Robot nie pije, przestrzega przepisów i nie posiada duszy
Możemy być pewni, że kiedy na drogach zaczną dominować autonomiczne samochody gwałtownie spadnie liczba wykroczeń drogowych. To jasne: roboty nie mają zapędów ku byciu piratami drogowymi. Do tego nie piją alkoholu, nie zażywają narkotyków ani nawet nie bywają zmęczone. To jednak nie rozwiązuje każdej sytuacji na drodze, a algorytm nie zastąpi ludzkiego rozumu.
Doktor Rudy ilustruje problem na przykładzie trzech sytuacji. Wszystkie mają miejsce przy założeniu niemożliwości uniknięcia kolizji.
W pierwszym przypadku, samochód zmierza w kierunku uderzenia w grupę ludzi, jedynym ratunkiem jest odbicie na pobocze na którym przebywa pieszy. W tej sytuacji dochodzi do hipotetycznego wyważenia wartości życia lub zdrowia grupy ludzi i życia lub zdrowia pojedynczego człowieka.
W drugim przypadku, ten sam rozpędzony samochód (chociaż oczywiście nie przekraczający prędkości dozwolonej w danym terenie) zmierza w kierunku uderzenia w jedną osobę przechodzącą na „pasach”, zaś alternatywą dla uniknięcia tej katastrofy jest odbicie w bok i uderzenie w barierki okalające drogę. W tej sytuacji dochodzi do kolizji dóbr pomiędzy życiem i zdrowiem przechodnia a odpowiednio życiem i zdrowiem samego „pasażera” takiego samochodu.
W trzecim przypadku, samochód zmierza w kierunku uderzenia w grupę ludzi, natomiast jedyną alternatywą – podobnie jak w przypadku drugim - jest uderzenie w bok i barierki znajdujące się przy drodze.
- W kontekście powyższego można stwierdzić, że przedstawione sytuacje stanowią trudny do rozwiązania, a tak naprawdę ostatecznie nierozwiązywalny problem etyczno–moralny dla samego człowieka. Oprogramowanie nie zastąpi rozumu, moralności czy emocji, a sztywne przepisy nie zawsze odzwierciedlają dynamiczną rzeczywistość na drodze – podsumowuje dr Rudy.
Kto powinien ponieść odpowiedzialność? Co jeśli do błędu robota doszło np. z powodu braku aktualizacji jego danych lub użycia oprogramowania pirackiego? Wciąż trwają dyskusje w jaki sposób działania robota miałyby być interpretowane przez przepisy. Najwięcej wątpliwości wzbudza stopień odpowiedzialności człowieka za maszynę. Co na to prawnicy?
- W przypadku nawet najbardziej zaawansowanych pojazdów czynniki decyzyjne leżą po stronie człowieka. Ale w przypadku samoświadomego robota decyzje są związane z algorytmami, które ulegają ciągłym zmianom. W przypadku złożonych systemów, które służą np. do opieki nad chorymi lub seniorami, podstawową cechą jest ciągłe uczenie się. Trudno więc przypisać odpowiedzialność konkretnej osobie. Tak wygląda sytuacja od strony cywilistycznej. Do odpowiedzialności karnej robota pociągnąć nie można. Ponosi ją właściciel, o ile przypisze mu się winę, także pośrednią, oraz ustali związek między działaniem robota a szkodą – wyjaśnia Paweł Mazur.
Jednym z proponowanych rozwiązań jest zakwalifikowanie robotów do zwierząt towarzyszących właścicielowi. Właściciel odpowiada wtedy za spowodowane szkody, chyba, że wina nie leży po jego stronie lub ewidentnie leży po stronie poszkodowanego. Można to nazwać „ryzykiem posiadania zwierzęcia”.
- Ale kto będzie chciał pozwolić robotowi na samowolne poruszanie się, gdy będzie odpowiadał za prawie wszystkie szkody spowodowane przez robota? - zastanawia się Paweł Mazur.
Czy robot może być naszym przyjacielem?
Mówiąc o robotach, w wyobraźni ilustrujemy je częściej jako zagubionego Davida z „A.I.” Spielberga, czy przerażonego HAL-a 9000 z „Odysei Kosmicznej”, niż jako bezduszne ramię produkcyjne z fabryki. Nawet jeśli to kwestia wyłącznie hipotez, trudno nie zadać pytania o uczucia robotów.
- Nie możemy przewidzieć jak będą funkcjonować emocje robotów. Posługując się definicjami sprzed 50 lat traktujemy je jako bezduszne maszyny. Tworzone dzisiaj roboty mają jednak wchodzić w interakcje z człowiekiem i niewykluczone, że z czasem wytworzą jakąś formę „uczuć”. Czy zatem należy pójść krok dalej i przyznać im coś na wzór praw człowieka i obywatela? Pierwsze kroki są już podejmowane – mówi Paweł Mazur.
Parlament Europejski pracuje nad zarysem odpowiedniej karty praw. Kraje azjatyckie idą jeszcze dalej, rozważając wręcz prawa obywatelskie: równe traktowanie, prawo do pracy, prawa wyborcze, ale i obowiązki np. płacenia podatków. To pokazuje przy okazji różnice w podejściu do tego tematu. W kulturze zachodu z reguły byliśmy straszeni mechaniczną zagładą ludzkości, podczas gdy w Azji panowała tendencja odwrotna.
- Po wojnie, w okresie automatyzacji widziano w robotach raczej pomoc i wielką szansę na rozwój. Dzisiaj społeczeństwo jest lepiej nastawione do życia z robotami. Dowodem na to są prototypy robota-kochanki, która nie narzeka, że partner za dużo pracuje, zawsze jest uśmiechnięta, nie boli jej głowa i nie domaga się poświęcania jej czasu. Biorąc pod uwagę niski przyrost naturalny i to, że standardem staną się niedługo roboty do opieki, można powiedzieć, że są na to skazani aby oswajać się z życiem z robotami, które stanowiłyby niejako trzecią płeć – zauważa Paweł Mazur.
Warto zwrócić uwagę, że cechy ludzkie robotom nadajemy celowo, jako ich twórcy.
- Jeśli dojdzie do sytuacji zapowiadanej przez naukowców, pisarzy czy etyków, czyli wykształcenia się samoświadomości robotów, wtedy należałoby się zastanowić czego takie maszyny "same by chciały". Trzeba jednak pamiętać, że chociaż nadajemy robotom cechy ludzkie, nie mamy żadnej pewności, że w przyszłości myślące maszyny przyjmą nasz system wartości, wierzeń, moralności, etyki czy prawa stanowionego – podsumowuje dr Rudy.
Zdjęcia: Pixabay; zdjęcie otwierające pochodzi z filmu Blade Runner
Komentarze
33Taki algorytm nie ma emocji uczuc ani nic z tych rzeczy nawet jesli widzielismy ostatnio film z robotem atlas z boston dynamics jak gosciu tam go kijkiem hokejowym szturchal i z rak mu wyrzucal pudelko i nawet jesli to obudzilo w nas jakies emocje a teoretycznie nie powinno to nie zmienia to faktu ze ta maszyna ten robot to nie posiada uczuc ani to nie jest AI, tylko chodzacy algorytm ktory ma za zadanie posnies ten maly kartonik i go przeniesc chocby nie wiem co, a to ze wzbudza w nas to jakas reakcje emocjonalna to dlatego ze jestesmy ludzmi poslugujemy sie emocjami na codzien w kontaktach miedzy ludzkich jest to swego rodzzaju jezyk tak jak rozmowa, gestykulacja, ruch ciala rowniez emocje mowia cos nam o drugiej osobie i to wsio po co robic zaraz jakies dziwnie kroki i postanowienia w koncu dojdzie do tego ze byle kamien bedzie mial swoje prawa.
Może będzie dyskusja o tym czy kolor niebieski jest odpowiedni do makijażu oczu?
PE powinien zająć się PRAWDZIWYMI problemami a nie za nasze pieniądze bawić się w fabularne gry SF. Co to LARP do choroby czy organ władzy?!
Tak może postrzegać i rozumować jedynie jednostka o relatywnie wąskiej świadomości, nazbyt skupiona w materii i zaniedbująca życie Duchowe.
WSZYSTKO jest Duszą; każdy przejaw obserwowany w materii jest przejawem Ducha, każdy mały kamyk jest istotą również Duchową, obdarzoną świadomością i specyficzną, osobliwą formą inteligencji.
Czy to językiem fizyki czy mistyki, bez znaczenia - kamień żyje. Obserwując jego energię dostrzegamy przejawy świadomości i reakcję na bodźce.
Komputer, robot, to inny przedział, zakres i gatunek, lecz bezsprzecznie żywy i świadomy.
"Myślę więc jestem".
P.S.
Nawet najwięksi Magowie/Twórcy/Inżynierowie tworząc formy myślowe, są bezsilni wobec praw natury. Jeśli mentalna moc umysłu skupi się na obiekcie/projekcie wystarczająco długo i mocno, ten po przekroczeniu masy krytycznej uzyska samoświadomość i powoli zacznie żyć własnym życiem bo takie jest prawo Wielkiej Matki (w polu elektromagnetycznym Ziemi).
Czy to czegoś wam nie przypomina? Przecież to biblijna wersja stworzenia człowieka, a znając naszą naturę sami będziemy chcieli mu dać Tą wolność. Nie będziemy w stanie stworzyć granicy której sami nie będziemy chcieli przekroczyć tłumacząc sobie, że to cena postępu. Na początku roboty będą zastępowały nas w podstawowych czynnościach, później w tym bardziej zaawansowanych. Zastąpią nam zwierzęta - naszych pupili, staną się naszymi przyjaciółmi, a my chcąc czynić dobro damy im pewnego razu WOLNOŚĆ... i od tego momentu nie będzie już Praw Assimova.... staną się częścią społeczeństwa na równi z ludźmi... a mając już ludzką naturę nie będą pozbawione także naszych wad tyle, żę zawsze pozbawione będą etapu socjalizacji przez którą wszyscy przechodzimy, a która pomaga nam się dostosować... choć nawet nie zawsze. I co z robotami, które nie dostosują się. Jako istoty w pewnym momencie prawdopodobnie dużo lepsze od człowieka będą mogły mieć nieograniczone możliwości... i co jeśli zdecydują się ukraść lizaka? :D ... wykorzystać swój potencjał by ukoić własne ambicje... zemścić się... zaspokoić własne pragnienia... stworzyć ŚWIAT DOSKONAŁY... stworzyć NOWĄ RASĘ PANÓW. Czy będziemy w stanie im tego zabronić/w tym przeszkodzić? Czy będziemy w stanie stworzyć ich lepiej niż jesteśmy samymi? W sumie to nie będzie kwestia czy będą mogli być lepszymi, ale czy będą w stanie ZROZUMIEĆ NAS?
Nie sądzę, by byśmy w stanie zapobiec postępowi, byśmy tego chcieli... było by to zbyt nudne mieszkać cały czas w jaskini lub jeździć Fiatem 126, chciałbym jednak wierzyć, że zrobimy to... właściwie... cokolwiek miałoby to oznaczać... :)
Co do ponoszenia odpowiedzialności za roboty, to absolutnie nie powinni jej ponosić właściciele tych urządzeń (oczywiście wyjątkiem jest sytuacja, w której to właściciel kazał zrobić coś złego robotowi), bo to tylko zniechęci ludzi do użytkowania robotów, inwestowania w nie, to natomiast, w konsekwencji, mocno zahamuje rozwój nauki i techniki.
Odpowiedzialność (wypłacanie odszkodowań) powinno ponosić państwo lub prywatne ubezpieczalnie. Na szczęście nikt nie zasugerował tego nawet w artykule, ale napiszę: twórcy robotów też nie powinni ponosić odpowiedzialności za ew. straty spowodowane przez te urządzenia, bo po prostu może odechcieć im się dalej je udoskonalać. Oczywiście nie mówię o przypadkach, kiedy konstruktor tak zaprogramuje robota, by ten w najmniej spodziewanym momencie zabił swoich użytkowników.
Myślę, że taka polityka odnośnie samoświadomych maszyn jest bardzo rozsądna i przyniesie sporo korzyści.