Czy Google Asystent jest bezpieczny? Czy powinniśmy się bać korzystania z niego? Czy Asystent Google nas śledzi? Jakich uprawnień wymaga i co nam za to oferuje? Czy warto z niego korzystać? To kwestie ważne dla większości użytkowników. Oto moja opinia na ten temat.
Czy Google Asystenta trzeba się bać?
Google Asystent wszedł do Polski i wzbudził duże zainteresowanie, ale przy okazji też wiele pytań na temat prywatności i bezpieczeństwa naszych osobistych danych. Jak sama nazwa wskazuje jest to asystent, czyli "coś" co nam pomagać w codziennych zadaniach. Podobnie jak ludzki asystent, tak i cyfrowy musi wiedzieć o nas wiele rzeczy, by sprawnie zarządzać naszym czasem i wykonywać nasze polecenia. Różnica jest taka, że ludzki asystent aby się czegoś dowiedzieć musi nas zapytać o każdą rzecz, natomiast cyfrowemu asystentowi możemy pozwolić raz, a potem wiele danych będzie zbierał samodzielnie.
Ja uważam, że technologia jest po to by nam pomagać. Nie traktuję jej jako zło, ale z całą pewnością nie ufam bezwarunkowo wszystkim usługom i aplikacjom.
Sprawdź jak działa i jak włączyć Google Asystenta po polsku.
Ciekawostką jest to, że jeśli w Androidzie wejdziemy w Ustawienia-Aplikacje-Asystent-Uprawnienia (może różnić się w zależności od wersji systemu lub nakładki), to zobaczymy pustą listę lub ewentualnie następującą informację: "odczytywanie konfiguracji usług Google".
No właśnie - Google Asystent to integralna i ważna część głównych usług Google, więc opiera się na uprawnieniach aplikacji Google, a jest ich całkiem sporo.
Google może mieć dostęp do aparatu, kalendarza, kontaktów, lokalizacji, mikrofonu, pamięci telefonu, rejestru połączeń, SMS'ów i funkcji rozmów telefonicznych. Dużo tego, ale to wciąż nie wszystko.
Usługi Google stanowią trzon systemu Android, więc tak naprawdę mają dostęp również do waszych e-maili (Gmail), notatek (Keep), zdjęć i filmów, screenshotów, haseł (synchronizacja w Chrome) oraz wielu innych rzeczy. Interesującym przykładem jest automatyczne odczytywanie danych z plików PDF w Gmailu lub na Dysku, zawierających karty pokładowe na zaplanowane loty lub rezerwacje hotelowe. Dzięki temu Google może wstawić te dane do kalendarza lub przypomnieć Wam o zbliżającej się podróży. Funkcja ta działała już długo przed pojawieniem się Google Asystenta w Polsce.
Pozwolenie na pomaganie
Google może wiedzieć o nas bardzo wiele, ale powód jest ważny. Asystent ma nam pomagać i tak powinniśmy do niego podchodzić. Wystarczą dwa proste słowa "OK Google", a będzie mógł asystować nam w wielu codziennych zadaniach jeśli mu na to pozwolimy. W przeciwnym razie nie spełni swojej funkcji w pełni. Ważne byśmy pozwalali mu na dostęp w sposób przemyślany. Jeśli nie chcemy by myszkował w konkretnych danych, to po prostu nie pozwalajmy mu na to wyłączając odpowiednią opcję.
Np. jadąc samochodem możemy polecić mu by wysłał SMS'a do konkretnej osoby, ale musimy być świadomi, że będzie miał on dostęp do naszych wiadomości SMS (to chyba oczywiste). Możemy też powiedzieć mu by włączył nawigację do domu. Jest to szybkie, proste i nie musimy odrywać rąk od kierownicy oraz wzroku od drogi, więc przy okazji poprawiamy bezpieczeństwo jazdy. Ponownie jednak musimy być świadomi, że dane o naszej aktualnej lokalizacji oraz adres domowy będą przesyłane na "jakiś" serwer, a do tego serwera mają dostęp "jacyś" ludzie.
Wielu z nas na smartfonach z Androidem i nie tylko ma włączoną opcję zdalnej lokalizacji telefonu. Można ją wywołać nawet za pomocą Google Asystenta (oczywiście z innego smartfona na którym jesteśmy zalogowani).
Wystarczy powiedzieć "OK Google, zlokalizuj mój telefon" i otrzymamy dostęp nie tylko do lokalizacji urządzeń (jeśli to możliwe), ale również do opcji wykasowania danych. Jest to przydatne jeśli zgubimy telefon i chcemy zabezpieczyć go przed dostępem innych osób w razie gdyby się nie odnalazł. Jeśli komuś przeszkadza to, że Google "śledzi' wasz telefon, to w zasadzie może wyłączyć tę opcję, ale to i tak niewiele pomoże, bo lokalizacja wysyłana jest również przez wiele innych aplikacji (np. mapy lub prognozę pogody). Poza tym Wasz operator komórkowy jest w stanie Was zlokalizować w miarę dokładnie, nawet gdy macie zupełnie wyłączony odbiornik GPS oraz internet w telefonie.
Czy powinniśmy się tego bać?
Moim zdaniem w większości przypadków nie. Zdecydowana większość aplikacji i usług (nie tylko Google, ale ogólnie) jest godna zaufania w tym sensie, że raczej nie wykorzystają naszych danych do czegoś, co może nam bezpośrednio zagrozić.
Zdecydowanie nie warto popadać w panikę. Nie odcinać się od internetu i nie usuwać aplikacji. Warto jednak być ostrożnym i wybierać aplikacje oraz usługi dużych, znanych firm, które cieszą się dobrą reputacją. Oczywiście one też mają dostęp do naszych danych, ale często lepiej ich pilnują (choć wyjątki się zdarzają).
Duże wątpliwości powinniście jednak mieć, gdy instalujecie prostą aplikację (np. grę), która żąda dostępu do rejestru połączeń, kontaktów, SMS'ów, mikrofonu, kalendarza itp. Dlatego zawsze sprawdzajcie uprawnienia jakich wymaga dana aplikacja przed jej zainstalowaniem. Są one wymienione na stronie danej aplikacji w sklepie Google Play. Jeśli uprawnień jest zbyt dużo - nie instalujcie jej!
Nowe, mało znane programy, które nie zostały jeszcze dobrze sprawdzone (a jest ich wiele w oficjalnym Sklepie Play) mogą wykorzystywać nasze prywatne dane nie tylko do serwowania nam reklam, ale np. mogą je gromadzić w celu sprzedaży. W drastycznych przypadkach aplikacja może nawet otwierać "furtkę" do przejęcia kontroli nad smartfonem lub wykradać hasła i inny tekst wpisywany na klawiaturze.
Google pracuje wciąż nad tym, by Android stał się bezpieczniejszy. Na przykład mają zostać wprowadzone obostrzenia odnośnie dostępu aplikacji do rejestru połączeń telefonicznych i SMS'ów. Programista będzie musiał wypełnić formularz i uzasadnić, że dana aplikacja koniecznie potrzebuje do tego dostępu, bo w przeciwnym razie nie będzie mogła wykonywać swojego głównego zadania. Jeśli to będzie prosta gra to z pewnością nie otrzyma zezwolenia (nie pojawi się w sklepie), bo podstawową funkcją gry jest rozrywka, a nie myszkowanie w naszych rejestrach połączeń i wiadomościach.
Uprawnienia aplikacji to nie wszystko
Jeszcze ważniejsze są uprawnienia usług Google. Aby wyświetlić więcej opcji wystarczy wejść w Ustawienia - Google. Tutaj dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa.
Możemy sprawdzić naszą aktywność w internecie i aplikacjach oraz w razie potrzeby wyłączyć jej rejestrowanie. Tak samo z historią lokalizacji, aktywności związanej z głosem i dźwiękiem, informacjami z urządzenia (kontakty, kalendarze itp.), historią wyszukiwania i oglądania filmów na YouTube oraz personalizacją reklam.
Naturalnie możecie zabronić Google dostępu do wszystkich tych danych. Pytanie czy faktycznie chcecie to zrobić, bo wtedy stracicie możliwość pełnego korzystania nie tylko z Google Asystenta, ale również wielu innych usług/aplikacji tej firmy.
Więcej informacji odnośnie prywatności w Google Asystencie znajdziecie tutaj.
Więcej ograniczeń = mniej funkcji
Wyłączając Google'owi dostęp do poszczególnych danych / historii / statystyk zmniejszamy funkcjonalność smartfona (a często nie tylko smartfona). Czy zyskujemy lepszą prywatność? Teoretycznie tak, ale koszt jest bardzo duży.
Smartfona i powiązanego z nim Google Asystenta używamy po to, by nam służył w jak najszerszym zakresie. Czy kupowanie nowoczesnego (nie koniecznie drogiego) urządzenia, po to by potem ograniczyć jego funkcjonalność jest dla Was w porządku? Dla mnie nie jest. Ja chcę wykrzesać z mojego smartfona jak najwięcej się da, bo w przeciwnym razie musiałbym wrócić niemalże do epoki kamienia łupanego i korzystać ze zwykłego telefonu, albo jeszcze lepiej - wysyłać zaszyfrowane wiadomości gołębiem pocztowym. Chociaż... w sumie też nie, bo gołębia można złapać, a szyfr złamać.
Podsumowując...
Uważam, że Google Asystent jest dobrym, przydatnym i bezpiecznym narzędziem dla większości z nas. Chyba, że pracujecie dla wywiadu, albo robicie naprawdę konkretne "lewe" interesy. Wtedy faktycznie lepiej nie mówić: "OK Google, wyślij wiadomość do Łukasza, że napad na bank przy ulicy XYZ robimy o godzinie 17:30, a potem spotykamy się w domu u Bartka".
Podobnie jak nie piszemy o planach i tajemnicach korporacji na Messengerze lub innych komunikatorach. To chyba oczywiste. Takie rzeczy pozostawia się w sieci wewnętrznej lub przesyła w maksymalnie zaszyfrowany sposób.
Google Asystent to nie narzędzie do przesyłania ściśle tajnych danych, lecz pomocnik, który ma nam ułatwiać codzienne sprawy i przyśpieszać ich wykonywanie. Do tego nadaje się dobrze, a jego funkcjonalność będzie w najbliższych latach rozwijana.
Warto jednak przejrzeć ustawienia prywatności i personalizacji na koncie Google i faktycznie wybrać te, które będą nam najbardziej przydatne.
Komentarze
16Grunt to żeby wiedzieć co i jak.
Ja pobawię się asystentem przez 2 tygodnie i wyłączę.
Za rok sprawdzę czy lepiej działa, czy czegoś się nauczył etc.
Lubię technologię, jestem ciekawy takich rzeczy, średnio lubię natomiast informować wszystkich o wszystkim.
To jest po prostu niewiarygodne i przerażające, że jakaś firma proponuje nam jakieś bzdurne ułatwienia, za odarcie się przed nią ze wszelkiej prywatności, która, jak uczy doświadczenie, może wyciec w dowolne ręce.
Skąd się biorą młode pelikany, które łykają ten bełkot i namawiają innych do tego samego?
No to macie obraz zerowej inwigilacji.
A jak nie to witamy w nowym świecie, zawsze jest coś za coś, nigdy nie ma nic za darmo.
PS.
Trzeba też wyeliminować babcie "poduszkowców" wszak one lepsze od googla :-).
Nasze wnuki będą wspominać swoich dziadków z początku stulecia oraz ich niebotyczną naiwność.
Co ciekawe, konkurencyjna SIRI nie ma tak dużej funkcjonalności właśnie ze względów bezpieczeństwa. Na przykład posługuje się ona zhashowaną próbką głosu co znacząco utrudnia lub wręcz uniemożliwia jej przypisanie do konkretnego użytkownika.