Podwodne Abzu mocno stara się być oryginalne, niezapomniane, wyjątkowe. I po części takie jest. Pytanie tylko czy to nadal gra czy już coś zupełnie innego.
Czasami pojawiają się gry, od których, mimo braku bądź szczątkowej fabuły, trudno się oderwać. Taka była wydana na Playstation 3 i Playstation 4 - Podróż, takie jest też Abzu.
Oba tytuły łączy zresztą osoba Matta Nava, byłego dyrektora artystycznego Podróży, który w pewnej chwili postanowił pójść własną, jak się później okazało “podwodną” drogą. Efekt jego wizji możecie podziwiać na zdjęciach.
Nie da się zaprzeczyć, że Abzu wygląda absolutnie fantastycznie. Kłopot w tym, że jest to tak specyficzna produkcja, że ciężko tu o jednoznaczną ocenę. No bo jak spojrzeć na grę, która aspiruje do miana czegoś więcej niż tylko prostej rozrywki. Przynajmniej ja to tak widzę.
A że mogę się mylić, bo błądzić to rzecz ludzka, postanowiłem zmierzyć się z Abzu nie sam, a w towarzystwie. Bartek obadał grę na pececie, ja na konsoli. Pozostało tylko skonfrontować nasze wrażenia, dla ułatwienia dzieląc je sobie na 3 główne tematy.
Fabuła czyli o co tu tak naprawdę chodzi
Okiem Starego zgREDa
Maciej Piotrowski
I tu pojawia się pierwsza zagwozdka - jak skrótowo przedstawić snutą przez Abzu opowieść skoro początkowo nawet nie wiadomo gdzie jej szukać. Dopiero za drugim odpaleniem gry (chciałem koniecznie zebrać jedną ominiętą “znajdźkę”) pojąłem, że ukryte w mrocznych głębinach freski nie są tu tylko kolejnym elementem wielobarwnej scenerii, a częścią pewnej historii.
Historii, którą trzeba sobie samemu poukładać, przetrawić, zrozumieć. Z jednej strony - dodaje to grze aury tajemniczości, z drugiej pozbawia nas jakże potrzebnego impulsu do dalszej eksploracji podwodnego świata. Przynajmniej tak to wygląda na początku zabawy.
Nie żebym narzekał - samo pływanie w tę i we w tę jest całkiem przyjemne, ale brak jakiegoś bardziej konkretnego celu i większych emocji potrafi zniechęcić. Dlatego właśnie ja na starcie dozowałem sobie Abzu w małych dawkach. Zamiast zastanawiać się o co tu biega po prostu chłonąłem oczami i uszami każdą, najmniejszą nawet lokacje i każde dziejące się na ekranie wydarzenie. I to jest w tej “grze” fantastyczne.
Okiem Bartka
Bartek Koczenasz
Ha, trafiłeś w samo sedno z tym podejściem Abzu do historii. No ale ten tytuł nigdy nie aspirował do miana przygodówki więc zarzut o konieczności własnoręcznego odkopywania historii jest nieco krzywdzący. Grze eksploracyjnej wystarczy taki stosunkowo wolno snujący się scenariusz.
Nie ukrywam jednak, że przydałoby się tu więcej jakichś podnoszących adrenalinę akcji. Jeden Żarłacz Biały (nota bene integralną będący częścią tej opowieść) wiosny nie czyni. Jak dla mnie po prostu trochę za dużo tu tej tajemniczości. Może przydałby się tu jakiś narrator? Na przykład w najbardziej kluczowych momentach?
Rola gracza
Okiem Starego zgREDa
Maciej Piotrowski
Oj nie, żadnego narratora. To nie Bastion, tu nie miałoby to szans na powodzenie. Abzu to taka podwodna wariacja Podróży. Graficznie ciekawsza, bo tonąca w ferii barw przeróżnych gatunków ryb i innych podmorskich stworów, ale wciąż bawiąca się w kotka i myszkę z osobą wcielającą się w podróżnika.
Jest tu jednak pewna znacząca różnica - Podróż oferowała otwarty świat, Abzu - tylko go udaje. Posuwając się naprzód co chwila natrafiamy na typowe korytarze, które choć potrafią wyglądać idyllicznie, dają nam jeden tylko wybór - przeć do przodu, z prądem.
A gdy w końcu docieramy do jakiejś bardziej otwartej lokacji, w której możemy swobodnie pohasać, pobawić się, poodkrywać sekrety szybko okazuje się, że i ona nie ma swoje granice zmuszając nas prędzej czy później by płynąć dalej. No bo skoro poznaliśmy już wszystko….
Choćby dlatego w moim odczuciu Abzu nie stawia nas w roli gracza. Bo choć ruszamy gałkami gamepada i wciskamy jakieś tam klawisze tak naprawdę jesteśmy tu jedynie widzami niesamowitego, podwodnego spektaklu.
Widowiska powstałego poprzez idealne połączenie obrazu z przecudowną muzyką autorstwa Austina Wintory, tego samego który maczał palce w ostatnim Assassin’s Creed. Co tu dużo gadać - sami zobaczcie i posłuchajcie.
Okiem Bartka
Bartek Koczenasz
Tutaj również muszę się zgodzić. Abzu to produkcja, która praktycznie nie wymaga gracza. Podwodny świat żyje własnym życiem, nie zwraca na nas praktycznie uwagi.
Oczywiście, mamy tu jakąś interakcję z otoczeniem. Możemy złapać się większego mieszkańca głębin i płynąć wraz z nim. Możemy “rozmawiać” z rybami, delfinami i innymi morskimi stworami. Możemy medytować poznając nazwy morskiej fauny. Możemy też zbierać podwodne “znajdźki”. Tylko wszystko psuje tutaj to jedno słowo - “możemy”.
No bo jaką mamy motywację do tego by kolejny raz medytować, zbierać muszle, odblokowywać nowe rodzaje morskich zwierząt jeśli niemal w kółko robimy to samo.
Owszem, posuwamy się do przodu, owszem - oglądamy coraz to bardziej fascynujące lokacje, brakuje jedynie większych emocji.
Przydałoby się trochę survivalu. Przecież morskie głębiny to nie tylko rafa koralowa, kolorowe rybki, czy przyjazne ssaki. To również drapieżne stworzenia, a tych tutaj jak na lekarstwo. Są co prawda inne niebezpieczeństwa, o których nie napiszę żeby nie psuć Wam zabawy, ale i one stanowią tak naprawdę jedynie dekoracje.
Wszystkie nasze rozważania sprowadzają się więc do zasadniczego pytania….
...czy warto sięgnąć po Abzu?
Okiem Starego zgREDa
Maciej Piotrowski
Bezapelacyjnie tak. Bo choć Abzu jest pełne niedopowiedzeń, rozgrywka jest dość płytka, zaś sama gra jest niesamowicie krótka (przy najlepszych wiatrach można ją skończyć w jakieś 2-2,5h) to jednak przygoda w podwodnych głębinach ma w sobie nieprzeciętną magię.
Bajeczne, skąpane w słońcu tajemnicze ruiny, dookoła bujna roślinność, otaczające wszystko ławice kolorowych ryb, a pośrodku tego wszystkiego nasz pływak uchwycony
morskiego żółwia o świetnie zaakcentowanej skorupie - choćby dla takich momentów warto dać nura w świat Abzu.
Okiem Bartka
Bartek Koczenasz
Z mojej strony ocena jest nieco bardziej krytyczna. Świat jest piękny, tego ukryć się nie da. Jednak przez cały ten czas towarzyszyło mi uczucie, że jestem tylko widzem. Nie mam na nic wpływu i nikogo moja obecność nie obchodzi.
Abzu to gra, w którą tak na prawdę nie grałem, a jedynie zwiedzałem jej świat… żałując trochę, że nie mam gogli wirtualnej rzeczywistości. Pasowałyby tu idealnie.
Dlatego jestem zdania, że nie każdy może sięgnąć po ten tytuł. Abzu to produkcja dla rasowych odkrywców, samotników, osób wyjątkowo cierpliwych i po części koneserów sztuki.
Wracając zaś do głównego pytania o to czy Abzu jest grą odpowiem przekornie “a czy graniem można nazwać przeglądanie map Google w trybie Street View”?
Ocena końcowa:
- niezła, wyjątkowo barwna oprawa graficzna
- doskonałe zgranie obrazu ze świetną ścieżką dźwiękową
- absolutnie fantastyczne lokacje
- specyficzna, dość spokojna rozgrywka
- ...która początkowo potrafi znużyć w zbyt dużych dawkach
- zbyt enigmatyczna fabuła
- domyśle sterowanie może rodzić problemy
Zdaniem Macieja:
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
super - Grywalność:
dostateczny plus
Zdaniem Bartka:
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
dobry plus - Grywalność:
słaba
Komentarze
7