Zasilacz o mocy 1kW musi wzbudzać respekt. Volcano 1000W już na samym wstępie sygnalizuje, że nie jest jakimś tam zwykłym zasilaczem, lecz wyjątkowo potężną stacją mocy, której niestraszne są wszelkie Quad Core czy Quad Crossfire.
Na zdjęciu widać, jak niepozornie wygląda 400W Ever przy kolosie 1000W Volcano. Podczas rozważania ewentualnego zakupu trzeba więc zmierzyć, czy zasilacz zmieści się w naszej obudowie - wymiary podane są w tabelce na początku artykułu.
Okablowanie modelu 1000W jest imponująco rozbudowane. Na stałe przymocowano oprócz głównej wiązki ATX jeszcze dwa 8-pinowe kable zasilające CPU - w tym jeden rozdzielny. Do wpięcia możemy wybrać spośród aż sześciu kabli PCI-E, przy czym mamy 3 kable z wtyczkami 6-pin oraz 3 z rozdzielnymi wtyczkami 6+2.
Mimo wszystko - gdyby ktoś chciał złożyć sobie konfigurację z czterema kartami mającymi zasilanie 8-pin... ale to już chyba czysto hipotetyczna sytuacja :)
Na pewno mając pod blachą model 1000W nie należy się obawiać, że kiedykolwiek zabraknie nam mocy. Dwie linie +12V dają po 20A, a kolejne dwie po 36A - spokojnie wystarczy dla każdej dzisiejszej konfiguracji, a nie spodziewam się, żeby pobór mocy zwiększał się w nieskończoność, pewne granice zostały już osiągnięte.
Środek zasilacza zabudowany został kilkoma rozłożystymi radiatorami o dużej powierzchni oddawania ciepła.
Dmuchający na te blaszki 14-centymetrowy wiatrak nie jest na szczęście zasłonięty w żaden sposób.
Pod niskim obciążeniem Volcano 1000W okazał się wyraźnie głośniejszy, niż słabsze modele. Jednak cały czas szum zasilacza mieści się w granicach tolerancji nawet mojego, wyczulonego na hałasy ucha. Po prostu nie ma tragedii, szumi bo szumieć musi, a w mocnej konfiguracji zasilacz ten na pewno nie będzie najgłośniejszym podzespołem. Trzeba też pamiętać, że nikt nie będzie stosować Volcano 1000W razem z jedną pasywną grafiką i pasywnym chłodzeniem CPU - to zasilacz dla prawdziwych power-userów :)