Na początku sierpnia Western Digital ogłosił wprowadzenie na rynek nowego produktu. Mowa o serii dysków twardych WD Caviar RE - RAID Edition. Niecały miesiąc później jeden z takich dysków znalazł się u nas na warsztacie. Nowa rodzina składa się z sześciu napędów. Są to modele 120, 160 i 250GB w wersjach ATA100 i SerialATA. Wszystkie wyposażone są w 8MB bufor danych. Na nasze biurko trafił najsilniejszy przedstawiciel, model WD2500SD, 250GB, SerialATA.
Konstrukcja dysków nadal bazuje na talerzach o pojemności 80GB, z jednym drobnym wyjątkiem - model 250GB jest zbudowany w oparciu o talerze o pojemności około ~83GB. Taka konstrukcja może nieco dziwić, jednak WD stosował podobne praktyki w przeszłości.
Czego można się spodziewać po nowej serii Caviara? Szybkie spojrzenie na specyfikacje ujawnia kilka ciekawostek. Po pierwsze, średni czas między awariami wynosi aż 1.000.000 godzin. Do tej pory tylko dyski z segmentu Enterprise mogły się pochwalić tym parametrem na aż takim wysokim poziomie. Druga ciekawostką jest mechanizm TLER (Time-Limited Error Recovery). Każdy nowoczesny dysk wyposażony jest w mechanizm naprawy błędów napotkanych podczas pracy. Większość z nich naprawiana jest błyskawicznie bez wiedzy ze strony użytkownika, jednak te najbardziej poważne - jak choćby bad block potrzebują na naprawę chwilkę czasu, w którym dysk nie odpowiada na polecenia od kontrolera. Jeśli taka sytuacja wystąpi podczas pracy w macierzy RAID, jej kontroler błyskawicznie aczkolwiek zupełnie niepotrzebnie oznaczy taki dysk jako uszkodzony i wyłączy go z macierzy. Za sprawą mechanizmu TLER czas naprawy poszczególnych błędów jest zredukowany do minimum, co przynajmniej w założeniu powinno się przyczynić do poniesienia niezawodności pracy i wydajności macierzy RAID.
Porównując wyniki serii RE do starszej SE widać wyraźny wzrost wydajności. Western Digital bez wątpienia popracował nad elektroniką swoich dysków. Co prawda Caviary spadały już z piedestału najszybszych napędów, za sprawą serii RE wracają do czołówki. Wrażenia z użytkownika napędu są jak najbardziej pozytywne. Dysk pracujący cały dzień był nieznacznie ciepły, co można uznać za duży plus, temperatura ostatnio staje się coraz większym problemem topowych modeli dysków twardych. Pomimo, że mieliśmy do czynienia z napędem trzy talerzowym, to dysk pracował bardzo cicho. Można powiedzieć, iż w dziedzinie generowanego hałasu Western Digital poczynił bardzo duży krok do przodu. W trybie bezczynności dysk jest równie cichy jak słynne z tego Baracudy. Podczas pracy również nie jest źle odgłosy wydawane przez napęd są stonowane i nie przeszkadzają.
Różnica w wynikach wydajności pomiędzy pojedynczym dyskiem a dwoma dyskami w trybie RAID, jest mała, bądź nie ma jej wcale. Macierze to dość specyficzny temat i nie można ich wyników interpretować bezpośrednio. Tryb RAID-0 używany jest wszędzie tam, gdzie potrzeba dużej wydajności przy liniowym odczycie, bądź zapisie danych czyli np. przy nieliniowej edycji video. Tylko tam widać odpowiednie zyski wydajności z zastosowania dwóch dysków. Bardzo dobrze ukazuje to test WinBench 99 gdzie odczyt z dwóch napędów jest niemal dwukrotnie szybszy. Jednak gro macierzy jest budowana nie po to, żeby podnieść wydajność, ale po to żeby zapewnić bezpieczeństwo przechowywanych danych. Tutaj niestety wkraczamy w obszar, którego prostym testem nie możemy zweryfikować. Jak bowiem sprawdzić odporność dysku na uszkodzenia. Test musiał by pewnie trwać kilka lat. Każdy dysk cechuje parametr MTBF (Middle Time Betwen Failures - Średni czas między awariami) im jest on wyższy. Tym nasz napęd powinien dłużej pracować. Jak już wspominałem dla Caviar RE wynosi on aż milion godzin. To pierwszy taki przypadek wśród dysków z tego segmentu rynku. Szkoda tylko, że producent nie odważył się zaoferować pięcioletniej gwarancji, taki ruch mógłby przekonać kolejnych klientów do nabycia tego produktu.
Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej ciekawostce, która do tej pory podczas testowania napędów Western Digital nam umknęła. Mianowicie producent ten opracował własne rozszerzenie złącza SerialATA nazwane SecureConnect. Patent ma na celu mechaniczne wzmocnienie połączenia kabelka danych.
Jak łatwo uszkodzić klasyczny kabelek wie każdy, kto choć trochę zajmuje się dyskami twardymi. WD chwali się, iż jego kable są pięciokrotnie bardziej wytrzymałe. O ile w przypadku dużych macierzy niema to znaczenia, ponieważ tam dyski podłączane są bezpośrednio do specjalnych backplainow to dla bardziej aktywnego użytkownika domowego może mieć niebagatelne znaczenie. Oczywiście SecureConnect jest wstecznie kompatybilne z normalnym złączem SerialATA, dlatego dyski w nie wyposażone można bez problemu podłączać za pomocą normalnych kabli. Jak wygląda takie złącze i kabel, możecie podziwiać na zdjęciach.
To właściwie by było na tyle. Podsumowując, dobry stał się jeszcze lepszy, a za sprawą wysokiego współczynnika MTBF i długiej gwarancji można być pewnym, iż napędy będą nam długo i bezawaryjne służyć.
UWAGA: Niestety, przedstawiciel Caviara podsyłając nam dyski do testów wprowadził nas w błąd, dyski nie są sprzedawane razem z tymi kabelkami, które tu prezentujemy. Należy je kupić osobno :(
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!