Gears of War to przykład naprawdę świetnej gry, wspaniała grywalność, dobre dialogi, wartka akcja, poprawna fabuła. Jest to też dobry przykład, jak zepsuć wspaniały tytuł z konsoli, wydając go na PC z
Czternaście lat temu Horda Szarańczy zebrała się pod każdym większym miastem i przeprowadziła niespodziewany atak. Kiedyś uważano ich za potwory, którymi straszy się dzieci, teraz Horda jest przerażająco realna i silniejsza, niż można sobie wyobrazić.
W okrągłą rocznicę wydania Gears of War na Xbox360, tytuł ten trafia na PC. Do Polski raczej wyboistą drogą, jako, że nasz rodziny wydawca CD-Projekt, zmuszony był do kilkukrotnego przesunięcia daty wydania, w końcu wypuszczając grę krótko przed Bożym Narodzeniem, czyli 21 grudnia.
Właściwie już od czasu premiery na konsolę, spekulowano na temat migracji tej pozycji na inne platformy. Ku niezadowoleniu graczy, ważniejsze figury w tym dramacie milczały, a tytuł teoretycznie był ekskluzywny tylko na platformę Microsoft. Jak to jednak zwykle bywa w przemyśle rozrywkowym, zrobiono szybki bilans zysków i strat, aby w końcu ogłosić, że gra jednak ukaże się w wersji na PC.
My Polacy mamy szczególny powód do dumy, bo za port odpowiedzialna jest rodzima firma People Can Fly (autorzy Painkiller), której większość udziałów wykupił Epic Games. Wiadomo jednak nie od dziś, że porty z konsol to trudna sprawa i nie zawsze wypadają one szczególnie szczęśliwie. Dowodem na to jest choćby zepsuty potwornym sterowaniem Resident Evil 4, który doskonały, jako gra, obronił się średnio, jako port i zebrał mieszane recenzję na PC. Epic robił jednak wszystko, co możliwe by zachęcić do kupna swojego odświeżonego produktu. Najbardziej interesujące jest to, że gra jest o jedną piątą dłuższa niż jej konsolowy siostrzeniec.
Trudne początki
Bardzo staram się zwracać uwagę na to, w jaki sposób wydana jest gra. Jako, że w moim mniemaniu, świadczy to o podejściu wydawcy do klienta. Ceny gier nie należą do najniższych i zawsze milo popatrzeć na coś więcej niż tylko plastikowe pudełko i lakoniczną instrukcję. W tym przypadku, należy się pochwała.
W podstawowej wersji otrzymujemy rozkładane, kartonowe pudło, które zawiera grę, jak również ponad dwustu stronicowy poradnik. Wydrukowany na dobrej jakości, sztywnym papierze i wygodny w obsłudze. W plastikowym pudełku z grą, znajduję się też stylizowana instrukcja, która w przeciwieństwie do wielu innych tego typu, zrobiona jest z pomysłem. Ładna grafika i raczej oszczędny, ale treściwy tekst, przyjemnie popatrzeć i poczytać. Do pudełka włożony jest też plakat formatu A5, dla graczy, którzy lubią sobie wieszać takie gadżety na ścianie.
Oczywiście dostępna jest też wersja kolekcjonerska, która zawiera m.in. kubek, koszulkę i czapkę z logiem gry, jej cena to niebagatelne 190zł (podstawowa kosztuje 120zł).
Szkoda, że tak pozytywne pierwsze wrażenie, psuje to, że gra nie jest wolna od problemów technicznych. Wystarczy spojrzeć na różnego rodzaju fora graczy, lub na oficjalne forum Gears of War, aby zobaczyć, z jakim natłokiem problemów muszą się borykać użytkownicy na różnych konfiguracjach.
Ja osobiście musiałam się sporo namęczyć, aby odpalić grę na mojej maszynie. Aby Gears of War działało poprawnie na Windows Vista wymagane jest zainstalowanie łatki z Windows Update, inaczej grozi nam utrata danych i wieszanie się gry. Choć bardzo ucieszyło mnie, że o tym problemie poinformował sam instalator gry, co oszczędziło mi masę frustracji. Ale pomimo łatki, na moim komputerze z zainstalowanym Windows Vista, praktycznie nie dało się grać. Gra po około trzydziestu sekundach wieszała się i wychodziłą do pulpitu. Bardzo, ale to bardzo irytujące, zwłaszcza, że wydawcą jest Microsoft Game Studios, a gra wyszła pod szyldem Games For Windows, co teoretycznie powinno gwarantować kompatybilność.
Drogą prób i błędów, i po przeszukaniu kilku wątków na forach dyskusyjnych, udało mi się znaleźć rozwiązanie problemu. Również zainstalowanie programu na Windows XP przyniosło mi sporo trudności. Instalator gry wyrzucał komunikat o braku miejsca na dysku, chociaż na partycji, na której chciałam grę zainstalować było ponad 95 GB wolnego miejsca. Dopiero odznaczenie opcji zainstalowania Edytora sprawiło, że program zdecydował się w końcu zainstalować na moim dysku. Dziwne, bo przy powtórnej instalacji w ogóle nie miałam tego problemu.
Kolejna sprawa to konto Games for Windows LIVE. Gra wymagała ode mnie założenia profilu LIVE, aby w ogóle zapisywać moje poczynania w kampanii. Trąci szantażem, ale cóż poradzić. Następny komunikat poinformował mnie, że aby grać w Internecie, muszę dokonać pełnej rejestracji, zakładając darmowe srebrne lub płatne złote konto. Szkoda tylko, że Microsoft nie pokusił się, aby uruchomić te usługę w naszym regionie, o czym poinformowała mnie przeglądarka, kiedy próbowałam się zarejestrować. Bardziej zdeterminowani gracze mogą spróbować oszukać system podając inny kraj docelowy (np. Irlandię), ale mniej obeznany z tematem lub niecierpliwy użytkownik może po prostu zrezygnować. Moim zdaniem, bardzo poważny grzech ze strony Microsoft, gra nie należy do tanich, a do ręki dostajemy niepełny produkt. Bez konta LIVE grać można w multiplayer tylko po lokalnej sieci, co w tak dynamicznej grze, eliminuje połowę zabawy.
Z innych ciekawych problemów technicznych zaobserwowałam, że gra pozwoliła mi wywołać save z ostatniego piątego aktu, chociaż sama zaczęłam grę dopiero w akcie pierwszym. Do samego końca walczyłam z ustawieniami jasności, program jakimś cudem wiecznie przywracał ustawienia standardowe, a gra albo była okropnie przejaśniona, albo tak ciemna, że ciężko było odróżnić kształty, (czasami widać to na screenshotach). W finalnej walce z generałem RAAM trzy razy musiałam wczytywać ponownie ostatni checkpoint, jakiś błąd w kodzie sprawiał, że przeciwnika nie dało się w ogóle zranić lub blokował się na pobliskiej ścianie. Również raz w trakcie przygody, program skasował mi savey i gdyby nie przezorność w robieniu kopii musiałabym zaczynać od początku. Trzeba przyznać, gra naprawdę wystawiła moją cierpliwość na ciężka próbę.
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!