Bethesda odpaliła kolejny atomowy ładunek kultowej postapokaliptycznej marki. Mowa o Fallout 76, czyli napromieniowanej piaskownicy, w której przyjdzie nam zabawić się ze znajomymi. A w jaki sposób? Przedstawiamy 10 najciekawszych propozycji!
Piąteczek sponsoruje Fallout 76
Fallout 76 wylądował wreszcie na PC, Xbox One i PS4. Wielu zastanawiało się, co też przyniesie ze sobą pierwsza w historii serii odsłona nastawiona niemal wyłącznie na rozgrywkę wieloosobową (choć można też z powodzeniem udać się w tę przygodę samemu, jedynie mijając po drodze innych graczy). A dokładniej – skoro odpada duża część erpegowej formuły, co nowego wypełni postapokaliptyczną ramę bethesdowego flagowca?
Oczywiście, w pierwszej kolejności do głowy przychodzi odpowiedź: kreatywność graczy. I, faktycznie, ta z pewnością się przyda. Umówmy się jednak, że coś musi stanowić dla niej surowiec, z którego zbudowane zostaną wspaniałe przygody. Oto więc dziesięć aktywności, które mogą umilić piątkowe wieczory spędzane ze znajomymi w świecie Fallout 76. Przyjrzyjmy im się dokładniej!
Spacer na dobry początek znajomości?
Wędrówka po otwartym świecie? No, dobra, niby banał, ale trudno nie obrać go za punkt wyjścia. Zwłaszcza, że samo już włóczenie się po świecie Fallout 76 potrafi zachwycić. Postapokaliptyczne widoki niekiedy zatrzymują w półkroku i każą podziwiać lokacje, w których wypaczona radioaktywnym opadem natura wdziera się w ruiny miast. Oj, tak, to budzi emocje i nakręca wyobraźnię. Co takiego mogło się wydarzyć w tym czy innym miasteczku? I kim jest ten pan, którego szkielet zalega na werandzie?
Tym ciekawiej, jeśli te domysły snuje się ze znajomymi. Każdy może na ruinach Wirginii Zachodniej zbudować własną opowieść. Najlepiej po prostu ruszyć przed siebie, z rzadka zerkając na mapę, tam, gdzie oczy poniosą. „- Widzisz to, co ja? - Czy to stacja benzynowa? - A może czyjaś baza? - Wchodzimy do środka! Ty na lewo, ja na prawo! Krzycz, gdybyś coś znalazł!”.
Takie dialogi to codzienność w świecie Fallout 76. Bo kto nie ma w sobie duszy odkrywcy? No właśnie, a kiedy połączy się kilka takich dusz, można spodziewać się wyprawy życia. Zwłaszcza, że Fallout 76 oblany jest smakowitym sosem „środowiskowego gawędziarstwa” (jak można nieporadnie przetłumaczyć: „enviromental storytelling”).
Dyskretny urok zbieractwa
Po co jednak eksplorować nuklearny poligon, w jaki zamieniły się Appalachy? Dla przygód, wspomnień, opowieści…? Pewnie, ale bądźmy też materialistami i nie wstydźmy się tego. Przede wszystkim dla gadżetów, które można tam znaleźć. Od zwykłych samoróbek po laserowe spluwy.
Nie brakuje też do tego pancerzy i – last, but not least (zwłaszcza w tytule MMO) – wdzianek. Ponadto każde z czysto estetycznych elementów ubioru możemy założyć na postnuklearną zbroję, co sprawia, że zachowujemy nasze statystyki, a jednocześnie wyglądamy tak dobrze (lub tak źle) jak tylko sobie wymarzymy.
Zbieranie wszelkiego rodzaju skarbów ze znajomymi opłaca się o tyle, że większość z nich wymaga przebrnięcia przez lokacje pełne krwiożerczych przeciwników. Dodatkowo dzielenie frajdy ze znalezionego gadżetu z innymi wzmacnia dobrą zabawę. A jeśli zdarzy się tak, że to nasz kumpel natknie się na ekwipunek, którego szukaliśmy, zawsze można pohandlować. Kapsle same się nie zarobią!
Zrób to sam… ale z kumplami
Oprócz gotowego ekwipunku w świecie Fallout 76 czeka na nas też mnóstwo – ale to mnóstwo! - śmieci. I nie, to wcale nie jest żart, ani przytyk w stronę twórców. Co to, to nie! Mało jest rzeczy tak ekscytujących jak śmieci w Fallout 76. O ile odnajdziemy w sobie żyłkę MacGyvera!
Nie ma to jak ekipa, która wraca z wyprawy przez radioaktywny świat, objuczona jak woły. Teraz starczy tylko w obozie rozłożyć się przy stołach do majsterkowania i przerobić wszystkie tostery, wiatraki elektryczne, popielniczki i stołową zastawę na bezcenne surowce.
Po znalezieniu odpowiednich schematów można je samotnie lub wraz z kumplami przerobić na unikalne pancerze, spluwy lub modyfikacje do broni. A zbrojenie się w ekipie jest o tyle przyjemniejsze, że udźwig kilku graczy pozwala na dużo efektywniejsze zbieractwo i wymianę niezbędnych elementów przy rzemieślniczych stanowiskach. Te ostatnie zresztą są poświęcone nie tylko produkcji bojowego ekwipunku, ale też pichceniu wszelkiej maści potraw i wspomagaczy.
Jakby tego było mało, zebrane wspólnie ze znajomymi surowce można też przerobić na… budynki. Tak, tak, mowa o znanym z Fallout 4 systemie budowania bazy, który dopiero w Fallout 76 rozwinął radioaktywne skrzydła.
Zbudujemy nowy schron, jeszcze jeden nowy schron...
Jednym z bardziej ekscytujących elementów rozgrywki w Fallout 76 jest natknięcie się na domostwo innego gracza. Oto przemierzamy fragment Wirginii Zachodniej, który znamy na wylot i wtem… Na naszej drodze staje budowla, której wcześniej na oczy nie widzieliśmy.
Okazało się, że od momentu, kiedy byliśmy w danej lokacji po raz ostatni, któryś z naszych sieciowych nieznajomych postawił tam swoją bazę wypadową. Oto wychodzimy z lasu, a naszym oczom ukazują się wieżyczki wartownicze, zaś drogę za nimi przecina potężne ogrodzenie, które okala całkiem przytulną chatynkę.
Możemy swobodnie zwiedzać domostwa innych graczy, o ile nie rozpoczęliśmy z nimi pojedynku. W tym ostatnim przypadku czeka nas raczej szturm. I podobnie sprawy się mają w drugą stronę, czyli wtedy, kiedy zdecydujemy się na budowę własnej twierdzy. A ponieważ wymaga to nie lada kreatywności i sporego zapasu surowców, raz jeszcze przyda się pomoc znajomych.
Wspólnie z nimi jesteśmy w stanie wznieść fortecę z prawdziwego zdarzenia. Jednak co kilka głów (i kilka par rąk do pracy), to nie jedna. Zwłaszcza, kiedy, dajmy na to, brakło nam akurat betonu, a kolega ma sprzęt do jego wytwarzania. Widać, nawet w świecie zrównanym z ziemią warto mieć miłych sąsiadów.
Mój Sim jest bardziej radioaktywny od twojego Sima
Fallout 76 to jednak nie tylko zabawy w MacGyvera i Boba Budowniczego, ale też survival pełną gębą. I jeśli myślicie, że w postnuklearnej Wirginii czysta woda leci z każdego kranu, to spotka Was spore rozczarowanie. Brudnej jest pod dostatkiem, ale czystej… Hm, nawet po przegotowaniu radioaktywna woda wciąż jest radioaktywna. Można ją też oczyścić, ale to już bardziej skomplikowany proces.
A pić w Fallout 76 trzeba, podobnie zresztą jak jeść. Dlatego przydaje się zgrana paczka, która wspólnie magazynuje kotlety z psów, radrakanów i innych popromiennych mutantów. W ten sposób nawet w nieprzyjaznym atomowym świecie nie grozi nam śmierć głodowa, która w czasie samotnej rozgrywki jest zupełnie realnym zagrożeniem.
Krótko mówiąc, dla każdego coś dobrego! I na fanów survivalu, czekają w Fallout 76 swego rodzaju Simsy w klimatach „postapo”. Zdrowe żywienie obywatela Krypty 76 to priorytet! Zwłaszcza, gdy czyhają na niego choróbska obniżające jego statystyki, a nawet przypadkowe mutacje, które albo zwiększą jego szansę na przetrwanie w falloutowej dziczy, albo znacząco je zmniejszą.
Ten postnuklearny bajzel jest za mały dla nas obu
W porządku, można więc budować, pichcić, majsterkować i magazynować… Ale co z tymi, którzy pielęgnują w sobie agresywne instynkty i przede wszystkim pragną mordować wszystko, co się rusza? No, dobra, jeśli sami tego chcecie, to przygotujcie się na rzeź.
Napromieniowane ghoule i super-mutanty to niezła pożywka dla kooperacyjnej strzelaniny, ale koniec końców co żywy przeciwnik, to żywy przeciwnik. Na szczęście system pojedynków między graczami w Fallout 76 jest łaskawy dla osób, które ponad wszystko cenią sobie własne bezpieczeństwo.
Żeby rozpocząć potyczkę, nie wystarczy, że jeden postapokaliptyczny watażka zaatakuje drugiego. Ten ostatni musi odpowiedzieć na atak. Jeśli tego nie uczyni, będzie otrzymywał znikome obrażenia, które nie przeszkodzą mu w uwolnieniu się od natręta. Jeśli jednak wspomniany natręt będzie na tyle natrętny, że uda mu się zabić nieznajomego nawet bez jego zgody, wtedy zostanie okrzyknięty mordercą.
Brzmi ciut patetycznie, ale w praktyce jest zupełnie proste. Na głowę takiej osoby zostaje nałożona nagroda (którą zresztą sam zainteresowany pokrywa z własnej kieszeni) i oznacza się go na mapie wielką czerwoną kropką, tak żeby każdy wiedział, gdzie go znaleźć. Drużynowe polowanie na takiego łotra to świetna zabawa. Nieco okrutna, ale… Hej, koleś sam się prosił!
A skoro już o polowaniu mowa, warto wspomnieć o zmutowanej faunie Fallouta 76, która czasem przeszkadza, ale przeważnie pomaga…w przeżyciu i zbieraniu materiałów, które pozyskujemy z trupów zabitych uprzednio stworzeń.
Zmutowane zwierzęta i jak je znaleźć
Dziwacznych kreatur i wszelkiej maści plugastwa w Fallout 76 nie brakuje. Jedne z nich można spotkać stosunkowo łatwo, jak na przykład wielkie radioaktywne ropuchy, innych trzeba się naszukać. Do tych rzadko spotykanych z pewnością można zaliczyć latające bestie przywodzące na myśli flotę powietrzną zergów z serii Starcraft, brata bliźniaka Golluma, który ukrywa się w zalanych wodą jaskiniach, a nawet legendarnego Człowieka-Ćmę (znanego w Polsce przede wszystkim z głośnego w swoim czasie horroru z Richardem Gere).
A ponieważ część z tych kreatur to prawdziwi twardziele, warto zadbać o obstawę i porządny kaliber. Zwłaszcza oznaczeni ikonką „korony” bossowie danej lokacji potrafią dać w kość. Z kolei inne stworzenia trzeba najpierw wytropić (choć nie tak, jak w Wiedźminie 3 czy Red Dead Redemption 2), czasem wykonując w tym celu specjalne zadanie. No, ale czego się nie robi dla upragnionego „lootu”! A jeśli nie „lootu”, to chociaż fotki z prawdziwym dziwadłem.
Na trzy, cztery mówimy: „Seeer!”
Zwykła fotka – niby nic! A w Fallout 76 potrafi ucieszyć bardziej, niż gdzie indziej. Nie tylko ze względu na lokacje, które potrafią świetnie wkomponować się w kadr, ale też z powodu opcji nasycenia kolorami, kontrastu, filtru, ustawienia „obiektywu”, a nawet rozkazania postaci przyjęcia tej czy innej pozy.
Nic tak nie zacieśnia więzi między zgraną ekipą postapokaliptycznych odkrywców, jak udokumentowanie swoich przygód. Dodatkowo wykonane zdjęcia elegancko przyozdabiają ekrany ładowania, nieustannie odsyłając do nasyconych wirtualnymi (ale i zupełnie realnymi) emocjami wspomnień.
Pomoc dla trupa
Nie jest tak, że Fallout 76 to tylko olbrzymia piaskownica, w której próżno szukać jakiegokolwiek punktu zaczepienia, poza tym, jaki sobie sami wymyślimy. O, nie! Twórcy z Bethesdy zadbali też o zadania, które konstrukcją wpasowane są w wieloosobową formę rozgrywki.
Mimo braku tak zwanych NPC, czyli postaci kontrolowanych przez sztuczną inteligencję, nie brakuje tu „zleceniodawców”, którzy zawsze chętnie powierzą nam jakieś zadanie. Przeważnie są to bezduszne roboty lub... trupy, które trzymają w ręku taśmę, bądź ten czy inny kawałek papieru.
Jednak to wystarcza, aby nie błądzić we mgle wielkiej piaskownicy bez żadnego drogowskazu. To solidny szkielet, który jednocześnie nie zabija kreatywnej zabawy z tworzenia własnej opowieści. A ponieważ misje zostały pomysłowo dopasowane do formuły MMO (chociażby wymuszając podział ról przy wykonywaniu zadania), w grupie dają dużo więcej satysfakcji, niż w pojedynkę.
Od naprawiania zniszczonych urządzeń, przez mordowanie krwiożerczych bestii, po odpalanie głowic nuklearnych… Tak, tak, głowic nuklearnych! I dlatego czas przejść do ostatniego z 10 sposobów na spędzanie czasu ze znajomymi po końcu świata. Panie i Panowie, atomowy deser!
Przestań się martwić i pokochaj bombę
Jeśli śledziliście zapowiedzi Fallout 76, wiecie doskonale, że nowa odsłona bethesdowego „postapo” pozwala nam wziąć sprawy w swoje ręce i potraktować kawał mapy ładunkiem nuklearnym. To zabawa dla wysokopoziomowych zawodników i wymaga nie lada trudu, ale ta frajda jest warta swojej ceny.
Najpierw trzeba znaleźć odpowiednie karty, które uruchomią terminal sterowania głowicą (poszukiwania w wiele osób – zdecydowanie wskazane). Później trzeba wykonać kilka całkiem wymagających zadań, żeby uruchomić procedurę, wklepać kod w panel numeryczny i wybrać miejsce na mapie, gdzie wyląduje nasza bomba. (Czyżby baza faceta, który przed chwilą nas zabił w pojedynku? Czemu nie!)
Widok atomowego grzyba wyrastającego we wskazanym miejscu mapy to nie jedyna rozkosz wynikająca z zabaw atomem. Wybuch nuklearny okresowo zmienia daną lokację w napromieniowany poligon, zasiedlony przez najpotężniejsze bestie, które zgładzić może tylko ekipa wyjątkowo doświadczonych weteranów. No, ale też pod radioaktywnym opadem znajdziemy największe skarby…
Czyste kartki postapokaliptycznej opowieści
Grupowa zabawa w Fallout 76 sprawdza się doskonale, bo cały świat Wirginii Zachodniej to tak naprawdę tylko czyste kartki, które każdy może zapisać własną historią. A tę ostatnią najlepiej współdzielić z kumplami podzielającymi pasję do postnuklearnej zabawy.
W zgranej ekipie każdy przydziela sobie rolę, jaka mu najbardziej odpowiada. Jeden może zostać hakerem i włamywaczem o ponadprzeciętnym IQ, inny znowuż osiłkiem, dźwigającym na barkach dobytek drużyny, a trzeci… tak naprawdę – kim mu się żywnie podoba.
Każdy też może odpowiednio zadbać o wygląd swojej postaci, tworząc bohatera barwniejszego od wszystkich „NPCów” poprzednich Falloutów razem wziętych. Do tego dochodzą wspólne fotki, potyczki z innymi graczami… No, atrakcji w atomowym lunaparku nie brakuje!
Innymi słowy, Fallout 76 jest jak dobra knajpa. Jest piwo, bilard, piłkarzyki, tańce, dziewczyny i gawędziarze. Ale koniec końców to od naszej paczki zależy, jaką zabawę wynajdzie dla siebie w tym pełnym rozmaitości miejscu.
Komentarze
15- Hej. Słyszałeś ze wyszedl Fallout 76?
- Cos tam slyszalem. A co?
- A nic takiego, myslalem zeby kupic bo jest w promocji. A ty kupujesz?
- Sorry stary, nie mam czasu na taki syf. Musze wyczesac konia w RDR2...
Nikt z redakcji nie chciał się pod tym szajsem własnym nazwiskiem podpisać? :D
z różnych recenzji wynika że ta knajpa to stary rozpadający się budynek z PRL który został po taniości odświeżony.
A obsługi po prostu nie ma, zamiast tego są automaty które do tego potrafią się czasem zwiesić :)