Odważny pogląd zakłada przełom w poszukiwaniu życia w Kosmosie za sprawą coraz lepszych technologii i zaangażowania społeczności.
Czasem warto odetchnąć od codzienności i porozmyślać o tematach na pozór tylko abstrakcyjnych. Na przykład poszukiwaniu życia poza Ziemią.
Pogląd, jakoby życie inteligentne, albo nawet jakiekolwiek życie, istniało poza Ziemią, jeszcze kilkadziesiąt lat temu był przedmiotem jałowych sporów fantastów. Osoby uważające się za rozsądnie podchodzące do rzeczywistości nawet nie brały pod uwagę takiej ewentualności. Powodem najczęściej był brak jakichkolwiek śladów życia poza Ziemią. Kolejne misje w ramach Układu Słonecznego rozwiewały nadzieje, a świadomość, że to być może niedoskonałość naszego sprzętu sprawia, iż wyniki są negatywne, umykała uwadze naukowców. Oczywiście nikt za wszelką cenę, poza pewnymi grupami społecznymi, nie twierdził, że na pewno nigdzie nie ma życia, ale argumentów za było niewiele. W latach 90-tych XX wieku coś jednak drgnęło. Wyszliśmy poza świat fantastyki naukowej, która tworzyła bardzo bujny obraz życia w Kosmosie, i zeszliśmy na Ziemię. Odkryto pierwsze planety, najpierw mniej nadające się do oczekiwanej roli, potem coraz bardziej. Dziś liczba odkrytych światów (potwierdzono już prawie 1800 exoplanet) przyprawiłaby naukowca sprzed kilkudziesięciu lat o ból głowy. Coraz więcej mówi się także o życiu pod powierzchnią ciał niebieskich w Układzie Słonecznym. Niedawno pojawiły się dowody na teorię, że oceany podziemne mogą istnieć na Ziemi nawet kilkaset kilometrów pod powierzchnią.
Takie nagromadzenie danych obserwacyjnych i rozwijające się wciąż projekty, które jako podstawowy cel biorą sobie poszukiwanie drugiej Ziemi, skłoniły Setha Shostaka z programu SETI do bardzo odważnych stwierdzeń.
Dr Seth Shostak
Podczas tegorocznych sympozjów w Stanach Zjednoczonych, a ostatnio w trakcie Kongresu Innowacyjności w Brukseli w dniach 10-11 marca, dr Shostak wyraził pogląd, iż do 2040 roku odnajdziemy pozaziemskie życie. Słowo odnajdziemy albo kontakt należy jednak rozumieć z dużą dozą ostrożności. Wcale nie musi to być wysoce rozwinięta cywilizacja, mogą to być mniej zaawansowane organizmy, z którymi kontakt nie będzie raczej polegał na rozmowie. Również kwestia jak nawiązany zostanie kontakt, jest otwarta.
Możemy odkryć życie pod powierzchnią księżyców Jowisza lub Saturna, a może w końcu na Marsie. Warto także pamiętać, że zaskoczyć może nas także własne podwórko. Kto wie, co kryje się „pod Ziemią”.
Badania Układu Słonecznego to jedna z możliwości. Dr Shostak jest także gorącym zwolennikiem badań atmosfer odległych planet w poszukiwaniu śladów substancji sugerujących istnienie życia, a także prób wykrycia śladów cywilizacji technicznej. Możliwości ku temu są coraz lepsze. W najbliższej dekadzie na Ziemi stanie kilka superteleskopów, a na orbitę trafią wyspecjalizowane w szukaniu niewielkich ciał niebieskich satelity i kosztujące prawie 9 miliardów dolarów obserwatorium Jamesa Webba. I to mimo ciągle piętrzących się kłopotów z zapewnieniem odpowiednich środków finansowych na realizację tych planów. Seth Shostak podkreśla, że wielu rzeczy nie robimy nie dlatego, że nie potrafimy, ale dlatego, że jest to nieopłacalne.
Zresztą technologie stosowane w dzisiejszej astronomii, astronautyce, kwestie ekonomiczne i etyczne związane z wydawaniem ogromnych pieniędzy na teoretycznie bezcelowe badania, to temat do przegadania na niejeden wieczór i niejeden długi felieton. Dr Shostak często podkreśla w swoich występach, że kwestie finansowe są największym hamulcem w badaniach nad poszukiwaniem życia w Kosmosie. Sieć radioteleskopów Allen Telescope Array w Kalifornii, wykorzystywana do 2011 roku, kiedy projekt SETI został zawieszony, składa się z 42 teleskopów, mimo iż zakładano zbudowanie 350. Nawet pełne sukcesów misje jak łazik Opportunity mogą stracić zainteresowanie „inwestorów”.
Sukces misji Kepler (na obrazku powyżej lokalizacja kandydatek na drugą Ziemię, super Ziemię i planety rozmiarów Neptuna, w polu widzenia teleskopu Kepler) podziałał motywująco nie tylko na dra Shostaka
Seth Shostak próbował dać także prztyka w nos Europejczykom, podkreślając przewagę Stanów Zjednoczonych nad resztą Świata w badaniach Kosmosu. Jednak tam gdzie duże pieniądze, tam równie duże marnotrawstwo. Przykładem jest NASA, które bez powodu funduje swoim pracownikom krajowe przeloty pierwszą klasą. Koszty są nawet kilkadziesiąt razy wyższe niż w klasie ekonomicznej.
Dr Shostak jak wiemy jest duszą programu SETI. Czasy, kiedy ten projekt cieszył się ogromną popularnością dawno jednak minęły, dlatego dr Shostak jest gorącym orędownikiem ponownego zwiększenia nakładów na te badania. Nie tylko w postaci dodatkowych funduszy, ale poprzez znacznie większe zaangażowanie internautów w program Seti@Home. Trudno jednak nawet racjonalnie myślącemu człowiekowi przekonać się do takich badań, podczas gdy wokół jest tyle palących problemów.
Kontrola zwierciadeł w teleskopie Jamesa Webba
Tymczasem zastanówmy się co stanie się, gdy już odkryjemy to życie pozaziemskie. Jak wpłynie to na nasz światopogląd, jak zmieni otaczającą nas rzeczywistość? Czy poradzimy sobie z ewentualnymi pokusami, które pojawiłyby się w przypadku ewentualnego kontaktu z inteligentną cywilizacją? I w końcu czy jesteśmy gotowi na takie wyzwania? Przeglądając codziennie Internet, pojawiające się w nim zapiski, niekończące się dyskusje internetowych szczekaczy i odczuwając brak powszechnego zrozumienia dla drugiej jednostki, trudno odpowiedzieć na to ostatnie pytanie twierdząco. Przynajmniej w stosunku do całej ludzkiej populacji. Historia zna pojęcie utopii, a czyż nie jest taką utopią wiara, że nawiązanie kontaktu z obcą cywilizacją przyniesie korzyści każdemu? Strach przed nieznanym, tkwiąca w niejednym człowieku agresja to nie jedynie wymysły literatury i kinematografii.
Dr Shostak, mimo iż można go uznać za osobę bardzo entuzjastycznie nastawioną do wizji odkrycia życia poza Ziemią, zdaje sobie sprawę, że może się mylić. W razie porażki, zapowiada - „kupię Wam kawę”. Tylko czy w 2040 ktoś będzie jeszcze pił kawę…?
Tymczasem, jeśli dotrwaliście do końca tekstu, wytrwajcie do poniedziałku. W ośrodku Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics właśnie 17 marca o godzinie 16:00 ogłoszone zostanie przełomowe odkrycie w dziedzinie astrofizyki. Ciekawe czy będziemy nim rozczarowani czy zachwyceni.
Źródło: Space.com, ESO, SETI Institute
Komentarze
71Nie kontaktują się z nami :(
„Możemy odkryć życie pod powierzchnią księżyców Jowisza lub Saturna, a może w końcu na Marsie. Warto także pamiętać, że zaskoczyć może nas także własne podwórko. Kto wie, co kryje się „pod Ziemią”."
No to jak odkryją życie pozaziemskie „pod Ziemią” to szacun.
Wcześniej już pisałem, że na Ziemi p.n.e mogły istnieć inne cywilizacje ludzi. Tak jak jest to dziś, np. pomimo, że Ameryka jest wysoko zaawansowana, to można znaleźć plemiona, gdzie ludzie żyją w szałasach, zabijają kijami i to co złowią to zjedzą. Czemu by nie mogłobyć tak samo za czasów, kiedy to Platon opisywał? ;) Dodatkowo mogłobyć tak też, że wschód akurat był na nieszczęście tym plemieniem, kiedy tam dopiero budowano domy - Summer, to na zachodzie żyło się innym w obfitości. Nawet dziś, gdyby jakiś człowiek z plemienia zamieszkujący Amerykę Płd trafiłb przez przypadek do USA, to powiedziałby, że za wodami widział wspaniałem miejsce, gdzie w jednym miejscu można zebrac owoce, wszędzie woda, a gdy pada można się schronić. Zresztą nawet, gdzieś czytałem, że projektanci/architekci piramid lub pierwszej cywilizacji( Summerowie i Egipcjanie ) mogli zostać wsparci przez ludzi, którzy uratowali się przed potopem lub trzęsieniem.
Ja uważam, że na tej planecie sami ludzie jesteśmy tu "obcymi". Gdybyśmy byli organizmem, który wyewoluował naturalnie tutaj, to powinniśmy być przystosowani do tutejszych warunków. Tak jednak nie jest. Tu za zimno, tam za ciepło, byle jaka bakteria może nas zabić, a sam tlen ledwo co zaspokaja ludzkie potrzeby. Szczególnie takie badania Lloyd Pye'a powinny ludziom rzucić światło na ludzkie pochodzenie, min. udowadnia bardzo dosadnie, dlaczego nie jest możliwe, aby ludzie pochodzili od małp. Ja nie musiałem aż tak dogłębnie analizować tego jak on, bo wystarczyło mi proste rozumowanie, tzn. gdybyśmy pochodzili od małp, to co do licha one jaszcze robią w naszym środowisku.. skoro niby wyewoluowały w ludzi :)
Moje zdanie jest takie, że te wszystkie tabliczki sumeryjskie odkopane przez badaczy mówiły prawdę. Nowe badania genetyczne potwierdzają rzeczy, o których pisały tabliczki, ludzkie dna zostało połączone sztucznie. To co tam opisali Ci ludzie tłumaczy wszystko a tym bardziej realności wszystkiemu nadaje fakt, że znali nawet układ wszystkich planet w naszym układzie, a jest to absolutnie niemożliwe, aby ktoś miał tak proroczą wizję i odgadł sobie takie rzeczy na tysiące lat przed obecnymi odkryciami (i które wymagały wybudowania teleskopów itd.). Potwierdza to również cywilizacja Majów, gdzie jest zawarte na ten temat jeszcze więcej szczegółów i na ich zabytkach są jasne informacje o "nauczycielach z kosmosu". Ja przyjmuje takie rzeczy do wiadomości, bo to wszystko jest bardzo logiczne. Jest przecież miliardy układów słonecznych w naszej galaktyce, a samych galaktyk następne miliardy. Jak przy tym wszystkim można myśleć, że jesteśmy jedynym miejscem we wszechświecie, na którym rozwinęło się inteligentne życie.
Wierzysz w obcą cywilizację która mogła się rozwinąć w kilka tysięcy/milionów lat, zgodnie z prawami fizyki i biologi, zostawiając dowody swojego istnienia (co jak co ale egipcjanie nie potrafili ciąć kamienia laserami) - jesteś nienormalny.
Wystarczy popatrzyć na rozmiary kosmosu a już pewność na życie inteligentne poza naszą ziemią jest praktycznie stu procentowe.
Zresztą, co ja z kosmosem wyjeżdżam.
Popatrzcie się na samą Ziemię. A odpowiedź przychodzi sama, chociażby starożytność, nie chce mi się wierzyć że te wszystkie budowle zbudowali sobie ludzie bez naprawdę genialnej wiedzy. A przypominam wam że wtedy "zwykli" ludzie wierzyli że ziemia jest w centrum wszechświata i że jest płaska. Werdykt? Ktoś tu już wcześniej był.
Pozdrawiam wszystkich którzy nie są fanatykami religijnymi i uzywają czasami mózgu do analizy takich ewentualności.
To że jakiś tam naukowiec z kądśtam w TV, Radiu czy na Onecie powie że nie ma życia poza ziemią bo nie znaleźli go jeszcze i nie ma oznak ich życia nie znaczy że tak w rzeczywistości jest.
Kiedys cytat: "Życie pozaziemskie odnajdziemy do 2040", beda cytowac obok tego powyzej ;).
A swoja droga zal mi pana Shostak'a - naukowiec, ktory musi wciskac takie banialuki, w trosce o zachowanie pracy, to przykry i zalosny widok.
Każda rasa która by zobaczyła co wyrabia homo sapiens dla dobra kosmosu by ją zlikwidowała.
Szybko i bezboleśnie
P.S. A świadkowie Jehowy tez piąty bodajże koniec świata przenieśli w odległa przyszłość - ten kolo robi to samo....