Oczekiwania wobec Metro Exodus były olbrzymie. Już samo opuszczenie klaustrofobicznych korytarzy metra zwiastowało sporą rewolucję. Do tego dojść miała jeszcze świetna grafika. I co finalnie z tego wyszło? Przekonacie się w naszej recenzji.
- intrygująco opowiadana historia,; - angażujące misje i eksploracja świata,; - styl rozgrywki i podejmowane przez nas decyzje odnośnie brutalnej walki potrafią mieć spore przełożenie na życie bohaterów,; - ciekawy system craftingu,; - mocne elementy survivalowe…; …przez które rozgrywka potrafi stanowić spore wyzwanie,; - fantastyczny klimat,; - niezła polska wersja językowa (napisy).
Minusy- dość nierówna oprawa wizualna – od naprawdę udanych modeli postaci, po całą masę słabiej wyglądających obiektów,; - denerwujący system celowania i dość losowy hitbox,; - milczący bohater i brak bardziej świadomej interakcji z postaciami pobocznymi,; - długość „spontanicznych” dialogów pomiędzy postaciami może z czasem nieco irytować,; - sporadycznie występujące błędy techniczne.
Kiedy w 2017 roku podczas konferencji Microsoftu zorganizowanej z okazji targów E3 po raz pierwszy pokazano nową część Metro spora część graczy z pewnością szukała szczęki na podłodze. Nie da się zaprzeczyć, że ów pierwotny zwiastun zrobił nam wszystkim potężnego smaka. I nie chodzi tu tylko o świetną oprawę wizualną, ale także fakt, iż Metro Exodus miał wreszcie wyprowadzić nas na powierzchnię daleko poza musy moskiewskiego metra. Czegoś takiego w tej serii jeszcze nie było.
Po tak klimatycznej zajawce nie sposób nie nakręcić się na Metro Exodus. Ale przecież wszyscy wiemy, że pierwsza filmowa zapowiedź to bardziej pobożne życzenia twórców niż faktyczny pokaz elementów rozgrywki, prawda?
Ba, ja sam, wspominając niedawno Metro Exodus przy okazji zestawienia najgorętszych gier 2019 roku, nie za bardzo wierzyłem w prawdziwość tego co pokazano na pierwszym filmiku. Najwyraźniej jednak byłem dla twórców tej gry zbyt surowy, bo, o dziwo, całkiem sporo z tych zapowiedzi znalazło się w finalnym produkcie.
Czy więc Metro Exodus spełniło pokładane w niej nadzieje? Jak najbardziej tak. Nie wszystko jednak jest tu tak rewelacyjne jakby się chciało. Znajdzie się też kilka powodów do narzekań.
Symbole rewolucji – otwarty świat i Aurora
O ile tylko śledziliście kolejne zapowiedzi Metro Exodus to pewnie ów „otwarty świat” nie będzie dla Was wielką niespodzianką. Artiom wraz z Młynarzem, Anną i ekipą spartan wychodzą wreszcie z podziemnych korytarzy moskiewskiego metra i zabierają nas w podróż po zniszczonej atomową wojną Rosji.
Dla jasności jednak, nie jest to typowy otwarty świat po brzegi wypełniony różnymi aktywnościami, coś jak w najnowszych odsłonach serii Far Cry. Metro Exodus ma na to nieco inne spojrzenie. Owszem, lokacje, które odwiedzamy podczas gry, posiadają szereg „punktów zainteresowań”, ale mają one tu działać niczym magnes, przyciągając naszą ciekawość. No bo kto nie chciałby dowiedzieć się co też kryje się na mapie pod znakiem zapytania?
Jeśli więc baliście się, że Metro zmienia się w strzelaninę jakich obecnie wiele, uspokajam – nic z tych rzeczy. Konstrukcja gry niemal stale przypomina o tym, że jesteśmy w podróży. Naszym środkiem lokomocji jest tutaj kolej pod postacią starego wysłużonego parowozu Aurory (nieprzypadkowo nazwanego tak przez bohaterów tej opowieści). Raczej trudno więc byśmy oddalali się od niego na setki kilometrów. Stąd też każda kolejna lokacja stanowi jakby zamkniętą całość, przystanek ma drodze naszej podróży.
Zdradzanie jakichkolwiek zawiłości fabularnych Metro Exodus byłoby tutaj sporym świństwem, bo tytuł ten opowieścią stoi i tylko wówczas przyciągnie nas do monitora/telewizora gdy zacznie zaskakiwać od samego początku. Dlatego wyjaśniając ową rewolucje Metro Exodus ograniczę się do jednego przykładu, który zresztą często przewija się na zwiastunach.
Pierwszy przystanek to podmokłe tereny z mostem, zajezdnią kolejową i małą wioską pewnych fanatyków religijnych. Wszystko niemal na wyciągnięcie ręki, a mimo to można spędzić tu kilka dobrych godzin na samej eksploracji i poszukiwaniu najróżniejszych śmieci, które później wykorzystamy czy to do stworzenia apteczki i amunicji, wyczyszczenia broni czy też rozbudowy posiadanego arsenału.
Gra nie zmusza nas do rozpoznania wszystkich punktów, które wcześniej niejako automatycznie zaznaczymy sobie na mapie powoli lustrując okolicę lornetką. Lokacje są jednak na tyle ciekawe, że właściwie przychodzi to samo. Co ciekawe jednak, nie raz znajdziemy się tu w typowych korytarzowych sceneriach z miejsca przywołujących na myśl poprzednie odsłony serii.
W pogoni za klimatem
Nie jest łatwe tak podkręcać atmosferę podczas rozgrywki by niemal stale czuć się zagrożonym. A już szczególnie, gdy mamy do czynienia z otwartym światem. O dziwo jednak twórcom Metro Exodus ta czarcia sztuczka całkiem nieźle wyszła.
Klimat budują tu nie tylko same lokacje czy czające się w nich potwory (których zazwyczaj aż tak wiele nie ma), ale także cykl dobowy (mający wpływ na ilość mutantów), znajdowane nagrania, które ujawniają często ponurą prawdę oraz podsłuchiwane rozmowy pomiędzy różnymi napotykanymi postaciami. Te ostatnie bywają całkiem rozbudowane. Nie raz nie mogłem wyjść z podziwu dla twórców gry, że chciało im się tworzyć aż tak długie konwersację.
Takich rozmów zresztą jest znacznie więcej. Prowadzi je nawet nasza własna ekipa podczas podróży do kolejnej miejscówki. Aż szkoda, że jesteśmy w nich zawsze biernym słuchaczem. Nie macie więc co liczyć na jakiekolwiek wybory czy kierowanie rozmowy na interesujące Was wątki. Artiom to wciąż taki sam niemowa jak wcześniej. Trochę to dziwne zważywszy na fakt, że podczas ekranów ładowania zawsze przybliża nam obecne wydarzenia.
Największy zastrzyk klimatu dają w Metro Exodus dwie rzeczy – skradanie się i maska przeciwgazowa. O ile jednak sama mechanika przemykania w cieniu, by jak najdłużej pozostać niezauważonym, nie jest szczególnie imponująca (ale ważna, o czym za chwilę), o tyle już maska to „cud malina”.
Patent z jej przecieraniem już pewnie znacie, ale konieczność szybkich napraw w razie jej uszkodzenia podczas walki (plaster zawsze w cenie), które może skutkować powolnym zgonem, to coś świeżego. Szczególnie, gdy tak sugestywnie widać to teraz na ekranie. Dzięki takim, niby drobnym, patentom bycie Artiomem staje się tu dużo bardziej namacalne.
Być człowiekiem
Jak na postapokaliptyczny świat przystało Metro Exodus pełne jest najróżniejszej maści potworów, bandytów i kanibali. Stąd i całkiem bogaty arsenał broni, które dodatkowo możemy teraz samemu modyfikować dodając doń różne, przydatne elementy. Wystarczy raz je znaleźć, by później, gdy są potrzebne, założyć je w naszym pistolecie, strzelbie czy karabinie korzystając z jednego z wielu rozsianych po mapach prowizorycznych warsztatów.
I dotąd w zasadzie wygląda to jak w wielu innych strzelaninach. Bo to, że Metro Exodus jest strzelaniną FPS nie podlega dyskusji. Czasami jednak, by przeżyć w tym świecie lepiej zdjąć palec ze spustu i starać się pozostać niezauważonym. O dziwo bowiem gra zlicza wszystkie niepotrzebne śmierci i niejako ocenia nasz styl rozgrywki prowadząc do niekoniecznie pozytywnego finału niektórych historii.
Nasze uczynki wywołują w Metro Exodus określone skutki – czy to w postaci zmieniającego się nastawienia do nas współpodróżników, czy też, w ekstremalnych sytuacjach, do śmierci niektórych z nich. Co więcej, możesz nawet nie przewidywać, że twoje nonszalanckie traktowanie rozkazów dowódcy skończy się tragedią.
Pomysł na takie prowadzenie rozgrywki, w którym dużo zależy od naszego zachowania, jest świetny. Szkoda jednak, że twórcy nie dali nam nieco mocniej zarysowanego wyboru. Czasami niektórzy delikwenci aż proszę się o kulkę, a my znając ewentualne koszty braku powściągliwości niepotrzebnie się hamujemy.
Co ciekawe, tę osobliwą mechanikę poznałem tylko dlatego, że starałem się unikać konfliktów z napotykanymi mieszkańcami ze względów na ciągłe braki amunicji i…denerwujący hitbox. Człowiek celuje w głowę, a trafia nie wiadomo gdzie. W zasadzie to czysta loteria. Ten element Metro Exodus z pewnością przydałoby się poprawić.
Patrz, słuchaj i przeżywaj
Oprawa graficzna to dla wielu graczy słowo klucz, otwierające drogę nie tylko do serca, ale i portfela. To teraz śmiało, przyznać się – ilu z Was liczyło, że grafika w Metro Exodus przyćmi wszystkie wydane dotąd strzelaniny? No sądząc po zwiastunach, nawet tych które znalazły się w niniejszej recenzji, ten tytuł ma się czym pochwalić.
I faktycznie, sporo z pierwszej filmowej zapowiedzi znalazło się w finalnym produkcie. Nie myślcie jednak, że wszystko wygląda tu równie fenomenalnie. Ogrywając Metro Exodus na Xbox One X parokrotnie łapałem się na tym, że pstrykam fotki urzeczony absolutnie fantastycznym klimatem danej miejscówki.
Z czasem jednak zaczyna się dostrzegać niedoróbki, słabe tekstury i doczytywanie obiektów. Nie oznacza to oczywiście, że im dalej w las tym Metro Exodus traci swoją widowiskowość. Oj co to to nie. Szczególnie, gdy mamy dopałkę w postaci HDR. Po prostu jak każda gra także i ten tytuł ma swoje lepsze i słabsze momenty.
Najważniejsze jednak jest to, że w Metro Exodus chce się grać nawet jeśli zbieractwo zaczyna nużyć, brak celności broni coraz bardziej irytuje, a podsłuchiwane rozmowy dłużą się w nieskończoność. Ba, chce się grać nawet gdy przez głupi błąd techniczny trzeba powtórzyć ostatnie kilka minut. Magnetyzm tego tytułu jest niesamowity. Po prostu musimy koniecznie poznać zakończenie tej opowieści.
Metro Exodus – czy warto kupić?
W zasadzie odpowiedź na to pytanie macie już akapit wyżej. Powtórzę to może jednak nieco innymi słowami. Mówi się, że podróże kształcą. Wszak poznajemy nowych ludzi, ich kulturę, obyczaje i wynalazki. I da się to zauważyć również w Metro Exodus. Nasi bohaterowie dojrzewają, odzierani są ze złudzeń, ale też zyskują nadzieje. My zaś to wszystko przeżywamy wraz z nimi. I to naprawdę przeżywamy, martwiąc się o członków naszego oddziału i losy poszczególnych spotykanych na drodze postaci. Lepszej rekomendacji chyba nie potrzeba.
Ocena końcowa Metro Exodus:
- intrygująco opowiadana historia
- angażujące misje i eksploracja świata
- styl rozgrywki i podejmowane przez nas decyzje odnośnie brutalnej walki potrafią mieć spore przełożenie na życie bohaterów
- ciekawy system craftingu
- mocne elementy suvivalowe...
- ...przez które rozgrywka potrafi stanowić spore wyzwanie
- fantastyczny klimat
- niezła polska wersja językowa (napisy)
- dość nierówna oprawa wizualna - od naprawdę udanych modeli postaci, po całą masę słabiej wyglądających obiektów
- denerwujący system celowania i dość losowy hitbox
- milczący bohater i brak bardziej świadomej interakcji z postaciami pobocznymi
- długość "spontanicznych" dialogów pomiędzy postaciami może z czasem nieco irytować
- sporadycznie występujące błędy techniczne
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
dobry plus - Grywalność:
dobry plus
Ocena ogólna:
Grę Metro Exodus na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Techland
Komentarze
42Far Cry 5 kupiłem ostatnio w promocji za 67 zł i to była adekwatna cena do gry.
Takie CPY czy CODEX czeka aż gra będzie nadawała się do grania i wtedy łamią zabezpieczenie żeby nie robić tego dwa razy ponieważ każda łatka to mus łamania Denuvo od nowa więc logiczne jest że wolą poczekać i złamać już połataną wersję gry.
CPY robi z Denuvo co mu się podba nie jest ono dla nich żadną przeszkodą tak samo jak dla CODEX i udowodnili to nie raz i nie dwa.
Grupy scenowe potrafią też olać przez dłuższy czas niektóre gry bo im się po prostu nie podobają i nie są dla nich priorytetem.Wbij sobie do głowy że Denuvo nie jest już żadną przeszkodą dla krakerów gdzie spora ilość osób ma wiedzę taką samą albo i większą niż ci co tworzą zabezpieczenia.
podniosloby to range waszego portalu !!!
Troche szkoda ze tyle dobrej pracy programistow zaprzepascil jakis menedzerski burak
Swiat jest taki do bani bo tylko teraz chodzi o kase a reszta sie nie liczy a jezeli komus sie wydaje ze jest inaczej to musi byc bajko pisarzem. To nie ten swiat ktory znamy 30 lat temu..
- wyjdzie na Steam lub GOG.
- będzie w promocji -50/70%.
- usuną uprzykrzające rozrywkę legalnym graczom zabezpieczenie DRM Denuvo.
- wyjdzie port na Linuksa.