W 1647 odcinku "Simsowego klanu" rycerz Jaruś decyduje się na niebezpieczną wyprawę przeciwko krwiożerczym szynszylom, a czarodziejka Grażynka próbuje otruć króla Ryśka.
- Data premiery: 25 marca 2011
- Platforma: PC
- Wymagania sprzętowe:
- procesor: P4 2,0GHz lub odpowiednik
- pamięć RAM: 1GB (Windows XP); 1,5GB (Windows Vista/ 7)
- karta graficzna: 256MB na pokładzie i wsparcie dla Pixel Shader 2.0
- dysk twardy: ok.7 GB
- system: XP/Vista/7
Nowe ozdanie z jednym małym „ale”… raczej tylko dla fanów
Jedna z najpopularniejszych a zarazem najbardziej znienawidzonych serii powraca w nieco zmienionej, odświeżonej formie. Połączenie Simsów z Settlersami i mnóstwem epizodycznych misji, których poziom absurdu i humoru próbuje nieśmiało rywalizować mocno zakręconym dowcipem Monty Pythona z pewnością może się podobać. Szkoda tylko, że średniowieczne simsy nadal cierpią na niemal te same przypadłości co poprzednie odsłony serii. Jeśli jednak jesteście w stanie to przełknąć, warto samemu sprawdzić co nowego zafundowali twórcy komputerowego tamagochi.
Na co liczyliśmy:
- mocne odejście od dotychczasowej koncepcji serii
- mroczny klimat
- ciekawie rozwiązany system misji
- sporą dawkę humoru
- dobrą oprawę audiowizualną
- krwiożercze szynszyle
Czego się obawialiśmy:
- braku większych zmian w porównaniu do poprzednich odsłon serii
- mało intuicyjnego interfejsu
- powtarzalności misji
- zbyt mocnego skupienia się na jednostkach
- szybko wkradającej się nudy
- braku możliwości samodzielnej likwidacji postaci
Pierwsze oceny z sieci:
„Dobrze opowiedziana historia, niezłe udźwiękowienie i spora różnorodność , choć akurat tego mogliśmy się spodziewać. To wszystko znajdziemy w The Sims: Średniowiecze. Jak dla mnie produkcja ta jest jedną z najlepszych odsłon serii Sims, jeśli nie najlepszą. Jeżeli szukasz niespodzianki ta gra może być właśnie dla ciebie.”
8,6/10 - GamingXP
„The Sims: Średniowiecze różni się od poprzedniej odsłony serii i nie zadowoli wszystkich fanów oraz fanek.(…) Dostaliśmy dość skomplikowaną i zaskakująco niełatwą produkcję, która czasami nuży specyficzną mechaniką rozgrywki, ale znacznie częściej bawi luźnym podejściem i ogromem możliwości.”
7,5/10 - GryOnline.pl
„Kiedy już moja gra nabrała rozpędu, coraz bardziej bawiło mnie klikanie tylko po to aby zobaczyć co będzie dalej (…). Sims Średniowiecze to więcej interaktywna bajka niż gra. I choć opowiada ona całkiem niezłą historyjkę, to jednak na każdym kroku czuć jej ograniczenia w stosunku do pierwotnej serii. ”
7/10 - PCGamer.com
Simsowy klan
W 1647 odcinku „Simsowego klanu” rycerz Jaruś zdecyduje się na niebezpieczną wyprawę „za chlebem” przeciwko krwiożerczym szynszylom, czarodziejka Grażynka będzie próbowała otruć króla Ryśka, a kucharka Ela - zbałamucić przystojnego barda Eugeniusza. A to wszystko w prześmiewczej i satyrycznej scenerii Mrocznych Wieków - czasów nie tak do końca legendarnych bohaterów, mitycznych potworów, zwariowanych władców i mało rycerskich pojedynków. No i strasznej plagi monstrualnie żarłocznych szynszyli.
No dobra, koniec żartów. To nie jest streszczenie kolejnego odcinka nieistniejącego serialu, ale zapowiedź tego co czeka nas w najnowszej odsłonie jednej z najlepiej sprzedających się serii w historii gier. Tym razem firma Electronic Arts postanowiła odejść od powszechnie znanego wizerunku i modelu gry The Sims, zastępując go czymś nowym. Czymś, co mogłoby mieć duże szanse na przekonanie do siebie ewentualnych malkontentów.
Wiemy już, że akcja nowych simsów dzieje się w średniowieczu, a jak wygląda rozgrywka? Tu też czeka nas sporo zmian. Aktywność gracza nie ogranicza się już tylko do ubierania, karmienia, szukania pracy, wynajdowania sposobów na miłe spędzanie czasu czy przewijania podopiecznych. Oj, chyba się zapędziłem. :-) Oczywiście, nie ma co się łudzić, że te elementy w nowej grze całkowicie zniknęły. W The Sims: Średniowiecze można poczuć powiew świeżości, ale z pewnością nie rewolucji. Prędzej więc wściekły szynszyl ugryzie mnie w zadek, jeśli grą zachwyci się ktoś, kto wcześniej na dźwięk słowa „Sims” dostawał niekontrolowanych drgawek czy palpitacji serca.
Ach, jak „miło” królem być!
Po ponad 10 latach istnienia Simsy wreszcie zyskały fabułę i konkretny cel . W nowej, średniowiecznej ich odsłonie jest nim rozwój królestwa, który zaczynamy od stworzenia własnego monarchy (lub monarchini – w zależności co kto lubi). Nie można nie pochwalić systemu kreacji postaci, który jest nie tylko rozbudowany, ale również niezwykle intuicyjny. Oprócz wyglądu możemy w nim określić dwie główne cechy i fatalną wadę naszego sima, które znacząco wpływają na rozgrywkę. Co ciekawe, już w tym miejscu można zauważyć oczko puszczone przez autorów do graczy. No bo jak inaczej nazwać dodawanie do cech takich głupot jak „Wieloryb pożarł mi rodziców”, która to sprawia, że obdarzony nią bohater codziennie czuje potrzebę nawijania o strasznych wielorybach, które pozbawiły go ojca i matki.
Wracając jednak do samej rozgrywki – wreszcie nie jesteśmy już ograniczeni do jednego sima. Wraz z rozwojem gry pojawiają się nowe scenariusze, w których możemy wcielać się w rolę kilku ściśle określonych profesji. Czarodziej, kowal, karczmarz, szpieg, rycerz czy inni, oddawani do dyspozycji bohaterowie nie stanowią jedynie iluzji różnorodności, gdyż tym razem możemy wykorzystać ich zdolności podczas wielu ciekawych i szalonych misji.
Co więcej, wzorem gier fabularnych powierzane zadania możemy wykonać na kilka różnych sposobów, w zależności od wybranego bohatera i ścieżki podejścia. Nieco gorzej wygląda już sama ich realizacja. Dla kogoś kto nie omdlewa z rozkoszy na widok kolejnego dodatku do Simsów model rozgrywki w Średniowiecze może okazać się na dłuższą metę nie do przyjęcia. Przez większość rozgrywki będziemy przyglądali się jak nasza postać idzie, idzie i idzie. A to do lasu, a to do wychodka, a to po jedzenie, a to do łóżka, na targ czy Bóg wie gdzie jeszcze. Chwała twórcom, że pomyśleli o skołatanych nerwach graczy, którzy musieliby to wszystko oglądać.
Dzięki opcji czterostopniowego przyśpieszania czasu rozgrywka toczy się żwawiej. Niestety, nie oznacza to wcale, że dynamiczniej. Co chwilę musimy przyśpieszać czas, potem spowalniać, aby z kimś porozmawiać, następnie znów przyspieszyć wysyłając sima gdzie indziej, a potem znów zwolnić, aby wyzwać kogoś i stoczyć z nim bójkę na pięści… i znowu przyspieszyć na czas drogi powrotnej do zamku.
Dobrze chociaż, że misje są urozmaicone i mocno zakrapiane absurdalnym poczuciem humoru. Dzięki temu, przynajmniej na początku zabawy będziemy wyłapywać te smaczki z uśmiechem na twarzy. Nie oszukujmy się jednak – twórcom The Sims daleko jest do legendarnego Monty Pythona. I nie pomogą tu nawet dzikie szynszyle czy misje polegające na wykorzystaniu wyjątkowo złośliwego dżinna i jego trzech życzeń, czy nawet likwidacja monarchy, który przecież też jest jednym z głównych bohaterów gry. Nie najlepiej przedstawia się też system podpowiedzi do misji, które mogą wzbudzić nie lichą frustracje swoimi mało mówiącymi opisami. I bądź tu człowieku mądry i zgadnij o co chodzi.
Dzięki szumnie zapowiadanym zmianom w rozgrywce The Sims: Średniowiecze mógł rozpocząć całkowicie nową, dużo bardziej intrygującą serię. Niestety, z przykrością należy stwierdzić, że wspomniany powyżej powiew świeżości rozwiewa się dość szybko. Nie pomaga nawet wprowadzenie systemu misji, rozwoju postaci czy lekkie ograniczenie budowania i wyposażania swoich budynków. Mimo tych zmian w nowej, średniowiecznej odsłonie Simsów za dużo jest poprzedników, aby można było uznać, że wreszcie dostaliśmy coś prawdziwie interesującego.
Wszyscy, którzy chcieliby sprawdzić czy Średniowiecze zdoła ich przekonać do Simsów, już przy pierwszym kontakcie z grą z pewnością pociągną mocniej nosem i stwierdzą, że coś tu jest wyraźnie nie tak. I bynajmniej nie mamy tu na myśli przyklejonych do podeszwy butów szynszylowych bobków. ;-)
Na początku gra faktycznie wciąga i wydaje się interesująca, jednak po dłuższym posiedzeniu zaczyna ona najzwyczajniej w świecie nudzić. Dla osób nieprzepadających za simsami produkcja ta będzie równie interesująca, co zapuszczanie sondy w jelita. A dla fana – nic innego jak ciekawa odskocznia i mnóstwo dobrej zabawy.
W trakcie pisania tej recenzji nie ucierpiały żadne rzeczywiste szynszyle, a jedynie te wirtualne. Wszystkich obrońców praw wirtualnych szynszyli serdecznie przepraszamy. Ich eksterminacja była konieczna pro publico bono.
Moja ocena: | |
Grafika: | zadowalający plus |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | zadowalający |
Ogólna ocena: | |
Orientacyjna cena w dniu publikacji testu: 120 zł (PC) | |
Komentarze
19"The Sims - Era kamienia łupanego"
:)