Oprawa audiowizualna jest największym atutem FIFA 11 i na tej płaszczyźnie gra EA Sports zdecydowanie deklasuje konkurenta. Już w menu głównym wita gracza naprawdę niezła muzyka - różnych gatunków, ale pasująca do uniwersalnego gustu.
Same menusy są zresztą bardzo estetyczne i eleganckie. Nawigacja jest łatwa, przyjemna, intuicyjna, a przede wszystkim można poruszać się przy użyciu trzech kontrolerów (myszka, klawiatura, pad), co jest bardzo wygodne.
Szok estetyczny przeżywamy po raz pierwszy po uruchomieniu gry, ekrany wczytywania zastąpiono opcją pojedynku sam-na-sam z bramkarzem, która jest niemal równie grywalna, co sam mecz główny. Prezentuje się ładnie, szczególnie urzeka efekt rozmycia, gdy zawodnik biegnie sprintem.
I potem nadchodzi drugi szok estetyczny - stadiony. Prawdziwa piękność. Kilkadziesiąt największych stadionów z całego świata odwzorowano z należytym pietyzmem, na dodatek wszystkie można delikatnie modyfikować (na przykład krój murawy). Czasem obok samego stadionu możemy podziwiać też efektowne tła, na których widać choćby wysokie wzgórza.
Paradoksalnie najgorzej na tym tle wypadają sami zawodnicy. O ile ich animacja jest bardzo dobra, widać że nie przyłożono się do odwzorowywania podobizn zbyt dokładnie. Oczywiście kto ma mieć długie włosy, ten ma, zgadzają się też wszystkie gabaryty, ale jednak w takiego Diego Milito trzeba się długo wpatrywać, by rozpoznać w nim bohatera zeszłorocznej Ligi Mistrzów.
Niestety wraz z widocznym skokiem jakościowym (o całe lata świetlne...) wzrosły też wymagania sprzętowe. Gry piłkarskie były dotychczas znane głównie z przyjazności nawet względem słabszych komputerów. Tym razem, jeśli masz wolny komputer, to o dobrą zabawę trudno nawet na najniższych detalach. FIFA 11 lubi też od czasu do czasu "skoczyć" nawet niezależnie od konfiguracji sprzętowej. Twórcy na pewno mogli nieco bardziej przyłożyć się do optymalizacji kodu.
Znakomitą osłodę stanowi jednak nieśmiertelny duet Szpakowski-Szaranowicz. Ubarwiają zabawę po raz kolejny - jest jeszcze lepiej, niż było wcześniej. Rozpoczynając mecz na Camp Nou nasi flagowi komentatorzy rozpoczytają kilkuminutową debatę na temat Reprezentacji Polski, która grała tu w 82' roku czy Legii Warszawa dzielnie walczącej w meczu otwarcia. Sama przyjemność i wbrew pozorom wcale się nie nudzi!