
Wciśnie się wszędzie i posprząta każdy zakamarek. Test Roborock Saros 10R
Roborock to marka doskonale znana w kategorii urządzeń gospodarstwa domowego. Nie bez powodu zresztą – wszak to producent, który oferuje szereg docenianych i wydajnych odkurzaczy. Zapraszam do testu jednego z najnowszych modeli – Roborock Saros 10R.
Płatna współpraca z Roborock
Jeśli wydaje ci się, że gdzieś już słyszałeś nazwę Saros, to zapewne tak było. Roborock nadał tej serii gigantycznego rozpędu za sprawą odkurzacza Saros Z70, czyli modelu, który w ostatnich tygodniach stał się istnym viralem w mediach społecznościowych. Wszystko to dzięki mechanicznemu ramieniu, którym robot może podnosić leżące na podłodze przeszkody i odkładać je we wskazane miejsce.
Ale nie o Saros Z70 będzie teraz mowa. Dziś skupiam się na odkurzaczu nie mniej innowacyjnym i godnym uwagi – tak przynajmniej pozwala sądzić specyfikacja Roborock Saros 10R, która jest pełna haseł takich jak system StarSight 2.0, mapowanie 3D oraz technologia ToF (Time-of-Flight). Sprawdziłem, jak ta nowa propozycja popularnego producenta sprawdza się w praktyce i czy Roborock Saros 10R jest odkurzaczem, który warto mieć w domu.
Starannie skomponowany zestaw
Roborock Saros 10R dotarł do mnie w dużym kartonie, który już na pierwszy rzut oka wieje “nowoczesnością”. Nie chcę, aby to określenie brzmiało szczególnie wyniośle, wszak dotyczy tylko opakowania – i to odkurzacza, który przecież służy w zasadzie tylko do tego, by ułatwiać życie w domu i odciążyć domowników od codziennego sprzątania. Niemniej, często w recenzjach zwracam uwagę na to, jak producent podchodzi do tak (wydawać się może) błahych kwestii jak sposób opakowania. I Roborock robi to naprawdę z dużą uwagą.
Opakowanie jest przede wszystkim ładnie zaprojektowane i od początku zdradza, że mam do czynienia z produktem z wyższej półki. Po rozpakowaniu te wrażenia są kontynuowane. W głównym kartonie znalazła się przede wszystkim stacja czyszcząca, natomiast w drugim, mniejszym – sam robot i kilka najważniejszych akcesoriów. Mówiąc o nich, mam na myśli bardzo długi przewód zasilający (co oczywiście zaliczam na plus), zapasowy worek na zanieczyszczenia oraz dwa pady mopujące, które należy zamontować w robocie. Szkoda tylko, że producent nie postanowił dorzucić detergentu do mopowania – trzeba kupić go osobno.
Wyjątkowo prosta i szybka konfiguracja
W zestawie znajduje się duża graficzna instrukcja, jak przygotować Roborock Saros 10R do pracy. Przejdźmy więc do konfiguracji i zacznijmy pracę z tym robotem.
Wspomniana instrukcja doskonale ilustruje, co należy robić krok po kroku, aby zlecić robotowi pracę i zapomnieć o obowiązku regularnego sprzątania podłóg. Nie będę wchodził w szczegóły i omawiał każdego kroku. Napiszę tylko tyle, że konfiguracja tego Roborocka jest wyjątkowo intuicyjna i choć nie liczyłem tego ze stoperem w ręce – sądzę, że w ciągu ok. minuty, może dwóch, robot jest już gotowy, aby zmapować pomieszczenia i pracować na pełnych obrotach.
Na żadnym etapie konfiguracji nie pojawia się problem, a cały proces przebiega wyjątkowo sprawnie. Aplikacja jest dobrze przetłumaczona na język polski, nie zawiesza się na żadnym kroku. Przyznam, że tak sprawnie działającej konfiguracji oczekiwałbym od każdego producenta.
Robot, który ma poniżej 8 cm wysokości
Konfiguracja zakończona, robot gotowy do pracy, a to wszystko w zasadzie w ciągu kilku minut od wyciągnięcia z opakowania. W takim razie przejdźmy do najważniejszego – samego robota Roborock Saros 10R i tego, jak sprząta, czym się charakteryzuje, co w nim wyjątkowego i dlaczego już po pierwszym sprzątaniu wiedziałem, że na kilka dni będę mógł zapomnieć o ręcznym odkurzaczu i mopie.
Zanim jednak o robocie, poświęcę kilka słów stacji czyszczącej. Jeśli mam użyć jednego słowa, aby ją opisać, bez chwili zastanowienia użyję hasła “nowoczesność”. No bo jak inaczej nazwać symetryczną bryłę z gigantycznym szklanym panelem z przodu? Stacja mierzy ok. 38 x 47 x 49 cm, więc nie powinna stanowić przeszkody nawet w niewielkich mieszkaniach. Jest też dość “regularna”, tj. nie ma żadnych wystających elementów. Można ją zgrabnie wkomponować w miejsce, w którym nie będzie wadzić domownikom.
W samej stacji znalazło się miejsce na dwa zbiorniki na wodę – jeden na brudną (po sprzątaniu), drugi zaś na czystą. Pod dolną szklaną pokrywką na froncie ukryto worek na zanieczyszczenia (bardzo duży, bo aż 2,5-litrowy) oraz pojemnik na detergent. Dostęp do każdego z tych elementów jest bardzo wygodny.
Przejdźmy jednak wreszcie do robota, bo to on jest gwiazdą wieczoru. Uważam, że Roborock Saros 10R zasługuje na bardzo duży plus za swój wygląd. To naprawdę minimalistyczna konstrukcja, która po prostu wygląda dobrze. Wiem, że to w zasadzie “tylko” odkurzacz (choć z funkcją mopowania), ale uważam, że w tej półce cenowej ważna jest nie tylko użyteczność, ale też wygląd.
Roborock Saros 10R to najsmuklejszy Roborock w historii. Mniej niż 8 cm wysokości to cecha, którą na pewno docenisz, jeśli masz w domu wiele mebli o niskim prześwicie.
Na uwagę zasługuje fakt, iż Saros 10R to bardzo niski robot. Mierzy bowiem tylko 7,98 cm wysokości. W dużej mierze to zasługa braku wieżyczki z radarem w górnej części korpusu urządzenia. Nie oznacza to jednak, że przez to robot charakteryzuje się jakimikolwiek kompromisami w kontekście nawigacji.
Roborock postawił w Sarosie 10R na system StarSight 2.0 połączony z podwójnym nadajnikiem 3D Time-of-Flight (ToF) i pierwszy w branży półprzewodnikowy czujnik LiDAR z dwoma nadajnikami. Producent zaznacza też, że wspomniany czujnik działa z częstotliwością próbkowania 38 400 Hz, czyli 21-krotnie więcej niż w technologii Light Distance Sensor (LDS). Wszystkie te hasła dla osób niezwiązanych z technologią mogą być niezrozumiałe, dlatego spokojnie – o tym, jak te technologie sprawują się na co dzień, kilka akapitów niżej.
Pozostając w kontekście budowy samego robota, producent umieścił na nim tylko dwa przyciski, z których to jednak nie trzeba często korzystać, bo całą obsługę Sarosa 10R można realizować za pośrednictwem aplikacji. Tuż za przyciskami znajduje się z kolei pokrywa odkurzacza (mocowana magnetycznie). Jej zdjęcie jest niezbędne do połączenia robota z aplikacją (skanowanie kodu QR). Poza tym raczej można zapomnieć o jej obecności – szczególnie, że skrywa się pod nią zbiornik na kurz, który jest opróżniany automatycznie.
Duże obrotowe mopy i wysuwana szczotka
To, co najważniejsze w Roborock Saros 10R, znajduje się w zasadzie na jego spodzie. To tutaj umieszczone zostały: zestaw czujników, obrotowe mopy oraz szczotka boczna.
Przedzierając się przez specyfikację Sarosa 10R, można natknąć się na kilka haseł, w tym system Dual Anti-Tangle, na który składa się m.in. DuoDivide czy FlexiArm Riser. Śpieszę z wyjaśnieniem tych określeń, pod którymi skrywa się cała magia oferowana przez tego nowego robota Roborock. DuoDivide to główna szczotka odkurzacza (z gumy i z włosia), która składa się tak naprawdę z dwóch niezależnych szczotek. Dzięki temu podczas sprzątania nie plączą się włosy wokół szczotek, a Saros 10R naprawdę bardzo dobrze sprząta je z dywanów.
FlexiArm Riser to z kolei system pozwalający docierać szczotce bocznej oraz mopowi do każdego zakamarka w domu. W dużym uproszczeniu jest to rozwiązanie, które po prostu wysuwa szczotkę lub mopa, aby dotrzeć do wklęsłego narożnika lub dokładnie “objechać” np. nóżki mebli.
W Roborocku Saros 10R znalazły się jeszcze inne systemy, w tym AdaptLift, czyli technologia inteligentnego pokonywania nawet 4-centymetrowych progów. Nie brakuje też rozwiązania, które zabezpiecza dywany przed zamoczeniem mopami – Saros 10R unosi pady na taką wysokość, że jakikolwiek kontakt z mokrymi nakładkami jest niemożliwy. Jest ponadto system VertiBeam, czyli boczny czujnik do wykrywania ścian i krawędzi, aby eliminować tzw. martwe punkty i omijać np. kable. O wszystkim tym jednak za chwilę, bo przecież od samej specyfikacji ważniejsze jest to, jak Roborock Saros 10R radzi sobie na co dzień i jak wykorzystuje te wszystkie nowoczesne technologie.
Stacja czyszcząca w pełnym tego słowa znaczeniu
Stacje czyszczące to w wielu nowoczesnych robotach sprzątających standard. Nic w tym dziwnego – wszak roboty są coraz inteligentniejsze, mają wykonywać jak najwięcej obowiązków człowieka, a co za tym idzie, być tak bezobsługowe jak tylko się da.
I tak jest w przypadku bazy Roborocka Saros 10R. Ta stacja to definicja bycia bezobsługowym. Przyznaję po kilku dniach z tym robotem, że producent spisał się doskonale, dostarczając użytkownikowi narzędzie, które w zasadzie wszystko robi za niego – i robi to doskonale. Co mam na myśli?
Przede wszystkim stacja tego Roborocka dba o czystość mopów. Robi to nie byle jak, bo Saros 10R myje je wodą o temperaturze do 80 st. C, a do tego – po zakończeniu programu – suszy je powietrzem o temperaturze 55 st. C. Nie muszę oczywiście wspominać o tym, że podczas sprzątania robot automatycznie wraca po świeżą “dostawę” ciepłej wody do sprzątania.
W stacji czyszczącej Saros 10R znajduje się specjalna podkładka do czyszczenia mopów po sprzątaniu (ale też w trakcie). Dzięki temu nie powinny gromadzić się na nich bakterie. Mopy będą również utrzymane w możliwie dobrym stanie przez długi czas.
Na dużą uwagę zasługuje też fakt, iż pojemniki na czystą i brudną wodę są naprawdę duże, a więc nie ma potrzeby, aby dolewać lub wylewać z nich wodę co dwa dni. Niemniej polecam opróżniać pojemnik na brudny płyn możliwie regularnie i nie zapominać o tym, bo choć jest on uszczelniony, to wydobywający się z niego zapach po kilku dniach może przeszkadzać.
Roborock Saros 10R już po pierwszym sprzątaniu skradł moje serce
Kiedy Saros 10R przyjechał do mnie na testy, byłem chory. W związku z tym miałem ograniczone moce przerobowe, aby zająć się sprzątaniem domu, co szybko dało się zauważyć choćby na podłodze. Także w kuchni coraz częściej pojawiały się znienawidzone przeze mnie plamy po herbacie, a wszechobecny kurz coraz śmielej zaczynał gromadzić się w domowych zakamarkach. A ja nie miałem siły, aby biegać z mopem lub odkurzaczem.
Kiedy więc w kilka minut skonfigurowałem Sarosa 10R i po pierwszym mapowaniu (trwającym kilkanaście minut) włączyłem zrównoważony program sprzątania (z mopowaniem), byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony. Pierwszy pełny przejazd trwał ok. 30 minut, a robot, który dopiero nauczył się mojego mieszkania, doskonale poradził sobie z każdym jego zakamarkiem.
Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że dosłownie każde miejsce, w które Saros 10R mógł wjechać, zostało wyczyszczone perfekcyjnie. Co więcej, nowy Roborock zaplusował u mnie nie tylko jakością sprzątania, ale także głośnością pracy. Przy zrównoważonym trybie (a więc takim, który pozwala na utrzymanie codziennego porządku) robot pracował wyjątkowo cicho – na tyle, że oglądając w tym czasie YouTube na telewizorze, nie zmieniłem poziomu głośności nawet o jeden stopień.
Roborock Saros 10R nie ma też żadnych problemów z nawigacją. Przyznaję, że miałem wobec tego gigantyczne oczekiwania po przeczytaniu specyfikacji – wszak czujnik LiDAR z dwoma nadajnikami sugeruje, że Saros 10R będzie poruszać się doskonale w każdych warunkach. I tak też było. Robot nie tylko fenomenalnie poradził sobie z omijaniem stałych przeszkód, ale ani razu nie miał nawet niewielkiej trudności z powrotem do bazy.
Co do przeszkód natomiast, producent deklaruje, że Saros 10R jest w stanie rozpoznać nawet 108 różnych ich rodzajów (w tym również takich, które mają rozmiar 2 x 2 cm). W praktyce wygląda to tak, że każda niewielka przeszkoda, którą pozostawiałem Sarosowi 10R podczas kilkudniowego testu, była przez robota rozpoznawana i omijana. Nie zdarzyło się, aby robot wjechał w nią i zabrał ją w dalszą podróż po domu. Używałem do tego raczej “standardowych” przedmiotów, które mogą pojawić się w domu, tj. przewodów, ładowarek, skarpetek, plastikowych butelek, niewielkich kartonów, butów, chusteczek.
W kontekście sprzątania samego w sobie, za jego jakość odpowiada HyperForce – tak przynajmniej producent określa moc ssania tego odkurzacza. W moim odczuciu mieszczę się raczej w kategorii ludzi, dla których marketingowe określenia lub specyfikacja nie są tak ważne jak realna użyteczność czegoś, więc mogę tylko potwierdzić, że deklaracje producenta o dużej mocy ssania nie wzięły się znikąd.
Nowy Saros 10R genialnie radzi sobie ze zbieraniem uciążliwych zabrudzeń w nawet trudno dostępnych zakamarkach. Rozsypana mąka pod blatem w kuchni? Piasek przy wejściu do domu? A może kurz zalegający pod łóżkiem? Dla tego robota żadne z tych miejsc nie jest wyzwaniem.
Roborock Saros 10R naprawdę odkurza z fenomenalną mocą. Nie ma znaczenia, czy sprząta na twardych powierzchniach (płytki, panele), czy wjeżdża na dywan (z długim lub krótkim włosiem). W każdym z tych miejsc radzi sobie doskonale i wymiata zanieczyszczenia nawet z trudno dostępnych miejsc. Mówię to jako osoba, która naprawdę dużą uwagę przykłada do sprzątania i kiedy używam ręcznego odkurzacza, nie pomijam ukrytych zakamarków. Saros 10R doskonale zadbał o to, abym po każdym jego przejeździe miał pewność, że każde miejsce, które odwiedził, jest jak najdokładniej wysprzątane.
Świetnie zaprojektowana aplikacja Roborock
Jak na nowoczesny sprzęt przystało, w Roborocku Saros 10R nie mogło zabraknąć aplikacji do sterowania robotem. To właśnie z jej poziomu można ustawiać wszelkie parametry sprzątania, tworzyć harmonogram sprzątania, aktywować asystenta głosowego etc.
Oprogramowanie do tego robota to kolejna rzecz, która działa na jego korzyść. Naprawdę lubię, kiedy uruchamiając aplikację po raz pierwszy, natychmiast wiem, gdzie szukać najważniejszych ustawień i czemu służą wybrane przyciski. A ta, którą dostarcza Roborock taka właśnie jest. Główny ekran to definicja minimalizmu. Nie muszę zastanawiać się ani chwili po pierwszym uruchomieniu, aby wiedzieć, gdzie uruchomić sprzątanie – w którym miejscu wybrać, czy chcę mopować całe mieszkanie, czy może jednak odkurzyć tylko kuchnię.
Producent wykonał tutaj naprawdę kawał dobrej roboty i za to należy się pochwała. W aplikacji można ustawiać parametry sprzątania (jak np. ilość wody użytej do mopowania i czas, po którym robot wróci umyć mopy w trakcie programu), ale też włączyć wideo w czasie rzeczywistym, tj. poruszać się robotem np. po to, aby po wyjściu z domu upewnić się, że odłączyłeś z kontaktu żelazko.
Czy warto kupić Roborock Saros 10R? Opinia
Przyznam szczerze, że lata temu byłem sceptycznie nastawiony do robotów sprzątających. Trochę to wynikało z tego, że był to okres, kiedy były to urządzenia diametralnie różniące się do tych, które znamy dzisiaj. Niewiele osób myślało o tym, że roboty mogą mopować, a jak już mogły, to że podgrzeją wodę do wysokiej temperatury, a po tym same umyją i osuszą pady mopujące.
Dziś jednak, mając świadomość, jak rozwinięta technologia jest dookoła i na co pozwala, zupełnie inaczej patrzę na tę kategorię urządzeń i uważam, że to nie są dodatki do domu, a narzędzia, które realnie mogą odciążyć domowników w kontekście codziennego utrzymywania porządku.
Potwierdza to choćby Roborock Saros 10R. To naprawdę genialny sprzęt, który w żadnym stopniu nie jest kompromisowy. To nie jest robot, który sprząta, ale mimo tego trzeba za nim poprawiać. To nie robot, który po każdym programie wymaga opróżniania pojemników na wodę. To nie robot, którego włączasz po tym, jak spędzisz 30 minut na samodzielnym odkurzaniu domu. To urządzenie, które sprzątanie domu załatwi za ciebie.
Roborock Saros 10R ma mnóstwo zalet. Wspomnę tylko o tych najważniejszych, które bezpośrednio wpływają na jego użyteczności i pozwalają podjąć decyzję zakupową. Przede wszystkim ta nowa konstrukcja jest wyjątkowo smukła.
Mający niespełna 8 cm wysokości robot wciśnie się w zasadzie w każde trudno dostępne miejsce – za sprawą braku wieżyczki LiDAR może wjechać tam, gdzie inne urządzenia tego typu nie wjadą. Do tego ma fenomenalny system wysuwanej szczotki i mopa, który gwarantuje, że nawet sprzątanie w kątach przebiegnie skutecznie.
Roborock Saros 10R w regularnej cenie będzie kosztować: 5699 zł. Jest już w sprzedaży, a co najważniejsze, do 23 marca można go kupić w promocji za 5249 zł. I jest to sprzęt z najwyższej półki, który doskonale robi to, do czego został stworzony.
Roborock Saros 10R: ocena końcowa
Plusy:
- smukła sylwetka, która pozwala poruszać się pod meblami z niskim prześwitem
- zaawansowane systemy do nawigacji (ToF 3D, StarSight 2.0)
- świetnie omija przeszkody (nawet niewielkie)
- system czyszczenia padów mopujących
- wygodna obsługa pojemników na wodę (czystą i brudną)
- intuicyjna aplikacja
- niska głośność podczas pracy
Minusy:
- cena, choć uzasadniona, to jednak wysoka - robot nie na każdą kieszeń
- brak detergentu w zestawie i tylko jeden zapasowy worek
- asystent Rocku nie działa po polski
Płatna współpraca z Roborock
Komentarze
1