Przez ostatnie 20 lat odtwarzacze przenośne przeszły daleką drogę. Przeszliśmy z nośników analogowych do cyfrowych, które zastąpiliśmy usługami internetowymi.
20 lat muzyki z kieszeni
Truizmem byłoby napisać, że słuchanie muzyki na przestrzeni ostatnich 20 lat zmieniło się diametralnie. Co prawda nie wywróciliśmy tej czynności do góry nogami, jak np. robienia zdjęć (tam to się działo), ale nie obyło się bez ofiar. Kto miał Walkmana, niech sięgnie po paczkę chusteczek. Będzie sentymentalnie.
Kaseciaki
Lata ’80 (a w Polsce bardziej ’90) były swoistym początkiem mobilnego słuchania muzyki. Po sukcesie „kaseciaków” producenci sprzętu pragnęli trafić do kieszeni użytkowników i sprostać ich potrzebie noszenia ze sobą muzyki wszędzie tam, gdzie zechcą. Walkman został zaprojektowany i wyprodukowany przez firmę Sony. I choć Japończycy mają prawa do tej nazwy, szybko przyjęło się, że każdy przenośny „kaseciak” jest walkmanem. Oryginalną konstrukcję szybko bowiem skopiowano, a chińskie (i nie tylko) firmy zalały rynki swoimi produktami. Walkman stał się niesamowicie wręcz popularny.
Sony Walkman z radiem FM (źródło: pl.wikipedia.org)
Odtwarzacze CD
Jak się szybko okazało, był to zaledwie początek odtwarzaczy mobilnych. Wraz z rosnącą popularnością płyt CD Audio pojawiła się chęć stworzenia urządzeń, które, podobnie jak walkmany, pozwolą nam je zabrać w podróż. Tutaj znów trendy wyznaczało Sony, projektujący i wprowadzając na rynek pierwszego Discmana. Idea była taka sama – zmieniał się tylko nośnik.
Discmany nie okazały się takim fenomenem jak walkmany. Były bardziej uciążliwe, wczesnymi modelami wystarczyło delikatnie potrząsnąć, a dźwięk przerywał. Żyły jednak dość długo, głównie ze względu na znacznie szybszy wybór utworów (jeden klik i już!) oraz lepszą jakość dźwięku. Z czasem zaczęły też odtwarzać pliki MP3, a nawet DVD-Video. Ciągle jednak daleko im było do doskonałości, a tymczasem na rynku zachodziły kolejne zmiany.
Philips Expanium - przenośny odtwarzacz CD / MP3 (źródło: pl.wikipedia.org)
Era MP3
Standard MP3 zadebiutował na rynku wcześnie, bo w 1991 roku. Jednak dopiero kilka lat później ceny pamięci flash spadły na tyle, aby zaoferować użytkownikom odtwarzacze nie potrzebujące do działania żadnych fizycznych nośników (no chyba, że za takie przyjmiemy karty pamięci). Ich zaletą były niewielkie gabaryty, większa odporność na wstrząsy i upadki, a także dodatkowe funkcje. Świat ogarnęło kolejne szaleństwo.
„Empetrójki” miały różną postać. Początkowo były zasilane podobnie, jak walkmany i discmany - popularnymi „paluszkami” AA lub AAA. Z czasem wyposażono je we wbudowane akumulatory wielokrotnego ładowania. Pojawiały się też coraz większe wyświetlacze oraz funkcje pozwalające zarządzać biblioteką muzyki zapisaną w pamięci.
Kilkadziesiąt „empetrójek”? A może kilkadziesiąt tysięcy?
Pojemności rosły w niesamowitym tempie. Na początku bardzo popularną pojemnością było 128 MB, na których mieściło się zaledwie (albo aż) kilkadziesiąt utworów. Ale już kilka lat później standardem były 2 GB. Kolejne lata przyniosły modele z pamięcią 16, 64, a nawet 128 GB i kilkadziesiąt tysięcy empetrójek w kieszeni przestało robić na nas jakiekolwiek wrażenie. W praktyce każdy z nas mógł mieć całą kolekcję swojej muzyki zawsze przy sobie i jeszcze solidny zapas na kolejne lata.
Creative MuVo - przenośny odtwarzacz MP3 z radiem (źródło: pl.wikipedia.org)
iPod – obiekt pożądania
Pisząc o odtwarzaczach MP3 nie można pominąć iPodów, które stały się wręcz synonimami przenośnych odtwarzaczy. Zanim nastała moda na „ajfony” to one były najgorętszym towarem Apple. Firma miała dzięki nim niebagatelny wpływ na rozwój rynku muzycznego, a przy tym zarobiła krocie na sprzedaży plików MP3 – ich sklep iTunes stał się dla wielu ludzi podstawowym dostawcą treści. Pierwszy iPod pojawił się w 2001 roku i był pod wieloma względami rewolucyjny. Bateria pozwalała na słuchanie muzyki aż przez 10 godzin, a we wbudowanej pamięci (5 lub 10 GB) można było pomieścić setki, a nawet tysiące plików MP3.
Z czasem projekt ewoluował. Pojawiały się nowe wersje – zgrabne iPody Nano, miniaturowe i relatywnie tanie Shuffle, a także duże, przypominające iPody Touch (przypominające iPhone’a), na których można było instalować aplikacje z AppStore. Sukces Apple dało się zauważyć. We wrześniu 2012 roku Apple mówiło o łącznej liczbie 350 mln sprzedanych iPodów. Dziś to jest już blisko 400 mln, choć firma już nie inwestuje tyle w nowe modele, a popyt spadł. Wszystko przez…
Streaming muzyki
Docieramy do fenomenu, który od kilku lat zatacza coraz szersze kręgi. Serwisy takie, jak Spotify, Apple Music czy Deezer początkowo nie miały łatwo. Ich twórcy natrafiali na beton w postaci skostniałego rynku muzycznego. Opór pojawiał się również ze strony użytkowników. W końcu wymagało to od nich zupełnie innego podejścia do muzyki.
W streamingu nie mamy fizycznych nośników, które są nasze na własność. Nie mamy też plików MP3, z którymi możemy zrobić wszystko (we własnym zakresie oczywiście ;)). W streamingu muzyka tak naprawdę do nas nie należy – jest usługą, za którą opłacamy regularnie abonament. W momencie, gdy przestaniemy płacić, tracimy dostęp do naszej muzyki. Przerażające? Nie do końca.
W praktyce streaming jest szalenie wygodny. Za skromne 20 złotych zazwyczaj nie kupimy nawet jednego nowego albumu, a w streamingu… mamy dostęp do milionów utworów jednocześnie. O każdej porze dnia i nocy. W dodatku możemy je zapisywać offline, by nie zużywać swojego pakietu danych na smartfonie.
W porównaniu do innych form dystrybucji muzyki strumieniowanie jest zaskakująco przystępne cenowo i łatwe w obsłudze. Dla wielu z nas to praktycznie codzienność.
Smartfon – komputer do wszystkiego
Obecnie dla większości z nas jedynym przenośnym odtwarzaczem muzycznym jest smartfon. Łączy on w sobie wszystkie cechy iPoda (w końcu też możemy na nim odtwarzać pliki MP3 lub AAC), a przy tym oferuje znacznie więcej. Możliwość instalacji aplikacji do streamingu otwiera przed nami całą gamę możliwości. A to nie wszystko, bo twórcy tych usług szybko dostosowują się do otaczającej nas rzeczywistości. Zintegrowali je zatem z głośnikami, telewizorami, a wkrótce również ze słuchawkami.
Użytkowników streamingu ciągle przybywa. Dziś Spotify mówi o 50 mln płacących za usługę użytkownikach (liczba użytkowników bezpłatnej wersji przekroczyła już dawno 100 mln). Rośnie też popularność konkurencyjnych rozwiązań, jak Apple Music czy Tidal.
Czy to zatem koniec MP3? Teoretycznie tak – dla wielu użytkowników format ten umarł już jakiś czas temu. W ostatnim czasie zrobiło się też głośno z powodu wygasających patentów chroniących ten format. Nie oznacza to jednak jego absolutnego końca, a raczej to, że nie będzie teraz prawnie chroniony – przejdzie do domeny publicznej.
Przyszłość
Jak mobilne odtwarzacze mogą wyglądać za kilka lat? Raczej nie zmieni się już to, że muzykę konsumować będziemy w formie usługi. To wygodne, bezproblemowe i znacznie tańsze od ciągłego kupowania nowych albumów.
Rewolucji możemy się spodziewać co najwyżej w samym hardware. Postępująca miniaturyzacja oraz poszukiwanie nowych, bardziej angażujących form dostarczania treści nie pozostaną bez wpływu na rynek muzyki. Pewnego dnia możemy się obudzić z modułem wszczepionym w naszą głowę, ale wcześniej będziemy korzystać z maleńkich słuchawek bez kabli, które same połączą się z internetem za pośrednictwem sieci 5G i będą reagowały na nasze komendy głosowe.
Komentarze
13Nieprawda, wszystko przez telefony z dużą pamięcią a później także smartfony, które błyskawicznie przejęły rolę odtwarzaczy muzyki. Dopiero potem nadszedł streaming.