DRM (Digital Rights Management) to system kontroli, który ma zapobiegać wykorzystaniu cyfrowych danych (np. aplikacji) niezgodnie z rolą wydawcy. DRM doskonale jest znany choćby graczom - głównie z utrudniania wykorzystania legalnie zakupionego oprogramowania. Nikt nie ukrywał, że jednym z powodów powstania EFI była chęć lepszej ochrony własności intelektualnej, stąd też możliwość wykorzystania owego nieszczęsnego DRM.
Opinie, że EFI to po prostu oprogramowanie DRM spyware nie należą do rzadkości. Oczywiście najczęściej takie głosy podnoszą się ze strony środowisk open-source. Mówi się, że mechanizmy DRM wbudowane w EFI potencjalnie mogą nie tylko ograniczyć wolność wyboru użytkownika co do oprogramowania (DRM w EFI nie ogranicza się do treści multimedialnych), ale nawet ułatwić przejęcie kontroli nad komputerem z zewnątrz. Czyżby czekało nas wyłączanie na odległość komputera w którym zaobserwowano niepożądane działania?
Teoretycznie EFI mógłby przykładowo ograniczyć możliwości wykorzystania systemu operacyjnego do jedynie słusznego, czy też przesyłać bez wiedzy użytkownika informacje o jego aktywności. Teoretycznie - miejmy nadzieję, że nikt tego na razie nie czyni.
EFI może wykorzystywać DRM - tego nikt nie ukrywa. W praktyce przeciętny kupujący nie będzie jednak miał pojęcia, że kupuje sprzęt, w którym "gratisowo" zainstalowano system Digital Rights Managment.
źródło: blaugh.com
To, że DRM jest rozwiązaniem złym, jest wiadome od dawna. Z drugiej strony nie należy demonizować EFI i potencjalnych możliwości tego interfejsu, a raczej niewłaściwego ich wykorzystania. Jak na razie czarne prognozy nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości.
Producenci płyt głównych zagadnięci o tą kwestię wzruszają ramionami i twierdzą, że interesuje ich jedynie ułatwianie życia użytkownikom ich sprzętu. Na razie EFI to po prostu ładniejszy i bardziej nowoczesny BIOS.