Słuchawki HyperX Cloud Stinger cechują się wbudowanym mikrofonem, porządnym wykonaniem oraz bardzo dobrym brzmieniem.
głębokie, zwarte basy; szczegółowe soprany; bardzo dobra izolacja od szumów zewnętrznych; wytrzymała konstrukcja; łatwa możliwość wymiany poduszek; niska waga; mikrofon z redukcją szumów; przedłużacz (1,7 m) w zestawie
Minusybrak możliwości zdemontowania mikrofonu
HyperX Cloud Stinger – test niedrogich słuchawek dla graczy
Kingston wraz ze swoją marką dedykowaną graczom - HyperX już nie raz udowodnił, że potrafi wykonać dobre słuchawki w przyzwoitej cenie. Wiele modeli jakie można znaleźć w ofercie tego producenta nie tylko doskonale spisze się w grach, lecz równie dobrze poradzi sobie w czasie słuchania muzyki lub oglądaniu filmów.
Sam na co dzień korzystam ze słuchawek HyperX Cloud i jak na razie nie dały mi żadnych powodów do narzekania. Mam zamiar sprawdzić czy podobnie będzie z nowym modelem HyperX Cloud Stinger.
Słuchawki mają konstrukcję wokółuszną, zamkniętą, która gwarantuje odpowiedni poziom wygłuszenia. Jest też mikrofon do komunikacji w grach wieloosobowych. W chwili pisania recenzji kosztowały 249 zł, co plasuje je na średniej półce cenowej wśród słuchawek dla graczy. Co konkretnie otrzymujemy za tę kwotę? Przekonajmy się.
Podstawowa specyfikacja
Konstrukcja | Zamknięta |
Przetworniki | średnica 50 mm, dynamiczne, magnesy neodymowe |
Pasmo przenoszenia | 18Hz-23000Hz |
Impedancja | 30 Ohm |
Waga | 275 g |
Długość kabla | 1,3 m |
Mikrofon | 50Hz~18,000Hz ; -40 dBV (0dB=1V/Pa,1kHz) ; redukcja szumów |
Ergonomia oraz jakość wykonania
HyperX Cloud Stinger utrzymane są w minimalistycznym, a zarazem nowoczesnym stylu. Wygląd słuchawek jest zdecydowanie bardziej uniwersalny niż modeli z serii Strix od Asusa lub od Steelseries. Są bardziej klasyczne, stonowane, ale prezentują się bardzo dobrze.
Nie ma zbędnych udziwnień oraz elementów stylistycznych, które sprawiłyby wrażenie, że mamy do czynienia z tandetą. Jedynymi elementami, które wyróżniają się na tle czarnej obudowy są dwa czerwone znaki HyperX na obudowach.
Konstrukcja Cloud Stinger została w przeważającej części wykonana z czarnego, matowego tworzywa sztucznego. Wykonane są z niego praktycznie całe muszle oraz większość pałąka. W trakcie mojej przygody z tym modelem przekonałem się, że zastosowanie matowego plastiku było strzałem w dziesiątkę. Jest on odporny nawet na większe zadrapania oraz zapewnia lekkość konstrukcji.
Suwaki, które łączą muszle z pałąkiem są metalowe. Nie musimy się więc martwić o to, że pękną one w trakcie przenoszenia słuchawek. Jakość spasowania poszczególnych elementów jest dobra. Co ważne podczas ruszania głową nic nie trzeszczy, co nie jest tak oczywiste w słuchawkach opartych na twardej, plastikowej konstrukcji.\
HyperX Cloud Stinger są bardzo wygodne. Niewielka waga pozwala nosić je przez kilka godzin bez większego dyskomfortu. Wewnętrzna część pałąka została pokryta miękką pianką, którą otacza miękka, syntetyczna skóra. Ten standardowy dla tej klasy słuchawek element pozwala na znaczące zmniejszenie nacisku konstrukcji na czubek głowy.
Pałąk jest dość sztywny dzięki czemu docisk padów do skóry jest duży. To dobrze, bo dzięki temu izolacja jest lepsza. Nacisk dzięki miękkim, grubym (około 1,5 cm) poduszkom nie jest uciążliwy. Pianka z jakiej zostały one wykonane zapamiętuje kształt. Można więc oczekiwać, że komfort korzystania z Cloud Stinger będzie rósł wraz z ich używaniem.
Pady są pokryte delikatną skórą syntetyczną - bardzo wygodną, ale (co zrozumiałe) słabiej oddychającą niż np. welur. Latem może powodować pocenie po dłuższym czasie ciągłego używania. Wewnętrzny rozmiar otworu poduszek to około 6,5 x 4,3 cm (wys./szer.). W praktyce oznacza to, że nawet osoby o większych małżowinach usznych są w stanie komfortowo zmieścić je w muszlach.
Pady można bardzo łatwo wymienić na jakiekolwiek inne – wystarczy je ściągnąć z muszli. Niestety w zestawie nie znajdziemy jakichkolwiek innych poduszek. Szkoda. Chętnie bym zamienił skórzane na welurowe znane z HyperX Cloud, które pomimo gorszej izolacji są dla mnie wygodniejsze.
W zamkniętej konstrukcji muszli umieszczono dwa kierunkowe przetworniki neodymowe o średnicy 50 mm – po jednym w każdej słuchawce. O tym jaką jakość dźwięku oferują przekonacie się na kolejnej stronie recenzji.
Tak jak większość słuchawek dla graczy dostępnych na rynku, również i HyperX Stinger posiada wbudowany jednokierunkowy mikrofon do rozmów. Jest on wyposażony w technologię aktywnej redukcji szumów. Niestety, nie da się go zdemontować, co dla mnie jest sporym minusem. Wiem jednak, że nie wszystkim osobom to przeszkadza.
Został on wbudowany na końcu składanego ramienia długości około 15 cm, które przytwierdzono do lewej słuchawki. Jest ono giętkie i dzięki temu można precyzyjnie ustawić pozycję mikrofonu, tak aby nasz głos był jak najbardziej wyraźny. Podniesienie ramienia z mikrofonem do pozycji pionowej wycisza go, co jest intuicyjne.
Poprowadzony do lewej słuchawki wbudowany przewód o długości około 1,3 m jest zakończony 4-polową wtyczką mini jack 3,5 mm. Przesyła ona nie tylko dźwięk do słuchawek, lecz również sygnał z mikrofonu do komputera. Przewód jest gruby i dość sztywny, jednak brakuje mu ochronnego oplotu. Istnieje nieznaczny efekt mikrofonowy. Nie przeszkadza on jednak w czasie korzystania ze słuchawek.
Dołożony do zestawu 1,7 metrowy przedłużacz jest zakończony rozwidleniem, które rozdziela sygnały na dwa wtyki 3,5 mm, 3-polowe. Oznacza to, że możemy osobno podłączyć mikrofon oraz słuchawki do dwóch różnych portów.
Miłym dodatkiem jest również możliwość regulacji głośności przy pomocy suwaka znajdującego się w dolnej części prawej słuchawki. Jego pozycja jest łatwo dostępna, przez co nietrudno go znaleźć nawet wtedy gdy akurat jesteśmy w środku intensywnej akcji.