Ta gra to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła się Wii U od startu tej konsoli. Marian ponownie pokazuje, że za kółkiem po prostu nie ma sobie równych.
Prześlicza oprawa audiowiuzalna; Ilość dostępnych postaci, elementów modyfikacji pojazdów i tras – no i same ich projekty!; Stałe 60 klatek na sekundę, również w trybie dwóch graczy ścigających się na jednym ekranie; antygrawitacja! ; ujęcia w zwolnionym tempie podczas powtórki z wyścigu
MinusyMapa trasy umieszczona na padlecie, na który nie ma czasu spojrzeć; niewygodne sterowanie przy pomocy wbudowanego w kontroler żyroskopu; Battle Mode bez osobnych aren
Strzelanki mają swojego Wolfensteina, gry przygodowe – kultowe serie Space Quest czy Monkey Island. Nie inaczej jest i w przypadku produkcji opierających się na pomyśle wyścigu gokartów, wśród których pionier także może być tylko jeden. Takim tytułem jest właśnie Mario Kart, a więc produkcja absolutnie wyjątkowa, albowiem nie tylko odpowiedzialna za wyznaczenie standardu dla całego gatunku, ale i nie dająca się zepchnąć z raz zdobytego tronu już od ponad dwóch dekad. Naprawdę mało gier jest w stanie pochwalić się podobnym osiągnięciem.
Ugryźć kawałek tego gokartowego tortu próbowało już wielu. Był Crash Team Racing, było ModNation Racers czy choćby nie tak dawne LittleBigPlanet Karting. Ale Mario to nie leszcz, lecz stary wyga, nie w ciemię bity, w branży obeznany i na swoim fachu znający się jak mało kto. Bynajmniej nie mam tu na myśli jego wyuczonego zawodu hydraulika, ale umiejętności prowadzenia dwuśladu godnych Vettela, Blocka czy innego wyścigowego wymiatacza. Jak on to robi, nie wie pewnie nikt – nic dziwnego więc, że nadchodzący Mario Kart 8 dla wielu stanowił swoiste być albo nie być dla Nintendo Wii U. Bo jeśli ta seria nie ruszy sprzedaży konsoli, to która będzie w stanie to zrobić?
Number of the Beast
Na całe szczęście, wiara w ludzkość została odzyskana. Tam, gdzie poległ Mario 3D World, Wind Waker HD czy Donkey Kong Tropical Freeze, worki z prawdziwym pieniądzem dowiózł wreszcie Mario Kart 8 – po jego premierze sprzedaż Wii U na terenie Wielkiej Brytanii skoczyła bowiem o podejrzane 666%. Czy w całym tym procederze uczestniczyły jakieś siły nieczyste, czy też i nie, trudno jest już dzisiaj określić. Jedno mogę wam za to w tym miejscu powiedzieć, i to bez jakiegokolwiek cienia wątpliwości – najnowszy gokartowy Marian to po prostu na wskroś dobra produkcja. A w zasadzie nawet i diabelsko dobra, ale nie uprzedzajmy faktów.
Na pierwszy rzut okna, w temacie założeń rozgrywki, nowy Mario Kart 8 nie różni się wielce od swoich poprzedników – Mario Kart 7 z Nintendo 3DS czy Mario Kart Wii, wydanego w 2008 roku na pogrzebaną już niemal poprzedniczkę aktualnej maszynki wielkiego N. Tryb dla pojedynczego gracza i obecne w nim Grand Prix, wyzwania czasowe i „bitewne”, rozgrywka wieloosobowa przez sieć bądź na jednej kanapie - ot, marianowo-kartingowy standard. Jak jednak powszechnie wiadomo, diabeł lubi tkwić w szczegółach. Te zaś w Mario Kart 8 manifestują się we wszelaki możliwy sposób, i to na wielu płaszczyznach jednocześnie.
Po pierwsze, czuję się absolutnie oczarowany pięknem i ilością dostępnych tu tras. Genialny w swojej prostocie Mario Circuit, zalatujący San Francisco Toad Harbour, malownicze Shy Guy Falls czy przerżająco dobra Twisted Mansion – to zaledwie garstka przecudownych przykładów designerskiego kunsztu ekipy z Nintendo. Stwierdzenie, iż artyści składający się na ten zespół przebili w MK8 samych siebie, nie będzie chyba żadnym nadużyciem. Fani serii ponownie z przyjemnością przejadą się więc po odświeżonych wersjach takich klasyków jak Rainbow Road czy Yoshi’s Valley, a nowi gracze w nie mniejszym stopniu zachwycą się pięknem okolicy. I bez gadania, że „ja tam nie lubię takich słodziakowych widoczków”. Ładny i genialnie zaprojektowany poziom to w dalszym ciągu ładny i genialnie zaprojektowany poziom – niezależnie od upodobań. A 60 klatek na sekundę, w których to śmiga sobie gra, to też 60 klatek. I basta.
Po drugie, wprowadzone po raz pierwszy w serii antygrawitacyjne sekcje torów nie tylko pozwoliły twórcom wywijać z nimi prawdziwie cuda (jak np. jazda pionowo w górę wodospadu), ale i również ożywiły rozgrywkę wnosząc do niej pewien świeży patent. Uderzenie w innego uczestnika ruchu w dowolnym momencie po aktywacji antygrawitacyjnego trybu kół w Mario Kart 8 skutkuje bowiem czasowym dopalaczem. To, razem z dopałką daną nam po odpowiednio długim (lecz nie za długim) gazowaniu na starcie, wyskoku na rampach czy w trakcie wyjścia z driftu, rozszerza paletę taktycznych zagrań, z chęcią wykorzystywanych przez wyjadaczy serii na drodze do zwycięstwa. No i to właśnie oni najbardziej docenią tu też pojawienie się specjalnego przedmiotu, który skutecznie powstrzyma wreszcie śmiercionośną, niebieską skorupę – broń, która rzucona na tor mknie z uporem maniaka w stronę lidera stawki, kasując wszystko (i wszystkich) na swojej drodze.
Okie dokie! Mario time!
Malkontenci z pewnością chętnie ponarzekają sobie tutaj na brak jakiegoś trybu kariery z prawdziwego zdarzenia, jednak z tą ilością tras (łącznie 32 sztuki), pojazdów (samochody, terenówki, quady, ścigacze) czy postaci (cała familia Bowsera!) naprawdę ciężko jest się tak na serio do czegoś się tu przyczepić. No, może poza jak zwykle nieumiejętnym wykorzystaniem padletu konsoli – sterowanie pojazdem z użyciem wbudowanego w to ustrojstwo żyroskopu to istna katorga, a przerzucenie mapy trasy na ekran zajdujący się pomiędzy naszymi rękami także zakwalifikować można jako delikatny przestrzał. Serio, unikając ścian i atakujących mnie uczestników turnieju nie za bardzo wiedziałem, kiedy mógłbym bez poważnych konsekwencji rzucić tam okiem.
O niesamowicie pozytywnym odbiorze Mario Kart 8 może świadczyć ilość filmików, jakie pojawiły się w sieci po odkryciu przez graczy charakterystycznego zachowania jednego z bohaterów gry, po celnym trafieniu innych uczestników wyścigu. Spojrzenie śmierci Luigiego stało błyskawicznie wiralem:) To zresztą nie koniec złowieszczych sytuacji wykonanych i uchwyconych przez graczy w świecie MK8 – sami zresztą zobaczcie.
W jakiś sposób boli również brak dedykowanych dla Battle Mode aren – uganianie się po kompletnym torze wyścigu za ostatnim uczestnikiem starcia i desperackie próby jego eliminacji nie należą do najprzyjemniejszych czynności. Ale w obliczu całej tej ilości miodku, jaki spływa po nas w trakcie zabawy z najnowszym Marianem, to i tak wyłącznie mała skaza – drobna, niemalże niewidoczna ryska na lśniącej, krwistoczerwonej karoserii naszego bolidu. Kto chociaż raz zasiądzie do wyścigu w czteroosobowym trybie split screen, doświadczy kompletnego spektrum doznań płynących z tego faktu bądź popłacze się ze śmiechu oglądając ujęcia w zwolnionym tempie z najlepszych akcji, ten zrozumie o czym tu mowa. Nintendo Wii U wreszcie otrzymało swojego system sellera. I to bez ingerencji sił piekielnych!
Moja ocena: | |
Grafika: | dobry plus |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | super |
Ogólna ocena: | |
Sugerowana cena w dniu publikacji testu: ok. 179 zł | |
Mario Kart 7 (3DS) vs Mario Kart 8 (Wii U)Dwie, ostatnie odsłony Mario Kart raczej ciężko jest porównać (głównie ze względu na ich platformy docelowe), więc powiem tak – jeśli posiadacie zarówno 3DS’a i Wii U, swoją kolekcję gier poszerzyć musicie o obydwie części. Zarówno siódemka jak i ósemka to graficzny majstersztyk na odpowiadającej im platformie, potrafiąca dostarczyć mnóstwo frajdy w trybie rozgrywki dla pojedynczego gracza, jak i po sieci. Rozwiązanie jest więc proste: MK8 w domowym zaciszu, MK7 w trasie i na wyjazdach! |
Komentarze
27Nie wiem jak wy, ale ja unikam serii które mają więcej kontynuacji niż 3.