Pierwsze wcielenie sieciowego Final Fantasy było klapą. Realm Reborn jest zdecydowanie lepsze, ale z całą pewnością nie jest to godny rywal dla WoW.
Powtórka z „rozrywki”?
Seria Final Fantasy ma na całym świecie miliony fanów, nic więc dziwnego, że Square Enix postanowiło z tego skorzystać wprowadzając sagę w świat MMO. Pierwsze podejście odbyło się w 2010 roku i zakończyło spektakularnym fiaskiem niecałe dwa lata później. Skoro nawet najwierniejsi fani nie zostawali na grze suchej nitki, a producent przez kolejne miesiące nie potrafił odzyskać zaufania graczy produkcja ta została w końcu zawieszona, a jej serwery wyłączone. W tym czasie Square Enix przygotował plan ratunkowy czyli totalne przeprojektowanie i unowocześnienie gry. I tak Realm Reborn, jak sama nazwa wskazuje, miał stać się swego rodzaju odrodzeniem sieciowego Final Fantasy. W pewnym sensie to się udało, ale daleki jestem od zachwytów. Już sam start gry był ogromnym nieporozumieniem. Wszystkie europejskie serwery początkowo dostępne zostały w mgnieniu oka kompletnie zapchane, co zwyczajnie uniemożliwiło mi stworzenie postaci na którymkolwiek z nich. Jeśli natomiast komuś się to udało to czekała go inna frustrująca przeszkoda – zalogowanie się do świata graniczyło z cudem. Problemy ustąpiły dopiero po blisko tygodniu od premiery.
Termos z kawą potrzebny od zaraz – grind, grind i jeszcze raz grind
Kreator postaci daje nam spore pole do popisu w zakresie stworzenia postaci. Można tutaj zmienić praktycznie wszystko, z wielkością ….klatki piersiowej włącznie. ;-) Następnie czekają nas dwa długie filmiki wprowadzające w świat gry, których z nieznanych mi przyczyn nie można pominąć. Zabawę zaczynamy w jednym z trzech dużych miast przypisanych do danej klasy postaci. Pierwszym, koniecznym krokiem jest zarejestrowanie naszego bohatera w gildii poszukiwaczy przygód. W ten sposób rozpoczniemy główny wątek fabularny i naszą przygodę….. z bieganiem w kółko. Nie ma w tym ani krzty przesady. Pierwszą godzinę gry można podsumować słowami: pogadaj, zanieś/ przynieś/ pozamiataj, a potem powtórz wszystko kolejne dwadzieścia razy. Trudno się chyba dziwić, że w tym czasie frustracja grającego rośnie wykładniczo.
Niestety nawet w późniejszych etapach rozgrywki często trafiają się nam zadania typu „zanieś orzeszki”. Jest to zdecydowanie największa bolączka Final Fantasy XIV: A Realm Reborn. Znużenie powtarzalnością i brak jakichkolwiek interesujących wątków pobocznych powoduje, że osoba, która nie jest fanem serii mozolnej po maksymalnie kilku godzinach gry zwyczajnie skapituluje odpuszczając sobie dalszej mozolnej rozgrywki. Niestety, tego wrażenia nie jest w stanie przyćmić nawet w miarę ciekawy system walki. Problem w tym, że kombinacje różnych ataków i inne drobne smaczki zbyt szybko stają się oczywiste, przewidywalne i powtarzalne. Ciekawym pomysłem, choć oryginalności nie ma w nim za wiele są tzw. Fates, a więc losowo pojawiające się zadania publiczne. Z kolei Levemety to najczęściej misje na czas, związane z wybraną przez nas profesją rzemieślniczą (crafting), a Hunters Log to nic innego jak spis potworów występujących w świecie Final Fantasy, na które możemy zapolować, aby zdobyć osiągnięcia i dodatkowe doświadczenie.
Każda klasa dostępna w grze posiada swoją gildię, a my możemy dołączyć do każdej z nich. Ostatecznie daje nam to dostęp do dowolnej profesji. Niestety doświadczenie nie jest współdzielone. Oznacza to, że mając dla przykładu Łucznika (Archer) na 20 poziomie i wybierając inną profesję zaczynamy nią od pierwszego poziomu doświadczenia. Chyba nie muszę pisać, że ilość koniecznego grindu w takim przypadku dosłownie się podwaja. A może nawet i potraja, bo nie mamy, po raz kolejny dostępu do wątku fabularnego. Znacznie lepiej zdecydować się na specjalizację danej klasy, np. dla Łucznika można odblokować Barda, który da nam dostęp do całkiem użytecznych buffów.
Końcowa rozgrywka, a więc tzw. endgame jest zrealizowana poprawnie. Lochy oferują pewne wyzwania i zapewniają kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy. Nie ma tu jednak nic odkrywczego. Wszystko już było i to nawet w produkcjach free-to-play. W takiej sytuacji trudno ostatecznie wytłumaczyć konieczność poniesienia sporych kosztów (abonament + comiesięczne opłaty), aby wojować w świecie Final Fantasy. No chyba, że ktoś naprawdę kocha uniwersum Final Fantasy… i chce cieszyć się wręcz zjawiskową, jak na grę MMO, oprawą graficzną.
Jest na czym oko zwiesić
Jednym z bardzo nielicznych elementów Realm Reborn, na który nie można narzekać jest jego strona wizualna. Niektóre lokalizacje wyglądają przepięknie i powodują, że zwyczajnie staniemy w miejscu, aby podziwiać widok. Modele postaci są dość starannie wykonane, a samej animacji też generalnie trudno cokolwiek zarzucić. Czasem jedynie trafimy na brzydką, rodem z konsolowego świata teksturę, która nie pasuje do reszty otoczenia. Z drugiej strony ładna oprawa ma swoją cenę i trzeba mieć dość mocnego peceta, aby cieszyć się wszystkimi wizualnymi smaczkami jakie Final Fantasy potrafi zaoferować. Muzyka i efekty dźwiękowe stoją na przyzwoitym poziomie - nic tutaj nie denerwuje, ale też nie zapada szczególnie w pamięć.
Wtórność największym wrogiem każdego MMO…
… a tej niestety w Final Fantasy jest aż w nadmiarze. Kilka niezłych pomysłów nie jest w stanie przysłonić dziesiątek skopiowanych. Co gorsza, sam wątek fabularny jest dość przeciętny i raczej wątpliwe, że ktokolwiek wciągnie się w niego jakoś bardziej. Jeśli do tego dodamy bezgranicznie nudne zadania poboczne to obraz końcowy nie prezentuje się najlepiej. Wyraźnie widać, że autorom zabrakło pomysłów na stworzenie interesującego świata gry. Jest to tym bardziej dziwne, że przecież już jedną przykrą lekcję mają za sobą.
Nie zrozumcie mnie źle, fani serii zapewne znajdą tutaj coś dla siebie i będą się całkiem nieźle bawić się w odrodzonym królestwie. Jakby na to nie patrzeć, pomimo wielu chybionych pomysłów i nie do końca przemyślanych rozwiązań to nadal całkiem przyzwoita produkcja. Po dość szumnych zapowiedziach oczekiwałem jednak czegoś więcej. Czegoś co mogłoby przyciągnąć do gry starych wyjadaczy gatunku MMO. Szkoda, że panowie ze Square Enix nie wyciągnęli wniosków z porażki innej bardzo głośnej produkcji tego typu – Star Wars: The Old Republic. Magia tytułu jest dobra, ale tylko na start. Bez solidnej porcji rozgrywki, ciekawego wątku fabularnego i co najważniejsze – wciągającego endgame’u trudno oczekiwać, że gra podbije serca fanów gatunku, a nie tylko marki.
Ładne widoki to za mało
Final Fantasy: A Realm Reborn budzi mieszane uczucia. Niestety, w moim przypadku częściej jest to frustracja niż przyjemność z gry. Square Enix nie stanęło na wysokości zadania i obawiam się, że o ile nie nastąpią jakieś drastyczne zmiany nowa odsłona ich flagowego MMO dość prędko podzieli los pierwowzoru. Możliwym rozwiązaniem wydaje się przejście na model f2p, bo tam nowe, sieciowe Final Fantasy swoją jakością mogłoby pobić konkurencję. W obecnej jednak postaci opisywany tytuł musi walczyć o zainteresowanie graczy z takim gigantem jak World of Warcraft, do którego nie licząc oprawy nie ma zupełnie porównania. Naprawdę szkoda, że znowu nie udało się wykorzystać potencjału marki, bo ten jest naprawdę ogromny.
Moja ocena: | |
Grafika: | dobry |
Dźwięk: | zadowalający plus |
Grywalność: | zadowalający |
Ogólna ocena: | |
Sugerowana cena w dniu publikacji testu: ok. 77 zł (PC) | |
Komentarze
16co do gry, hmm, ostatnio często bierze się jakąś znaną markę i wypuszcza chłam bazując tylko na nazwie oczekując kokosów z naiwniaków którzy markę rozpoznają, ufają jej i grę kupią
FF jednak zobowiązuje :(
Naprawdę gówno wiecie, nawet tej gry nie lizneliście, a potem powstają takie denne recenzje, które są dalekie od jakiekolwiek rzeczywistości i prawdy. Przez cała grę tak naprawdę mamy jeden wielki tutorial, który ma nas przygotować i NAUCZYĆ jak grać na dungeonach 50 lvl HARDMODE. Każdy musi opanować swoją klasę, aby móc wykonywać właściwą rotację skili w odpowiedniej sytuacji. TU SIĘ NIE ŚPI. Ale...
Np. czy wiecie, że zmiana pogody jest widoczna w loklanym otoczeniu a także na twojej postaci? Czy wiecie, że można brać skille z innych klas, aby w ten sposób wymaksować swoją główną? CZY WY CHOCIAŻ WIDZIELIŚCIE JAKIKOLWIEK DUNGEON PO 40 LVL? Albo chociażby system craftingu???? Czy więcie, że można usiąść przy stole lub na ławce zwiedzając świat, że są służący, chocobo, na którym można jeździć, a także używać go jako peta w trzech stancjach: tank, heal, dps?
NIE! Każdy, kto gra od razu to zauważy. Zanim się wypowiecie, to chociaż doczytajcie, żeby nie wyjść na zupełnych idiotów następnym razem. POZDRO.
Na koniec stwierdzę oczywistość, ale chyba powinieneś o tym pamiętać - to, że Tobie się FF:AAR się podoba nie oznacza, że innym musi, a z całą pewnością nie jest wykładnikiem tego czy ona jest dobra czy nie.
Gdyby wyszedl FF MMO na bazie FF7 lub FF8 to by byla ciekawa gra.