Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza... Czyżby dwie kobiety? CD Projekt wraca do książkowych korzeni i szykuje prawdziwie epicki finał historii Białego Wilka?
- otwarty świat pełen przygód; - niezwykle rozbudowane i wciągające zadania poboczne; - taktyka walki dostosowywana do konkretnego typu potworów; - wyraziste i ciekawe postacie; - import decyzji z Wiedźmina 2; - mnogość nawiązań między innymi do kina oraz literatury; - udoskonalony system zażywania i odnawiania eliksirów; - błyskotliwe dialogi; - karcianka Gwint
Minusy- irytujące zachowania Płotki; - bugi uprzykrzające rozgrywkę; - miejscami kulejąca grafika
Wiedźmin 3 zachwyci grafiką – nieprzerwanie się o tym mówi. Zupełnie słusznie, bo i jest nad czym się rozwodzić. Do tego dochodzi jeszcze zmodernizowany system walki, otwarty świat, nowi, znani bohaterowie...
Warto jednak też pochylić się nad tym, co od zawsze stanowiło o sile RPG. Chodzi, rzecz jasna, o fabułę, a w tym aspekcie nowa produkcja CD Projektu również zapowiada się wyśmienicie. Choć jak dotąd nie pojawił się zwiastun ukazujący kompleksowo historię, jaka zostanie zaprezentowana w trzeciej części superprodukcji o Geralcie z Rivii, to jednak uwadze graczy zaznajomionych z prozą Sapkowskiego nie umknęło kilka interesujących wskazówek. Te parę tropów to wystarczająco dużo, żeby snuć przypuszczenia, które spragnionym nowych przygód Białego Wilka pozwolą poczuć ich przedsmak.
Sienkiewicz w smoczej skórze
O strukturze wiedźmińskich historii można mówić wiele, ale nie można powiedzieć o nich niczego nie odwołując się do korzeni powieści przygodowych. Andrzej Sapkowski konfrontował się z opiniami, podług których jego pięcioksiąg o Geralcie nie może uchodzić za przemyślaną całość, a jedynie za luźną pisaninę bez planu czy celu. Nie można też oprzeć się wrażeniu, że ta niekorzystna ocena wynika raczej z nieznajomości klasyki gatunku, niż z wnikliwej analizy twórczości polskiego fantasty.
Gdzie szukać źródeł? Właśnie w znienawidzonym przez gimnazjalistów i licealistów Sienkiewiczu, którego wpływów nie brakuje w powieściach o wiedźminie. Można też odnieść się do praźródła, którym jest Aleksander Dumas i jego seria książek o muszkieterach.
O ile opowiadania zawarte w tomach Ostatnie życzenie oraz Miecz przeznaczenia są literackimi perełkami skrzącymi się od humoru i aluzji, o tyle w następujących po nich powieściach rozwija się prawdziwie epicka fabuła. Czytelnik staje w obliczu świata splątanego intrygami i siecią politycznych powiązań, w którym musi się odnaleźć zobowiązany do neutralności bohater.
Zapytacie zapewne gdzie tu Sienkiewicz. Inspiracje Trylogią przejawiają się w samej konstrukcji, która każe Geraltowi szukać miłości swojego życia po ogarniętych wojną krainach. Tak jak Skrzetuski błądził za swoją Heleną, a Zbyszko z Bogdańca tropił porywaczy Danusi, tak i wiedźmin wplątany w coraz to nowe perypetie stara się odnaleźć drogę, która doprowadzi go do celu.
Jak jednak miałby wyglądać ten upragniony koniec? To nie jest jasne, bo Geralt, jak przystało na człowieka silnie skonfliktowanego z samym sobą, nie wie tak naprawdę, do czego zmierza. Niby chce odzyskać Ciri, niby gania za Yennefer, to zabija potwora, to zamiesza się w spisek Loży Czarodziejek. Z jednej strony ciągnie go przyjaźń do Jaskra, z drugiej – przyszywane ojcostwo względem Ciri, zaś w tle kusi czarująca piękność, Triss Merigold, której dopiero w grach udaje się wybić na pierwszy plan.
XIX-wieczna formuła pokryta smoczą łuską fantastyki zabiera czytelnika w odyseję, której krwawy finał zamraża bohaterów w pełnej wieloznaczności stop-klatce. Na tym Sapkowski zamyka historię Geralta z Rivii, pieczętując ją lakiem tajemnicy. Przez kolejne lata wielbiciele serii godzili się powoli z faktem, że nigdy już nie poznają dalszych losów białowłosego zabójcy potworów. Aż pewnego dnia CD Projekt z odwagą szaleńca zerwał tę pieczęć i dopisał ciąg dalszy.
Tykając świętość
Obłęd prędko musiał ustąpić pod naporem rozsądku. Łamać pieczęć? Owszem, ale z rozwagą. Pierwsza część gry o wiedźminie zaczyna się niedługo po wydarzeniach opisanych w książkowej sadze. Jednak każdy, kto myślał, że komputerowe przygody Geralta będą bezpośrednią kontynuacją powieści, głęboko się zawiódł. Teoretycznie tak było, ale dało się wyczuć tremę CD Projektu przed pakowaniem się z buciorami w dzieło ASa.
Niby opowieść zaczyna się tam, gdzie Pani Jeziora miała swój finał, niby jest wiedźmin, niby wszystko gra, ale nawet największy naiwniak zauważy, że amnezja głównego bohatera i jego absurdalne pojawienie się pod murami Kaer Morhen nie jest niczym więcej, jak tylko próbą odcięcia się od pierwowzoru. Inna rzecz, że jest to próba złudna, bo całe te manewry tylko pozornie oddalają od linii fabularnej książki, a de facto tworzą przestrzeń do kopiowania pojawiających się w niej motywów.
Konstrukcja pierwszego z flagowych RPG-ów CD Projektu to znany wszystkim gmach, w którym tylko pojedyncze cegiełki podmieniono na pustaki, licząc, że nikt tego oszustwa nie zauważy. Trudno wytknąć scenariuszowi Wiedźmina większe błędy, ale nie da się ukryć tego, że Triss Merigold robi za dublerkę Yennefer, Shani udaje Triss, a nikomu niepotrzebny Alvin wpycha się na miejsce dziecka-niespodzianki. Całe szczęście, że jeden Jaskier nie doczekał się zastępstwa.
Zabójcy Królów przynieśli niewielką poprawę w tym zakresie. Jest niepodważalną prawdą, że historia wciągała, a gracz od samego prologu był pochwycony w złożoną sieć knowań, jednak miłością Geralta wciąż pozostawała Triss, a o Ciri nikt nie słyszał. Całe szczęście, że Alvin, który potrafił tylko chadzać po polach i zadawać niewygodne pytania, został wykluczony ze świata gry. Produkcja CD Projektu pozornie stanowiła ciąg dalszy cyklu książek, choć przecież tkano w niej osobną opowieść, niejako równoległą do tej z pięcioksięgu.
Nic więc dziwnego, że światem polskiej fantastyki wstrząsnęła wiadomość, według której w ostatniej części wiedźmińskiej trylogii powróci nie tylko Yennefer, ale też Ciri. Widocznie CD Projekt uznał, że jego dzieło dojrzało do bycia pełnoprawną kontynuacją sagi. Skoro więcej ludzi na świecie kojarzy komputerowy model wiedźmina, niż jego książkowy opis, może rzeczywiście czas przejąć pióro od mistrza i dopisać finałowy rozdział legendy o Białym Wilku.
Przyszłość pachnie bzem i agrestem
Kim byłby Bond bez swoich kobiet? Zwykłym cynglem, nikim więcej. Z wiedźminem jest podobnie. Do tej pory towarzyszył mu tombak – bogato inkrustowany, lecz tandetny, - pod postacią duetu Triss Merigold i Shani. Tym razem gracz ma zostać uraczony prawdziwym złotem w osobach legendarnej Yennefer i równie legendarnej Ciri. Zacznijmy od czarodziejki z Vengerbergu, choć jest wysoce prawdopodobne, że to najmłodsza z wymienionych pań będzie grała pierwsze skrzypce w Dzikim Gonie.
Już w drugiej części komputerowych przygód Geralta przebąkiwano, że trop prowadzi do stolicy Nilfgaardu. To właśnie tam miała trafić miłość życia Białego Wilka, która tak samo, jak i on, została dotknięta amnezją. To prawda, że Yennefer, mimo dziewczęcej aparycji, ma już dziewięćdziesiąt lat na karku, a wiedźmin jest całkiem siwy, ale kto wie, czy złośliwe obdarzanie tych dwojga dziurawą pamięcią nie podpada już pod szydzenie z podeszłego wieku.
Epidemia amnezji w dziele CD Projektu może bawić, ale całkiem serio warto zadać pytanie, czy w przypadku czarodziejki również jest to wybieg, który pozwoli uniknąć porównań z prozą Sapkowskiego? Może tym razem chodzi o przemyślany zabieg fabularny, a nie jedynie mało wyrafinowany trik. Co może wnieść do historii niepamięć tej figlarnej wiedźmy, którą Geralt nazywał pieszczotliwie Yen? Jak wiadomo z opowiadania „Ostatnie życzenie”, para bohaterów wskutek magicznego splotu okoliczności oraz decyzji wiedźmina jest na siebie skazana. Najpierw Geralt o tym nie pamiętał, teraz Yen zapomniała.
Parafrazując Fredrę, można skonstatować, że w tym cały jest ambaras, żeby dwoje pamiętało naraz. Przychodzi na myśl urok z filmu Zaklęta w sokoła i zaraz za nim pojawiają się przypuszczenia, że klątwa ciążąca nad kochankami stanie się - jeśli nie główną, to na pewno istotną, - nicią fabuły. Starczy dorzucić demonicznych sługusów Nilfgaardu, którzy interesują się ukochaną Geralta, żeby otrzymać iście Szekspirowski dramat osadzony w świecie Sapkowskiego.
Skoro o Nilfgaardzie mowa, warto przypomnieć finał Zabójców Królów, który zwiastował inwazję cesarskich wojsk na królestwa Nordlingów. Czy to znaczy, że Wiedźmin 3 rzuci gracza w sam środek wojennej zawieruchy? Raczej będziemy mieli do czynienia z czymś innym. Dość już militarnej atmosfery, która królowała w drugiej części gry. Czas na „małą postapokalipsę”, czyli krainy zrujnowane wojną, których mieszkańcy starają się przetrwać pod jarzmem żołdaków w skrzydlatych hełmach. Tak w każdym razie można wnioskować nie tylko z relacji osób, które miały już okazję grać we fragmenty ostatniej odsłony Wiedźmina, ale też z wypuszczonego parę miesięcy temu zwiastuna. Przy tym trailerze warto się zatrzymać, bo mówi on co najmniej dwie interesujące rzeczy o nowej grze CD Projektu.
Film łączy sceny z Geraltem, przeszukującym miejsce po niedawnej bitwie, i retrospekcje z samej potyczki, w których główna rola przypada miotającej czarami Yennefer. Biały Wilk spóźnił się na bijatykę i pozostaje mu tylko grzebać w przesiąkniętym krwią piachu, żeby odnaleźć ślady kobiety swojego życia. Znów pobrzmiewa w tle sienkiewiczowska pogoń Skrzetuskiego za Heleną. To uwiarygodnia hipotezę, że graczowi przyjdzie raczej oglądać krajobrazy po bitwach, niż same starcia. Po drugie na pierwszy plan wysuwa się miłość wiedźmina do Yennefer, a także prowadzone przez niego poszukiwania.
Czy uwodzicielska czarodziejka zdominuje opowieść? Z pewnością nie! Powróci między innymi również Triss Merigold, która stanie się prawdopodobnie skazaną na porażkę rywalką Yennefer, oraz chutliwy bard Jaskier.
Bystre oczy fanów dojrzały też na trailerach zwalistą postać Letho, głównego antagonisty Wiedźmina 2. Jeżeli ten ostatni rzeczywiście pojawi się w Dzikim Gonie, to deweloperom z CD Projektu nastręczy problemów import podjętych przez gracza decyzji z części drugiej do trzeciej. Tak z grubsza wygląda obsada kolejnej odsłony przygód Geralta. Trzeba ją już tylko uzupełnić o jedną osobę, tę najważniejszą. Chodzi rzecz jasna o dziewczynę z szarymi włosami, którą nazywano Źródłem, Lwiątkiem z Cintry, Jaskółką lub zwyczajnie Cirillą.
Już dorosła, a wciąż niespodzianka
Mała Ciri po raz pierwszy pojawia się w opowiadaniu Miecz Przeznaczenia. Ten szkrab z książęcym rodowodem od samego początku jest pisany Geraltowi, ponieważ los sprawił, że wiedźmin pomógł przed laty rodzicom dziewczynki w ich trudnym związku. Jednak przeznaczenie jest złośliwe, dlatego też najpierw pozwoliło rozkwitnąć miłości, a potem sprowadziło na zakochaną parę śmierć i osierociło biedną Ciri.
Na tym fundamencie wznosi się relacja między Geraltem a zagubioną dziewczynką, choć ten pierwszy, zgodnie ze swoim charakterem, nie może się zdecydować, czy tak naprawdę chce być dla dziecka ojcem czy też nie. Ponieważ sam cierpi na bezpłodność, adopcja dziecka-niespodzianki jest dla niego szansą na założenie rodziny. Dość na tym, że w Krwi Elfów zabiera Ciri do Kaer Morhen, żeby tam wytrenować ją na wiedźminkę. Żeby nie było za łatwo, u małej pojawiają się magiczne predyspozycje, mętnie tłumaczone tajemniczym elfim genem, który nasuwa na myśl niesławne midichloriany z Mrocznego Widma.
Oczywiście, jak to bywa w pełnych chaosu opowieściach Sapkowskiego, idylla prędko dobiega końca i bohaterowie sagi rozjeżdżają się po świecie po to tylko, żeby przez kolejne cztery tomy próbować się odnaleźć. Ciri odbywa podróż najdziwniejszą, bo nieopatrznie przechodzi przez felerny teleport, skutkiem czego gubi się w czasie i przestrzeni. Być może w streszczeniu zakrawa to o absurd, ale tak naprawdę czytelnik ma okazję śledzić drogę dojrzewania tej przyszywanej córki Geralta, która z niewinnego dziecka zamienia się w nastoletnią maszynę do zabijania. Nieco przeintelektualizowany i pretensjonalny finał pięcioksięgu zostawia Ciri pośród rycerzy króla Artura, którym opowiada ona prawdopodobnie zmyślony happy end historii Geralta i Yennefer.
Ciri pojawia się w kolejnych zwiastunach Dzikiego Gonu, a nas dręczy pytanie, jakim cudem uda jej się powrócić do wiedźmińskiego świata ze średniowiecznej Anglii? Oczywiście, przy pomocy jeszcze jednego, mniej lub bardziej wadliwego portalu. Jak można zauważyć na fragmentach rozgrywki udostępnionych przez CD Projekt, na nawiedzonych moczarach czarna dziura teleportu wypluwa z siebie wycieńczoną Ciri. Dziewczyna trafia w łapy trzech szkaradnych wiedźm, które zwierzają się ze swojej przygody Geraltowi.
Nie tylko wiedźmin pragnie odnaleźć dawno niewidzianą „córkę”. Wiemy, że interesuje się nią także cesarz Nilfgaardu Emhyr van Emreis, czarodziejka Yennefer, a także upiorny orszak zwany Dzikim Gonem. Ciekawe, że mały Alvin z pierwszej części gry też był Źródłem i w jego żyłach także płynęła krew elfów, a mimo to, nie cieszył się aż taką popularnością. Choć trzeba pamiętać, że król Dzikiego Gonu pojawił się nad jego ciałem (jeśli wierzyć, że wielki mistrz Jakub de Aldersberg to nikt inny, jak właśnie Alvin).
Czym właściwie jest tajemniczy Dziki Gon, który użyczył swojej nazwy tytułowi ostatniej części komputerowych przygód wiedźmina? To upiorny zastęp, którego pojawienie się na niebie powoduje amnezję, przyprawia o koszmary, a także wiąże się ze zniknięciami przypadkowych osób. To znak, który zawsze zwiastuje wojnę. Geraltowi przyszło się już spotkać z królem Gonu w poprzednich częściach gry, ale tym razem możemy liczyć na prawdziwą konfrontację z widmowym jeźdźcem i jego astralnymi kompanami.
Świat Wiedźmina 3 obrasta na naszych oczach w szczegóły i staje się coraz bardziej realny. Możemy się domyślać, że w opowiedzianej historii będzie coś z książkowej fabuły, bo oto Geralt znów szuka Ciri, Yennefer też szuka Ciri, Geralt szuka Yennefer, Ciri ucieka przed Dzikim Gonem, Dziki Gon szuka Geralta, Nilfgaard szuka Ciri, Yennefer ucieka przed Nilfgaardem... A Jaskier, jak to Jaskier, wdzięczy się do karczmarek. Innymi słowy, po staremu! Bardzo dobrze, bo przecież tego właśnie oczekujemy po Wiedźminie.
Śledząc nowinki o Dzikim Gonie możemy dalej przepowiadać przyszłości i domyślać się, w jaki sposób Ciri stanie się postacią grywalną, jaki traf zaprowadzi nas z powrotem pod mury Kaer Morhen, czy wreszcie, w jakich okolicznościach tym razem przyjdzie nam podziwiać wdzięki Triss Merigold. Spekulacje spekulacjami, a pewność zyskamy najwcześniej 19 maja 2015 roku, kiedy to CD Projekt zdejmie nam wreszcie z oczu opaskę.
Komentarze
33Uwaga o komiksach zabolała? Nie. Sam nadal lubię je czytać, choć mam już nieco lat na karku. Niestety, kiedyś były lepsze:)
"Ciri odbywa podróż najdziwniejszą, bo nieopatrznie przechodzi przez felerny teleport" - nie nieopatrznie tylko celowo, bo to byłą jedyna możliwość ucieczki przed goniącym ją magiem.
"jakim cudem uda jej się powrócić do wiedźmińskiego świata ze średniowiecznej Anglii?" Ciri jest panią światów i sama w sobie jest teleportem, może przenieść się w każde miejsce i czas
"Jakub de Aldersberg to nikt inny, jak właśnie Alvin" - tak jest, kamień który Alvin dostał od Triss później znajdujemy przy ciele Jakuba
Ogólnie bardzo fajny artykuł, przyjemnie się czyta i czekam na kolejną część gry... a może i książki...? :))
Świetnie się go czyta, bardzo dawno nie widziałem czegoś takiego na Benchmarku i chętnie poczytał bym więcej :)
Kompletnie nie rozumiem niektórych komentarzy, ale cóż na hejterów nie ma rady.
Wow, jak ja chodziłem do liceum, to wstrętem raczej darzyło się Mickiewicza, Norwida, Słowackiego.
Sienkiewicz, to był raczej ten z bardziej lubianych.
Jak do spoilerów z sagi nic nie mam (wszak wypadałoby najpierw zapoznać się z historią, a potem grać) to mogłeś uprzedzić o małych spoilerach z gry.
Tak czy inaczej oby więcej takich tekstów na BMK :)
;P
Autor tekstu=gimbaza?
No żesz k.... w moich czasach każdy zdrowy, heteroseksualny mężczyzna czytał "W pustyni i w puszczy" czy "Ogniem i Mieczem" - to typowo męskie książki, które do dziś się bardzo dobrze czyta.
"Ogniem i mieczem" - Podbipięta ścinający 3 głowy naraz 2-ręcznym mieczem trzymanym w jednej ręce i ginący potem w berzerku JEST KRIEG!!!
Nie mówiąc o "Krzyżakach" - Jurand ze Spychowa, którego żona umiera (!!!) ze strachu podczas krzyżackiego ataku, postanawia do końca życia mścić się na szwabach, którzy potem mieczem wypalają mu oko, ucinają język i rękę.
Jurand polski avenger niszczący Zakon Krzyżacki z czystej zemsty JEST KRIEG!!!
W "Quo Vadis" Ursus gołymi rękami skręca kark germańskiemu turowi i napier... się na arenie lepiej niż Russel Crowe w Gladiatorze. On JEST KRIEG!!!
Azja Tuhajbej z "Pana Wołodyjowskiego" w ślepej miłości rozk... wszystko co stanie mu na drodze by w końcu porwać swoją miłość i trzymać ją uciemiężoną w namiocie jako swoje trofeum, ginie w męczarniach nabity na pal i zhańbiony. Też JEST KRIEG!!!
Ale się wk... . Może zamiast być niepiśmiennym bydłem z forum internetowego - pora zacząć czytać. Mamy tylu świetnych polskich pisarzy.
A szkoda, serio szkoda.... Bo to fajny portal był...
Czytanie książek ? Toż to zajęcie dla elity....
Wyluzuj, jak komis jeden z drugim przekartkuje to już intelektualista pełną gębą...
Tutaj chyba widzę lekki błąd. Celem poszukiwań dla wiedźmina w całej opowieści była Ciri, a nie Yen. Dla niej ryzykował i błądził. Yen w moim przekonaniu była na drugim planie. Kochal obie ale tez obie inaczej, Ciri - miłość "ojcowska", Yen - miłość do ukochanej.
W tytule powinna być informacja o spoilerach, sam kończę czytać ostatnia cześć sagi.