Gra lekturą szkolną - czy to faktycznie docenienie branży, czy jedynie zagrywka polityczna?
Na naszych oczach dzieje się historia – oto pierwsza gra komputerowa trafia na listę lektur szkolnych. Media rozpisują się o możliwościach, gracze biją brawa, euforia sięga zenitu. A jednak mam nieodparte wrażenie, że wszyscy daliśmy się nieco za bardzo ponieść emocjom.
klimat, oryginalność i pomysł, bardzo duża emocjonalność podana w minimalistycznej postaci, ciekawy styl graficzny, próba „wyjęcia gry z gry”, realizm.
Minusy„ciężkość” tytułu, nieintuicyjny interfejs, miejscami bardzo wysoki poziom trudności, gigantyczna, czasem przesadna losowość.
Gra komputerowa lekturą szkolną! Tego jeszcze nie było
Wczorajsza wiadomość o wpisaniu gry This War of Mine na listę lektur zelektryzowała zarówno branże elektronicznej rozrywki, jak i polskie media. I raczej trudno się temu dziwić – w końcu ktoś „tam na górze” dostrzegł, że gry to potężne medium, poruszające nierzadko ciężkie, „życiowe” tematy. Wystarczy wspomnieć choćby mające dziś swoją premierę The Last of Us Part II, które w absolutnie nietypowy sposób prezentując historię zemsty niejako zmusza gracza do zastanowienia się, gdzie leżą granice obsesji i nienawiści.
This War of Mine od naszeg rodzimego studia 11bit studios prezentuje równie dojrzałe podejście do tematu ukazując wojnę z perspektywy nie walczących na froncie żołnierzy, a zwykłych ludzi, mieszkańców zniszczonego bombardowaniami miasta, próbujących przeżyć najmroczniejsze chwile. Nikt wcześniej nie odważył się zaserwować graczom (dodajmy – pełnoletnim, bo przecież gra ma znaczek 18+) rozgrywki tak przytłaczająco realistycznej, jeśli chodzi o moralny wymiar podejmowanych w niej wyborów.
Jeśli spojrzymy na This War of Mine właśnie z tej perspektywy to jej dodanie do kanonu lektur i rekomendacja do nauki historii, filozofii, socjologii i etyki wydaje się strzałem w dziesiątkę. Aż chciałoby się, żeby za tym jednym tytułem poszły kolejne. Mam jednak spore obawy czy ostatecznie całe to zamieszanie z wpisaniem pierwszej, polskiej gry w kanon lektur nie okaże się jednak tylko pustym gestem, obliczonym jedynie na zdobycie poparcia wśród młodych w czasie trwającej właśnie kampanii prezydenckiej.
This War of Mine szumnie wchodzi do kanonu lektur szkolnych - brzmi świetnie, prawda? Pytanie tylko czy całe to zamieszanie nie okaże się na końcu jedynie pustym gestem.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni
Pomyślicie sobie pewnie teraz „a ten znowu roztacza ponurą wizję zamiast cieszyć się tak jak inni.” Pewnie macie rację, taka moja pesymistyczna natura, ale nic nie poradzę, że podchodzę do tego typu zapowiedzi z ogromną rezerwą. Zbyt często politycy składali obietnice bez pokrycia albo, co gorzej, takie, które na innych przerzucają faktyczne obowiązki.
I właśnie to ostatnie przychodzi mi do głowy, gdy myślę o pierwszej grze komputerowej, która już od przyszłego roku ma znaleźć się w kanonie lektur. Dlaczego? A choćby z trzech prostych powodów.
Po pierwsze – This War of Mine wpisana zostanie w kanon lektur nieobowiązkowych. To zaś oznacza, że choć w ich wyborze uczestniczą czasami sami uczniowie, to ostateczna decyzja o „przerabianiu” danej lektury pozostaje w gestii nauczyciela. Pytanie ilu z obecnych nauczycieli potrafi powiedzieć coś więcej o grach, poza tym, że są, i że młodzi ludzie w nie grają.
Nie oszukujmy się, faktycznie grających w gry nauczycieli jest obecnie jak na lekarstwo. Co tu dużo pisać – środowisko nauczycielskie coraz mocniej się starzeje. Średnia wieku w tej grupie zawodowej z roku na rok się podnosi, a młodych, chętnych do pracy wyraźnie brakuje. Czy w takiej sytuacji jest w ogóle szansa, by młodzież mogła zająć się na lekcjach This War of Mine?
Po drugie – co z ewentualnym wykluczeniem społecznym uczniów nie posiadających w domu komputera, konsoli czy smartfona? Jasne, w miastach ten problem aż tak bardzo pewnie nie występuje. Mimo to jednak nie można podejść do tego zupełnie obojętnie. Skoro gra ma być lekturą szkolną to trzeba dać uczniom możliwość zapoznania się z nią i to w spokojnych warunkach.
O ile książkę da się wypożyczyć ze szkolnej biblioteki, o tyle z komputerem czy smartfonem może być już problem. This War of Mine nie jest też grą, w którą można grać w przerwie między lekcjami, w poczekalni do lekarza czy jadąc autobusem do szkoły. Tak ciężki temat wymaga pewnego skupienia. Jak szkoły sobie z tym poradzą? Trudno powiedzieć.
I wreszcie po trzecie – czy ogłoszenie tego typu planów akurat teraz, podczas trwającej kampanii wyborczej to aby nie zagrywka czysto polityczna? Nie da się ukryć, że poza połachotaniem branży gier (co by nie mówić, to spore wyróżnienie dla 11bit studios) wiadomość ta mocno ucieszyła młodych graczy. Dla nich oznaczać to może znacznie ciekawsze spędzenie czasu „z lekturą” zamiast standardowego ślęczenia nad książką.
A że tytuł ten trafić ma do pełnoletnich uczniów, którzy jakby nie patrzeć mogą już głosować, można mieć wątpliwości się czy cała ta operacja nie ma na celu ocieplenia wizerunku aktualnie rządzących. Szczególnie, że wśród młodych ludzi, jeśli wierzyć sondażom, ich notowania nie są najlepsze.
Historia jak zwykle napisze się sama
Jak zwykle na papierze wszystko brzmi świetnie – mamy pierwszą grę na liście lektur szkolnych, z mocną, dojrzałą historią, niebanalnymi wyborami, a do tego jeszcze polską. Boje się jednak, że to nieco za mało by wpadać w euforie i wieszczyć nadejście nowej ery nauczania.
W tej całej medialnej wrzawie wokół zapowiedzi wejścia This War of Mine do kanonu lektur zapomniano bowiem o rzeczy najważniejszej – ludzkim czynniku. Ktoś przecież będzie musiał poprowadzić takie lekcje. I choćby dlatego nie jestem przekonany czy faktycznie jest się z czego aż tak cieszyć. Szczególnie patrząc wstecz jak dużo z tak szumnie ogłaszanych projektów cichutko kończyło się fiaskiem.
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Moja wojna, wasza wojna - recenzja This War of Mine
- This War of Mine: Little Ones - mocne spojrzenie na wojnę
- Wybory i głosowanie zdalne przez Internet – czy w Polsce to w ogóle możliwe?
Komentarze
28Sam pomysł byłby może dobry ale patrząc jak idzie budowa CPK czy przekop Mierzei Wiślanej to będzie jeden wielki bajzel.
Co innego to potrzeba 2 wojny w Iraku. To był błąd moim zdaniem. Ta wojna nie miała sensu i przyniosła więcej złego niż dobrego. Ale to nie wina żołnierzy tylko zidiociałych polityków. Ludzie powinni wiedzieć jak funkcjonuje świat, aby wybierać takich polityków, którzy nie będą popełniać błędów i wywoływać czy prowokować swoją słabością niepotrzebnych wojen.
W melinach choćby ten wspaniale rozdawniczy rząd wymyślił następną kiełbasę wyborczą i tak nie zagoszczą, a u średniej klasy zwykle jest ich kilka ...
A co do reszty to trudno się nie zgodzić że jest to debilny pomysł dla poklasku do kreowania społeczeństwa analfabetów.
zastąpmy Pana Tadzia Wiedźminem, a Lalkę Call of Duty i mamy "historię", "PO", "przygotowanie do życia w rodzinie" (tu chyba powinien być podwójny "") a jak weźmiemy pod uwagę liczenie amunicji to i "matematyka" się załapie ...
Znając życie to wyjdzie z tym jakaś farsa, tak jak Eldo robił salta (kumaci wiedzą o co chodzi).