Dzięki nowatorskiemu ujęciu przestrzeni Homeworld pamiętamy do dziś. I choć Deserts of Kharak zrywa z tradycją, to wciąż tkwi w nim duch kultowych strategii.
- zwycięskie potyczki dają dużo satysfakcji,; - fantastycznie namalowane filmowe przerywniki,; - bardzo dobre udźwiękowienie, wraz z klimatyczną muzyką,; - klimat staroszkolnego RTSa w nowym wydaniu,; - wyjątkowo bogate polskie wydanie gry,; - polska wersja językowa.
Minusy- gra szybko staje się schematyczna,; - fabuła sprawia wrażenie doczepionej na siłę,; - obiekty i elementy otoczenia są w dość niskiej rozdzielczości,; - zbyt prosty i powtarzalny tryb wieloosobowy.
Stworzona przez Relic Entertainment seria Homeworld bez wątpienia zasługuje na miano kultowej. Jej pierwsza część, wydana w ubiegłym wieku, zmieniła spojrzenie na prowadzenie walk w grach strategicznych. Nic więc dziwnego, że najnowsza odsłona wydana wspólnymi siłami Blackbird Interactive i Gearbox Software mogła liczyć na duży kredyt zaufania.
I dobrze, bo choć przenosi nas ona z rozległego kosmosu na nieco ciasne pustynie Kharak, to czerpie z poprzedników wiele dobrych rozwiązań.
Homeworld: Deserts of Kharak – spin-off zamieniony w kontynuację
Pierwsze, co trzeba sobie uświadomić sięgając po Deserts of Kharak to fakt, że nie jest to ten sam, ani nawet taki sam Homeworld. Projekt zaczynał bowiem jako całkiem osobna gra, by później – po uzyskaniu licencji – stać się prequelem dla opowiadań o krążącym po kosmosie ludzie Kushan. Czuć tu więc podobieństwa rozgrywki i fabularne nawiązania, jednak jest to już zupełnie inna gra.
Po pierwsze, historia rozgrywa się przed gwiezdną tułaczką i dotyczy tylko i wyłącznie potyczek na pustynnej planecie Kharak. Co za tym idzie – nie otrzymamy tu stuprocentowej przestrzenności.
Mapy są płaskie, a twórcy pokusili się jedynie o uwzględnienie przewagi wysokości, przez co zawsze będziemy starali się ustawić swoje pojazdy na wydmie, a nie w dolinie.
Po drugie, fabuła tak naprawdę nie odgrywa tu większej roli. Choć malowane filmiki wyglądają przecudnie, to stanowią jedynie sztuczny pretekst dla przekopywania piasku, wydobywania surowców i rozwijania armii.
Bohaterowie, jak na złość, najczęściej wypowiadają swoje bogate kwestie akurat wtedy, kiedy musimy odczytać polecenia samouczka i gdy napadają na nas wozy bojowe złowrogiej frakcji. W związku z tym, ciężko skupić się na opowieści.
Nie jest to jednak wielka strata, bo poszukiwanie artefaktów i tajemniczej anomalii jakoś szczególnie nie porywa, zwłaszcza jak na główną oś całej kampanii.
Choć fabuła zostaje zepchnięta na dalszy plan, to Homeworld: Deserts of Kharak przejął od pierwowzoru coś więcej – charakterystyczne schematy rozgrywki. Przede wszystkim, nasza baza dalej nie jest statycznym budynkiem, a statkiem-matką – w tym wypadku czymś na kształt lotniskowca z wbudowaną fabryką.
Szkoda tylko, że to rozwiązanie niemal zarżnięto przez skonstruowanie map w taki sposób, że ta główna jednostka może poruszać się tylko wyznaczonymi, ciasnymi korytarzami.
Innym z podobieństw jest fakt przenoszenia poszczególnych jednostek między misjami. Tu nie wysyłamy roju pojazdów na rzeź, a raczej dbamy o wzrost ich poziomu doświadczenia i o to, żeby regularnie je naprawiać tak, aby służyły do końca kampanii.
Jeśli jednak nie uda nam się ukończyć danego zadania z liczną armią, możemy kolejny rozdział rozpocząć z proponowanym, startowym zestawem.
Klasyka ukryta w nowości
Tęsknię za czasami Age of Empires II – gry, przy której spędziłem całe tygodnie (jeśli nie miesiące) rozgrywając kolejne szybkie potyczki zarówno dla pojedynczego gracza, jak i przez sieć. A może powinienem powiedzieć „tęskniłem”, bo w Homeworld: Deserts of Kharak czułem się podobnie jak kilkanaście lat temu, przy jednym z najbardziej klasycznych RTS-ów.
Chociaż niemal każda misja opiera się na tym samym schemacie, to jest to jednak szablonowość, którą zdążyłem już poznać i polubić. Rozwijanie technologii, ustawianie kolejek budowy, dobieranie odpowiednich jednostek do skontrowania ataku – to wszystko sprawia, że każda potyczka daje dużo satysfakcji i – o dziwo – za szybko się nie nudzi.
Do tego, twórcy Homeworld: Deserts of Kharak nie przekombinowali i nie popełnili błędów, które często występują w nowych grach strategicznych. Między innymi każdą jednostkę da się równocześnie dopisać do kilku grup szybkiego wyboru.
Dzięki temu, przykładowo, wciskając klawisz 1, wybierałem lekkie, zwrotne myśliwce. Pod „dwójką” miałem przypisane ciężkie wozy, a jako grupa 0 ustawiłem zaznaczenie wszystkich jednostek, także tych z poprzednich „podzbiorów”.
Choć to mały i stosunkowo nieskomplikowany element, to w zbyt wielu nowych produkcjach brakuje mi tej, jakże przydatnej funkcjonalności. Gdy otrzymałem ją w Deserts of Kharak, wreszcie czułem, że odzyskuję pełną kontrolę nad tym, co dzieje się na polu bitwy.
Przyzwyczajonym do klasycznych RTS-ów może brakować jednak dwóch rzeczy – aktywnej pauzy i minimapy. Zamiast tego pomaga nam widok taktyczny, który oddala nieco teren i w minimalistycznym ujęciu pokazuje wszystkie widoczne jednostki.
Choć początkowo do takiej zmiany ciężko się przyzwyczaić, to już po kilku misjach okazuje się, że zastąpienie starych rozwiązań nowymi nie jest niczym złym. Wymusza na nas tylko większe skupienie, szybsze reakcje, naukę świeżych schematów i korzystanie ze skrótów klawiaturowych.
Zagraj w to jeszcze raz
Gracze obeznani z ogólnym schematem strategii w czasie rzeczywistym od pierwszej minuty poczują się tu jak w domu. Przydałoby się jednak, żeby lokacje i zadania były nieco bardziej zróżnicowane.
Tymczasem, zarówno cała kampania, jak i pojedyncze starcia są wałkowaniem w kółko tego samego tematu na podobnych do siebie pustkowiach. Każdorazowo rozwijamy armię aż do limitu jednostek, niszczymy przeciwnika i/lub zbieramy porozrzucane artefakty. I tak do znudzenia.
Tryb wieloosobowy to niestety też dość wtórna rozgrywka. Toczy się ona praktycznie w jednym trybie i na jednej mapie. Zasadnicze różnice są dwie.
Po pierwsze, możemy wybrać odmienne strony konfliktu, które niestety różnią się przede wszystkim tylko umiejętnościami specjalnymi, takimi jak samo-naprawa jednostek bądź korzystanie z granatów EMP, dezaktywujących pojazdy. Po drugie, w zabawie sieciowej może uczestniczyć do sześciu graczy.
W składzie innym, niż jeden na jednego, możemy wybrać, czy dzielimy się na dwie drużyny, czy też atak na nasze pozycje będzie mógł nadejść z absolutnie każdej strony.
Aby jednak korzystać z autów gry sieciowej, trzeba znaleźć współgraczy, a z tym czasem bywa ciężko. Jeśli więc nie mamy znajomych, którzy również pragną bawić się w Homeworld: Deserts of Kharak, przyjdzie nam spędzić w poczekalni ładnych kilkanaście minut, zanim system doboru przeciwnika pozwoli nam na rozpoczęcie starcia.
Zardzewiały wrak na malowniczej pustyni
Na pierwszy rzut oka nowy Homeworld wygląda fantastycznie. Wszystko dlatego, że zaczyna się od pięknie namalowanej, animowanej wstawki. Dobre wrażenie bardzo szybko ulatuje, gdy przechodzimy do części filmiku opartej na silniku gry, a później do właściwej rozgrywki.
Poszczególne elementy są bardzo mało szczegółowe, przez co pojazdy wyglądają jak zabawki z plastiku, a nie wozy bojowe przeorane pustynnym piaskiem. Co więcej, zbliżając widok kamery, widzimy także niskie rozdzielczości tekstur, oblekających większe obiekty i elementy terenu.
Znacznie lepiej byłoby, gdyby usunięto niepotrzebne zbliżenia, które ujawniają przeciętną grafikę, a dodano możliwość większego oddalenia kamery, pozwalając na lepszą kontrolę terenu walk.
Dla jak najlepszych odczuć wizualnych, warto nie szukać szczegółów i na tereny walk patrzeć z daleka. Na szczęście jednak udźwiękowienie to już totalnie inna bajka – nie musimy ściszać dźwięku i puszczać własnej muzyki w tle. Wręcz przeciwnie, warto założyć dobre słuchawki i podkręcić głośność, bo – nomen omen – wszystko tu gra.
Świetnie brzmi zarówno rewelacyjnie pasująca do pustyni muzyka, jak i głosy aktorów, czy rozmaite bitewne „hałasy”. Nawet jeśli z jakiegoś powodu same potyczki nie wywołałyby odpowiedniego napięcia, z pewnością zrobi to ścieżka dźwiękowa.
Jak się bawić to tylko w starym stylu
Grając w Homeworld: Deserts of Kharak nie miałem ochoty odchodzić od ekranu, wciągając się na dobre w kolejnych kilkanaście misji. Dawno nie miałem okazji spróbować swoich sił w strategii, która przywołałaby miłe wspomnienia i schematy rozgrywki znane z kultowych tytułów RTS.
Szkoda tylko, że sama kampania nie dość, że jest oparta na jednym schemacie, to jeszcze jest bardzo krótka. Jej ukończenie to zadanie na około osiem godzin. Do tego różnorodności nie znajdziemy też niestety w innych dostępnych trybach.
Na całe szczęście, jeśli tylko zadomowimy się na pustyni, będziemy z chęcią do niej wracać, nawet mimo wyczuwalnej wtórności.
Homeworld: Deserts of Kharak ma parę pomniejszych wad, jednak ogólne dobre wrażenie pozwala patrzeć na nie z przymrużeniem oka. Choć ciężko uznać tę produkcję za pełnoprawną kontynuację kultowej serii, to wciąż jest to dobra gra. Wszyscy miłośnicy dobrych, staroszkolnych RTS-ów dostaną tu to, co lubią najbardziej i do czego są przyzwyczajeni. Dobrze, że w obecnych czasach wciąż robi się takie gry, bo apetyt na nie wcale nie maleje.
Ocena końcowa:
- zwycięskie potyczki dają dużo satysfakcji
- fantastycznie namalowane przerywniki filmowe
- bardzo dobre udźwiękowienie, wraz z klimatyczną muzyką
- klimat staroszkolnego RTS-a w nowym wydaniu
- wyjątkowo bogate polskie wydanie gry
- polska wersja językowa
- gra szybko staje się schematyczna
- fabuła sprawia wrażenie doczepionej na siłę
- obiekty i elementy otoczenia w dość niskiej rozdzielczości
- zbyt prosty i powtarzalny tryb wieloosobowy
- Grafika:
dostateczny - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
dobry plus
Komentarze
8Co jeszcze aa bardzo mi sie podobaja rozmowy jednostek nie glownych bochaterow tylko jednostek sobie tam rozmawiaja ze burza piaskowa nadciaga ale chyba ominie ta lokacje czy jakis tam oddziel jednostek zaginal i nie wiadomo co sie z nimi stalo "nie nasze jednoski taka plotka" czasami mniejsze zaklucenia czasami wieksze oczywiscie same nieprzydatne rozmowy w eterze ale fajnie nadaje klimat grze ze swiat tam jest dookola i to zywy.
Rozgrywka faktycznie schematyczna i to bardzo ale od razu jak znalazlem pierwszy artefakt do lotniskowca odrazu zachcialo mi sie zwiedzac cala mapke choaciaz za malo tych wrakow statkow sie spotyka ale jak juz sie spotka to odrazu by sie chcialo nim pokierowac :>
No i fabula sztampowa ale to nie bede spojlowac...
Ogolnie polecam.
Tylko... ta gra gameplayem nie ma NIC wspólnego z Homeworldem (jeśli mówimy o tej grze w kosmosie :)))).
RTS dla debili, uproszczony do granic możliwości.
Grafika gorsza niż w C&C:Generals...sprzed 10 lat. LOL
http://i1-news.softpedia-static.com/images/news2/homeworld-deserts-of-kharak-review-pc-499123-6.jpg
https://cms-images.idgesg.net/images/article/2016/01/2016-01-16_00020-100638680-orig.jpg
... po godzinie gry okazało się jak bardzo się myliłem.
Mapy są dość zróżnicowane, a armia wroga bywa różna. Co daje nam ogromne pole do popisu. By wykorzystać każdą możliwą jednostkę i pokonać przeciwnika.
Fakt statek matka w ciasnych mapach może poruszać się po 1-2 trasach - tak ma wyglądać ze względu na fabułę. Wystarczy pooglądać te filmiki między mapami.
Są dwie armie, których celem jest dotarcie najszybsze do celu. Atak musi być skoordynowany, trzeba się przebić przez obronę wroga.
Minus grafika i to duży...
Ogromny plus za klimat. Nie mowa tylko o grafice ale i muzyce, fabule, jednostkach.
Czuć jak limitowane są surowce i trzeba się mocno nakombinować by przejść nawet nie obecną misję, a ocalić jak najwięcej jednostek. Na przyszłość
Wszystko to tworzy świat za którym tęskniliśmy i po przejściu będziesz chciał więcej.
Jeśli nie żyjesz dla grafiki to ta gra jest świetna. W porównaniu do Ashes of Singularity stanowi w 100% odwrotność i to w pozytywnym słowa znaczeniu.
Wnioskując po zdjęciu i recenzji recenzent nigdy nie grał w oryginalnego Homeworlda bo od razu odjął by od oceny jeden punkt za profanację zacnej (co jak co) marki. Prosty skok na kasę - i za to minus.
Ale wiadomo recenzent nie musi znać pewnie takich Klasyków jak Doom czy Warcraft - po co - w końcu bencha czytają głównie trolle i niski poziom recenzji im wystarczy.
1. Długość kampani - ocena niedostateczna i to właściwie przekreśla grę - ale czego oczekiwać po produkcie za 100zł... jednak od razu czuć dlaczego Starcraft 2 tyle kosztował w dniu premiery.
2. Oprawa graficzna - bożeeeeeee, toż to w 4k wygląda tragicznie, jest naprawdę źle - ja się cofnąłem 15 lat wstecz. C&C: Generals czy Starcraft2 - klase lepsze gry graficznie. Do tego te "filmiki". Najpodlejszy budżet.
3. Dobra muza - fakt - chyba to i fakt chęci zagrania w RTSa trzymała mnie przy tej "produkcji".
Piękna ocena recenzenta: GRA ROKU jak widzę XDDDDDDDDDD - może fajnie byłoby poznać trochę historię gartunku i pograć w klasyki bo jedyne co tu widzę to : BEŁKOT...