South Park: The Fractured But Whole - polityczna (nie)poprawność w najlepszym wydaniu
Zwariowana ekipa dzieciaków powraca. South Park: The Fractured But Whole bierze się filmowych superbohaterów i oczywiście nie zostawia na nim suchej nitki.
- trzyma poziom serialu,; - świetna grafika niczym z kreskówki,; - poprawiona mechanika walki,; - eksploracja miasteczka przynosi sporo frajdy,; - inteligentna satyra...
Minusy...która jednak nie każdemu przypadnie do gustu.
South Park: The Fractured But Whole idzie na całość
I bardzo dobrze. Trochę się obawiałem czy ekipa z Ubisoft poprowadzi markę równie łebsko, co odpowiedzialne za Kijek Prawdy Obsidian Entertainment. Ostatnie czego potrzeba w tej odjechanej mieszance RPG i przygodówki to właśnie jakiegoś zachowawczego ugrzecznienia.
Nie ukrywam, że jestem fanem serialu. Co prawda nie zbieram yaoiów z Craigiem i Tweekiem, ale za to kolejne sezony pochłaniam niczym Cartman skórę z pieczonych kurczaków :)
To, że South Park pod płaszczykiem kreskówki skrywa mega inteligentną satyrę na zachodnią popkulturę widać gołym okiem. Za to go uwielbiam. A poza tym leje każdego tak samo, bez względu na orientację seksualną, wyznanie czy kolor skóry.
Tak, w świecie South Parku panuje pod tym względem prawdziwa równość i demokracja. Każdy może oberwać satyrą po twarzy, nawet my sami jako gracze. W życiu trzeba się czasem trochę wyluzować, co nie? Twórcy serialu nieraz zabierają nas na wycieczki w rejony, których normalnie nie odwiedzamy (kto pamięta, gdzie trafiła Paris Hilton?) i pokazują znane sprawy z trochę innej perspektywy.
Tym razem obrywają filmy o superbohaterach i cała komercyjna otoczka z nimi związana. Decyzja jest świetna, bo warto aby ktoś wreszcie przebił tę nadętą hollywoodzką bańkę wypełnioną kliszami. Poza tym za scenariusz do gry w dalszym ciągu odpowiadają twórcy serialu. Jak więc spisuje się South Park: The Fractured But Whole?
Jak kopnięcie w krocze
Tyle, że śmiejesz się zamiast płakać. Widać to już w edytorze postaci, kiedy możemy wybrać płeć bohatera oraz kolor jego skóry, przy czym oba czynniki mają wpływ na rozgrywkę i znajdują odzwierciedlenie w dialogach z innymi bohaterami. Możecie się domyślić, która postać ma bardziej przekichane, podpowiem, że nie jest nią biały samiec.
Kilka minut gry i byłem już spokojny. Ok, trailery zapowiadały niezłe jaja i odjechane motywy, ale czy gra będzie narracyjnie równie dobra jak serial i Kijek Prawdy? Mogę śmiało powiedzieć, że taka właśnie jest! Ponownie miałem wrażenie, że ogrywam po prostu bardzo długi, bardzo dobry, interaktywny odcinek serialu.
Animacje są na świetnym poziomie, ale to co naprawdę błyszczy to narracja i dialogi. Wystarczy tylko przez chwilę posłuchać Cartmana, przepraszam... The Coona, który i tym razem wprowadza nas w opowieść.
Zresztą podobnie jak w serialu wiadomo, że cała intryga South Park: Fractured But Whole - tym razem związana z poszukiwaniami zaginionego kota - ma drugie dno. No, ale kto może się podjąć tego zadania jeśli nie The Coon i przyjaciele?
Stare śmieci, nowe problemy
Duży plus należy się ludziom Ubisoft za brak pośpiechu i wprowadzenie do gry, które nie dość że naturalnie zazębia się z opowieścią to jeszcze przygotowane jest z sensem. Otóż wpierw tworzymy naszą postać od strony wizualnej, ubieramy ją i tak dalej, ale jeszcze nie wyciągamy sobie klasy postaci z kapelusza, jak to często ma miejsce w innych erpegach.
Tutaj w miarę jak toczy się akcja najpierw odbywamy kilka walk, aby zapoznać się z systemem turowym, a dopiero na końcu wybieramy swoje super moce.
Do wybory mamy dającego łupnia gołymi rękami Brutalistę, przeskakującego kilka pól na raz Speedstera albo atakującego obszarowo Blastera - każdy powinien więc znaleźć coś dla siebie. Oczywiście nie brakuje tu celnych żartów, wulgaryzmów i satyry. Choćby w momencie, kiedy Cartman rozbraja mit o napędzającej wszystkich superbohaterów traumie z dzieciństwa. Świetne.
Niby więc zacząłem jako nowy dzieciak na osiedlu, ale bardzo szybko poczułem się jak w domu. Mechanika South Park: The Fractured But Whole nie odbiega znacząco od tej z poprzedniej części. Ponownie możemy spacerować po niemal całym miasteczku, odwiedzić domy naszych przyjaciół oraz wypełniać zadania poboczne. Zbieramy też całą masę przedmiotów, które możemy sprzedawać w sklepie albo wykorzystywać w rozgrywce jako artefakty.
Lekkiemu przemodelowaniu uległa natomiast sama walka. Zachowany został znany z pierwszej części system turowy, ale tym razem możemy się swobodnie poruszać po planszy, aby lepiej korzystać z ataków obszarowych, bądź uniknąć szarży przeciwnika.
Poza tym zmodyfikowano system ładowania ataków specjalnych i dodano nareszcie podgląd ruchów w danej turze, co znacznie ułatwia rozgrywkę. Tradycyjnie walczymy nie solo, ale ramię w ramię z ekipą znanych z serialu przyjaciół.
Tych z kolei pozyskujemy wykonując rozmaite zadania, na przykład Craig dołącza do nas kiedy złapiemy jego świnkę morską, a Kyle po pokonaniu upierdliwego kuzyna. Warto korzystać z ich pomocy, ponieważ wbrew pozorom South Park: The Fractured But Whole to wymagająca gra. Walki na wysokim poziomie trudności potrafią napsuć krwi, szczególnie że często mierzymy się z kilkoma przeciwnikami na raz.
To, że starcia polegają głównie na pierdzeniu, rzucaniu balonami z moczem i tłuczeniu się do krwi pewnie nikogo pewnie nie zaskoczy. Jednak pod tym płaszczykiem obleśności skrywa się całkiem przemyślany system, który wymaga od nas rozsądnego dysponowania mocami bohaterów. Nie raz i nie dwa dostałem łupnia, aż się nauczyłem, że kolorowa grafika bywa w tym wypadku bardzo zwodnicza.
Selfik z Morganem Freemanem
Southparkowa satyra uderza nie tylko w kino superbohaterskie, ale również w wiele współczesnych trendów, szczególnie obecnych w mediach społecznościowych. I tak jak w pierwszej części kolekcjonowaliśmy znajomych w tamtejszej odmianie Facebooka, tak tutaj mamy Coonstagram, czyli odpowiednik popularnego Instagrama.
Oczywiście im więcej mamy znajomych, tym więcej otrzymujemy lajków od tzw. "followersów". Niektóre postacie zrobią sobie z nami zdjęcie jeśli wcześniej im pomożemy. inne z kolei tylko wówczas kiedy będziemy już dostatecznie popularni. A fotografować możemy się na przykład z Jezusem albo z Morganem Freemanem. Osoby wrażliwe na punkcie swojej reputacji powinny być więc zadowolone :)
Naprawdę cieszę się, że South Park: Fractured But Whole pod banderą Ubisoftu nie straciło ani odrobiny serialowej magii. Bawiłem się świetnie zarówno walcząc z wrogami jak i eksplorując zakamarki kreskówkowego miasteczka, wiele razy łapiąc się za brzuch ze śmiechu.
Pewnie nie każdemu przypasuje rubaszny humor i minigierki z robieniem kupy, ale z drugiej strony to nie jest przecież pozycja dla wszystkich. Sporo tu wulgaryzmów i przesadzonej brutalności, jeszcze więcej przekraczania granic poprawności politycznej.
Równocześnie South Park: Fractured But Whole nie tworzy żadnych nowych trendów, a jedynie odbija w krzywym zwierciadle te już istniejące. I tak naprawdę nawet nie musi się starać w czasach, kiedy Kanye West tworzy grę o swojej matce udającej się po zbawieniu do nieba (zresztą gra punktuje to w mega celny sposób).
Możemy się na to obrażać i złościć, albo po prostu się roześmiać. A skoro śmiech zdrowie to chyba warto spędzić trochę czasu na takiej właśnie prozdrowotnej kuracji :)
Ocena końcowa:
- trzyma poziom serialu
- świetna grafika niczym z kreskówki
- poprawiona mechanika walki
- eksploracja miasteczka przynosi sporo frajdy
- inteligentna satyra...
- ...która jednak nie każdemu przypadnie do gustu
- Grafika:
bardzo dobry - Dźwięk:
dobry plus - Grywalność:
bardzo dobry
Ocena ogólna:
Komentarze
2