Sony A6400 okrzyknięty aparatem z najszybszym i najprecyzyjniejszym autofokusem trafia do polskich sklepów. A my po raz pierwszy nim fotografujemy.
Sony A6400 to bezlusterkowiec z sensorem APS-C, który niedawno miał premierę, a który już można kupić w cenie 4500 złotych za korpus. To następca modelu A6300, choć w dużym stopniu spełnia on również rolę taką jak A6500. Od tego ostatniego różni się przede wszystkim brakiem wbudowanej stabilizacji. Gdy jednak nie jest to element bezwzględnie przez nas wymagany, A6400 niedługo będzie najbardziej rozsądną ofertą w segmencie APS-C marki Sony.
Niedługo, bo A6500 może zostać w końcu zastąpiony przez A6900 (przypuszczenie), czy też mityczny A7000, którego od dawna się spodziewamy. Niedługo, bo na razie A6300 jest dostępny w bardzo atrakcyjnej w porównaniu z A6400 cenie, z obiektywem kitowym nadal ponad 1000 złotych taniej niż sam korpus A6400. Jednak pod koniec marca to się skończy (A6300 będzie wycofany ze sprzedaży) i jeśli nie pojawią się inne promocje to zakup A6400 będzie najlepszą obecnie opcją.
Sony A6400 i jego autofokus - zapowiedzi i rzeczywistość
Dlaczego tak dużo uwagi przyciąga ten aparat? Miałem okazję spędzić z nim dwie godziny i wykonać trochę zdjęć. Pokazują one na co stać ten bezlusterkowiec.
Tym co w A6400 jest najbardziej sygnalizowane to bardzo wydajny autofokus. Istotnie podczas fotografowania działał on bardzo skutecznie, zarówno w normalnym oświetleniu jak i słabym w korytarzach starej warszawskiej Pragi.
Filmy Sony demonstrujące skuteczność wykrywania oka nie są przesadą, rzeczywiście aparat reaguje na zmianę sceny, na przykład odwrócenie się modeli i szybko przełącza się z wykrywania obiektu, na wykrywanie twarzy, a potem wykrywanie oka. Powiedziałbym szybciej niż zareagujemy na zmianę sytuacji i wciśniemy spust migawki.
To wykrywanie czasem co prawda szwankuje, ale ma to miejsce w sytuacjach gdy jest już naprawdę mało pikseli do oceny obiektu. Oko jest wykrywane także gdy fotografowana osoba ma na sobie okulary, a w sprzyjających warunkach nawet gdy fotografujemy pod kątem.
Sony tłumaczy skuteczność systemu AF w Sony A6400 w następujący sposób. W przypadku obiektu na który ustawiana jest ostrość jest podejmowana próba rozpoznania. Gdy aparat stwierdzi, że jest to osoba to traktuje ją jako całość. Czyli twarz czy też głowa jest elementem całego człowieka i dzięki temu aparat wie, że powinien oczekiwać, że w pewnym momencie może pojawić się oko w polu widzenia AF. Poza tym liczba punktów AF czyli 425 dotyczy zarówno detekcji fazy jak i kontrastu.
Wartą podkreślenia rzeczą jest śledzenie i wykrywanie oka po naciśnięciu do połowy spustu migawki, które w A6400 jest ustawione jako tryb domyślny.
Dłuższe serie z A6400
Nie miałem okazji by wykonywać długie serie, ale według dany Sony, w A6400 wzrosła pojemność bufora z 56 (A6300) do 116 zdjęć RAW+JPEG. To nadal mniej niż w A6500, ale moje doświadczenia sugerują, że jest to już wystarczająco duża pojemność. Przy trybie seryjnym z maksymalną prędkością 11 kl/s to ponad 10 sekund fotografowania zanim do głosu nie dojdzie też wydajność karty pamięci (wpływa to na opróżnianie bufora).
Ergonomia tylko z zewnątrz podobna - w środku znaczące zmiany, choć nie rozdzielczości
Sama ergonomia korpusu nie odbiega od tego co oferowało Sony A6300. Oba aparaty ważą około 400 gramów z akumulatorem bez obiektywu, mają tez prawie identyczne wymiary. Tym co najbardziej mi przeszkadzało jest wizjer elektroniczny. To być może kwestia przyzwyczajenia się do wizjerów lepszej jakości w pełnoklatkowych bezlusterkowcach, ale jednak - obraz wydawał się lekko spikselizowany. Dostrzegłem to jednak po dłuższej chwili wpatrywania się w wizjer. Gdy fotografowałem i byłem skupiony na motywie to nie był problem.
Rzeczą, którą zauważymy dopiero po chwili, jeśli nie spodziewamy się takiej interakcji z aparatem, jest też ekran dotykowy, który A6400 zyskało w porównaniu z A6300. Prędzej dostrzeżemy zmienione menu, którego układ jest zapożyczony z pełnoklatkowej serii A7.
W menu nie znajdziemy tez dostępu do aplikacji Play Memories, które Sony wycofało przed kilkunastoma miesiącami. Sony A6400, choć z zewnątrz podobny do A6300, ma inną architekturę systemu i chipsetu, która nie pozwala korzystać z dodatkowych aplikacji bez jednoczesnego obniżenia wydajności aparatu. Dlatego pewne funkcje dostępne poprzez aplikacje jak możliwość wykonywania zdjęć poklatkowych zastąpione zostały wbudowanymi ustawieniami w postaci interwalometru. Na dodatek teraz sekwencja obrazów może być rejestrowana w pełnej rozdzielczości sensora, a nie tylko w FullHD.
Bez stabilizacji - tę cechę rezerwujemy dla wyższych modeli
Stabilizacja w A6500 z pewnością przyda się podczas filmowania, ale w dobie powszechnych gimbali ta funkcja nie jest już tak bezwzględnie potrzebna. Dlatego zalety związane z AF i inne cechy czyniące Sony A6400 bardziej zaawansowanym aparatem, mogą przeważyć nad brakiem stabilizacji. Na dodatek Sony A6400 nie będzie nas ograniczał co do czasu nagrywania wideo. Oczywiście gdy aparat będzie się przegrzewał nadal przerwie działanie, ale i tak pozwoli nam dłużej popracować niż w starszych modelach. Trudno powiedzieć, czy jest to wynik zmian w konstrukcji wewnętrznej, ale warto wspomnieć, że magnezowy korpus został w A6400 zaprojektowany inaczej niż w A6300. I co może zaskoczyć tego magnezu jest tym razem mniej, a dokładnie rzecz biorąc nie mamy metalowej tylnej ścianki (tym razem zastosowano elementy plastikowe).
Przykładowe zdjęcia - na surowo z aparatu
Sesja fotograficzna z udziałem Sony A6400 składa się ze zdjęć wykonanych z modelką i podczas spaceru po ulicy Stalowej na Pradze. Zdjęcia prosto z aparatu bez obróbki.
Sony A6400 - dynamika i czułość
Dodatkowo mamy sekwencję ujęć przy różnych wartościach ISO, ktore pokazują jak wypada aparat w trudnych warunkach oświetleniowych jak i po podniesieniu czułości do bardzo wysokich wartości (16000 i więcej) i przy czułościach niższych (do 25600). Fotografowany korytarz ze skrzynką pocztową był mocno zacieniony i zdjęcie zostało dodatkowo prześwietlone by pokazać szczegóły.
I jeszcze przykład zdjęcia, które zostało rozjaśnione o 5 EV, czyli tak jakbyśmy zamiast ISO 100 zastosowali ISO 3200 przy zachowaniu pozostałych parametrów ekspozycji.
Oryginał po lewej stronie. Po prawej korekta +5EV.
Przykładowe zdjęcia - dopasowane do gustu
Część wykonanych zdjęć w formacie RAW zmodyfikowałem we wtyczce ACR (Adobe Camera RAW), by sprawdzić jaki potencjał ma aparat. Mimo że to APS-C (kiedyś powiedzielibyśmy, że aż) mamy dużą swobodę przy obróbce. Aparat zapewnia sporą dynamikę, dobrze radzi sobie na wyższych czułościach.
Sony A6400 - pierwsze wrażenie po 2 godzinach użytkowania
Podsumowując. Sony nie zmienia znacząco ergonomii zewnętrznej swoich bezlusterkowców APS-C, bo ta wydaje się już solidnie dopracowana. Zmienia za to rzeczy wewnątrz, w oprogramowaniu i sprzętowo by poprawić wydajność aparatów w tej dziedzinie, która dla fotografii jak i wideo jest najważniejsza, czyli w AF oraz funkcjonalności wideo (HLG, tryby S-Log).
Osobiście preferowałbym pełnoklatkowego Sony A7, szczególnie najnowszej generacji, bo jako osoba przyzwyczajona do fotografowania lustrzanką, nie potrafię przekonać się do umieszczonego z boku wizjera jak i znacząco innego uchwytu (A6400, to bądź co bądź aparat niewielkich rozmiarów). Jednak A6400 z pewnością okaże się jedną lepszych propozycji w segmencie bezlusterkowców z sensorem APS-C, wartą polecenia. Gdyby tylko Sony chciało zadbać o nieco lepszą (a raczej aktualniejszą) ofertę obiektywów dedykowanych tym mniejszym od pełnej klatki matrycom.
Fot: Karol Żebruń, Alicja Żebruń
Komentarze
3Ale ceny nie znamy...