Długo trzeba było na to czekać, ale wreszcie coś ustalono. Styczeń 2019 to miesiąc, w którym YouTube zostanie całkowicie wyczyszczony z adnotacji starego typu.
Jeden z najbardziej nielubianych elementów YouTube’a wkrótce całkowicie z niego zniknie. Mowa o adnotacjach, które czasem przysłaniają dosłownie cały obszar odtwarzacza. Pozostaje jednak pytanie, czy aby na pewno jest to krok w dobrym kierunku…
Adnotacje znikają z YouTube’a
Zacznijmy od terminów. W marcu 2017 roku właściciele platformy zapowiedzieli, że adnotacje zostaną wyłączone, a w maju tego samego roku ich edytor został wyłączony. Dodane już „okienka” wciąż jednak były obecne, ale i to się zmieni. 15 stycznia 2019 roku wszystkie adnotacje zostaną zlikwidowane.
Aby zrekompensować twórcom brak adnotacji, YouTube wprowadził Karty (czyli linki do innych materiałów, wyświetlane w prawej części ekranu) oraz Ekrany Końcowe (a więc wieńczące filmy plansze do promowania innych treści i zachęcania do subskrypcji).
Czy to na pewno dobry krok?
Bez wątpienia jedno i drugie narzędzie jest przydatne dla twórców (którzy według statystyk chętnie z nich korzystają). Rzecz w tym jednak, że adnotacje były wykorzystywane również w innych celach, na przykład do informowania o tym, że do filmu wkradł się błąd.
Można się więc zastanawiać, czy nie byłoby lepszym rozwiązaniem na przykład wprowadzenie algorytmu, który wykrywałby przesadzanie z adnotacjami (co zresztą jest powodem ich wyłączenia), a zwykłe, „poprawkowe” okienka wówczas zostałyby bez zmian. Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Źródło: Engadget, YouTube. Ilustracja: rifkiedr/Pixabay (CC0)
Komentarze
5I adnotacje na końcu - niektóre okropne, zasłaniają ostatnią część filmu, niech nie będą "automatyczne".
Przy tym każdy zarejestrowany użytkownik YouTube mógł zdecydować, czy adnotacje mogą być włączane automatycznie czy nie. Była to ciekawa funkcja dla osób, jak ja, którym adnotacje denerwują.
No i pozdrowienia dla autorów filmików z branż, które się rozwijają. Zwłaszcza programowanie, już widzę te komentarze ludzi próbujących używać przestarzałych funkcji albo próbujących okiełznać nowsze wersje framework'ów oglądając jednak już nie-najnowsze video.
Youtube ewidentnie zaczyna cierpieć na typową korpoprzypadłość w której to marketing patrząc w excela decyduje o kwestiach stricte technicznych.