Canon EOS R7 to najbardziej zaawansowany bezlusterkowiec z sensorem APC-C w ofercie Canona. Odpowiednik lustrzanek Canon EOS 7D. Czy jednak na pewno? Jak wypada w połączeniu z podstawowym obiektywem zoom? Oto pierwsze wrażenia
Pod koniec maja, Canon zaprezentował swoje pierwsze aparaty systemu bezlusterkowego EOS R, które wyposażono w sensory typu APS-C. Tym samym prawdopodobnie skazał na powolną śmierć swój system EOS M, który wykorzystuje tego samego rozmiaru sensory, ale jest znacznie słabiej rozbudowanym systemem niż EOS R.
Canon EOS R7 z obiektywem 18-150 mm
Aparaty z sensorami APS-C to Canon EOS R7 oraz Canon EOS R10. Stanowią one w teorii bezpośrednią kontynuację linii lustrzanek, a dokładnie modeli Canon EOS 7D i EOS 90D. Canon prawdopodobnie nie będzie już opracowywał kolejnych aparatów z lustrem tej klasy, dlatego powyższy wniosek ma sens. Inna sprawa, czy jest to wniosek napawający nas nadzieją na dobre aparaty, prezentujące poziom podobny co lustrzanki.
Poza tym bezlusterkowiec to inny aparat, mimo ogromnych podobieństw, oferujący inną ergonomię użytkowania. W nasze ręce trafił na chwilę (na razie, bo będziemy ten aparat niedługo testować) Canon EOS R7, czyli ten wyżej pozycjonowany bezlusterkowiec z sensorem APS-C. Mogłem go poużywać podczas wydarzenia, które Canon zorganizował dla prasy w warszawskiej Fabryce Norblina.
Efektem tego kontaktu jest kilka przykładowych zdjęć, które wykonano w połączeniu z obiektywem Canon RF-S 18-150 mm f/3.5-6.3 IS STM. To szkło systemu RF-S (z bagnetem RF, ale dla aparatów z sensorem APS-C) zaprezentowano w maju wraz z tym aparatem, a można je traktować jako podstawowy obiektyw zoom.
Parametry obiektywu jak widać nie rzucają na kolana, ważniejsza jest tutaj wszechstronność, którą ma zapewnić duży zakres kątów widzenia. W przeliczeniu na ogniskowe dla pełnej klatki mamy spory zakres od 29 do 240 mm. Zdjęcia wykonane zostały w bardzo dobrych warunkach oświetleniowych, z wyjątkiem dwóch ostatnich, więc na razie trudno cokolwiek wyrokować. Na pewno można powiedzieć, że obiektyw sprawuje się przyzwoicie w całym zakresie ogniskowych. I choć widać, że jest to szkło niższej klasy, bokeh jest całkiem ładny.
Przykładowe zdjęcia z Canon EOS R7
Najszersze pole widzenia (18 mm) i najwęższe (150 mm)
Pierwsze wrażenia z kontaktu z Canon EOS R7
By wypowiedzieć się o jakość matrycy i jej pracy w różnych sytuacjach potrzebne będzie więcej zdjęć. Natomiast mam już pierwsze wnioski dotyczące korpusu jak i samego obiektywu od strony ergonomicznej.
- obiektyw jest niewielki i lekki, używa się go podobnie jak szkieł systemu EOS M, a to ze względu na mniejszą średnicę tubusu w porównaniu z obiektywami dla pełnej klatki
- minimalna ogniskowa obiektywu 18-150 mm to w przeliczeniu na pełną klatkę 29 mm, tylko jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do szerokich ujęć z pełnoklatkowych zoomów
- brak ekranu pomocniczego na pewno zmusi ewentualnych przesiadkowiczów z EOS 7D do zmiany przyzwyczajeń, które wymagają zmiany ustawień wyłącznie z pomocą ekranu podglądu i/lub naszej pamięci, co dokładnie zaprogramowano dla danego pokrętła czy przycisku
- choć EOS R7 jest odpowiednikiem EOS 7D, czyli najbardziej zaawansowanej lustrzanki APS-C, przez te kilkadziesiąt minut pierwszego kontaktu czułem się bardziej jako użytkownik aparatu dolnego segmentu niż wysoko pozycjonowanego produktu, być może to wrażenie to konsekwencja rozmiarów i prawie dwa razy mniejszej masy niż w przypadku lustrzanki, ale też zastosowanych materiałów wykończeniowych, nie musi się przekładać na końcowy wynik fotografowania/filmowania
- o 50% większa liczba pikseli w porównaniu z EOS 7D (32,5 Mpix zamiast 21 Mpix) od razu rzuca się w oczy, zarówno jako więcej ważące pliki, które można bardziej powiększać, większa liczbą szczegółów, także przy podwyższonym mocno ISO, ale też "wrażeniem" stosunkowo dużych szumów przy zdjęciach na wysokim ISO
- wciąż mamy do dyspozycji dwa sloty na karty pamięci, ale jeśli jako posiadacz EOS 7D Mark II przyzwyczailiście się również do kart CF, tym razem można użyć jedynie kart SD (w tym SDXC UHS-II)
- wizjer elektroniczny nie robi tak dużego wrażenia jak powinien, nie wyróżnia się tak jak wizjer optyczny w EOS 7D w porównaniu z niżej pozycjonowanymi lustrzankami, odniosłem wrażenie, że chętniej kadrowało mi się z pomocą uchylno-obrotowego ekranu podglądu (choć to również wynik zalet takiego mocowania wyświetlacza i sytuacji fotograficznej)
Zdjęcie, które najlepiej pokazuje jak małym korpusem jest Canon EOS R7
Nie ulega wątpliwości, że Canon EOS R7 to aparat, który ostatnią generację Canon EOS 7D Mark II wyprzedza o 8 lat. To nie tylko cyferki, ale faktycznie bardziej zaawansowane technologie przetwarzania obrazu, wspomagania fotografowania, które znalazły się w nowym korpusie. Lustrzanka miała mocno rozbudowany system AF, ale nie oferowała takich atrakcji jak wykrywanie twarzy czy też oka. Wbudowana w korpus bezlusterkowca stabilizacja matrycowa to także duży plus.
Wbrew pozorom, z aparatem nie dzieje się nic złego. To po prostu matryca zastygła w trakcie pracy mechanizmu stabilizacji, po nagłym zdjęciu obiektywu
Trudno porównywać wprost Canon EOS R7 do Canona EOS 7D Mark II, gdyż oba te aparaty dzieli wiele lat rozwoju technologii. Są to różnego typu konstrukcje, a nadto różniące się znacznie wagą. Bezlusterkowiec Canon EOS R7 waży tylko 530 gramów, podczas gdy lustrzanka Canon EOS 7D Mark II ważyła 910 gramów
Canon EOS R7 nie jest tani. Zestaw, którym fotografowałem wart jest 9000 złotych (oddzielnie to 7000 złotych za korpus i 2600 złotych za obiektyw). To kwota w której można mieć już pełną klatkę (choć niekoniecznie najnowszy model), nawet z obiektywem (pewnie nie tak wszechstronnym jak 18-150 mm). Dlatego wszystko wskazuje na to, że R7 będzie faktycznie bezlusterkowcem, którym zainteresują się osoby dostrzegające zalety lekkich korpusów, "wydłużonej ogniskowej". I nie jest to zaskoczeniem, bo lustrzanka EOS 7D Mark II również była aparatem dla użytkowników o specyficznych oczekiwaniach.
Źródło: Canon, inf. własna
Komentarze
10