Marzyłeś kiedyś, by bez opamiętania wskoczyć w świat swojej ulubionej baśni? Moss w goglach wirtualnej rzeczywistości pozwoli wreszcie spełnić to marzenie. W tej przepięknie zrealizowanej platformówce, lekcji odwagi udzielać ci będzie… maleńka myszka.
- arcymistrzowska animacja,; - piękna oprawa graficzna i dźwiękowa,; - mądrze poprowadzona narracja gwarantująca silną immersję,; - dbałość o szczegóły,; - ciekawe zagadki środowiskowe i przyjemny mechanizm walki,; - Quill to cudowna bohaterka!
Minusy- chciałoby się pograć troszkę dłużej,; - zakończenie sugeruje, że Moss jest jedynie pierwszym rozdziałem opowieści.
Zaczarujmy (wirtualną) rzeczywistość!
Jakże to smutne, że najbardziej wyczekiwanymi tytułami na PlayStation VR okazałaby się być horrory. Technologia rzeczywistości wirtualnej, która daje potężne możliwości, pozwala ożywiać wyśnione światy i wrzuca graczy w wir przygód gwarantując niespotykaną wcześniej immersję, ominęła szerokim łukiem krainy rodem z baśni, skupiając się na urealnieniu szarej rzeczywistości – zupełnie jakby codzienności było nam mało.
Moss, nowa gra platformowa na konsolę firmy Sony, odczarowuje ten trend w fantastycznym i jakże symbolicznym stylu. To produkcja, w której w zasadzie wszystkie elementy doszlifowano do perfekcji. Na każdym kroku maleńkiej, mysiej bohaterki, widać jak wiele miłości włożyła w swoją produkcję ekipa debiutującego studia Polyarc.
Owszem, tego typu peany na dzień dobry nie są recenzencką codziennością, ale w tym przypadku zwyczajnie nie można pozwolić sobie na wstęp, który nie odpowie z góry na najważniejsze pytanie każdego gracza „Czy powinienem to kupić?”.
A gdzież to się pomieści tyle odwagi…
Moss stawia gracza w roli tajemniczego Czytelnika, który zapoznaje się z niezwykłą księgą baśni. „Zapoznaje się” w sposób bardzo dosłowny, szybko stając się przewodnikiem i strażnikiem głównej bohaterki tej opowieści – małej myszki Quill, która wyrusza w największą podróż swojego życia na ratunek wuja, drżąc początkowo przed każdym większym podmuchem wiatru…
Szczęśliwie, wkrótce z pomocą przychodzi jej… Gwiazdkocośtam („Starthing”) - niewielka iskierka, która może i nie jest kompanem zbyt gadatliwym, ale za to całkiem zgrabnie wytycza ścieżkę, pozwalając Quill skupić się na przeciwnościach losu, którymi będzie musiała – wraz z graczem - stawić czoła.
A tych będzie sporo. Moss jest bowiem w zasadzie grą logiczną wykorzystującą zagadki środowiskowe, chociaż przyjdzie nam również powalczyć. W roli Czytelnika jesteśmy w posiadaniu mocy pozwalającej na przesuwanie obiektów w świecie gry, umożliwiając Quill dostanie się w miejsca początkowo niedostępne.
Kamera śledzi położenie naszego kontrolera w przestrzeni, manewrować możemy więc do woli. Sztuka zaczyna się komplikować, gdy jednocześnie musimy dbać o ruchy Quill lewą gałką analogową, przesuwać obiekty wywijając bączki całym padem, a jeszcze od czasu do czasu machnąć mieczykiem czy dbać o odpowiedni moment na zsynchronizowanie łamigłówki.
Wspomniałem o machaniu mieczykiem! A jakże, nasza mała bohaterka z drewnianym mieczykiem mierzyć się będzie z krabopająkami w wersji szczypczykowej oraz artyleryjskiej, a także z nadymaczem strzelającym zielonymi glutami. Mało?
Ano może i mało, ale poczekajcie z ostatecznym wyrokiem aż przyjdzie Wam się zmierzyć z trzema takimi jegomościami na raz. Żeby było jeszcze ciekawiej, postać gracza może „opętać” stwora, sterować nim, a także… korzystać z jego umiejętności bojowych!
No to teraz wyobraźcie sobie – lewą gałką pomykacie Quill, lawirując między kulami armatnimi miotanymi przez trzy wściekłe kraby. Pętacie jednego z nich i częstujecie kulami jego kompanów, operując już obydwoma analogami niezależnie, oraz całym padem – bo właśnie w ten sposób „prowadzicie” opętanego przeciwnika.
Do tego na arenę wbija jeszcze pan nadymacz oraz dwa ruchome obeliski, którymi należałoby się zająć, by otworzyć bramę…Całkiem sporo, jak na jedną drobną myszkę, prawda?
… w tak maleńkim sercu?
Graficzne gra prezentuje się wyśmienicie, zwłaszcza na Playstation 4 Pro – świat jest nasycony kolorami zaś tekstury ostre, przynajmniej na tyle, na ile pozwala zastosowana w goglach VR optyka. Jednak tym, co faktycznie pozwala Moss błyszczeć na tle konkurencji jest bezbłędnie zrealizowane poczucie… skali.
Quill jest malusieńkim bohaterem. Być może nie najmniejszym w historii gier wideo, ale za to z pewnością jednym z najdelikatniejszych. Wrażenie to jest zasługą dwóch składowych – arcymistrzowskiej animacji i perfekcyjnego wykorzystania możliwości, jaką dają gogle VR.
To w jaki sposób porusza się nasza mysia bohaterka bardziej przywodzi na myśl wysokobudżetową animację Pixara, niż jakąkolwiek znaną mi grę wideo. Ze wszystkimi jej subtelnościami – uszami falującymi podczas biegu, wieloma sposobami wspinania się na półki skalne czy przeuroczym okazywaniem radości z najdrobniejszych osiągnięć.
Quill jest bez wątpienia najlepiej animowanym zwierzaczkiem w grach – i to wszystkich, wrzucając do wora również nie-VRowe produkcje.
Moss – czy warto „odkurzyć” PlayStation VR?
I wreszcie dochodzimy do walorów wirtualnej rzeczywistości - bo chociaż Moss gra się wybornie, magia gry byłaby nie do odtworzenia na „płaskim” ekranie i decyzja twórców, by realizować swoje dzieło w technologii wirtualnej rzeczywistości była strzałem w dziesiątkę.
Gra serwuje nam statyczną kamerę, chociaż oczywiście możemy głową dowolnie obracać, by szczegółowo ocenić otoczenie. Filigranowe rozmiary Quill podkreślają ogrom otaczającego ją środowiska – w lesie wszystko jest potężne - od grubych konarów po majaczące w oddali zamkowe wieże. Efekt ten jest zwyczajnie nie do uzyskania bez gogli VR. I nie służy on tu jedynie jako pokazówka technologii, bo środowisko i to w jaki sposób odbieramy obecność w nim Quill jest ważnym elementem narracji.
W roli Czytelnika, gracz nie jest jedynie martwą kamerą zawieszoną gdzieś w przestrzeni – Wasza obecność jest dla Quill równie ważna, jak jej bezpieczeństwo – dla Was. Zaczniecie o to maleństwo dbać szybciej, niż mogłoby się wydawać, gwarantuję.
Do rychłego zobaczenia, Quill!
Jedynym zarzutem, jaki mógłbym w stronę Moss skierować, jest zakończenie tej opowieści. Celowo nie wspominam tu o jej długości – bo chociaż grę skończyć można w około 4 godziny (rozglądając się za znajdźkami z przeciętną skutecznością…), to jest to czas pozbawiony dłużyzn i po brzegi przepełniony miodkiem.
Niestety, zakończenie rozczarowuje, bo chociaż Quill upragniony cel osiąga w przepięknym stylu, gra bezceremonialnie daje nam do zrozumienia, że skończyliśmy ledwie pierwszy rozdział tej opowieści.
Trochę tani to chwyt, bo gdyby zgodnie z prawdą nazwać tę grę Moss: Chapter 1, pewnie więcej graczy zastanowiłoby się dwa razy nad jej kupnem. Ale wiecie co? Ja tam się cieszę.
Gwarantuje, że po skończeniu Moss nie będziecie gotowi na rozstanie z Quill i tak bezpośrednią zapowiedź kontynuacji przyjmiecie z uśmiechem na twarzy. To ten typ gry, na którą nie da się gniewać. Dla właścicieli PlayStation VR - zakup absolutnie obowiązkowy!
Ocena końcowa Moss:
- arcymistrzowska animacja
- piękna oprawa graficzna i dźwiękowa
- mądrze poprowadzona narracja gwarantująca silną immersję
- dbałość o szczegóły
- ciemawe zagadki środowiskowe i przyjemny mechanizm walki
- Quill to cudowna bohaterka!
- chciałoby się pograć troszkę dłużej
- zakończenie sugeruje, że Moss jest jedynie pierwszym rozdziałem opowieści
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
bardzo dobry
Ocena ogólna:
Grę Moss na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od producenta
Komentarze
1