Aztekowie, Majowie, kult krwi, peruwiańska dżungla i spełniająca się przepowiednia końca świata – z tak wybuchową mieszanką trzeba ostrożnie, by zamiast straszyć nie zaczęła śmieszyć. I Shadow of the Tomb Raider całkiem nieźle się to udaje. No może z drobnymi wyjątkami.
- doskonały, dużo mroczniejszy klimat,; - intrygująca i całkiem nieźle zakręcona fabuła,; - świetnie zaprojektowane lokacje,; - nowe umiejętności Lary,; - niezłe, pompujące adrenalinę akcje,; - nurkowanie i sekcje podwodne,; - świetna oprawa wizualna,; - niezłe udźwiękowienie i całkiem znośny polski dubbing,; - znacznie bardziej rozbudowane i odczuwalnie trudniejsze grobowce...
Minusy…które czasami bardziej frustrują niż bawią,; - problematyczna precyzja skoków,; - dość nijakie misje poboczne,; - nieco przesadzona ilość znajdziek i dodatkowych wyzwań,; - sporadyczne błędy techniczne.
Nie jest chyba żadną tajemnicą, że Shadow of the Tomb Raider był moim cichym tegorocznym faworytem do miana najlepszej przygodowej gry akcji. Stało się tak jednak dopiero po wakacyjnym, dość długim pokazie na Xbox One X podczas którego mogłem przez niemal 5h swobodnie zagłębiać się w fabułę i smaczki nowych przygód panny Lary Croft. Co tu dużo pisać, wówczas tytuł ten zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Bez wahania dodałbym go wówczas do najlepszych gier na Xbox One X, na których widać różnicę. Zresztą mój entuzjazm mogliście zauważyć czytając pierwsze wrażenia z gry.
No ale w końcu nadszedł ten dzień gdy mogłem sprawdzić co było dalej, po tym jak zostawiłem Larę w środku peruwiańskiej dżungli. Czy faktycznie Shadow of Tomb Raider trzyma ten początkowy poziom dostarczając stale takiego samego ładunku emocji? Cóż, w gruncie rzeczy tak, choć nie obyło się przy tym bez drobnych, acz mocno irytujących wpadek.
Kliknij zdjęcie by je powiększyć!
Apocalypto naszych czasów
Rzadko zdarza się by po pokazie przedpremierowym, w ogrywanym wcześniej fragmencie gra potrafiła mnie czymś zaskoczyć. Tymczasem podczas mojego drugiego podejścia do Shadow of the Tomb Raider napotkałem moment, który twórcy wcześniej przede mną ukryli.
Moje zdziwienie to jedno, a fakt idealnego wyczucia chwili by wstawić w opowiadaną historię retrospekcje, to drugie. I za to twórcą należą się wielkie brawa. Szczególnie, że tym razem fabuła gry jest dużo mroczniejsza i mocniej potrafi odcisnąć piętno na naszej psychice. O ile tylko potrafimy wczuć się majańskie klimaty.
Pamiętacie film Apocalypto i tę górę trupów z obciętymi głowami u stóp świątynnej piramidy? No to mniej więcej z takimi koszmarkami przyjdzie Wam się zmierzyć w Shadow of the Tomb Raider. Oczywiście, wszystko to dzieje się w naszych czasach, ale kto powiedział, że dawne cywilizacje całkowicie wyginęły?
Zresztą to przecież Lara Croft, a ona zawsze pakuje się w coś co z początku wydaje się niemożliwe. Tym razem depcząc po piętach znanemu z poprzedniej części Zakonowi Trójcy trafia na trop tajemniczego sztyletu Chak Chel, który jest w stanie sprowadzić na Ziemie niemal biblijną apokalipsę. Niestety, pomimo ostrzeżeń impulsywna natura naszej pani archeolog, niby starszej i dojrzalszej, bierze górę i nożyk ląduje w jej torbie. Co było dalej chyba już wiecie. Najpierw na okoliczną wioskę spada ogromna fala tsunami.
Ta scena, choć absolutnie wyjątkowa i mocno kopiąca w zadek, to jednak dopiero początek niezwykłej przygody, w czasie której zapuścimy się głęboko w peruwiańską dżungle, staniemy oko w oko z jaguarem i odkryjemy zaginione miasto Paititi, w którym wciąż rządzą dawne, krwawe rytuały.
I w zasadzie sama rozgrywka nie różni się zbyt wiele od tego co widzieliśmy już we wcześniejszych częściach nowej trylogii Tomb Raider. Mamy tu więc i starcia z przeciwnikami, i zagadki przestrzenne, i polowania na zwierzynę, i buszowanie po pełnych pułapek grobowcach.
Różnicę robi jednak otoczenie, w którym wszystko to się rozgrywa. Co tu dużo mówić, dżungla i ukryte w niej ruiny dawnej cywilizacji są w Shadow of the Tomb Raider tak sugestywne, że czasami dreszcze przechodzą po plecach. Nie wierzycie? No to zmienicie zdanie gdy wraz z Larą będziecie musieli czołgać się w wąskim skalnym przejściu pełnym rozkładających się ciał ludzi niedawno złożonych w ofierze.
Lara skąpana we krwi, piękna jak nigdy dotąd
Twórcy Shadow of the Tomb Raider naprawdę odwalili kawał dobrej roboty projektując grę, i zarówno jej poszczególne lokacje jak i całe sceny. Ilość detali powala. Oczywiście ktoś powie zaraz, że to nie było trudne skoro Tomb Raider nie oferuje typowego otwartego świata, a połączone korytarzami nieco większe miejscówki. Największą swobodę oferują tu tzw. huby, które stanowią zazwyczaj pretekst do podrzucania graczowi dodatkowych, raczej mało porywających misji pobocznych. Przykład - ukryte miasto Paititi.
Ale mimo iż brak tu prawdziwie otwartego świata to i tak należy docenić to z jaką pieczołowitością zadbano tutaj o różnorodność poszczególnych lokacji, ich przepych graficzny, atmosferę i ilość dostępnych opcji eliminowania przeciwników. Do znanego już łuku i zawieszania wrogów na konarach drzew doszły bowiem opcje zastawiania trujących pułapek, oblepiania się błotem i wtapiania w tło dżungli. Sporo tego przerzucono na nowe drzewko umiejętności.
Co więcej, w Shadow of the Tomb Raider rozbudowano też szeroko rozumiany „crafting” czyli wytwarzanie. Tym razem nie poprzestano jedynie na możliwości ulepszania broni oferując również opcję „szycia” nowych strojów, których kroje znajdujemy w czasie naszej przygody. Te lepsze dają nam dodatkowe korzyści czy to w postaci znacznie cichszego poruszania się, zwiększonej liczby punktów doświadczenia za dyskretną eliminację przeciwników czy też większą szanse na spotkanie z rzadkimi zwierzętami.
Niestety, crafting ma też swoją nieco bardziej denerwującą stronę – ilość przeróżnych rzeczy do znalezienia w stosunku do poprzedniej części została w Shadow of the Tomb Raider podniesiona do potęgi.
I choć samo zbieranie artefaktów, skrzynek survivalowych, dokumentów, planów i odkrywanie kolejnych monumentów podnoszących zdolności językowe Lary daje jeszcze jakąś tam satysfakcję, o tyle uganianie się za roślinami, gałązkami, jadeitem, złotem i sam Bóg wie za czym tam jeszcze z czasem staje się po prostu irytujące. Zbyt mocno spowalnia to grę.
Całe szczęście, że główna historia tak obficie podlana została mroczną tajemnicą, fenomenalną atmosferą i naprawdę niezłymi zagadkami przestrzennymi. Dzięki stawianym przed nami wyzwaniom takie drobnostki jak zbieractwo przestają się liczyć. A już szczególnie, gdy szukaniu drogi do celu towarzyszą absolutnie fenomenalne krajobrazy.
Grając w Shadow of the Tomb Raider na Xbox One X nieraz przystawałem by podziwiać refleksy światła w wodzie, przenikające przez listowie w dżungli promienie słoneczne czy lekką mgiełkę unoszącą się pomiędzy drzewami. Siedząc przed telewizorem czułem wręcz tę niesamowitą wilgotność powietrza, z jaką musi się zmierzyć Lara.
Co tu dużo gadać, w tej grze jak w mało której widać potencjał Xbox One X. Rozdzielczość 4K i HDR robią tu rewelacyjną robotę. Niestety, by móc cieszyć się 60 klatkami na sekundę trzeba się na coś zdecydować – albo lepsza rozdziałka albo większa płynność.
Jak szewc pod nosem
Choć nowe przygody Lary Croft są piekielnie dobre podczas grania rzucałem mięsem chyba nawet częściej niż w jakiejkolwiek innej grze. Kląłem na szewc na czym świat stoi za każdym razem gdy widziałem śmierć Lary. A widziałem ich naprawdę wiele.
Potok raczej mało wybrednych epitetów zalewał pokój nie tylko dlatego, że gra jest znacznie trudniejsza, bo jest, szczególnie grobowce, ale także przez szereg irytujących błędów, z którymi się spotkałem. I wierzcie mi, siedzący w powietrzu ptak to najmniejsze ze zmartwień.
Prawdziwą zmorą Shadow of the Tomb Raider jest konieczność bycia precyzyjnym. I to niemal perfekcyjnie precyzyjnym. Skok na przepaścią? Jasne, ale lepiej dobrze wymierz, bo możesz się zdziwić musząc przechodzić dany fragment gry raz jeszcze (autozapis jest w ściśle określonych momentach). Musisz chwycić się ściany po skoku na czekanie? Zaplanuj wcześniej całą sekwencje żeby nie było przykrej niespodzianki.
Na całe szczęście tak drastyczne momenty występują w zasadzie wyłącznie w grobowcach. Wspominałem już że są trudne? Żeby była jednak jasność, poziom trudności nie wynika tu jedynie z konieczności bycia precyzyjnym.
Same zagadki przestrzenne i szukanie dalszej drogi to w przypadku tych lokacji naprawdę duże wyzwanie. Ale i nagroda bywa spora, bo właśnie w grobowcach zdobywamy nowe stroje czy umiejętności (które da się odblokować tylko w ten jedyny sposób).
Shadow of the Tomb Raider – czy warto kupić?
Bezapelacyjnie, nawet z występującymi tu uproszczeniami, niedorzecznością niektórych mechanik (lina zaczepiana do nie wiadomo czego bądź chowanie się przed piraniami w podwodnej roślinności) czy problemami z precyzją skoków. Shadow of Tomb Raider to po prostu świetne zwieńczenie nowej serii przygód Lary Croft, i co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Może i sama gra nie okazała się aż tak dobra jak początkowo mi się wydawało (stąd ocena o jedno malutkie oczko niżej), ale złego słowa nie mogę powiedzieć ani o emocjach jakie towarzyszyły mi podczas gry ani satysfakcji z pokonywania kolejnych, coraz bardziej wymagających zagadek. No i jeszcze te akcje jak ucieczka przed tsunami…Tę przygodę naprawdę warto samemu przeżyć.
Ocena końcowa Shadow of the Tomb Raider:
- doskonały, dużo mroczniejszy klimat
- intrygująca i całkiem nieźle zakręcona fabuła
- świetnie zaprojektowane lokacje
- nowe umiejętności Lary
- niezłe, pompujące adrenalinę akcje
- nurkowanie i sekcje podwodne
- świetna oprawa wizualna
- niezłe udźwiękowienie i całkiem znośny polski dubbing
- znacznie bardziej rozbudowane i odczuwalnie trudniejsze grobowce...
- ...które czasami bardziej frustrują niż bawią
- problematyczna precyzja skoków
- dość nijakie misje poboczne
- nieco przesadzona ilość znajdziek i dodatkowych wyzwań
- sporadyczne błędy techniczne
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
dobry plus
Ocena ogólna:
Grę Shadow of the Tomb Raider na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego dystrybutora gry, firmy Cenega S.A.
Komentarze
19Byle do 12.09 :)
Tyle kasy to za dużo choć to dobra gra.
'Kląłem na szewc na czym świat stoi'
No brawo Panie Macieju...