Red Dead Redemption 2 i Death Stranding pokazują, jak wygląda idealny Wiedźmin
Wiedźmin 3 jest bardzo dobrym RPG akcji, ale nienajlepszą grą o wiedźminie – za dużo tu pośpiechu, a potwory powinny dawno wyżreć już całą ludzkość. A gdyby tak zwolnić trochę tempo, wziąć parę dobrych elementów "dwójki" i nudy z Red Dead Redemption 2? Może dostalibyśmy ideał.
Rockstar i Hideo Kojima pokazali nam w ostatnich latach, że nudne nie musi być złe. Nieśpieszna rozgrywka, jaką prezentują Red Dead Redemption 2 i Death Stranding, stoi w opozycji do szalonej gonitwy, do jakiej przyzwyczaiło nas wiele innych dużych tytułów. Obejrzawszy niedawno wiedźmiński serial Netfliksa i przypomniawszy sobie książki mam poczucie, że dokładnie tego brakowało mi w Wiedźminie 3.
Nie tak szybko, panie Wiedźmin!
CD Projekt RED przeszedł ze swoją serią długą drogę – skoki jakościowe między pierwszą, drugą i trzecią częścią widoczne są na pierwszy rzut oka. Geralt zdecydowanie wypiękniał (a wraz z nim całe jego otoczenie), ale zmieniająca się forma gry straciła w międzyczasie nieco dawnej „wiedźmińskości”.
Paskudny mutant, nieludź i morderca z Blaviken stał się trochę bardziej szanowany i lubiany we wsiach i miastach, choć z części na część mordował coraz więcej ludzi. Jego skłonność do przegadywania sytuacji nim sięgnie po miecz zanikła, a potwory tak bardzo rozlazły się po świecie, że aż dziw, że ktokolwiek był w stanie przeżyć dzień bez Geralta w okolicy.
Na przestrzeni dwóch ostatnich lat zobaczyliśmy jednak, że trochę bardziej powolna rozgrywka, taka, w której rzeczy robi się z rozmysłem i pewnym pietyzmem jest jednak możliwa. Ba, ludzie chcą nie tylko po nią sięgać, ale i o niej rozmawiać. I tak najpierw Rockstar, a potem Hideo Kojima zaserwowali nam dwie NUDNE gry – Red Dead Redemption 2 i Death Stranding. Gry, w których podróż jest często ważniejsza od celu, a bohaterowie robią rzeczy powoli i ostrożnie, skupiając się na każdym detalu.
Maszerując przez zniszczoną Amerykę u Kojimy, budując mosty i połączenia linowe nie myślimy, gdzie czeka kolejny wróg do zabicia. "Patatajając" przez prerię jako Arthur Morgan nie staramy się nabić jak największego kombosa z miliona ciosów. Po prostu cieszymy się światem. Kiedy tempo rozgrywki się zmienia i gra wyrywa nas z tej sielanki, dostajemy zastrzyk adrenaliny i czujemy, że porywa nas przygoda – to coś odczuwalnie innego niż bieganie zygzakiem za znakami zapytania.
Wiedźmin mógłby pokazać nam rytuały i obrządki, o jakich czytaliśmy w książkach
I to jest właśnie oprawa, w jakiej chciałbym zobaczyć Wiedźmina. Grając w drugą część serii musiałem nieco rozważniej używać eliksirów i podchodzić do walk ostrożniej. Każde starcie było trochę bardziej mordercze, ale i bardziej techniczne. Chciałoby się rzec: taktyczne. Dużo łatwiej poczuć się mistrzem miecza, gdy na tytuł ten trzeba zapracować. Bycie specem od potworów może być nieco bardziej złożone, bez szkody dla gry.
Głupie „Geralt, użyj Yrden” z walki z kejranem w dwójce wryło mi się pod czaszkę bardziej niż wiele elementów z trzeciej części, choć mogła się ona pochwalić znacznie lepszą kinematografią (i mniejszą ilością głupich decyzji scenariuszowych). Rozstrzygnięcie sprawy z Letho na końcu gry było niesamowicie fajne dlatego, że z brzydkim wiedźminem mogłem się napić wódki, a nie tłuc po mordach, jak robiłem to milion razy podczas przechodzenia gry.
Jednostkowe spotkania z potworami, jak to z otwarcia serialowego Wiedźmina, i skupianie się na ważnych potyczkach, zamiast rzucania w gracza wilkami „bo w każdej misji musi być JAKAŚ walka” miałoby znacznie więcej sensu.
Wszyscy czekamy na grę Wiedźmin 4
W 2015 roku Wiedźmin 3 był przełomowy. W 2020 powinien wyglądać zupełnie inaczej, biorąc pod uwagę, że od setki znaków zapytania lepsza jest podróż przez bajkowy świat, do którego potwory są tylko przykrym dodatkiem. Ostatnio mówi się, że CD Projekt Red chce wrócić do swojej sztandarowej serii, produkując „czwórkę”.
Miło by było dowiedzieć się, że jest ona kolejną „nudną grą”, bo tych „szybkich i wściekłych” mamy już dość. Talentu do stworzenia angażujących przygód łowcy potworów, który zamiast potykać się o bestie, musi faktycznie na nie zapolować, "Czerwonym" z pewnością nie brakuje.
A w jakiego Wiedźmina 4 Wy chcielibyście zagrać? Dajcie znać w kometnarzach.
Komentarze
13To tak z grubsza :)
Całkiem sensowny termin. Wówczas to by był HIT murowany. Pewnie pobiłby by wszystkie rekordy sprzedaży. Oczywiście o ile serial się ludziom nie znudzi.
Nabiegałem się po lesie i napływałem łódką w W3 :)
Choć trzeba przyznać że dopiero w KCD zacząłem zbierać grzyby ^^
obejrzawszy netfliksowego wiedźmina, to dopiero można poczuć jak wszystko jest gonione do przodu