Witam w drugim odcinku z cyklu "Kolekcja gier". W stosunku do poprzedniej części, w której główną rolę grał Need For Speed Most Wanted tym razem czeka Was jeszcze odleglejsza podróż w czasie, ponieważ gra, którą teraz wziąłem pod lupę ujrzała światło dzienne w 2001 roku, a według wielu jest to produkcja, która wyznaczyła dalszy kierunek rozwoju first person shooterów. Do gry tej mam duży sentyment, ponieważ jest to jeden z pierwszych moich fps-ów i w ogóle początki mojego gamingu;). "Return to Castle Wolfenstein" to produkcja wielka, zapadająca w pamięć i na pewno warta uwagi nawet po tylu latach. Tak więc kończę ten krótki wstęp i zapraszam do lektury oraz do oglądania screenów i filmów.
(wszystkie zamieszczone w artykule screeny oraz filmy są mojego autorstwa)
Producent: GRAY MATTER
Wydawca: ACTIVISION
Engine: ID Tech 3 (ID Software)
W grze wcielamy się w brytyjskiego agenta Blazkowicza, który oczywiście będzie musiał stawić czoło zastępom nazistów i właściwie w pojedynkę wygrać wojnę. Zasadniczo tak mogła by wyglądać fabuła Return to Castle Wolfenstein, ale jest ona znacznie ciekawsza niż wynikałoby to z powyższego zdania, bowiem nasz bohater nie tylko zmniejszy o połowę liczebność Wehrmachtu, lecz także przyjdzie mu walczyć z nieco mniej ludzkimi przeciwnikami, ale zacznijmy od początku.
W rzeczywistości podczas II wojny światowej Niemcy, a w szczególności Heinrich Himmler, interesowali się okultyzmem poszukując w nim recepty na zwycięstwo, lecz jak można się domyśleć oczywiście nic z tego nie wynikło. Natomiast scenarzyści Wolfensteina postanowili wykorzystać tę historię, tak więc Niemcom udało się dzięki modłom wskrzesić zastępy nieumarłych. Jednak eksperyment nie do końca się udaje, gdyż żywe trupy zdają się nie słuchać nikogo, a przez to naziści zyskują kolejnego wroga.
Oprócz tego Rzesza prowadzi w tym samym czasie także badania nad superbronią, lecz i ten projekt wymyka się spod kontroli i stworzone przez nich maszynki do zabijania w postaci ubersoldatów i loperów również przestają szanować swoich twórców.
Fabuła RTCW prezentuje się bardzo nieprawdopodobnie jak na grę wojenną, ale zaręczam, że jest to zrealizowane w naprawdę przemyślany sposób, a dodatkowe elementy fantastyki dzięki świetnie zbudowanej fabule przyjmują tutaj bardziej racjonalną, nienachalną formę, a wręcz składają się one na doskonały klimat całej gry. Żeby za dużo nie zdradzać, to tyle w kwestii fabuły.
Rozgrywka składa się z 7 rozdziałów, każdy po kilka misji, w których oprócz naszego głównego celu podejmiemy się różnorakich zadań takich jak wysadzenie anten, eskorta czołgu, zdobycie ważnych dokumentów na temat projektów III Rzeszy lub też niszczenie chlub niemieckich naukowców, czyli Uber-soldatów.
Podczas naszej przygody zwiedzimy kawałek Europy, gdyż akcja gry odbywa się w większości w Niemczech, a częściowo także w Norwegii. W czasie podróży przyjdzie nam odwiedzić oczywiście tytułowy zamek Wolfenstein (nawet dwa razy), bawarską wioskę, mroczne katakumby, w których spustoszenie sieją nieumarli, bazy wojskowe, ogromną tamę, kopalnię, zniszczone wojną miasta i fabryki oraz tajne laboratoria w mroźnej Norwegii, gdzie mieszczą się główne zakłady produkcji nowych broni oraz takich projektów jak loperzy lub superżolnierze, a także przejedziemy się kolejką linową oraz będziemy musieli przemykać się niezauważeni przez teren wrogiej bazy, a nie są to jeszcze wszystkie atrakcje jakie spotkamy na swojej drodze.
Ogólnie rzecz biorąc misje i lokacje w grze są bardzo różnorodne, lecz niestety jak przystało na grę z 2001 roku jest ona liniowa i w zasadzie podczas pokonywania kolejnych terenów mamy jedynie możliwość co najwyżej pójścia boczną ścieżką co i tak sprowadza się do parcia przed siebie i eksterminacji kolejnych napotkanych wrogów. Jednak jeszcze raz nadmienię, że gra posiada na tyle sugestywny klimat, że podczas rozgrywki ta liniowość zbytnio mi nie przeszkadzała zwłaszcza, że wiele obecnych gier również nie stroni od skryptów i wychodzi im to raczej na dobre, jak na przykład cała seria Call of Duty.
W tym miejscu zapraszam do obejrzenia gameplaya z bawarskiej wioski:
Do ekstermianacji wrogów w grze będziemy używać typowego dla okresu drugiej wojny światowej sprzętu takiego jak Luger (Parabellum) oraz Colty (tutaj w liczbie mnogiej, ponieważ możemy mieć po jednym w każdym ręku naraz) jeśli chodzi o pistolety, natomiast w kwestii karabinków automatycznych będą to: klasyczne niemieckie MP40, wyciszony Sten oraz aliancki Thompson, który jest bronią mocniejszą niż by się wydawało, lecz z niego jednak zbyt dużo nie postrzelamy, bowiem odpowiedniej amunicji jest tutaj jak na lekarstwo. Dla fanów snajperstwa zostały oddane do użytku dwa tego typu karabiny, mianowicie słynny Mauser w wersji z lunetą i bez oraz Snooper, czyli sporych rozmiarów wyciszona snajperka, do której amunicja nie jest jednak niestety częstym widokiem. Ciekawym karbinem jest także półsnajperski FG-42 z lunetą bez zoomu. Z cięższych broni uświadczymy tutaj ręczną wyrzutnię rakiet w postaci Panzerfausta, miotacz pomieni oraz prototypowe wersje miniguna nazwanego tutaj Venom i działka Tesli. Nie mogło oczywiście zabraknąć materiałów wybuchowych, wśród których znalazły się dynamit oraz dwa rodzaje granatów.
Uzbrojenie w głównej mierze pozyskujemy od martwych wrogów choć czasem zdarzy nam się natknąć na jakiś stojak z karabinami bądź składzik, w którym uzupełnimy amunicję. Często odkrywać będziemy także miejsca, w których znajdować się będą apteczki oraz odzież w postaci kurtek oraz hełmów. Medykamenty występują tu w postaci różnej wielkości plecaków, z których najczęściej spotykane są te odzyskujące 25 punktów zdrowia (na 100), natomiast kurtki i hełmy są wysoce przydatne w odpieraniu większej ilości ataków oponentów i posiadają one własny współczynnik zużycia (wspólny dla obydwu) w skali od 0 do 100. Zwiększać go możemy podobnie jak wskaźnik zdrowia, czyli po prostu znajdując wspomniane wdzianka. Możemy również znacznie poprawić stan naszego zdrowia spożywając znajdowane w domach na stołach posiłki.
Czasem w naszym ekwipunku znajdą się kluczowe przedmioty związane z wykonywaną misją takie jak dzienniki czy dokumenty, natomiast zdarzać się również będzie, że natrafimy na jakiś ukryty tunel, komnatę bądź piwnicę, gdzie znajdziemy różnego typu skarby poczynając na sztabach złota na butelce wiekowego wina kończąc, gdyż gra prowadzi swego rodzaju statystykę odnalezionych sekretów i zabranych skarbów, która jest wyświetlana tuż przed ukończeniem każdego z pomniejszych levelów, jednak tak naprawdę przedmioty owe nie przydadzą nam się do niczego poza wypełnieniem statystyk, a szkoda, bo twórcy mogli pokusić się o zwiększenie znaczenia tego elementu w grze.
Tym razem krótki materiał z bazy rakietowej:
Przeciwnicy, których spotkamy na swojej drodze to kwestia bardzo rozbudowana, ponieważ w przeciwieństwie do innych wojennych fps-ów nie będziemy tutaj strzelać jedynie do szeregowych żołnierzy Wehrmachtu lub też do ich dowódców, choć tych i tak w sporej liczbie odeślemy na tamten świat. Jak już wspominałem w rozdziałe poświęconym fabule napotykani wrogowie będą bardziej zróżnicowani. Tak więc jeśli chodzi o mniej realnych przeciwników to przyjdzie nam w dużej mierze walczyć z nieumarłymi oraz wymysłami niemieckich naukowców z superżołnierzami na czele.
Kilka słów o żywych trupach. Napotkamy na swojej drodze kilka odmian tych stworów, z których najgroźniejszą jest chyba ognisty trup, ponieważ potrafi on atakować swoją falą płomieni nawet na duże odległości, więc jeśli chcemy go pokonać powinniśmy utrzymywać do niego spory dystans i być cały czas w ruchu, a wtedy po kilku dłuższych seriach powinien z powrotem wrócić w zaświaty.
Mniej groźnymi przeciwnikami są rycerze-trupy. Posiadają oni miecz i tarczę, którą zasłaniają się właściwie bez przerwy. Należy wtedy bardzo uważać podczas strzelania do nich, bowiem ich tarcze odbijają pociski, które mogą potem nas ranić. Jeśli więc chcemy takiego delikwenta załatwić to albo należy wyczekać moment, w którym jest on odsłonięty albo rzucić mu pod nogi granat, który w zasadzie momentalnie pozbawi nas problemu.
Ostatnią odmianą jest zwykły trup, który atakuje nas po prostu łapami, jeśli jesteśmy w jego zasięgu lub też wysyła w naszym kierunku swego rodzaju mroczne dusze, które zabierają nam punkty zdrowia, jeśli mamy z nim kontakt wzrokowy. Generalnie wszystkie z wymenionych rodzajów mogą sprawiać spore problemy, jeśli występują w większej liczbie jednocześnie.
I jeszcze nagranie z katakumb dla lepszego zobrazowania rozgrywki:
Bardzo ciekawymi przeciwnikami są ci stworzeni w niemieckich laboratoriach. Wśród nich są zabójczy loperzy, którzy poruszają się na dwóch łapach, są bardzo szybcy, a ich główna broń to energia elektryczna. Jeśli w naszym polu widzenia znajdzie się jeden z tych zabójców zalecane jest zapisanie gry, gdyż istnieje duże ryzyko, że za pierwszym razem bez odpowiedniego przygotowania on szybciej właduje w nas śmiertelną dawkę elektryczności niż my jemu podobną ilość ołowiu. Warto tutaj wspomnieć, że przy walce z loperem należy się wystrzegać metalowych elementów otoczenia, bo w innym wypadku jakikolwiek atak ze strony stwora spowoduje natychmiastową śmierć Blazkowicza.
Jednymi z najtrudniejszych do pokonania wrogów w grze są superżołnierze, również niemieckiej produkcji. Istnieje kilka ich rodzajów różniących się wytrzymałością, z których to nawet najsłabszy może nam przysporzyć dużo kłopotów. Są oni świetnie opancerzeni, a wyposażeni są najczęściej w Panzerfaust bądź minigun, natomiast podczas wędrówki spotkamy także jednego, który będzie posiadał działko Tesli. Superżołnierzy pokonać możemy właściwie jedynie za pomocą tych broni, które oni sami używają. Na naszej drodze spotkamy również innych bardzo silnych bosów, ale nie zdradzam więcej szczegółów.
Natomiast, jeśli chodzi o ludzkie jednostki to także spotkamy ich kilka rodzajów wśród których są zwykli piechurzy z MP40 bądź Mauserem, naukowcy i ważniejsi dowódcy z Lugerami, spadochroniarze z FG-42, odziały specjalne agentek, które używają Stenów lub też osobnicy z miotaczami ognia, Panzerfaustami lub minigunami, którzy mogą sprawić więcej problemów z racji ich nieco wyższej odporności na nasze argumenty. Nie muszę chyba dodawać, że najskuteczniejszą metodą ich eliminacji są strzały w głowę.
Należy w tym miejscu wspomnieć jeszcze o stojącej na dość wysokim poziomie inteligencji przeciwników. Jako przykład może służyć to, że oponenci potrafią na tyle skutecznie ukrywać się przed nami atakując w najmniej oczekiwanym momencie, są w stanie postrzelić lub zabić nas na przykład z broni snajperskiej samemu unikając posłanych przez nas w ich kierunku pocisków, a także w repertuarze posiadają odkopywanie rzuconych przez Blazkowicza granatów tak, byśmy zmuszeni byli do ponownego wczytywania ostatniego stanu gry. Nie robi to może dziś specjalnego wrażenia, ale na czasy, w których gra się ukazała nie było to standardem. Jednak AI nie jest do końca tak dobre, gdyż często zdarza się, że gra na tym polu szwankuje, na przykład niemieccy żołnierze potrafią zaciąć się w miejscu i nie iść za nami dając nam mnóstwo czasu na reakcję.
Nie mogło oczywiście zabraknąć zwycięskiego starcia z jednym z bossów:
"Return to Castle Wolfenstein" stworzony został na silniku należącym do ID Software, tym samym, który to możemy oglądać między innymi w Quake III Arena, lecz na pierwszy rzut oka widać spore usprawnienia w kwestii efektów oraz wyższej jakości modeli i tekstur. Z powodu tego, że gra ukazała się prawie 9 lat temu ciężko jest w dniu obecnym oceniać jej grafikę, jednak w momencie premiery miała ona dość wysokie wymagania sprzętowe, a co za tym idzie bardzo dobrą jak na tamte czasy grafikę.
Ale dość o części wizualnej "Wolfa", gdyż według mnie jednym z największych zalet gry jest jej strona audio. Cała ścieżka dźwiękowa produkcji nie trwa dłużej niż kilka minut, lecz w tym krótkim czasie twórcom udało się zawrzeć esencję klimatu. W zależności od sytuacji oraz rodzaju misji melodia przybiera różną postać. Gdy podróżujemy przez katakumby lub ruiny zamku z głośników wylewa się mrok, natomiast podczas wymiany ognia w pomieszczeniach bazy wojskowej słyszymy świetną, zapadającą w pamięć żołnierską muzykę.
W kwestii udźwiękowienia należy jeszcze wspomnieć o doskonałych soczystych dźwiękach wydawanych przez broń podczas przeładowywania i strzelania oraz odgłosach otoczeniach takich jak rozmowy pomiędzy żołnierzami, ich wykrzykiwania informujące na przykład o naszej obecności, odgłosy innych stworzeń (trupy) bądź wybrzmiewająca z gramofonów lub radioodbiorników niemiecka muzyka klasyczna w postaci np. utworów Beethovena podczas odwiedzania bawarskich miasteczek budująca wspaniały klimat drugiej wojny światowej.
I jeszcze jeden gameplay z poziomu "Norwegia", tym razem dłuższy:
I jak zwykle kilka słów na koniec. "Return to Castle Wolfenstein" jest produkcją świetną na co składa się dobra na ówczesne realia grafika, ponadczasowa świetnie wykonana oprawa dźwiękowa oraz ten niezwykły sugestywny klimat działań w pojedynkę podczas wędrówki przez ośnieżone miasteczko, mroczne katakumby bądź tajne laboratoria w dalekiej Norwegii. Według mnie twórcy doskonale postąpili nadając grze takiego nieco fantastycznego smaczku co tworzy z niej produkcję bardziej niecodzienną i wyróżniającą się na tle innych gier w realiach wojennych, tak więc dzięki programistom z Gray Matter poznajemy tę bardziej mroczną, choć nie mającą miejsca w rezczywistości, stronę drugiej wojny światowej.
Podsumowując, "Return to Castle Wolfenstein" to pozycja obowiązkowa dla fanów FPs-ów oraz drugiej wojny światowej i gra, która pozwoli nam spojrzeć na okres tamtej wojny z innej strony niż ukazuje to większość gier o tej tematyce zwłaszcza, że nie wszystkie elementy przedstawione w RTCW nie są zgodne w rzeczywistością, bowiem Niemcy naprawdę w latach okresu wojny interesowali się tematami okultystycznymi oraz byli bliscy stworzenia czegoś na kształt super-soldatów zaprezentowanych w grze.
W ten sposób kończę to krótkie podsumowanie i tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności zagrać w "Wolfa" gorąco polecam bliższe zapoznanie się z tą produkcją, gdyż naprawdę jest ona tego warta.
Dziękuję za zainteresowanie moim artykułem :)
Komentarze
36Widze że szykuje się długa seria (tak długa ile jest FPSów).
Dużo screenów - nawet fajne, ale ich jest za dużo (jak dla mnie)
Troche mi to przypomina poradnik, a nie bardzo to lubie, więc dam 4
PS. Fajny pomysł z czcionką w formie obrazka...
Chyba źle pamiętam tę grę bo wydawało mi się, że ma lepszą grafikę.. :D
Pamiętam jak ja się bałem w katakumbach ;]
Gierka naprawde warta uwagi, a kosztuje jedyne 20zł (+ enemy territory)
Daję 5, ale proszę Cię, z umiarem. ;]
P.S. Świetna recka daję 5.
Swietna recenzja.
Nie raz nieźle się przestraszyłem szczególnie grając po nowy misje z kościotrupami...
I też mi się wydaje że miał nieco lepsza grafikę niż na screenach, choć zagrajcie sobie w Crysisa za 5 lat to też grafika będzie się wydawać słaba xD