» Strefa gier | » poprzedni |
Killzone 3 - GRALIŚMY! Filmowe, choć nieco mniej epickie, filmowe doświadczenie |
PEGI Ograniczenia wiekowe Data premiery: 25 lutego 2011 | |
Platformy: Wymagania • procesor: Core 2 Duo 1.6 GHz+ lub odpowiednik • dysk twardy: 9GB Demo: obecnie tylko konsole | |
Najbardziej zdemoralizowana gra świata? | |
Najnowsza produkcja twórców Painkillera zaskakuje całkowicie nowym, nietuzinkowym pomysłem na strzelaninę FPS. Niezwykle brutalny, a zarazem widowiskowy system „kill with skill” to prawdziwie dziwnie doznanie. I choć niektórzy mogą uznać, że zabawa w efektowne uśmiercanie wrogów przy akompaniamencie sporej wiązki bluzgów i niewybrednych żartów to mocne przegięcie, to jednak nie sposób odmówić Bullestormowi niezwykłego czaru. To dzięki niemu nawet się nie spostrzeżecie kiedy wymyślna likwidacja kolejnych przeciwników wywoła u Was uśmiech zadowolenia. | |
Na co liczyliśmy: | |
szaloną fabułę • interesujący arsenał broni • ciekawe pomysły w trybie kampanii • dobrą oprawę audiowizualną • konkretny, mocny humor • olbrzymią dawkę grywalności dzięki innowacyjnemu systemowi walki • emocje, emocje i jeszcze raz emocje | |
Czego się obawialiśmy: | |
sposobu implementacji systemu punktów w trybie kampanii • nieprzemyślanych i nudnych lokacji • kiepskiej sztucznej inteligencji przeciwników • zbyt nachalnie wulgarnego języka • braku pomysłu na rozgrywkę wieloosobową | |
Pierwsze oceny z sieci: | |
„Bulletstorm jest wyjątkowa strzelanina wypełniona po brzegi osobowością i oryginalnością, ale jej koncepcja lekko się rozsypuje na późniejszych poziomach. Nowe, mordercze zabawki przedstawiane są nam przez pierwsze ¾ gry co powoduje niestety, że ostatnie godziny rozgrywki stają się nieco czerstwe. Połączenie wyśmienitej zabawy z banalnym zakończeniem lekko obniża końcową ocenę.” „Bulletstorm nie jest dla wszystkich, ale z pewnością to jedna z najbardziej unikatowych strzelanin, w jakie grałem od jakiegoś czasu. Kombinacja lekko przegiętej historii i pomysłowej, uzależniającej rozgrywki powoduje, że jest to niezapomniane doświadczenie od początku do samego końca. A co najważniejsze – Bulletorm ma coś czego nie ma wiele z wydawanych ostatnio gier – zabawa sprawia niesamowitą wręcz frajdę.” „Bulletstorm jest najdłuższym na świecie żartem o penisie(…) Pomijając fakt, że gra za każdym razem wykopie Cię do ekranu ładowania gdy zakończysz dany segment historii albo zginiesz, to jest kawał dobrej roboty. System punktów zachęca do zabawy przy użyciu wszystkich dostępnych narzędzi zagłady. Szkoda tylko, że twórcy nie potrafili przestać myśleć o reprodukcyjne elementy anatomii człowieka. To ich „penis achillesowy.” |
Punktowy szał
Bulletstorm to totalnie odjechana produkcja polskiego studia People Can Fly. Iście szalona koncepcja przyznawania graczom punktów za kreatywne korzystanie z posiadanego arsenału broni do makabrycznie brutalnej eksterminacji przeciwników powiązana z ciekawą fabułą, nieźle porąbanymi bohaterami i kilkoma trybami gry to mieszanka wprost wybuchowa.
Kampania dla pojedynczego gracza przedstawia losy byłego członka oddziału specjalnego - Graysona Hunta, który po odkryciu prawdy o swoim mocodawcy – generale Sarrano z hukiem dezerteruje ze służby. Kolejne lata spędza w kosmosie parając się piractwem i marząc o krwawej zemście. Ten chojrak nie stroni przy tym ani od alkoholu ani od kłopotów. Gdy w jednym z swoich pijackich zwidów atakuje flagowy okręt generała Sarrano finał takiej akcji może być tylko jeden. Oba statki rozbijają się na pobliskiej planecie, która kiedyś służyć miała za luksusowy kurort. Obecnie do prawdziwego SPA raczej jej daleko. Opuszczona i zapomniana stała się siedliskiem zmutowanych i nieźle porąbanych mieszkańców, którzy wzajemnie się wykańczają i polują na każdego nieproszonego gościa. Czeka nas więc niezła przeprawa.
Wydawać by się mogło, że mamy do czynienia ze zwykłą pierwszoosobową strzelaniną. Fabuła - usprawiedliwiająca anihilacje kolejnych hord przeciwników - dynamiczna akcja, niezły arsenał broni, to standardowe elementy tego typu gier. W pewnym momencie pojawia się jednak coś co zmienia diametralnie grę – punktowanie najbardziej widowiskowego eliminowania przeciwników. Co ciekawe, twórcom udało się uzasadnić nowy system walki w opowiadanej przez siebie historii. Od tej chwili każdy zdobyty punkt jest na wagę złota, bo to od nich zależeć będzie stan naszego arsenału, ilość ataków specjalnych czy nawet zapasy amunicji. Punkty stanowią bowiem walutę za którą możemy kupować nowe broni, ulepszać je i uzupełniać stan magazynków. Czy może być lepszy doping do wymyślania nowych sposobów na wykorzystanie naszych umiejętności? Wiem, brzmi to makabrycznie, ale nie da się ukryć, że świetnie podkręca zabawę. Tu zresztą trudno się nudzić. Twórcy mocno popuścili wodze fantazji serwując nam tak widowiskowe, a zarazem proste pomysły - aż dziwne jak wielkie potrafią zrobić wrażenie. Goniące nas olbrzymie koło górnicze czy starcie z monstrualnie wielkim gadem to tylko niektóre ze świetnie opracowanych momentów gry, dzięki którym tempo rozgrywki nie maleje nawet na chwilę.
Wszystkie zdobyte w czasie kampanii punkty są na koniec sumowane i podawane w formie całościowego wyniku. Czemu ma to służyć? Wzbudzeniu w nas jak największego pragnienia pokonania własnego rekordu. I wiecie co? To rozwiązanie sprawdza się wprost rewelacyjnie. Rzadko kiedy po ukończeniu kampanii ma się jeszcze chęć „usiąść” do niej po raz drugi. W przypadku Bulletstorma pokusa zmierzenia się ze swoim wcześniejszym wynikiem jest bardzo duża. Między innymi dlatego też stworzony został tryb Echa, w którym jedynym celem jest pobijanie kolejnych rekordów punktowych poprzez jak najbardziej widowiskowe i złożone akcje. Walka z innymi graczami o to kto wykręci lepszy wynik jest niezwykle ekscytująca co udowodniła już udostępniona wcześniej na konsolach wersja demonstracyjna gry.
|
Sieciowa rzeźnia
Oprócz niezwykle grywalnej kampanii i świetnie pomyślanego trybu Echo, Bulletstorm dostarcza również całkiem niezłych emocji podczas zabawy w sieci. Rozgrywka wieloosobowa opiera się tu całkowicie na współpracy. Anarchia, jedyna dostępna jak na razie opcja takiej zabawy, w dość swobodny sposób nawiązuje do trybu Firefight z serii Halo czy Hordy z Gears of War. Podobnie jak tam cała zabawa polega na odpieraniu kolejnych fal przeciwników, z tą różnicą, że tutaj liczy się ilość zdobytych punktów.
Czteroosobowa drużyna musi nieźle się nagimnastykować, aby pokonać narzucony pułap punktowy. To właśnie wspólne akcje powodują, że licznik kręci jak szalony. Najważniejsze jest więc dobre zgranie zespołu - co widać szczególnie podczas specjalnych akcji kooperacyjnych. Przeciwnik, którego spotka nieszczęście zostania celem takiego ataku zostaje wówczas podświetlony, a nad nim pojawia się krótki opis żądanej akcji. Nie trzeba chyba tłumaczyć jak taka tarcza działa na graczy. Naprawdę świetny patent.
W przerwach między kolejnymi falami przeciwników, podobnie jak w trybie kampanii za zdobyte wcześniej punkty możemy kupować broń, udoskonalać ją czy uzupełniać amunicje. Takie rozwiązanie dodaje zabawie sensu. Trzeba bowiem liczyć się z każdym wystrzelonym pociskiem i dbać oto, aby podarował on nam jak największą liczbę punktów. Wszystko razem powoduje, że zabawa wieloosobowa potrafi sprawić nam olbrzymią frajdę. I tylko trochę szkoda, że nie jest ona bardziej różnorodna. Jeden tryb sieciowy to nieco za mało w obecnych czasach, aby przyciągnąć graczy na dłużej. Być może, zgodnie z obecnie panującymi trendami, jest to celowe działanie zmierzające do rychłego uzupełnienia gry poprzez płatne DLC. Pierwszy dodatek już nawet zapowiedziano, ale wprowadza on jedynie kilka map do trybów Anarchia i Echa. Panowie z People Can Fly - liczymy na znacznie więcej!
Bulletstorm to naprawdę udana polska produkcja. Może i nie zapisze się ona złotymi zgłoskami w historii elektronicznej rozrywki, ale z pewnością rozrusza nieco skostniały już gatunek pierwszoosobowych strzelanin. Większość z nich blednie bowiem w obliczu tego co mogą zaoferować graczom szalone przygody Graysona Hunta. Pomimo wcale nie topowej oprawy graficznej (Unreal Engine 3.0) i sporej liniowości tytuł ten zaskakuje rewelacyjnym systemem walki, ciekawie przygotowanymi lokacjami i genialnym głównym motywem muzycznym. Nie można oczywiście zapomnieć o sporej dawce garażowego humoru, który mimo szokujących czasami sformułowań potrafi spowodować, że nawet największy ponurak parsknie śmiechem. I trochę szkoda, że wersja pecetowa została potraktowana po macoszemu. Prosty port z konsoli to na pewno nie coś na co liczyli komputerowi gracze. Na szczęście błędy i nieodciągnięcia, które zdarzają się w tej edycji gry nie psują świetnego jej odbioru.
Polecamy artykuły: | ||
20 wspaniałych krain z gier cz.2 | Test Drive Unlimited 2 - optymalne karty graficzne | Android - najlepsze gry cz. 2 |
Komentarze
37http://www.youtube.com/watch?v=yJw_ay5U_3w
od początku same problemy z działaniem
@Woland
Tak obsługuje xbox 360 wireless controller
podziwiam ludzi grających w FPS na padzie O_O !!!
haha!!! ale polew z tego miałem gra niesamowita, Polacy jak chcą to potrafią
Na początku małe zdziwienie? Gdzie są te punkty? potem szok jak zobaczyłem ile kosztuje magazynek... No i zaczęła się masakra.
Patent z zabijaniem za punkty to strzał w 10... Moje ulubione to "Tylne Wejście", "Graffiti", "Gwoźdź Programy" oraz "Fast Food" chociaż wiele innych ma też równie chore aczkolwiek adekwatne nazwy... "Borowanie", "Top-Less", Albo jedno z ciekawszych wyzwań "Szpaner" coś dla ludzi grających w CS, CoD, MoH albo Battlefield-y.
Sama gra jest według mnie dobrze zrobiona nie wymaga super sprzętu żeby działała na Full Detalach i przy wysokiej rozdzielczości.
Mi osobiście brakowało tylko trochę śniegu ale oprócz tego lokalizacje są różnorodne, ciekawe po prostu dobrze skonstruowane.
Prawdą jest że jest to jedna z niewielu gier kiedy po skończeniu kampanii powiedziałem "Ja chce jeszcze raz" no i lecę już 2 raz tylko że teraz na najtrudniejszym poziomie trudności a tu trzeba się już trochę napracować.
Co do samych dialogów nie mogę powiedzieć iż zniesmaczony rozmowy są "rozbudowane" a niektóre teksty po prostu mnie rozniosły śmiechem, a nie które po prostu pozostaną w mojej pamięci na zawsze, chociaż by 1 spotkanie Graysona z Trishką...
"Nie to ja Tobie zabije kut..."
Leżałem i kwiczałem...
Dla mnie bajer przejdę nie raz...
Pozdrowienia
Nie wiadomo co to jest. Autor biegnie po łebkach sypiąc garścią informacji, o których przeciętny miś wiedział już jakiś czas temu. Nie wiadomo ile grał autor, ale na pewno postawił sam sobie pewne pytania, na które sam sobie ani nam nie odpowiedział vide: "czego się obawialiśmy? - kiepskiej sztucznej inteligencji przeciwników" :] Ani razu autor nie wspomniał o tej kwestii, więc się pytam po kiego pisze takie rzeczy skoro nawet nie zbliża się tego tematu w hmm... tym Nieznanym Obiekcie Piśmienniczym powyżej ;-) Liczyłem na jakąś garść informacji od kogoś kto spędził trochę czasu przy tej pozycji i powie mi coś więcej niż sam wiem od miesiąca i mogę się dowiedzieć oglądając co drogi czytelniku? Trailer zrobiony przez producenta! :]
No chyba, że czegoś nie doczytałem albo nie zauważyłem, że są następne strony.
pozdrawiam
po godzinie wylaczylem wpizdu.
nuuuuda panie i wychodze z kina.
pozatym graficznie... pleaz. juz hujowe mass effect 2 ma leprza grafike.