzi do realizacji zakupowych potrzeb.
News, 1 marca 2018: Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami 1 marca 2018 roku zaczęły obowiązywać przepisy wprowadzające zakaz handlu w niedziele. Rozpoczął się okres przejściowy i po raz pierwszy zakupów nie zrobimy 11 marca. To, co dla stacjonarnych sklepów może być utrudnieniem, dla sektora e-commerce może okazać się szansą.
Zakaz handlu w niedziele już obowiązuje
W marcu 2018 roku rozpoczyna się okres przejściowy, w którym handel będzie dozwolony tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca (w 2019 roku tylko w ostatnią, a w 2020 – w żadną, z nielicznymi wyjątkami). W pozostałe niedziele zakupy zrobimy jedynie w piekarniach czy cukierniach, na dworcach i lotniskach czy na stacjach paliw (lista wyjątków jest w rzeczywistości jeszcze nieco dłuższa).
Kalendarz na rok 2018 prezentuje się następująco:
Będą próby obejścia nowych przepisów
Właścicielom sklepów nowe przepisy nie bardzo przypadły do gustu i dlatego też zamierzają na nie odpowiadać. Mówi się między innymi o „galeriach” / „showroomach” (w których klienci będą mogli przymierzyć ubrania, a następnie zamówić je przez Internet), o hurtowaniach przy stacjach benzynowych czy też otwieraniu sklepów w poniedziałek zaraz po północy.
Niewykluczone jednak, że najwięcej na tym nowym prawie zyska ktoś inny…
Duża szansa dla sklepów internetowych
Zakaz handlu w niedziele nie będzie obowiązywał sklepów internetowych. Od kilku lat Polacy coraz chętniej robią zakupy online, a jeśli w niedzielę będzie to jedyna sensowna opcja, to pewnie będą się na nią decydować jeszcze częściej. W taki scenariusz pozwala wierzyć przykład Węgier, gdzie po wprowadzeniu podobnego zakazu sprzedaż w sieci rosła nawet o 30 proc. z kwartału na kwartał.
Najwięcej mogą zyskać właściciele sklepów internetowych z żywnością, którzy dzisiaj nie osiągają zbyt dobrych wyników. Cały ten rynek w Polsce jest wyceniany na jedynie około 300 mln złotych. Jak komentuje Marcin Jędrzejak, ekspert ds. prawa w Trusted Shops:
„Zamknięcie sklepów w niedziele może dać impuls do rozwoju internetowych sklepów spożywczych oraz zmienić zakupowe przyzwyczajenia Polaków – być może będziemy chętniej kupować artykuły codziennego użytku online”.
Aby faktycznie wykorzystać tę szansę, sklepy internetowe będą musiały podkreślać korzyści, z jakimi wiążą się zakupy online: brak kolejek, szybki dostęp do porównywarek cenowych i opinii użytkowników czy też bogate w szczegóły opisy. Konieczne mogą być też zmiany w regulaminach – na bardziej przyjazne użytkownikom.
Sklepy internetowe potrzebują pomocy
Czas pokaże, czy rynek e-commerce zdoła wykorzystać daną mu szansę. Faktem jest jednak, że sklepy internetowe w Polsce potrzebują pomocy. Z danych BIG InfoMonitor i Biura Informacji Kredytowej wynika, że pod koniec 2017 roku miały łącznie zadłużenia przekraczające 100 milionów złotych (mowa o zadłużeniu w kwocie co najmniej 500 zł, przeterminowanym o minimum 30 dni).
Szacuje się, ze ponad połowa sklepów internetowych w Polsce jest w kiepskiej sytuacji finansowej i ich właściciele ledwo wiążą koniec z końcem. Być może za rok statystyki będą bardziej optymistyczne.
Źródło: Business Insider, Trusted Shops, Lewis Communications, BIG InfoMonitor, BIK, inf. własna. Ilustracje (Pixabay (CC0): Alexas_Fotos (1), Trusted Shops (2), mohamed_hassan (3)
Komentarze
30a) nie ma się czasu w tygodniu - to jest rzecz do zmiany przyzwyczajeń, najwyżej w sobotę do 24 sklepy będą napchane ludźmi,
b) potrzebujesz kupić rzecz natychmiast, np. zepsuł się kran, albo stwierdzasz, że nie masz wiktuałów na poniedziałek, więc pędzisz do sklepu po uszczelki lub żywność itp. - w obu przypadkach sytuacja jest awaryjna.
A po zmianach? W przypadku b będzie się udupionym, chyba że stacje benzynowe będą prowadzić sprzedaż armatury i świeżej żywności, na co nie liczę.
Żywność przez Internet? Miałbym ryzykować zakup np. sałaty, która wędrując kilka dni paczką stanie się nieświeża?
W efekcie nie za bardzo widzę jaka branża miałaby skorzystać na zamknięciu sklepów w niedzielę...
PS. Większość sklepów internetowych i tak jest nieczynna w niedziele, bo to nie są towary pierwszej potrzeby, a te pierwszej potrzeby chce się mieć szybko, a nie 'za 2-3 dni, o ile coś się nie pokręci w transporcie'.
Z drugiej zaś strony, te sklepy stacjonarne, które miały usługę dowozu żywności świeżej w ciągu tego samego dnia, teraz i tak będą musiały być zamknięte w niedziele.
A sprzedaż żywności tylko przez Internet i bez możliwości dowozu w tym samym dniu nie wypali, po prostu.
PPS. Oczywiście jest jeszcze grupa ludzi, którzy w niedziele chodzą na zakupy kupować np. pralki, czy lodówki, i na tych osobach z pewnością mogą skorzystać sklepy internetowe, tylko czy już nie korzystają...?
E-sklepy, pewnie jakiś wujo "elity rządzącej" też ma takie sklepiki.
No chore, zakazywać tak, ograniczać ludziom wolność.
A gadanie o spędzaniu czasu z rodziną, bla bla bla...
1) Jak ktoś ma mało pieniędzy, a niedziele 200% płatne i szansa na przeżycie dzięki temu - to jak ma spędzić z rodziną czas, przed TV na kanapie? Bo nie wyjdzie na pewno na płatne rozrywki.
2) A jak komuś praca nie pasuje w markecie, gdzie się tak pracuje - to nie musi tam pracować. Każdy wie na co się godził.
3) A jak chce się dalej kłócić, że niedziele powinien mieć wolne - to niech nie korzysta ze stacji paliw, biur turystycznych i innych przybytków w niedziele, klubów, kawiarni, restauracja, centrów kultury, a dzieciom sam organizuje rozrywkę :D Jak wolne niedziele - to dla wszystkich (no, poza policją, szpitalami itd.)
Niedziela jest darem Bożym dla całego świata i my ludzie mamy obowiązek odpoczywać w niedzielę i z całą rodziną, sąsiadami, znajomymi i obcymi musimy spotkać się w kościele z Bogiem Wszechmogącym stworzyciela nieba i ziemi i wszystkiego co istnieje!!!
Znam wiele osób które chętnie pracują w niedzielę, bo maja z tego większą kasę. Niestety, znam też takie które odetchnęły z ulgą bo - "ile można robić niedziel pod rząd", "harować 10h za głupie 150PLN" itd.
Teksty "nie pasuję ci praca to się przenieś" są dobre dla młodych, ale powiedz to pani ekspedientce która w handlu pracuję już 30-40 lat. Taka osoba nie ma szans na łatwą bezproblemową zmianę pracy, a co dopiero zmianę miejsca w którym będzie żyła i pracowała. Życie to nie bajka czy film, jak się potkniesz to bliźni gotów ci wbić nóż w plecy," byś się nie męczył". Zresztą jak ci nie odpowiada przepis - też się przenieś. Co takiego postępowego człowieka jak ty, trzyma w tym kraju?
Teksty typu "bo ja muszę robić zakupy w niedzielę", też są żenujące. Masz cały tydzień i spokojnie możesz zrobić zakupy dzień, dwa wcześniej. Co ty myślisz, że kiełbasa, tatar czy inne mięsko kupione w niedzielę to jest najświeższe? :D Halo pelikany, to polska, rozbiory kończą robotę w sobotę i mięcho leżakuje. Sklepy też nie robią codziennie świeżuteńkiego tatarka, tylko zazwyczaj z soboty leżakuje ładnie zapakowany by się nie zepsuł.
Owoce, warzywa i cała reszta spokojnie też dotrwają do niedzieli w waszej lodówce.
Ci co robią nałogowo w niedzielę zakupy, to albo emeryci [tak, ich najwięcej widać] albo ci co oszczędzają na prądzie i lodówki w domu nie mają :D
Znam osoby co pracują w turnusie po 105h tygodniowo i one jakoś mają czas zrobić zakupy w tygodniu, a wy tutaj farmazony kręcicie jak dzieci neostrady przy marnych 40h tygodniowo.
Ten przepis może nauczy co niektórych podstawowego planowania.
Ludzie! Normalnie pracujący obywatel ma gdzieś, czy zakażą handlu w niedzielę, bo i tak sobie poradzi. To tylko jakieś łamagi życiowe, wiecznie widzą problemy.
Co do zwolnień, to zapomnijcie o tym micie.
Do większości sklepów szukają ludzi do pracy, bo nikt z młodych nie chce pracować w bezpośrednim handlu. Jak nie wierzycie, to odwiedźcie strony z ofertami pracy, zobaczycie jaki mamy klimat w miastach :).