Dobrze wyceniony elektryczny mieszczuch? Testujemy rower elektryczny Eleglide Citycrosser
Rowery elektryczne to przyszłość transportu miejskiego, która… stała się teraźniejszością, bo e-bike`i mijamy dziś na każdym zakręcie wielkiego miasta. Poszukując idealnego miejskiego pojazdu przyszłości, sprawdźmy, co do zaoferowania ma Eleglide Citycrosser.
Eleglide Citycrosser: estetyka i praktyczność w jednym?
Umówmy się, że rowery kupujemy wzrokowo. To fakt. Wśród kolarskich pasjonatów popularne jest zresztą powiedzonko, że czego się nie dojeździ to się dowygląda, czy jakoś tak. I to zrozumiałe, wszak, po co nieścigającemu się w lokalnych zawodach amatorowi lekkie koła z carbonu ze stożkiem 50 mm, które kosztują dwie średnie krajowe? Ano po to, żeby mieć! Estetyka jest w kolarstwie diabelnie istotna i również poszukując rower, który obciążymy zadaniami stricte praktycznymi, zawsze chętniej kupimy to, co nam się podoba niż to, na co nie możemy patrzeć.
Jak zatem pod kątem estetyki wypada Eleglide Citycrosser? Cóż, rower broni się w każdym niemal aspekcie. Najpierw minusy może - bo jest ich rażąco niewiele. Przewody są poprowadzone z nieszczególnym ładem i składem, i to faktycznie rzuca się w oczy. I po kątem “podobania się” innych minusów tu nie znajdziemy.
Plusów za to jest całkiem, całkiem sporo. Od ładnej ramy, takiej wcale nowoczesnej z obniżonym tylnym trójkątem (co troszkę zwiększa komfort jazdy), przez bardzo ładne malowanie (ta biała perła, ajajajaj!) i błyszczący lakier, który czyści się nieporównywalnie łatwiej niż matowe lakiery. Dalej mamy baterię schludnie wkomponowaną w ramę, koła i ładne obręcze, przyzwoite siodło i dobrze spasowane błotniki. Na koniec zaś, kiedy tak spojrzymy na Citycrossera z boku, to trzeba przyznać, że prezentuje się okazale. Tak dynamicznie, a przy tym miejsko (bagażnik z przodu) i z pomysłem. Ktoś tu naprawdę pomyślał o estetyce, a za to zawsze należą się brawa.
Nim przejdę ko konkretów, warto rzucić okiem na recenzję, którą robiła Asia - tetowała inny model tego producenta Eleglide T1 STEP-THRU.
Co potrafi ten elektryczny mieszczuch?
Trzeba przyznać, że jak na cenę mocno poniżej 6 tys. zł i nieco powyżej 5 tys. zł Eleglide Citycrosser jest bardzo rozsądnie skonfigurowany. Mamy tu ładną aluminiową ramę, jednorzędową korbę na zewnętrznych, wkręcanych miskach, co gwarantuje miłą sztywność, 7-rzędowy wolnobieg o zakresie 14-28T obsługiwaną przez tylną przerzutkę Shimano Tourney i mechaniczne hamulce tarczowe. Całość stoi na kołach w rozmiarze 28 cali i trafnie dobranych oponach (700x38c) z wkładką antyprzebiciową. Przemyślana konfiguracja, spokojnie wystarczająca do miasta, a i pozwalająca na odbywanie weekendowych wycieczek w trybie rekreacyjno-turystycznym.
Nieźle prezentuje się również aspekt elektryczny, czyli coś, co w elektrycznych rowerach jest całkiem istotne. Silnik w tylnym kole ma prawnie regulowaną moc nominalną 250 W i generuje 45 Nm momentu obrotowego. Wspiera go bateria o pojemności 360 Wh i napięciu 36 V i taki zestaw pozwala na przejechanie około 75 km. Rower wspomaga jeźdźca w jednym z 5 trybów: od 20% wsparcia po 200% i może udźwignąć wagę do 120 kilogramów. Co ważne, możemy tu bez strachu pokonać jedną czy dwie kałuże, gdyż Citycrosser ma klasę odporności IPX4. Przyjemny jest również wyświetlacz LCD o przekątnej 1,75 cala: prosty, ale czytelny i łatwy w ogarnięciu, a i funkcjonalny - ot choćby przednie światło włączamy sobie po kliknięciu odpowiedniego przycisku z boku wyświetlacza.
Specyfikacja
- Silnik: 250 W
- Bateria: 360 Wh, 36 V
- Czas ładowania: 6,5 godziny
- Zasięg: 75 km
- Maksymalny udźwig: 120 kg
- Waga: 22 kg
- Maksymalna prędkość wspomagania: 25 km/h
- Tryby wspomagania: 5
- Ilość biegów: 7
- Hamulce: tarczowe mechaniczne
- Koła: 28 cali
- Opony: 700x38c (38 mm)
- Normy odporności: IPX4
- Wyposażenie: błotniki, lampka przednia, pedały, bagażnik przedni, komplet odblasków
Jak jeździ Eleglide Citycrosser?
Jak na rower z silnikiem w tylnym kole trzeba przyznać, że Citycrosser jeździ bardzo płynnie. Tak płynnie, że aż można czasem pomyśleć, że silnik jest tu zamontowany centralnie, bo nawet na najwyższym 5 trybie wspomagania rower nie wierzga jak dziki rumak i ani myśli wyjechać spod nas na pierwszych światłach. Z czego wynika ta charakterystyka? Trudno orzec. Może 45 Nm momentu obrotowego sprawia, że jest dynamicznie, a nie narowiście? Może zestopniowanie wspomagania zostało tak przemyślane, by przypadkowo nie wpakować rowerzysty w latarnie na mieście, które jak wiemy, często wyskakują samoczynnie na środek ścieżki rowerowej? Nieważne, nie ma co tego roztrząsać. Liczy się to, że Citycrosser rusza bardzo subtelnie, co jest jego bezsprzeczną zaletą.
Pozycja na rowerze należy do tych wygodnych i raczej wyprostowanych, ale nie jakoś przesadnie. Nie jest to klasyczny rower miejski, na którym siedzi się jak na taborecie. Troszkę dynamiki w pozycji tu czuć i jeśli ktoś lubi pośmigać tak właśnie rześko i chyżo, nie będzie zawiedziony! Rzecz jasna, ci poszukujący wygody nie muszą się tego roweru obawiać - jest wygodnie, naprawdę. Nie super wygodnie, bo w końcu mamy tu sztywny widelec, kierownicę z minimalnym gięciem i pozycję do aktywnej jazdy, a nie cruise`owania i podziwiania okolicy, ale optymalnie. Widać po prostu, że rower skrojony jest dość uniwersalnie i jako taki znacznej większości potencjalnych użytkowników powinien przypaść do gustu.
No dobra, wiemy jak Citycrosser jeździ, a jak działa? W sensie, jak w takim codziennym ujęciu wygląda obsługa roweru? Tylna przerzutka działa przyzwoicie, jak przystało na najniższy model Shimano, ot wystarczająco precyzyjnie. Ładowanie baterii, wyciąganie i wkładanie baterii, uruchamianie roweru - do niczego się tu nie można przyczepić. Fajnie też, że rower możemy ładować zarówno z włożoną baterią, jak i samą baterię możemy sobie w domu na noc podpiąć do prądu.
Mechanicznie również jest okej, koła nie biją, łańcuch nie spada, śrubki się nie odkręcają, a na sterach nie robią się luzy. Przyzwyczaić trzeba się do hamulców - mechaniczne tarcze potrzebują chwili, by się dotrzeć, by zaprzyjaźnić się z klockami, ale to zrozumiałe - w końcu mają zwykle całkiem sporą masę do zatrzymania. Są nieco gumowe, ale po kilku przejażdżkach nabierają charakteru i nie zawodzą, ale trzeba pamiętać, że nie są to hydrauliczne hamulce, więc droga hamowania jest nieco dłuższa. Dodajmy też, że użycie hamulców odcina wspomaganie, ot pożądana cecha.
Dobry do miasta i nie tylko?
Eleglide Citycrosser ma pewne ograniczenia, to bezapelacyjny fakt. Geometrią niby bliżej mu do roweru trekkingowego niż typowego mieszczucha, niemniej sztywny widelec i umiarkowanie terenowe fabrycznie zamontowane opony (choć o rozsądnej szerokości 38c/ 38 mm) sprawiają, że nie będzie to idealny rower na bezdroża. Nie będzie to zatem rower, z którego zrobimy MTB-wannabe ani nawet uniwersalną crossówkę. Z drugiej jednak strony, nie każda wycieczka po lesie wiąże się z jazdą po korzeniach, zjazdami, podjazdami i szaleństwem, prawda?
Jeśli jednak potraktujemy Eleglide Citycrosser jak wygodny rower trekkingowy, który zawiezie nas w dni robocze do pracy, a w sobotę zabierze na wypad za miasto po ubitych leśnych duktach, czy ścieżkach rowerowych w jakimś parku urokliwym a przystępnym, (znaczy umiarkowanie wymagającym dla rowerów) - to może się okazać, że ten e-bike to genialna inwestycja! Wygoda połączona z całkiem przyjemną i odczuwalną dynamiką tego roweru czyni z niego sprzęt idealny dla wszystkich, którym nie w głowie outdoorowe szaleństwa, ale w których drzemie jednak dusza turysty.
Producentowi całkiem sprawnie udało się połączyć zwinny rower do miasta, dość nawet sztywny i pewny w prowadzeniu oraz optymalnie wyposażony, z turystyczną geometrią. Coby nie przedłużać, dla kogo Eleglide Citycrosser może faktycznie być wspomnianą genialną inwestycją? Jeśli do pracy dojeżdżasz lub chcesz dojeżdżać rowerem, a do weekendowych wycieczek podchodzisz z perspektywy poszukującego raczej miłej i beztroskiej przejażdżki, a nie pokonywania bezdroży w obcisłych ciuchach - Citycrosser wart jest rozważenia. Dodając to tego cenę i zakładając, że stawiasz na optymalizację wydatków, okazuje się, że testowany rower to (z dużym prawdopodobieństwem) idealny rower dla Ciebie.
Kupować, czy dalej wybierać komunikację miejską?
Elektryk do miasta, co nie boi się przejażdżek po parku, ma pełne miejskie wyposażenie i powiezie nas spokojnie przez jakieś 60/70 km, a do tego ma akceptowalną wagę, jest pioruńsko ładny i kosztuje grubo poniżej 6 tys. zł w 2022 roku. No, to chyba oczywiste, że kupować, co nie?
Plusy:
- design
- błyszczący lakier
- geometria: wygodna, ale tak po miejsku dynamiczna
- płynność jazdy
- miejski osprzęt (bagażnik, oświetlenie, błotniki)
Minusy:
- mechaniczne hamulce tarczowe
- chaotyczne poprowadzenie przewodów
Komentarze
4Dla mnie rower to prosta konstrukcja bez silniczka i akumulatora...
Przejechanie 40 km nie sprawia mi kłopotu ani wysiłku...