Tylko Aplikacja mobilna?
Testowane urządzenie jest o tyle nietypowe, że producent nie przewidział dostępu przez przeglądarkę do panelu konfiguracyjnego i pierwszą konfigurację (oraz wszystkie kolejne zmiany) należy przeprowadzić przez aplikację mobilną. Pobieramy zatem aplikację „Deco” i po jej uruchomieniu oraz wybraniu, jaki model z serii Deco chcemy skonfigurować, otrzymujemy bardzo dokładne instrukcje (również obrazkowe), niestety jednak w języku angielskim.
Po zastosowaniu się do tych instrukcji, powinniśmy uzyskać możliwość podpięcia się do fabrycznej sieci ustawionej w routerze. Gdy to uczynimy, rozpoczyna się proces konfiguracji. Na początku podajemy jednak lokalizację, w jakiej będzie się znajdować ten konkretny router – ma to nam ułatwić w przyszłości ich identyfikowanie. Następnie przechodzimy do konfiguracji łącza internetowego.
Na tym etapie nie możemy jeszcze wybrać, aby router pracował jako Access Point, co może nieco zbić z tropu. Nie ma jednak problemu, aby skonfigurować urządzenie jako router otrzymujący Internet bezpośrednio z naszej sieci lokalnej (na potrzeby dalszej konfiguracji). Dostępne jest też ustawienie sieci wirtualnych, co może być przydatne w przypadku niektórych dostawców internetowych.
Po zakończeniu procesu konfiguracji możemy od razu dodać drugi z routerów do naszej sieci, co oczywiście warto wykonać. Drugi i każdy kolejny router będzie pracować jako węzeł w sieci. Po jego skonfigurowaniu można go oddalić od pierwszego i po prostu podpiąć do prądu. Komunikacja nawiąże się automatycznie przez ukrytą sieć Wi-Fi (zakładając, że zasięg na to pozwoli), zatem nie potrzebujemy dostępu do kabla sieciowego (za wyjątkiem głównego nadajnika), co może mieć kluczowe znaczenie.Wszystkie dodane urządzenia oraz ich status można po skończeniu konfiguracji podejrzeć w aplikacji.
Gdy tylko skończymy, ukazuje się nam już docelowy widok aplikacji. Musimy przyznać, że zaskoczyła nas ubogość opcji, biorąc pod uwagę brak interfejsu przeglądarkowego, który mógłby brak tych opcji tutaj nadrobić. Jest to jednak raczej skrzywienie zawodowe, po chwili rozważań nad taką decyzją producenta jasne staję się, że jest to produkt kierowany do użytkowników domowych, więc minimalizm w opcjach będzie tu zaletą, bo zwyczajnie nie da się pogubić.
Z bardziej zaawansowanych funkcji mamy tutaj w zasadzie tylko QoS, kontrolę rodzicielską (obie dostępne jedynie w trybie pracy jakorouter, co oczywiste), opcje blokowania urządzeń (po adresie MAC) oraz zmianę nazwy i hasła do sieci Wi-Fi. Możemy uaktywnić również sieć Wi-Fi dla gości, jednak nie można jej w żaden sposób konfigurować, co jest już nieco kłopotliwe.
Na bliższe omówienie zasługuje kontrola rodzicielska – TP-Link przygotował całkiem przyjazny i (w obliczu reszty funkcji) zaskakująco rozbudowany system kontrolowania użytkowników. Możemy utworzyć różne profile (grupy) użytkowników. Każda taka grupa może zostać przypisana do predefiniowanego przedziału wiekowego, co automatycznie wyznacza nam zakres blokowania. Zakres ten możemy następnie edytować (choć dwóm najmłodszym grupom wiekowym nie będzie można włączyć dostępu do treści „dla dorosłych”). Możemy też zablokować konkretne witryny (np. odciąć uzależnionego potomka od dostępu do Youtube w dni szkolne).
Następnie możemy aktywować haromonogram, a w zasadzie dwa harmonogramy – pierwszy to limit czasu, jaki dana grupa może w ciągu dnia spędzić w sieci (z rozróżnieniem na dni „szkolne” i „weekendy”), a drugi to „cisza nocna”, czyli czas, w którym dostęp do sieci będzie całkowicie blokowany (z takim samym podziałem dni). Na koniec możemy do każdej grupy przypisać do 16 urządzeń (po adresach MAC, więc warto się upewnić, czy nasze pociechy nie posiadły zdolności ich zmiany).
Każdy profil można w dowolnym momencie dezaktywować (bez jego usuwania). Użytkownicy są oznaczani na ogólnej liście podpiętych urządzeń znaczkiem grupy, do której należą, co ułatwia zarządzanie siecią z poziomu aplikacji.
Warto tu jeszcze wspomnieć o standardzie IEEE 802.11r, który jest wspierany przez testowany sprzęt. Ostatnie „r” w nazwie pochodzi od słowa „roaming”, czyli „wędrować” i pozwala na błyskawiczne przechodzenie pomiędzy węzłami przez urządzenia odbiorcze w czasie właśnie wędrowania między nimi. W naszej lokalizacji funkcja ta sprawdzała się wyśmienicie, o czym wspomnimy jeszcze na kolejnej stronie. W ustawieniach zaawansowanych można też zmienić tryb pracy zestawu na punkt dostępowy, co na potrzeby testów zrobiliśmy. Ostatnią rzeczą, jaką można konfigurować, są ustawienia diody LED. Możemy ją całkiem wyłączyć lub ustawić, aby wyłączała się na noc w zadanych przez nas godzinach.
Pozostaje zatem już tylko sprawdzić, na co faktycznie stać testowany zestaw i na ile poprawił sygnał w naszym obiekcie testowym – zapraszamy na kolejną stronę, gdzie znajdziecie dokładne testy.