Firma Choiix (marka Coolermastera) funkcjonuje na rynku od ponad roku. Produkty, które oferuje to głównie akcesoria elektroniczne do notebooków, netbooków i pozostałych urządzeń klasyfikowanych jako MID (mobile Internet devices – urządzenia multimedialne umożliwiające bezprzewodowe połączenie się z Internetem). Cechuje je niebanalny wygląd, wysokiej jakości materiały wykonania oraz najważniejsze – łatwość i przyjemność z użytkowania.
W ofercie znajdziemy więc między innymi oryginalnie wyglądające podstawki pod komputery przenośne, podkładki pod mysz, a i zarazem same gryzonie lub też mobilne głośniki. Mnie przypadła możliwość zabawy z urządzeniem o nazwie Choiix Power Fort.
Tłumacząc (nie)bezpośrednio z angielskiego, w moje ręce trafiła elektrownia w mini wydaniu, wersja kieszonkowa. Za oceanem zakupić ją można za około $55. Dziesięć baksów taniej posiądziemy drogą kupna wersję Standard, która nie posiada dodatkowych akcesoriów zasilania urządzenia, o których więcej za chwilę.
Opakowanie oraz jego zawartość
Urządzenie zapakowane zostało w plastikowy bilster, który dość ciężko było bezinwazyjnie otworzyć za pierwszym razem. Producent dostaje więc pierwszego „ptaszka” za solidne opakowanie, któremu niestraszne upadki i pozostałe zagrożenia czyhające podczas transportu. Po krótkiej próbie sił, to ja triumfalnie wzniosłem zaciśniętą w geście zwycięstwa pięść. Kolejne kilka chwil i moim oczom ukazały się kolejno:
- jakże by inaczej – przenośny akumulator Power Fort,
- opakowanie na pozycję wyżej,
- kabel micro-usb i mini-usb,
- ładowarka samochodowa (wpinana w gniazdo zapalniczki),
- adapter USB z końcówkami zasilania dla US/EU/AU/UK,
- torebka na pozostałe akcesoria.
- dwie instrukcje (języka polskiego również uświadczymy).
Skupmy się jednak na głównym elemencie zestawy, czyli akumulatorowi. Urządzenie prezentuje się następująco:
Zdjęcia niestety nie oddają całego piękna tegoż produktu, na żywo wygląda o wiele dostojniej. Lśniący wierzch, nienachlanie odbijający otoczenie oraz matowy spód i boki czynią to urządzenie bardzo podatnym na dotyk. Górna część bardzo lubi jednak zbierać odciski palców.
Ja uświadczyłem wersji w czarnej kolorystyce. Miłośnicy i miłośniczki białych kozaczków również nie będą zawiedzeni, taka opcja również istnieje.
Trochę teorii, czyli z czym to się je?
Cechy charakterystyczne zamieszczone jako specyfikacja techniczna wyglądają dokładnie tak:
- Pojemność 2700mAh, (10Wh),
- Wejście: DC 5V/ 1A,
- Wyjście: DC 5V/ 1A,
- Typ baterii: litowo-polimerowa (wykonane na Tajwanie),
- Czas ładowania: 3 - 4 godziny,
- Wymiary: 11 x 6.4 x 1.2 cm,
- Waga: 102g.
Na tej podstawie nie tylko absolwenci politechnik są w stanie policzyć, na jak długo wystarczy nam nasze ogniwo galwaniczne. A posłużyć ma nam ono przez 500 ładowań, później osiągi drastycznie spadną o horrendalnie wysoką wartość 15%. Wszystko zawdzięczamy pracownikom Tajwanu oraz w niewielkim stopniu właściwościom metalicznego litu w połączeniu z przewodzącymi polimerami.
Dołączony pokrowiec, również bardzo miły w dotyku posiada wewnątrz mikroszmatkę (dzieli ona przestrzeń na dwie, dając jednocześnie miejsce na kable), która dzielnie daje sobie radę na froncie z odciskami palców. Trudność polega na odpowiednim włożeniu akumulatora do poszewki. Panom nie powinno sprawić najmniejszego kłopotu.
Jeszcze kilka suchych faktów, później zajmę się sprawami praktycznymi. Power Fort posiada wskaźnik naładowania akumulatora. Cztery niebieskie diody znajdują się w dolnej części urządzenia na wysokości przycisku. W zależności od trybu pracy wyróżnia się:
Sygnalizacja poziomu naładowania podczas ładowania:
- Mrugająca 1 dioda: mniej niż 15%,
- Świeci się pierwsza dioda, miga druga: 15%-45%,
- Świecą się dwie pierwsze, trzecia miga: 45%-70%,
- Ostatnia dioda miga, pozostałe się świecą: 70%-95%,
Sygnalizacja stanu naładowania podczas pracy:
- Świecą się wszystkie diody: 100%-85%,
- Świecą się trzy diody: 85%-55%,
- Już tylko dwie diody pozostają zapalone: 55%-25%,
- Jedno światełko: mniej niż 25%.
Praktyczne zastosowanie, czyli Power Fort w akcji
Aby przystąpić do ładowania urządzenia zewnętrznego, należałoby mieć pełen akumulator w urządzeniu Power Fort. W tym celu należy podłączyć kabel mini-USB do urządzenia (wejście In), a drugi koniec kabla do źródła zasilania (port USB w komputerze, ładowarka samochodowa lub ładowarka sieciowa + odpowiednia końcówka). Wersja numer dwa nie jest specjalnie skomplikowana – wystarczy wsunąć odpowiednio końcówkę do momentu słyszalnego kliknięcia. Jej zwolnienie następuje po wciśnięciu zabezpieczenia (przycisk z napisem „Push”).
Po naładowaniu wystarczy podłączyć pożądane urządzenie (port USB – Out) i cieszyć się przenośnym źródłem zasilania. Proste, prawda? Szkopuł polega na liście obsługiwanego sprzętu – nie wszystkie urządzenia się bowiem naładują. Przykładem są niektóre telefony firmy Nokia, które posiadają osobne miejsce ładowania, wyłączając z tej roli port micro-USB. Sprawa sprowadza się jednak zazwyczaj do zastosowania przejściówki. Należy też pamiętać o standardach zasilania.
Co więc można naładować? Wszystkie urządzenia, których producent wyposażył w gniazdo USB oraz pozwolił na zasilanie w ten sposób. Do grona tego zaliczamy więc odtwarzacze MP3/MP4, nawigacje GPS, smartphone’y, tablety, przenośne konsole do gier i telefony komórkowe. Mnie ładowarka ponadto przydała się w połączeniu z aparatem Samsung WB5000, który może być ładowany z portu USB. Jako, że posiada on osobny akumulator, na nic zdały się dodatkowe „paluszki” w kieszeni.
Podobna sprawa - odtwarzacz Sansa Clip, który posiada wbudowany akumulator. W połączeniu z produktem Power Fort można słuchać muzyki przez dość długi czas z dala od portu USB i gniazdka w ścianie. Przykładowo – w pełni naładowany akumulator w odtwarzaczu pozwala na raptem 6-7 godzinny odsłuch przy najwyższym trybie głośności. Power Fort wydłużył ten czas o ponad dobę, sięgając wyniku 32h.
Będąc przy użytkowaniu – nic nie stoi na przeszkodzie, by Power Fort pracował w obydwie strony. Możemy jednocześnie ładować urządzenie zewnętrzne, jak i sam akumulator w produkcie firmy Choiix. Producent chwali się również tym, że ich mały, przydatny gadżet ładuje szybciej, niż niektóre konkurencyjne ładowarki. Maksymalne natężenie prądu (Out) wynosi bowiem 1.5A.
Ponadto gdy Power Fort działa w obie strony, są dwie możliwości działania. Gdy podłączone urządzenie ma duży apetyt na prąd, akumulator jest pomijany dostarczając zasilanie bezpośrednio dalej. Gdy jednak współczynnik ten nie jest tak wysoki, jednocześnie ładują się dwie jednostki. Znalezione w sieci informacje mówią o natężeniu 100mA, producent nie uświadczył nas takimi szczegółami.
Wymienione wcześniej świecące wskaźniki naładowania urządzenia, to jednak nie jedyne świecące elementy. Po dwukrotnym wciśnięciu jedynego przycisku uruchamiają się trzy diody LED, pełniące role latarki. Analogicznie – kolejne dwa kliknięcia ją deaktywują.
Stan naładowania baterii można sprawdzić wciskając przycisk tylko raz.
Reasumując – Choiix Power Fort to z pewnością przydatny, a zarazem świetnie wyglądający gadżet. Przyda on się z pewnością każdemu obywatelowi, poczynając od najmłodszych, kończąc na tych, do których wybieramy się w niedziele na obiad, zaczynając od kompletnych laików, stając na maniakach gier komputerowych. Urządzeń zasilanych z portu USB jest bowiem co nie miara. Gorące dni już za nami, więc mini-wentylatory odpadają. Podstawka podgrzewająca pod kubek… To może być niezastąpiona rzecz na lekcje, nudne wykłady tudzież długie sympozja. Latarka choć nie jest bardzo potężna, drogę do domu nam oświeci.
Plusy:
- świetny design urządzenia,
- stosunkowo niska cena,
- gabaryty (mobilność ponad wszystko,
- wyposażenie wersji Advanced,
- instrukcja w naszym ojczystym języku,
- latarka.
Minusy:
- zbieranie odcisków przez wierzchnią część obudowy.
Komentarze
6Zabrakło jedynie zdjęć z działania urządzenia...
Kilka losowo wybranych fraz:
"Skupmy się jednak na głównym elemencie zestawy, czyli akumulatorowi."